Martin Berger
New Eastern Outlook
25 stycznia 2018

Błędem byłoby sądzić, że obecne zaostrzenie się kryzysu syryjskiego w związku z rozpoczęciem tureckiej operacji „Gałązka oliwna” [źródłem nazwy jest herb miasta Afrin] na północnej granicy Syrii, która doprowadziła już do ofiar wśród żółnierzy po bu stronach, tureckiej i kurdyjskiej, stanowiło było zaskoczeniem dla tych, którzy uważnie śledzili konflikt. Nie można również zaprzeczyć, że krwawa turecko-kurdyjska konfrontacja, która już doprowadziła do pewnej liczby ofiar śmiertelnych wśród ludności cywilnej, jest dobitnym przykładem dwulicowej polityki Waszyngtonu, gdzie byli sojusznicy USA są teraz wykorzystywani jako karty przetargowe.
Ankara już w sierpniu 2016 roku pokazała światu, że wkracza do Syrii w określonym celu, mającym niewiele wspólnego – o ile w ogóle cokolwiek – z walką przeciwko Państwu Islamskiemu (ISIS). W tamtym czasie, kiedy Turcja przypuściła atak na Dżarabulus, wielu ekspertów medialnych nie bało się otwarcie stwierdzić, że Ankara, robiąc ten krok, bierze się za kurdyjskie grupy zbrojne.
W szczególności Le Figaro skomentował wówczas turecką inwazję na Syrię zauważając, że szturm Erdogana na Dżarabulus nie miał na celu zniszczenia ISIS, lecz przeciwdziałanie postępom sił kurdyjskich w Syrii, ponieważ takie działanie wisiało już w powietrzu, a ISIS posłużyło jedynie za łatwe usprawiedliwienie. W owym czasie stanowisko to poparł niemiecki Tagesspiegel, który zauważył, że początkowo Erdogan wspierał islamistów w walce z Damaszkiem, ale kiedy ci zaczęli tracić kontrolę nad terytorium Syrii, turecki przywódca zdecydował się wkroczyć bezpośrednio, wyraźnie dając do zrozumienia, że od tego momentu będzie używał walki z ISIS jako pretekstu do przyszłych działań militarnych przeciwko syryjskim Kurdom. Co więcej, szwajcarski Tagesanzeiger już w 2016 roku podkreślał fakt, że głównym celem inwazji Turcji na Syrię była próba zapobieżenia powstaniu w jej granicach autonomicznej jednostki kurdyjskiej.
(more…)
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…