Tytuł oryginalny: „Thinking, Fast and Slow”
Tłumaczył: Piotr Szymczak
Autor: Daniel Kahneman
„Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”
„Oszałamiające dokonanie intelektualnego tytana – książka przystępna, mądra, głęboka. Kup ją szybko, czytaj powoli i wracaj do niej wiele razy. Dzięki temu zaczniesz inaczej myśleć i pracować, inaczej pojmować świat i inaczej podchodzić do własnego życia”
– prof. Richard H. Thaler
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 672 s.
Oprawa: miękka
Wymiar: 140×200 mm
ISBN: 978-83-7278-677-7
—
Fragmenty książki „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”:
Wpisy na Pracowni związane z książką:
Dane biograficzne:
Daniel Kahneman urodził się w 1934 roku w Tel Awiwe, gdy jego matka pojechała odwiedzić tam daleką rodzinę. Jego rodzice byli bowiem Żydami litewskiego pochodzenia, wyemigrowali do Francji w latach dwudziestych i mieszkali na stałe w Paryżu. Ojciec Kahnemana pracował na wysokim stanowisku w fabryce chemicznej. Rodzina nie była głęboko zakorzeniona we francuskiej kulturze i towarzyszyło im ciągłe poczucie zagrożenia, które oczywiście nasiliło się, kiedy Niemcy wtargnęli do Francji w roku 1940. Kahneman wspomina, że pierwszy wykres, jaki kiedykolwiek narysował (w 1941 roku), przedstawiał szczęście jego rodziny na osi czasu, i właśnie koło roku 1940 osiągał wartości negatywne. Ze względu na, jak sam twierdzi, żydowskie korzenie wychował się w kulturze słowa i opowieści o innych ludziach. Właśnie to zainteresowanie mówieniem, a zwłaszcza mówieniem o postępowaniu innych ludzi (czyli właściwie upodobanie do plotek) pokierowało go, być może, ku psychologii. Kahneman przytacza wiele opowieści o tym, jak przekonał się, że ludzie są nieskończenie skomplikowani i interesujący. Na przykład moment z 1941 lub 1942 roku, w którym został wyściskany przez ss-mańskiego żołnierza, kiedy to bardzo przestraszony wracał z ukrytą pod swetrem gwiazdą Dawida po godzinie policyjnej. Przeświadczenie o wyjątkowości ludzkiego umysłu przekazała mu także matka.
Jego ojciec był internowany, uwolniony w 1930 roku (na podstawie tej historii nakręcono film), zmarł na cukrzycę w roku 1944, tuż przed dniem „D”, którego tak wyczekiwał. Po tych wydarzeniach rodzina zdecydowała się powrócić do krewnych w Palestynie.
Przeprowadzka do Palestyny miała pozytywny wpływ na rozwój Kahnemana. Przestał czuć się inny i wyobcowany, zdobył wielu przyjaciół. W wieku siedemnastu lat musiał podjąć decyzję dotyczącą służby wojskowej i postanowił ukończyć najpierw studia. Wtedy też zdecydował, że zostanie psychologiem. Jako nastolatek stawiał sobie filozoficzne pytania o znaczenie życia, istnienie Boga, przyczyny zasad społecznych. Zaczął zauważać, ze bardziej interesuje go to, dlaczego ludzie wierzą w Boga, niż to, czy Bóg rzeczywiście istnieje.
Studia pierwszego stopnia ukończył na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, ze specjalizacją w psychologii i dodatkowo – matematyce (która nie była jednak jego mocną stroną). Zafascynowały go badania Kurta Lewina (którym inspiruje się do dziś) i neuropsychologia. Rozważał nawet pomysł, by pójść w kierunku medycyny i przekwalifikować się na neurologa, na szczęście jednak dał się przekonać, że nie warto studiować medycyny, jeśli nie zamierza się podjąć praktyki medycznej.
W 1954 roku rozpoczął służbę wojskową jako podporucznik, a po roku został przeniesiony do oddziału Psychologii Armii Obrony Izraela. Tam dokonał pierwszych poważnych obserwacji psychologicznych, podczas prowadzenia rekrutacji kandydatów do szkoły oficerskiej.
W 1956 roku opuścił Armię, a Uniwersytet Hebrajski zaproponował mu zagraniczne stypendium doktoranckie. Wcześniej jednak musiał ukończyć kilka kursów (z filozofii, ponieważ katedra psychologii była chwilowo zamknięta). W 1958 roku pojechał z żoną do Berkeley, gdzie oboje mogli rozpocząć kariery naukowe.
Kahnemnan był eklektycznym studentem, wybierał przedmioty zupełnie ze sobą niezwiązane, bez ładu i składu, wyłącznie dla przyjemności. Najważniejszego intelektualnego doświadczenia nie zdobył jednak na uczelni. Latem 1958 roku pojechał z żoną do kliniki Austena Riggsa w Stockbridge, w Massachusetts, gdzie prowadził badania z Davidem Rapaportem nad psychoanalizą.
Wiosną 1961 roku napisał rozprawę doktorską, po czym powrócił do Jerozolimy, by wykładać psychologię na Uniwersytecie Hebrajskim. Bardzo polubił pracę wykładowcy uniwersyteckiego.
W międzyczasie zdobywał różne doświadczenia, najbardziej owocna okazała się jednak jego współpraca z Amosem Tversky’m, z którym zdecydował się podjąć studia nad statystycznymi intuicjami ekspertów. Stanowili bardzo zgrany duet (zwany przez innych współpracowników dynamicznym duetem” – „dynamie duo”), a praca była dla nich przede wszystkim przyjemnością. Wspólnie w latach 1971 – 1981 opublikowali osiem artykułów, z czego pięć było cytowanych więcej niż tysiąc razy do roku 2002.
W1974 roku opublikowali w Science artykuł wprowadzający koncept kotwiczenia, który wywołał ogromną debatę nad ludzką racjonalnością. Spotkali się z ostrą krytyką, głównie dlatego, że błędnie zinterpretowano ich intencje. Dalsze wspólne badania nad sądami i podejmowaniem decyzji zaprowadziły Kahnemna i Tver-sky’ego do opracowania teorii perspektyw. W1979 roku opublikowali przełomowy artykuł, który poddawał analizie mechanizmy podejmowania ekonomicznego ryzyka. Od tej pory doceniono ich jako specjalistów w dziedzinie ekonomii behawioralnej, zwłaszcza po podjęciu współpracy z ekonomistą Richardem Thalerem.
W1993 roku Kahneman przeniósł się do Princeton, gdzie wraz z drugą żoną, Annę Triesman (poślubioną w 1978 roku) wykłada do dziś.
W roku 1996 Amos Tversky dowiedział się, że zostało mu kilka miesięcy życia. Wtedy zdecydowali się opracować jeszcze jedną książkę, która podsumowywałaby ich osiągnięcia w dziedzinie badań nad podejmowaniem decyzji, którą Kahneman ukończył i wydał po śmierci przyjaciela, w 2000 roku.
W 2002 roku otrzymał nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, za przeniesienie badań psychologicznych na grunt nauk ekonomicznych.
Co myślicie o tłumaczeniu? Bo ja nie jestem pewien czy po paru zdaniach które musiałem sobie tłumaczyć z polskiego na polski nie założyłem sobie filtru że Pan Piotr Szymczak trochę zbyt „wiernie” oddawał angielski język.
Angielski tekst przesłuchałem (to fakt to różnica) dwa razy i wydawał mi się płynny, autor oddawał swoje myśli w przystępny sposób, językiem bez zbędnej terminologii (a przynajmniej tak mi się zdawało). Mogę powiedzieć że angielski tekst miał „flow”. Polskie tłumaczenie to tak mi teraz przyszło do gowy: coś co brzmi po polsku ale jak o tym myślisz to nie chwytasz co autor albo raczej „tłumacz” miał na myśli od razu. No nie wiem czy ja nie jestem trochę uprzedzony. Chętnie usłyszę krytykę… Moim zdaniem tłumaczenie „połozyło” super książkę. Co o tym myślicie?
Komentarz - autor: Michał — 10 listopada 2012 @ 21:40
Nie znajduję nic do zarzucenia tłumaczeniu, przynajmniej porównując na szybko. Taki jest język tej części książki, a zadaniem tłumacza jest oddać – w miarę możliwości – i treść, i styl. Nie wiem, może to ekonomiczne i statystyczne inklinacje autora narzuciły taki styl. Natomiast muszę powiedzieć, że za duży sukces uważam wydanie polskiego przekładu w rok po ukazaniu się oryginału. Może przyczynił się do tego Nobel autora.
Niefortunny jest moim zdaniem wybór rozdziałów, które – jak rozumiem – mają zachęcić do kupieni i przeczytania książki. Bowiem ta książka zaczyna się fenomenalnie, od dokładnego przedstawienia dwu systemów, jakimi operujemy w myśleniu i działaniu, z przykładami, opisami eksperymentów i przystępną analizą. To prawdziwa perła i wystarczający powód, żeby po nią sięgnąć. Im dalej w las, tym gorzej się ją czyta i coraz trudniej jest się jednoznacznie zgodzić z autorem. Mówię tu o oryginale i moim odbiorze.
Masz rację, że istnieje istotna różnica pomiędzy językiem mówionym i pisanym, więc porównywanie książki z wykładem czy wywiadem niezupełnie ma sens. Z natury mówi się znacznie prościej.
Jak chcesz zobaczyć fatalny przekład, zajrzyj do polskiego wydania „Węży w garniturach”. Ja nie dałam rady, zostałam przy oryginale. Szkoda, że wydawnictwu zabrakło środków albo chęci przyłożenia się, bo to ważna pozycja. Ale zbaczam z tematu.
Zresztą, porównaj sam. Początek rozdziału 35 Thinking Fast And Slow w oryginale:
Two Selves
The term utility has had two distinct meanings in its long history. Jeremy Bentham opened his Introduction to the Principles of Morals and Legislation with the famous sentence “Nature has placed mankind under the governance of two sovereign masters, pain and pleasure. It is for them alone to point out what we ought to do, as well as to determine what we shall do.” In an awkward footnote, Bentham apologized for applying the word utility to these experiences, saying that he had been unable to find a better word. To distinguish Bentham’s interpretation of the term, I will call it experienced utility.
For the last 100 years, economists have used the same word to mean something else. As economists and decision theorists apply the term, it means “wantability”—and I have called it decision utility. Expected utility theory, for example, is entirely about the rules of rationality that should govern decision utilities; it has nothing at all to say about hedonic experiences. Of course, the two concepts of utility will coincide if people want what they will enjoy, and enjoy what they chose for themselves—and this assumption of coincidence is implicit in the general idea that economic agents are rational. Rational agents are expected to know their tastes, both present and future, and they are supposed to make good decisions that will maximize these interests.
Experienced Utility
My fascination with the possible discrepancies between experienced utility and decision utility goes back a long way. While Amos and I were still working on prospect theory, I formulated a puzzle, which went like this: imagine an individual who receives one painful injection every day. There is no adaptation; the pain is the same day to day. Will people attach the same value to reducing the number of planned injections from 20 to 18 as from 6 to 4? Is there any justification for a distinction?
I did not collect data, because the outcome was evident. You can verify for yourself that you would pay more to reduce the number of injections by a third (from 6 to 4) than by one tenth (from 20 to 18). The decision utility of avoiding two injections is higher in the first case than in the second, and everyone will pay more for the first reduction than for the second. But this difference is absurd. If the pain does not change from day to day, what could justify assigning different utilities to a reduction of the total amount of pain by two injections, depending on the number of previous injections? In the terms we would use today, the puzzle introduced the idea that experienced utility could be measured by the number of injections. It also suggested that, at least in some cases, experienced utility is the criterion by which a decision should be assessed. A decision maker who pays different amounts to achieve the same gain of experienced utility (or be spared the same loss) is making a mistake. You may find this observation obvious, but in decision theory the only basis for judging that a decision is wrong is inconsistency with other preferences. Amos and I discussed the problem but we did not pursue it. Many years later, I returned to it.
Experience and Memory
How can experienced utility be measured? How should we answer questions such as “How much pain did Helen suffer during the medical procedure?” or “How much enjoyment did she get from her 20 minutes on the beach?” The British economist Francis Edgeworth speculated about this topic in the nineteenth century and proposed the idea of a “hedonimeter,” an imaginary instrument analogous to the devices used in weather-recording stations, which would measure the level of pleasure or pain that an individual experiences at any moment. Experienced utility would vary, much as daily temperature or barometric pressure do, and the results would be plotted as a function of time. The answer to the question of how much pain or pleasure Helen experienced during her medical procedure or vacation would be the “area under the curve.” Time plays a critical role in Edgeworth’s conception. If Helen stays on the beach for 40 minutes instead of 20, and her enjoyment remains as intense, then the total experienced utility of that episode doubles, just as doubling the number of injections makes a course of injections twice as bad. This was Edgeworth’s theory, and we now have a precise understanding of the conditions under which his theory holds.
Experienced utility would vary, much as daily temperature or barometric pressure do, and the results would be plotted as a function of time. The answer to the question of how much pain or pleasure Helen experienced during her medical procedure or vacation would be the “area under the curve.” Time plays a critical role in Edgeworth’s conception. If Helen stays on the beach for 40 minutes instead of 20, and her enjoyment remains as intense, then the total experienced utility of that episode doubles, just as doubling the number of injections makes a course of injections twice as bad. This was Edgeworth’s theory, and we now have a precise understanding of the conditions under which his theory holds.
Komentarz - autor: iza — 10 listopada 2012 @ 23:20
Iza, to chyba rzeczywiście systsem 1 pomógł mi wydać tak szybką krytyczną opinię na temat polskiego przekładu.
Dziś obserwująć jak rozumiem tekst stwierdziłem że coś tu nie gra w tym moim rozumieniu. Podejrzewam że lepiej rozumiem słowo mówione niż pisane … a w każdym razie inaczej.
Przyznaję że wydanie tej książki rzeczywiście nastąpiło bardzo szybko w polskim przekładzie. Kupiłem dwie książki w empiku żeby jedną komuś podarować i jak zacząłem wertować książkę stwierdziłem że słabo rozumiem niektóre stwierdzenia i że to na pewno… WINA TŁUMACZA :). To straszne :). Faktem jednak jest że słuchanie ebooka przynajmniej dawało mi poczucie większego zrozumienia… Pomyślę nad jakimś testem jak to sprawdzić. Może były już jakieś badania na ten temat? Ciekawe… Jak to sprawdzić?
Węży w garniturach nie czytałem i z tego co mówisz od razu sięgnę po oryginał 🙂
Komentarz - autor: Michał — 11 listopada 2012 @ 18:34
@ Michał
🙂
Zadziwiające, jak to działa, nie? I pomyśleć, że przez większość czasu to właśnie System 1 steruje naszymi myślami, emocjami i – o zgrozo – działaniami. To tyle na temat „intuicji” nie wzbogaconej mądrością.
Może jesteś tzw. słuchowcem? Wrzuć w google „wzrokowcy, słuchowcy i kinestetycy” i przejrzyj. Nawet jakieś testy się gdzieniegdzie pałętają.
Z ciekawostek na temat tłumaczeń:
„Obce dziecko” Hollinghursta: potęga (złego) przekładu
Aż mnie ciarki przechodzą na myśl, jakie lapsusy sama mogłam popełnić w moich amatorskich tłumaczeniach.
Komentarz - autor: iza — 12 listopada 2012 @ 13:46
Zapowiada się ciekawie. Koniecznie musze ją przeczytać 🙂
Komentarz - autor: Tymon — 7 stycznia 2016 @ 13:18
przeczytałem polecam 🙂
Komentarz - autor: Mikołaj — 18 września 2017 @ 12:45