David Talbott
thunderbolts.info
6 października 2011
Kometa Elenin, temat trwających już kilka miesięcy intensywnych dyskusji internetowych, rozczarowała zdaje się wszystkich. Mówię tu nie tylko o czarnowidzach, którzy w ostatnich tygodniach wyczekiwali przerażającego upiora. Można by pomyśleć, że tych ludzi ucieszy wieść o szybkim zanikaniu słynnego intruza w momencie, kiedy jego aktywność miała osiągnąć maksimum. Ale w tych dziwnych czasach koniec świata wydaje się być znacznie lepszą rozrywką niż drobne zakłócenia w naszym kosmicznym sąsiedztwie.
Do grona rozczarowanych należy też wielu naukowców, którzy po komecie Elenin spodziewali się bardziej imponującego widowiska. Oczekiwania wydawały się być dobrze ugruntowane, sądząc po przyroście komy komety, obserwowanym w kolejnych miesiącach po jej odkryciu w grudniu 2010 roku. Dodatkowo, wcześniejsze sondy kosmiczne, wysłane w pobliże komet, pomogły podsycać iluzję co do jej wielkości. Oszacowania wydają się być całkowicie chybione.
To dziwne, że popularne media naukowe, te, które wykazały jakiekolwiek zainteresowanie Elenin, jak na razie zadowalają się jedynie eksponowaniem obłędu internetowego podsycania strachu. Ale czy to naprawdę wszystko, o czym można tu dyskutować? Kometa Elenin ma tylko jedno powiązanie z „końcem świata”. Jak każda kometa, przypomina nam o antycznych pamiątkach, pozostawionych przez naprawdę przerażającą i niszczycielską Wielką Kometę – prawdziwe źródło strachu przed kometami oraz lęku przed końcem świata, będącego potwierdzonym warunkowaniem kulturowym, utrzymującym się od tysięcy lat. Za każdym razem, gdy pojawia się jakaś kometa, ten prastary strach powraca, ale ten fakt nic nie dodaje do naukowej dyskusji o komecie Elenin i jej losie.