Kevin Barrett
PressTV
6 marca 2013
Prezydent Wenezueli, zanim zmarł, zastanawiał się na głos, czy to od rządu USA – albo od jego właścicieli, bankstersów – dostał raka on i inni latynoamerykańscy wrogowie.
Nieco ponad rok temu Chavez wystąpił na antenie państwowego radia Wenezueli i powiedział: „Nie wiem, ale… to bardzo dziwne, że Lugo zachorował na raka, Dilma, kiedy była kandydatką, ja, kiedy zaczął się rok wyborów, nie tak dawno temu Lula, a teraz Cristina… Bardzo trudno to wytłumaczyć, nawet prawami prawdopodobieństwa, to, co przytrafiało się niektórym przywódcom Ameryki Łacińskiej. Jest to co najmniej dziwne, bardzo dziwne”.
Faktycznie dziwne… tak dziwne, że jeśli ktoś myśli, że Hugo Chavezowi z Wenezueli, brazylijskiej prezydent Dilmie Rousseff, Paragwajczykowi Fernando Lugo i byłemu przywódcy Brazylii Luizowi Inácio Luli da Silvie – czołowym antyamerykańskim przywódcom Ameryki Łacińskiej – tak po prostu przytrafiło się zachorować na raka, wszystkim w mniej więcej tym samym czasie, przez czysty przypadek, to musi być jakimś szalonym wyznawcą teorii zbiegu okoliczności.
Czy jestem w 100% pewien, że CIA zabiła Hugo Chaveza? Absolutnie nie.
Mogli to być zamachowcy pracujący nie dla rządu, a dla bankierów.
Ale niezależnie od wszystkiego, szefowie amerykańskiego imperium są niewątpliwie odpowiedzialni za zaaplikowanie raka Chavezowi i innym przywódcom Ameryki Łacińskiej. Skąd to wiemy? Sprawdźcie sami historię Imperium.
Ochroniarz Fidela Castro, Fabian Escalante, szacuje, że CIA próbowała zabić kubańskiego prezydenta zdumiewające 638 razy. Metody CIA obejmowały wybuchające cygara, broń biologiczną wykorzystaną do pofarbowania kombinezonu do nurkowania Castro, śmiertelnie trujące pigułki, toksyczne bakterie w kawie, wybuchające podium dla mówcy, snajperów, przyjaciółkę z trucizną i podwodne muszle wypełnione substancją wybuchową.
Próby zamachu CIA na Castro przypominały kreskówkę Tom i Jerry, z CIA w roli nieudacznego kota-mordercy i kubańskim prezydentem w roli sprytnej myszy, której dopisuje niesamowite szczęście. Można by się nawet upierać, że fakt, iż Castro przeżył pomimo 638 prób zamachu na jego życie podjętych przez największą światową potęgę, podważa słuszność komunistycznego ateizmu El Presidente’a i jasno dowodzi, że Bóg, a przynajmniej jakiś anioł stróż musiał przez cały czas strzec „Niewiernego” Castro.
Odłóżmy jednak na bok teologię. Niekończące się próby zamachu na życie Castro stanowią dowód, że władze USA nie cofną się przed niczym, żeby zamordować swoich latynoamerykańskich wrogów.
John Perkins w swojej książce HitMan. Wyznania ekonomisty od brudnej roboty dostarcza kolejnych dowodów na to, że bankierzy, których własnością jest rząd USA, na porządku dziennym mordują głowy państw, wykorzystując do tego prywatnych zamachowców oraz zabójców pracujących dla CIA.