PRACowniA

28 listopada 2011

Czas na test liderów korporacji, by wyplenić psychopatów

Mitchell Anderson
The Tyee
21 listopada 2011

1 procent ludzi: Nie szaleni mordercy, po prostu pozbawieni empatii i destrukcyjni

Jak rekiny, szybko wypływają, ale narażają światową gospodarkę na unicestwienie – podsumowuje profesor ekonomii.

Biorąc pod uwagę stan globalnej gospodarki, zorientowanie się, że świat mogą kontrolować psychopaci, nie musi być zaskoczeniem. Nie brutalni kryminaliści, ale korporacyjni psychopaci, którzy – poprzez genetyczne dziedziczenie pewnych uwarunkowań biochemicznych – pozbawieni są normalnego ludzkiego uczucia empatii.

Badania naukowe ujawniają, że instytucje finansowe XXI wieku, z wysokim wskaźnikiem obrotów i rozszerzające swoją władzę w skali globalnej, stały się bardzo atrakcyjne dla jednostek psychopatycznych, które bogacą się kosztem innych oraz firm, w których pracują.

Zrecenzowana  praca teoretyczna z 2011 roku, zatytułowana „Teoria korporacyjnych psychopatów w odniesieniu do globalnego kryzysu finansowego”, omawia szczegółowo jak, z powodu wrodzonej niemożności dbania o konsekwencje swoich działań, wysoko postawieni w sektorze bankowym psychopaci mogli doprowadzić niemalże do zrujnowania światowej gospodarki.

Autor niniejszej pracy, Clive Boddy, wcześniej naukowiec na Nottingham Trent University, uważa, że ​​przed jego teorią jeszcze długa droga do pełnego wyjaśnienia, w jaki sposób działania menedżerów wysokiego szczebla stały się katastrofalne w skutkach dla instytucji, w których pracowali, dla inwestorów, których reprezentowali, i dla całej gospodarki światowej.

Jeśli to prawda, oznacza to również, że astronomicznie drogie publiczne dofinansowywanie [tzw. bailouts] nie rozwiąże problemu, ponieważ wiele z tych moralnie upośledzonych osób, które spowodowały ten bałagan, prawdopodobnie pozostanie u władzy. Co gorsza, mogą to być ci sami ludzie, którzy doradzają teraz rządom w sprawie rozwiązania tego kryzysu.

Aby rozwiązać ten problem, musimy przyjrzeć się temu rzadkiemu i ciekawemu stanowi oraz ustalić dlaczego, jak wskazuje najnowsza historia przedsiębiorczości, wyniesiono na stanowiska wielkiej władzy i zaufania publicznego właśnie ten niewłaściwy typ ludzi.

Pozbawieni uczuć, ale nie szaleni.

Nie należy mylić psychopatii z chorobą psychiczną. Najlepiej opisuje to  Robert Hare, światowej sławy ekspert i psycholog, jako „emocjonalną głuchotę” – biochemiczną niemożność doświadczania normalnego uczucia empatii w stosunku do innych ludzi.

To rekino-podobne skupienie się na własnych interesach oznacza, że ​​psychopaci często czują wyraźny dystans do innych ludzi, traktując ich bardziej jak owce, na których żerują, niż jak bliźnich, z którymi mogą wchodzić w relacje. Na przykład, psychopaci w więzieniu często wykorzystują sesje terapii grupowej nie dla procesu „uzdrawiania“, ale jako okazję do dowiedzenia się, jak symulować normalne ludzkie emocje.

Badania nad bliźniętami ujawniły, że psychopatia wykazuje silne podłoże genetyczne. Brak jest też możliwości skutecznego jej leczenia. Ostatnie badania wskazują na powiązanie tego zaburzenia z fizycznymi nieprawidłowościami w regionie ciała migdałowatego w mózgu.

Tylko mała część psychopatów staje się brutalnymi przestępcami, tak często portretowanymi w filmach. Większość po prostu stara wtopić się w otoczenie i ukryć różnice, w celu bardziej efektywnego manipulowania innymi. Ten przerażający stan istnieje od zarania ludzkości, tyleż w sposób marginalny, co społecznie pasożytniczy.

Chociaż psychopaci są często przedstawiani przez Hollywood jako błyskotliwie inteligentni, to hipotetyczna rasa Hannibala Lectera najprawdopodobniej by wyginęła, ponieważ brak im zdolności wzajemnego zaufania. Innymi słowy, rodzajowi ludzkiemu – stosunkowo słabym, powolnym, bezwłosym, tropikalnym naczelnym – udało się osiągnąć tak spektakularny sukces w każdym ekosystemie naszej planety nie dlatego, że jest zły, ale dlatego, że jest tak dobry.

Najbardziej niebezpieczny jeden procent

Ludzka zdolność do budowania kapitału społecznego oznacza, że ​​ludzie mogą współpracować i ufać sobie nawzajem. Możemy wiarygodnie przewidzieć zachowanie innych, nawet jeśli nigdy ich nie spotkaliśmy. Kapitał społeczny jest spoiwem, które utrzymuje razem nasze wspólnoty, złożone społeczeństwa, duże instytucje i gospodarkę. Jedyną super zdolnością posiadaną przez psychopatów jest ich bezwzględna umiejętność trwonienia kapitału społecznego, tworzonego przez innych.

Naukowcy uważają, że jeden procent ogólnej populacji jest psychopatyczny, co oznacza, że ​​ wśród normalnych obywateli Stanów Zjednoczonych żyją ponad trzy miliony moralnych potworów. Pojawiają się dowody, że częstotliwość ich występowania zwiększa się na wyższych szczeblach zarządzania nowoczesnymi przedsiębiorstwami. Nie jest to zaskoczeniem, ponieważ osobista bezwzględność i skupienie się na własnej sile są postrzegane w dużych korporacjach, notowanych w obrocie publicznym, jako silne aktywa (niektórzy autorzy uważają, że również same korporacje stały się psychopatyczne).

Jednak wizerunek i osiągnięcia to dwie różne rzeczy. Chociaż psychopaci są często pozornie uroczymi i doskonałymi autopromotorami, są oni również zazwyczaj okropnymi menedżerami, którzy znęcają się nad współpracownikami i tworzą chaos, aby ukryć swoje zachowanie.

W przypadku zatrudnienia na wyższych szczeblach, ich patologia oznacza również to, że ​​są biochemicznie niezdolni do wykonywania zadań, do których są prawnie zobowiązani: działania w dobrej wierze w imieniu i na rzecz innych ludzi. Sektor bankowy i korporacyjny opiera się na starożytnej zasadzie obowiązku powierniczego – prawnego obowiązku działania w najlepszym interesie tych, których pieniądze lub nieruchomości zostały ci powierzone. Zlecanie takich obowiązków psychopacie podobne jest do rekrutacji piromana do zawodu strażaka.

Szaleństwo mieszania psychopatii z zarządzaniem przedsiębiorstwami znalazło potwierdzenie w najnowszej historii. Pod koniec ostatniej dekady wiele instytucji bankowych, reprezentujących setki lat korporacyjnej stabilności finansowej, przestało istnieć w ciągu kilku krótkich miesięcy ze względu na lekkomyślne działania garstki osób – z których żadna nie została kiedykolwiek oskarżona o popełnienie przestępstwa.

I w tym jest właśnie sęk. Tak bezwzględnie jak tylko psychopaci bezwzględni być potrafią, ich patologia dyktuje, że w ostatecznym rozrachunku będą oni działać na szkodę organizacji i inwestorów, za których jak najlepszą reprezentację są tak hojnie wynagradzani.

Użyźnianie gruntu dla psychopatów: nowa kultura korporacyjna.

Jeśli ta teoria jest słuszna, to jak doszło do takiego kryzysu w ostatnich dziesięcioleciach? Boddy sugeruje, że korporacje zmieniły się ze stosunkowo stabilnych instytucji, w których psychopaci mieli trudności z ukryciem się, w organizacje wysoko płynne, gdzie jest im dużo łatwiej zniknąć w chaosie, jaki zostawiają po sobie.

„Całe korporacyjne otoczenie i środowisko pracy zmieniło się z takiego, które mogło trzymać w ryzach psychopatów, na takie, w którym mogą oni rozwijać się i awansować stosunkowo bezkarnie – pisze Boddy. – Dowodem tego jest coraz szybszy i zupełnie nieproporcjonalny w stosunku do najniższych dochodów wzrost poziomu wynagrodzeń i nagród na wyższych stopniach zarządzania oraz, nieskrępowany przez sumienie, rozwój kultury chciwości. Korporacyjni psychopaci są idealnie przystosowani do żerowania w takich warunkach środowiskowych, dlatego też gwałtownie wzrosły oszustwa, celowe wprowadzenia w błąd, chciwość i złe zachowanie, co doprowadziło do upadku wielu potężnych firm i kulminacji w postaci światowego kryzysu finansowego, w którym jesteśmy pogrążeni”.

Boddy nie ma nadziei, że obecna runda udzielania kosztownej pomocy rządowej ze środków publicznych rozwiąże problem. Jeśli rzeczywiście psychopaci zainstalowali się na górnych szczeblach władzy w świecie instytucji finansowych, ich genetycznie uwarunkowane niedobory dalej będą sprawiać, że ich chciwość pozostanie bezgraniczna. Będą oni nadal działać w aspołeczny i bezlitosny sposób, wzmacniany przez ich ogromne wpływy korporacyjne, dopóki instytucje, które reprezentują, a być może i cała światowa gospodarka, nie upadną. Oczywiście, istnieje pilna potrzeba prowadzenia dalszych badań naukowych w tej dziedzinie.

Boddy podsumowuje swoją ostatnią pracę tą ponurą prognozą:

„Pisząc już w 2005 roku, autor … przewidział, że wzrost liczby psychopatów w przedsiębiorstwach to przepis na korporacyjną i społeczną katastrofę. Ta katastrofa właśnie się wydarzyła i nadal się dzieje. W całym świecie zachodnim próbuje się niwelować objawy kryzysu finansowego. Jednak to leczenie objawów będzie miało niewielki skutek, ponieważ nie zwrócono  się w kierunku głównej przyczyny. Ci sami korporacyjni psychopaci, którzy poprzez swoją egoistyczną zachłanność i chciwość prawdopodobnie spowodowali kryzys, doradzają teraz rządom, jak z tego kryzysu wyjść. Fakt, że wiąże się to z wypłacaniem sobie ogromnych premii, w samym środku trudności finansowych, z którymi borykają się miliony ludzi, jest symptomatyczne dla tego problemu. Ponadto, jeśli (teoria ta jest prawdziwa), to daleko nam do końca kryzysu. W rzeczywistości, jest to dopiero koniec początku. Być może bardziej niż kiedykolwiek świat potrzebuje teraz korporacyjnych liderów obdarzonych sumieniem… Środki do identyfikacji korporacyjnych psychopatów istnieją. Być może nadszedł czas, aby z nich skorzystać.”

Nadszedł czas na testy

W ostatnim zdaniu Boddy‘ego zawiera się jądro nadziei. Jeśli nasz świat stał się chaotyczny ze względu na wprowadzenie psychopatii do instytucji, wyobraźmy sobie, o ile lepiej mogłoby być, gdyby takie niebezpiecznie zaburzone osoby zostały wyłączone ze sfery władzy i wpływów.

Istnieje precedens postępowania w takich sytuacjach. Randomizowane testy w miejscu pracy na obecność narkotyków stały się normą w latach 80-tych. W tym czasie libertarianie w zakresie prawa cywilnego mocno się temu sprzeciwiali, podnosząc kwestię naruszania prawa do prywatności i ochrony danych osobowych. Jednak Sąd Najwyższy USA zdecydował w 1989 r., że takie badania były konstytucyjne, i teraz około 25 procent firm z listy Fortune 500 rutynowo wymaga od swoich pracowników poddania się takim testom.

Być może inwestorzy największych instytucji finansowych powinni wymagać, aby menedżerowie wyższego szczebla poddawali się ustalonym testom w celu zapewnienia, że nie są psychopatyczni. To nie jest kwestia wolności obywatelskich, gdyż istnieje już dobrze ugruntowany precedens, dotyczący testów w miejscu pracy na obecność narkotyków. Podobnie, nie jest to kwestia regulacji prawnych, ponieważ prywatni akcjonariusze mają prawo żądać, aby dyrektorzy udowodnili, że nie są biochemicznie upośledzeni i tym samym nie mogą wykonywać swoich obowiązków powierniczych w imieniu inwestorów. Jeśli korporacyjne rady nadzorcze zatrudniają psychopatów w zarządach, to nie wykonują nadzoru z należytą starannością i mogą zostać z tego tytułu pociągnięte do odpowiedzialności prawnej.

Spółki powinny również rozważyć możliwość wprowadzenie szczególnych przepisów dla pracowników-informatorów, demaskujących potencjalnych psychopatów w miejscu pracy. Badania przeprowadzone w 2010 roku przez Boddy‘ego wykazały, że korporacyjni psychopaci spowodowali ponad jedną czwartą wszystkich przypadków znęcania się w miejscu pracy, choć sami stanowili zaledwie jeden procent siły roboczej.

Poza tym, że ten proceder jest traumatyczny i poniżający dla pracowników, jest również kosztowny. Boddy obliczył, że prześladowanie pracowników przez korporacyjnych psychopatów kosztuje firmy w Wielkiej Brytanii ponad 3,5 miliarda funtów rocznie tytułem strat w wydajności pracy oraz spadku lojalności. Ekstrapolacja tych wyników na Stany Zjednoczone pokazuje, że ci dewianci są odpowiedzialni rocznie za ponad 35 milardów dolarów bezpośrednich strat firm z USA.

Politycy też?

A co z wybieranymi urzędnikami? W naszym społeczeństwie nie ma wyższych standardów zaufania, niż kandydowanie na urząd publiczny. Od polityków prowadzących kampanię wyborczą oczekuje się poddania niemal absurdalnemu poziomowi kontroli ich życia prywatnego, charakteru i relacji osobistych. Może więc kandydaci powinni zacząć przedstawiać wyborcom zaświadczenie medyczne o zdolności do działania w interesie publicznym?

Być może protestujący pod hasłem „Okupuj Wall Street“ i domagający się kresu panowania „jednego procenta” nieświadomie dotknęli sedna sprawy. Nauka mówi nam, że 99% ludzi funkcjonuje prawidłowo na poziomie emocjonalnym. Jeden procent to psychopaci. Ignorujemy tę prawdę na naszą zgubę.

Przekład: PRACowniA

SOTT.net: Time to Test Corporate Leaders to Weed out Psychopaths

Więcej informacji:

7 Komentarzy »

  1. „nieprawidłowości w regionie ciała migdałowatego w mózgu”. A ja słyszałem o neuronach lustrzanych które zasadniczo warunkują ludzką empatię. Mam taką prywatną teorię, że niski poziom empatii jest przyczyną tego, że Afrykańczycy nigdy nie wytworzyli zaawansowanej cywilizacji. Po prostu zbyt duży odsetek populacji ma słabo rozwinięte neurony lustrzane i jest źle przystosowany do życia społecznego.

    Komentarz - autor: Joss — 28 listopada 2011 @ 12:24

  2. „W przypadku zatrudnienia na wyższych szczeblach, ich patologia oznacza również to, że ​​są biochemicznie niezdolni do wykonywania zadań, do których są prawnie zobowiązani: działania w dobrej wierze w imieniu i na rzecz innych ludzi”

    Niezupełnie się to zgadza, przynajmniej w odniesieniu do korporacji nie będących bankami. Pisze o tym min. linkowany Bakan. Otóż w większości krajów zachodniego świata prawo zmusza członków korporacji do dbania wyłącznie o interesy korporacji, czyli w praktyce o zyski udziałowców. Działanie „na rzecz innych ludzi” jest w takiej konstrukcji nie tyle niepożądane, co wręcz traktowane jako przestępstwo.

    Gdy o tym mówię posługuję się następującym, prostym, przykładem: zarządzający w jakiejś spółce kapitałowej podnosi, z dobroci serca, pensje swoich pracowników. Efekt? Mógłby on stanąć przed sądem, za to, że działa na szkodę właścicieli spółki, bo wszak podniósł wynagrodzenia mino iż nie było to niezbędne. Z drugiej zaś strony: maksymalizowanie zysków właścicieli kosztem najsłabszych, poprzez sprowadzanie wszelkich należnych im świadczeń do absolutnego, dozwolonego prawem minimum, byłoby w świetle prawa chwalebne.
    Podobnie rzecz by się miała, gdyby jakiś zarządzający zechciał dbać o środowisko naturalne w stopniu wyższym, niż wymagane prawem minimum. Również byłoby to sprzeczne z prawem.

    Tak oto prawo stworzyło twór, którego zadaniem jest minimum dawać, maksimum brać, eksternalizując przy tym wszelkie możliwe koszty.
    I nawet gdyby święci zarządzali korporacjami, to mieliby skutecznie związane ręce.

    Komentarz - autor: Swiatogor — 28 listopada 2011 @ 12:43

  3. „niski poziom empatii jest przyczyną tego, że Afrykańczycy nigdy nie wytworzyli zaawansowanej cywilizacji. Po prostu zbyt duży odsetek populacji ma słabo rozwinięte neurony lustrzane i jest źle przystosowany do życia społecznego.”

    Piszący takie bzdury ma chyba „nieprawidłowości w regionie ciała migdałowatego w mózgu”. Uważasz że nasza cywilizacja jest zaawansowana? 🙂
    Jeśli chodzi o życie i więzi społeczne, to jesteśmy nie sto, a miliony lat za murzynami… Niestety. Gdyby było inaczej, nie stworzylibyśmy tej karykatury cywilizacji jaką obecnie mamy. Ciekawe, że „cywilizacja zachodnia” staje się ostatnio synonimem cywilizacji psychopatów.

    Komentarz - autor: Michał Wolski — 28 listopada 2011 @ 13:36

  4. „Mógłby on stanąć przed sądem, za to, że działa na szkodę właścicieli spółki, bo wszak podniósł wynagrodzenia mino iż nie było to niezbędne.”

    Nie mógłby stanąć za to przed sądem. No chyba, że korporacyjnym.

    „Podobnie rzecz by się miała, gdyby jakiś zarządzający zechciał dbać o środowisko naturalne w stopniu wyższym, niż wymagane prawem minimum. Również byłoby to sprzeczne z prawem.”

    Nie, nie byłoby.

    Komentarz - autor: Michał Wolski — 28 listopada 2011 @ 13:39

  5. A kolega Wolski to wypowiada się o jakimś określonym systemie prawnym, czy też tak sobie prawi o wszystkich w ogólności? Cytowaną przez Bakana sprawę Dodge vs Ford i wynikłą z niej do wykładnię znaną jako zasada „najlepszego interesu korporacji” to kolega wziął pod uwagę?

    Komentarz - autor: Swiatogor — 28 listopada 2011 @ 14:11

  6. Ja także nie zdawałam sobe wcześniej sprawy z tego, że założenia tego chorego systemu ekonomicznego mogą być wspierane przez prawo.

    Instytucjonalna struktura wszystkich korporacji chroniona jest prawem i polega na tym, że “korporacja (spółka akcyjna) oddziela prawo własności od funkcji zarządzania – jedna grupa ludzi, tj. dyrektorzy i menadżerowie, kierują firmą, podczas gdy inna grupa, akcjonariusze, jest właścicielem”.

    Odwrotnie niż w normalnym przedsiębiorstwie (spółce osobowej) gdzie właścicielami i zarazem zarządzającymi jest ta sama grupa osób.

    Kto w takim razie miałby być zainteresowany testami? Jacy inwestorzy?

    W książce “Korporacja”(skądinąd już przestarzałej wobec obecnej potęgi patokracji) Joel Bakan przytacza wypowiedź pewnego prawnika korporacyjnego, który po dwudziestu latach odszedł z posady uświadomiwszy sobie, że “prawo, w jego obecnej postaci, właściwie powstrzymuje prezesów i korporacje przed przejawianiem społecznej odpowiedzialności”. Powiedział on:

    “Model korporacji, zawarty w setkach systemów prawa gospodarczego na całym świecie, jest niemal identyczny: […] osoby, które korporacjami kierują, mają prawny obowiązek względem udziałowców: zarabiać dla nich pieniądze. Niedopełnienie tego obowiązku może narazić dyrektorów i osoby na kierowniczych stanowiskach na pozwy ze strony akcjonariuszy. [Prawo] określa, że przeznaczeniem korporacji jest realizacja interesu własnego (i utozsamia interes własny korporacji z interesem własnym udziałowców).
    Nie ma natomist żadnej wzmianki o odpowiedzialności względem interesu publicznego. […] Prawo dotyczące korporacji odrzuca więc kwestie etyczne i środowiskowe jako nieistotne albo wręcz jako przeszkody utrudniające korporacji wypełnienie jej podstawowego mandatu”.

    Inna wypowiedź znawcy prawa korporacyjnego, pochodząca z przypisów do w/w książki):

    “W Ameryce Północnej najlepszy interes korporacji definiuje się jako najlepiej pojęty interes jej akcjonariuszy. Sądy zwykle za jedyne kryterium tego, czy członkowie rady nadzorczej i kadry kierowniczej działają w najlepiej pojętym interesie korporacji, przyjmują maksymalizację wartości majątku akcjonariuszy. Poczynania członków rady nadzorczej i zarządu są zatem ograniczone silnie oddziałującymi wcześniejszymi decyzjami sądów. Dopóki zasada najlepszego interesu korporacji będzie pojmowana jako nakaz maksymalizacji majątku akcjonariuszy, wszelkie rzeczywiste inicjatywy zmierzające do uwzględniania w rozważaniach i podejmowaniu decyzji problematyki ochrony środowiska bądź innych spraw związanych ze sprawiedliwością społeczną będą bardzo, ale to bardzo ograniczone”.

    By mógł się ewolucyjnie rozpocząć poces regeneratywny niezbędne są wysiłki wielu, wielu osób kompetentnych i oczywiście wsparcie opinii społecznej.

    Komentarz - autor: Mariam — 28 listopada 2011 @ 14:53

  7. ja słyszałem o neuronach lustrzanych które zasadniczo warunkują ludzką empatię.

    Słyszałeś więc, że gdzieś dzwonią. Neurony lustrzane są jedynie nośnikami impulsów, a nie czymś, co warunkuje empatię. Jak na razie teorii jest sporo, jedna z ostatnich (Michael Koenigs, Joseph Newman) mówi o brzuszno-przyśrodkowej korze przedczołowej, jako „siedlisku” albo „przetworniku” uczuć takich jak empatia i poczucie winy. W mózgach psychopatów istotnie zredukowane jest połączenie tej części mózgu z ciałem migdałowatym, wiązanym ze strachem i lękiem, a więc komunikacja i koordynacja tych dwóch części – prawdopodobnie zarządzających emocjami i zachowaniem społecznym – w zasadzie nie istnieje.

    Ale to także należy traktować jako korelację, a nie przyczynę. Podstawowa przyczyna – według ostatniego stanu wiedzy – leży w genetyce, przy czym nie jest to kwestia jednego genu decydującego o psychopatii, raczej kombinacja wielu.

    Obiecująca jest teoria poliwagalna Porgesa, która dużo wyjaśnia w kwestii emocji i zachowań społecznych, jednak Porges nie zajmował się psychopatią (ani nikt inny jak dotąd nie próbował odnieść jego teorii do problemu psychopatii), więc jest to nowe pole dla dalszych badań nad ewolucyjnie najnowszym i właściwym jedynie ssakom układem wagalnym (lub jego niewykształceniem bądź odcięciem od reszty układu nerwowego) i ewentualnym tego związkiem z psychopatią. Wydaje się bowiem, że psychopaci operują głównie w obrębie najstarszej części mózgu, w tzw. mózgu gadzim.

    Co do prywatnych teorii, to można mieć dowolne. Warte wspomnienia są dopiero wtedy, kiedy są podparte konkretną wiedzą i rzetelnymi, wiarygodnymi badaniami.

    Komentarz - autor: iza — 28 listopada 2011 @ 15:24


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.