PRACowniA

27 kwietnia 2015

Epidemia depresji to sygnał dla ludzkości, że czas się obudzić

Filed under: Nauka,Psychologia,Różne,Świat wokół nas — iza @ 07:42

Neil Watchman
Sott.net
15 kwietnia 2015

Nie jest miarą zdrowia być dobrze przystosowanym do głęboko chorego społeczeństwa. — Jiddu Krishnamurti

Depresję określa się mianem epidemii XXI wieku. Armia wysoce wyspecjalizowanych teoretyków proponuje rozliczne sposoby radzenia sobie z nią. Podejmuje też rozległe działania, promujące remedium na tę współczesną, tak zwaną „cywilizacyjną”, chorobę, w postaci tabletek. Nie będzie to artykuł o psychologii ani też oklepany poradnik, jakie zwykle, dla kaprysu, wychodzą spod pióra odciętych od świata, niedouczonych, acz wymądrzających się osobników.

Zagłębimy się w arkana autentycznej praktyki medycznej, przebijając się przez niedorzeczności z odrealnionego świata medycyny akademickiej, by zbadać zasięg występowania depresji oraz jej rolę z egzystencjalnego, niematerialistycznego punktu widzenia. W ten sposób być może uda się nam odkryć „sens życia”.

Przyczyny niektórych stanów depresyjnych, jak na przykład patologiczne relacje rodzinne czy utrata pracy, są oczywiste. Ten rodzaj depresji mobilizuje nas do spojrzenia na nierozwiązane kwestie w naszym życiu, które zazwyczaj można względnie łatwo wyprostować. Wystarczy nabrać do nich dystansu oraz znaleźć racjonalne sposoby uporania się ze stresorami. Tego typu przygnębienie nie trwa z reguły przez całe życie. Powinno minąć, gdy zostanie rozwiązany problem, który je wywołał. A zatem przedmiotem tego artykułu nie będą stany depresyjne wspomnianej natury.

Interesują mnie zaburzenia depresyjne, które utrzymują się latami i niejednokrotnie wymagają spędzenia wielu godzin na kozetce w gabinecie terapeuty, a także przyjmowania leków, nierzadko przez całe życie. Stany przygnębienia, o których piszę, prowadzą do prób samobójczych, często wielokrotnych. Wysysają z cierpiącego duszę, gdyż żyje on w przekonaniu, że świat jest miejscem całkowicie nihilistycznym. Nie ma w nim celu, nadziei, przyszłości i nikt go nie pojmuje. Istnieje tylko zimna, bezduszna rzeczywistość z kulturą w najlepszym przypadku płytką, w najgorszym – psychopatyczną. Wnętrze cierpiącego na depresję wypełnia pustka, która nieustająco się powiększa.

Jak to się dzieje, że ludzie, na pierwszy rzut oka zrównoważeni i prowadzący normalne życie, noszą w swym wnętrzu tego potwora – poczucie roztrzaskanej duszy, której nie da uzdrowić się ani lekami, ani najnowszymi technikami terapeutycznymi? Uważam, że osoby o odpowiednio rozwiniętej świadomości zostały niejako zmuszone zdać sobie sprawę z tego, że ze światem „zewnętrznym” jest zasadniczo coś nie w porządku; że w gruncie rzeczy jest on swoistą areną dla jednostek o naturze nihilistycznej, których jedynym celem jest zaspakajanie własnych żądzy destrukcji i mroku.

W tak zarządzanym świecie nie ma, tak naprawdę, już żadnej nadziei, gdyż logicznym następstwem działań „elity”, opętanej pragnieniem ciemności, jest całkowita entropia. Wszelkie próby uzasadniania istnienia życia i nadawania mu znaczenia stają się daremne. Trzeba być mocno wynaturzonym, by utrzymywać, że celem wszechświata, z jego kreatywną różnorodnością, jest stan nicości; że wszystko wyłoniło się z pustki. Mózgi normalnych ludzi nie są zaprogramowane w ten sposób. Zdrowy człowiek, skonfrontowany ze światem tworzonym przez samozwańczych „kreatorów rzeczywistości”, reaguje silnym przerażeniem. Niestety ludzi, którzy są w stanie spojrzeć bestii prosto w oczy i poczynić jakieś kroki w celu zmiany obecnego stanu rzeczy, jest względnie niewiele. Większość ludzi próbuje zamieść tę bolesną prawdę pod dywan i żyć dalej, jakby nigdy nic.

Ludzie są z natury raczej chwiejni i kapryśni. Jeżeli nadal będą mogli korzystać z dobrodziejstw tego świata oraz znajdą kogoś, kto rozwiąże ich problemy lub kogo będą mogli obarczać winą, to nie zrezygnują z dotychczasowego sposobu myślenia. Natomiast bardziej wrażliwi odniosą nieodparte wrażenie, że uczucia są właściwie czymś niestosownym, bo nikt ich nie pielęgnuje. Media czarują atrakcyjnością szczęścia czerpanego z rzeczy płytkich i banalnych, utożsamiając je z prawdziwym spełnieniem. Skoro odczuwanie jest „nie na miejscu”, jednostki delikatne pozbędą się złudzeń i zamkną w sobie. Nie będą dostrzegały celowości świata, a jest to sprzeczne z ich wewnętrzną naturą. Myślę, że właściwym określeniem stanu głębokiej depresji, o jakim tu mowa, jest rozczarowanie.

A zatem, co robić? Dlaczego tak wiele osób wpada w ten okropny, emocjonalny stan? Zanim odpowiem na to pytanie, przekierujmy uwagę na inne tory i skoncentrujmy się na pewnych zasadach naukowych, które nakreślą kontekst dla dalszych rozważań.

Powiązanie człowieka z kosmosem

Według zwolenników materializmu wiele zjawisk w skali makro podlega Drugiej Zasadzie Termodynamiki, zgodnie z którą energia układu sukcesywnie maleje [nie można bez ograniczeń zamieniać ciepła na pracę], a stopień nieuporządkowania złożonych struktur zwiększa się do momentu, aż przejdą one w stan całkowitego chaosu i równowagi termodynamicznej, w której to entropia układu osiąga maksimum. Zgodnie z powyższym, pewnego dnia Wszechświat znajdzie się w stanie śmierci termicznej (zastygnie) – przestanie się rozszerzać i zgaśnie, bo energia pochodząca z Wielkiego Wybuchu jest skończona i ostatecznie się wyczerpie. Zjawiska świata przyrody zdają się przechodzić ze stanu uporządkowanego w stan chaotyczny. Na przykład wskutek rozpadu wiązań chemicznych benzyny powstaje energia, a płynne paliwo przekształca się we względnie obojętny gaz. Ściana starego budynku z czasem kruszeje i zmienia w pył. Żelazna konstrukcja stopniowo rdzewieje i ulega rozkładowi.

Drugiej Zasadzie Termodynamiki nie podporządkowuje się życie. W procesie powstawania życia obecna w otoczeniu nieuporządkowana materia przybiera postać uporządkowaną. Co więcej, formy życia ewoluują w coraz bardziej złożone formy oraz tworzą kompleksowe ekosystemy, przeciwdziałające skutkom Drugiej Zasady. Z czasem życie zyskuje zdolność odczuwania oraz decydowania o sposobie wykorzystania zasady porządkującej. Materialiści utrzymują, że życie pojawiło się przez przypadek – mimo że prawdopodobieństwo samoistnego powstania życia jest śmiesznie małe – oraz że ostatecznie zwycięży entropia. Nie są w stanie tego w żaden sposób udowodnić, opierają się wyłącznie na domysłach. Uważam, że w rzeczywistości dowody wspierają de facto wnioski przeciwstawne.

W świecie fizyki kwantowej od dawna wiadomo, że akt obserwacji układu może zmienić jego stan. Eksperyment myślowy z kotem Schrödingera wykorzystano jako przykład obrazujący załamanie funkcji falowej układu [kota], który po otwarciu pojemnika przechodzi ze stanu superpozycji stanów możliwych [jednocześnie żywy i martwy] do jednego, konkretnego stanu [żywy albo martwy]. Jeśli nie doszłoby do obserwacji/pomiaru, los kota pozostawałby nierozstrzygnięty. Oznacza to, że umysł, czy jak kto woli, świadomość, może wpływać na określone przejawy rzeczywistości. W celu rozwinięcia tej idei, przeprowadzono szereg eksperymentów natury parapsychologicznej. Zostały one opisane na przykład w książce Deana Radina pt. „Entangled Minds” (Splątane umysły). Najczęściej przytaczanymi są wyniki doświadczenia, polegającego na intencjonalnym oddziaływaniu na generator liczb losowych. Są również eksperymenty z rzucaniem kostką do gry, z przesyłaniem obrazów drogą telepatyczną oraz wiele innych.

Po przeprowadzeniu wielu prób dowiedziono, że myślenie intencjonalne bezsprzecznie wpływa na wyniki eksperymentu, jednakże wpływ ten jest nieznaczny. Na przykład rzucając kostkami do gry, przyjmuje się, że prawdopodobieństwo wyrzucenia liczby z przedziału 1-3, i analogicznie z przedziału 4-6, wynosi 50%. Gdy jednak uczestniczy próbowali świadomie wpłynąć na wynik rzutu w określonym kierunku, prawdopodobieństwo wzrosło do około 51,2%. Na pierwszy rzut oka zmiana ta może wydawać się statystycznie nieistotna, ale ma ona znaczenie, biorąc pod uwagę, że jest to metawynik z 2,6 miliona rzutów kostką, pochodzących ze 148 niezależnych doświadczeń, przeprowadzonych przez 52 różnych badaczy. Dalsze eksperymenty wykazały, że efekt jest silniejszy, gdy jednocześnie wiele osób usiłuje intencjonalnie wpłynąć na wynik rzutu, a zwłaszcza jeśli się znają.

Laura Knight-Jadczyk i Pierre Lescaudron przenieśli wyniki tych badań do skali makro, opisując powiązania człowieka z kosmosem. Analizując kroniki historyczne zauważyli, że katastrofy naturalne zbiegały się w czasie z istnieniem destruktywnych, psychopatycznych imperiów, czemu towarzyszyły wstrząsające nierówności społeczne oraz tłumienie ludzkiej kreatywności (czytaj: depresja na masową skalę). Katastrofy naturalne zdają się być jedną z oczywistych przyczyn upadku społeczeństw, niemniej jednak wyniki badań sugerują, że oparte na ucisku reżimy poprzedzały pojawianie się siejących spustoszenie kataklizmów. W książce pt. „Earth Changes and the Human Cosmic Connection” (Zmiany na ziemi i powiązania człowieka z kosmosem), wzorzec ten przewija się nieustająco. Do władzy dochodzi despota z zamiarem zniewolenia ludzkości, wywołując masowe cierpienie i stany depresyjne wśród ludzkości; przyroda staje się niestabilna i mało przewidywalna, powodując, że władca zachowuje się jeszcze bardziej bezwzględnie. Proces ten przebiega na zasadzie dodatniego sprzężenia zwrotnego, aż w końcu dochodzi do całkowitego upadku. Oznacza to, że nie tylko niestabilność środowiska przyczynia się do społecznego ucisku i depresji, ale również, że jest to proces dynamiczny, w którym każdy członek cierpiącego na przygnębienie społeczeństwa ma tak jakby 1,2-procentowy wpływ na wynik rzutu kostką. W efekcie nieświadomie wywołuje wraz z innymi, en masse, zmiany w rzeczywistości, prowadzące do upadku.

Owa dynamika była powszechnie znana w kulturze starożytnych Chin, gdzie wierzono w „Mandat Niebios”. Utrzymywano, że władca mógł rządzić dopóty, dopóki traktował swych poddanych niczym odpowiedzialny rodzic, który zawsze ma na uwadze dobro swych dzieci. Natomiast, jeśli postępował inaczej, siły kosmiczne zsyłały na niego wszelakiego rodzaju nieszczęścia, które osłabiały jego pozycję, prowadząc do społecznego chaosu, a ostatecznie do pozbawienia go tronu.

Mechanizmem, który stoi za tym fenomenem jest, jak się wydaje, podstawowy element rzeczywistości, czyli uporządkowana przez świadomość informacja, która kształtuje/in-formuje struktury materii. Rupert Sheldrake w książce pt. „Science Delusion” (Naukowe urojenia) pisze o „polach morfogenetycznych” [termin pierwotnie wprowadzony do nauki przez embriologa Aleksandra Gurwicza, przejęty przez Sheldrake’a i przedstawiony w jego wcześniejszej książce „A New Science of Life”, wyd. polskie: „Nowa biologia”], które nadają kształt materii i są przekaźnikiem idei. Najlepiej to zjawisko tłumaczy przytaczany powszechnie w publikacjach „syndrom setnej małpy”, zgodnie z którym, jeśli liczba osobników, które opanowany określoną umiejętność, osiągnie masę krytyczną, inne osobniki będą uczyć się jej znacznie szybciej. Co więcej, nabyta kompetencja jest przekazywana, najwyraźniej „mentalnie”, osobnikom tego samego gatunku z innego stada, mieszkającym w odległych zakątkach ziemi. Sheldrake pisze też o tworzeniu się kryształów. Pierwotnie stworzony kryształ „przeciera szlak” kolejnym kryształom, które w tych samych warunkach, w każdym laboratorium na świecie, formują się znacznie bardziej efektywnie. Zjawisko to Shedrake nazywa „rezonansem morficznym”. Określony wzorzec/nawyk trafia do „pola informacyjnego”. Im częściej występuje sięganie po dany jego element i im większa jest w to zaangażowana energia, tym silniejsze staje się pole i tym łatwiej dany wzorzec zamanifestuje się w dowolnym innym miejscu na ziemi. Uważam, że stan rozczarowania i przygnębienia egzystuje w „polu morfogenetycznym”, ma związek z innymi jego elementami i że dzieje się tak w określonym celu.

Teraz pójdziemy w kierunku rozważań natury duchowej, dzięki czemu powrócimy do pytania o przyczynę stanów depresyjnych oraz zastanowimy się, w jaki sposób można im zaradzić.

Istnienie vs. Nieistnienie

Według starożytnych przekazów ezoterycznych, o których w poprzednim stuleciu nauczali Georgij Gurdżijew i Borys Murawiew, ludzkość pojawiła się na Ziemi po to, by w pewnym przedziale czasowym osiągnąć określony stopień ewolucji i w efekcie wznieść się na wyższy poziom świadomości, bliższy świadomości Absolutu (Stwórcy, Boga). Tę koncepcję zobrazowano w tzw. Promieniu Stworzenia. Na jego poszczególnych poziomach istnieją różne istoty, będące wyrazem nieskończonych form ekspresji wszechświata. Przechodzą one na wyższy poziom, jeśli podążają w kierunku Absolutu, albo na niższy – a wówczas stają się materią. Owe archetypowe stany określa się niekiedy jako odpowiednio: Istnienie/Byt lub Nieistnienie/Niebyt. Szczeble znacznie powyżej tych, które zajmują ludzie, nie są bynajmniej puste. Są na nich rozmaite istoty, o których można poczytać w opracowaniach na temat zjawiska UFO lub w relacjach z rozlicznych kontaktów paranormalnych. Niektóre z owych istot opowiadają się po stronie Istnienia, inne zaś – Nieistnienia. Dualną naturę wszechświata wyraża się również poprzez inne, mniej lub bardziej sprecyzowane pojęcia, takie jak: dobro vs. zło, Bóg vs. Szatan czy światło vs. ciemność.

Zgodnie z tradycją ezoteryczną domyślną naturą wszechświata jest rozwój istot, zmierzanie ku światłu i ostatecznie zestrojenie się z centrum myślowym Istnienia. Tradycja wspomina też o istotach, które przeciwstawiają się takiemu procesowi ewolucji, niekiedy nawet odnoszą w tym tymczasowy sukces. W naszym codziennym życiu owa dualność wszechrzeczy wyraża się albo w podleganiu Drugiemu Prawu Termodynamiki, promowanemu przez zwolenników materializmu, albo zgodnie z zasadami kreatywnego procesu Życia, opisywanego przez ludzi takich jak Rupert Sheldrake. Obecnie większość społeczeństwa, co oczywiste, obrała drogę pierwszej opcji i nadała jej status jedynie słusznej duchowej prawdy. Podzielają oni wiarę w to, że świat sukcesywnie osiąga coraz niższy stan energetyczny, aby w końcu doświadczyć śmierci termicznej i zastygnąć. W ten sposób wybierają zestrojenie się z centrum myślowym Nieistnienia i w efekcie stanie się materią. Skoro ostatecznie wszystko zmierza ku upadkowi, jest chaotyczne i bez znaczenia, pojawia się przez przypadek, niczym element jakiegoś okrutnego żartu, lepiej cieszyć się tym, póki jest, bo śmierć jest ostateczna. Przejawy takiej postawy widać właściwie wszędzie, począwszy od rozdmuchanego seksualizmu, poprzez drapieżczy system bankowy, religie, których specjalnością jest obrzezanie, a skończywszy na haniebnym zanieczyszczaniu powietrza, wody, ziemi, a nawet DNA. Generalnie, każdy ma w nosie wszystko poza sobą samym. Nie jest to postawa istot, które rozwijać się w kierunku światła, co niezwykle przytłacza.

Jak zatem zaradzić rozczarowaniu światem i przygnębieniu? I dlaczego aż tak wiele osób wpada w ten okropny emocjonalny stan? Moim zdaniem tego rodzaju depresja to głos duszy, która z jednej strony sprzeciwia się entropii, panoszącej się na naszej planecie, z drugiej zaś tęskni za kreatywnymi zasadami życia. Ziemię spowija pole morfogenetyczne stanu Nieistnienia. Jeśli usiłujemy ignorować ten fakt lub go tłumić, to de facto sprzymierzamy się ze stanem Niebytu. Być może działamy wbrew naszej prawdziwej naturze, która tak naprawdę pragnie światła, bo chce rozwijać się i wzrastać. Nieustanne, głębokie rozczarowanie tym, co rozgrywa się wokół, jest niczym budzik, który sygnalizuje, że dzieje się coś potwornie złego. Że trzeba się obudzić i dać wyraz dokonanemu wyborowi – w przeciwnym razie damy się zaciągnąć w otchłań. Nie musimy godzić się na rozkład i chaos, możemy przekierować energię w stronę pola morfogenetycznego, będącego wyrazem stanu Istnienia, by je wzmocnić.

Wystarczy dokonać wyboru

Spójrzmy na problem wyboru pomiędzy stanem Istnienia i Nieistnienia od strony praktycznej. Załóżmy, że jesteś sprawcą wypadku samochodowego. Zagapiłeś się i wjechałeś na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Nagle z prawej strony nadjeżdża samochód. Jest już przed tobą. Nie masz czasu na reakcję. Uderzasz w przednie drzwi z prędkością 60 km/h. Kierowca auta ginie na miejscu. W rzeczywistości mogłeś dokonać wyboru; miałeś na to niezwykle krótką chwilę. Gwałtownie skręcasz, jednocześnie naciskając hamulec i modląc się, by samochód jakimś cudem się zatrzymał, pomimo przekonania, że w zasadzie jest już na cokolwiek za późno. A ty, zamiast tego, w ostatnim ułamku sekundy zamykasz oczy i udajesz, że nic się właściwie nie dzieje, tzn. wyłączasz świadomość i wszystko toczy się zgodnie z prawami świata materii – uderzasz w drzwi kierowcy, który ponosi śmierć na miejscu. Umieśćmy na osi czasu tego scenariusza kilka przyszłych, potencjalnych wydarzeń – następstw wypadku. Żona zabitego kierowcy wpada w depresję, zaczyna pić i myśli o samobójstwie. Zaczyna zaniedbywać swoje małoletnie dziecko, które w końcu trafia do ośrodka opieki społecznej. Ostatecznie, już jako osoba dorosła, ląduje na ulicy i ginie w trakcie podejrzanej transakcji narkotykowej. Entropia układu wzrasta – takie było przeznaczenie, czyż nie?

Zamiast popadać w subiektywną iluzję, mogłeś wysłać świadomą intencję zatrzymania samochodu, którym kierowałeś, mimo że na pierwszy rzut oka sytuacja była beznadziejna. A wówczas pojawiłby się ów tajemniczy efekt, demonstrowany wielokrotnie w eksperymentach psychokinetycznych – do zderzenia doszłoby o trzy setne sekundy później niż w gruncie rzeczy powinno. Dzięki temu nadjeżdżający samochód zdołałby przemieścić się o kilka stóp dalej. Owej zmiany czasu nikt zasadniczo by nie uchwycił – wypadek dla osób postronnych wyglądałby tak samo. A jednak siła uderzenia nie skoncentrowałaby się na kierowcy, lecz za nim, a zatem pewnie by przeżył. W poważnym stanie trafiłby do szpitala i przeszedłby kilka operacji, lecz ostatecznie doszedłby do siebie. Na alternatywnej osi czasu jego dziecko nadal miałoby ojca. W przyszłości zostałoby lokalnym artystą, prowadziłoby punkt sprzedaży rękodzieła, a jego wytwory stałyby się źródłem inspiracji dla innych. Transakcja z dilerem narkotyków, w trakcie której zginęło na innej osi życia, nigdy by się nie urzeczywistniła. Oczywiście, jest to przykład bardzo uproszczony. Ktoś pewnie zauważył, że ilość potencjalnych scenariuszy życia, mających źródło w tym konkretnym wydarzeniu, zmierzałaby przez chwilę ku nieskończoności. Zgoda, ale nie o to tutaj chodzi. Chcę tylko pokazać, że życie osobiste wielu zwykłych osób, borykających się z codziennymi problemami, mogłoby toczyć się diametralnie inaczej, jeśli podjęliby jakąś z pozoru błahą decyzję, wyzwalającą efekt domina.

Grupa osób, której przyświeca wspólny cel

 

 

Spójrzmy na problem depresji ponownie w szerszym kontekście i zastanówmy się, jakie kroki można poczynić, by wyrwać się z tej koszmarnej rzeczywistości, która spowija nas niczym ciemna, ołowiana peleryna, wywołując uczucie przygnębienia. W praktyce, jednostka ma znikomy wpływ na układ wielkości naszej planety – zmiany są właściwie nie do wychwycenia, co nie oznacza, że należy siedzieć z założonymi rękami. Po pierwsze, należy określić cel działania oraz rozpoznać sprzyjające i niesprzyjające czynniki warunkujące jego realizację. Od tych drugich trzeba się uwolnić. Kolejnym krokiem jest znalezienie społeczności, która podziela wyznaczony cel. Ludzie, którzy myślą podobnie jak ty, mogą wnieść konstruktywny wkład w twoje starania i umocnić je. Dodatkowo, stają się dla ciebie swoistym punktem odniesienia przy podejmowaniu decyzji (które zawsze powinny przybliżać do celu), gdyż zespołowo są oni w stanie ocenić z dużym prawdopodobieństwem stopień wykonalności czy pożyteczności twoich zamierzeń.

Społeczność, która podąża w kierunku obiektywnego zrozumienia rzeczywistości – i ty również, będąc jej częścią – stara się dokonywać przemyślanych, świadomych wyborów, opartych na wiedzy, by z jednej strony sprawnie realizować wytyczony cel, z drugiej natomiast umiejętnie współdziałać z otoczeniem. Przynależność do grupy pomaga radzić sobie z poczuciem przygnębienia, gdyż dzięki niej odzyskujesz nadzieję, odnajdujesz cel w życiu i poznajesz bratnie dusze, z którymi możesz prowadzić rozmowy. Jeśli stawisz czoła zasadniczemu wyzwaniu, tj. jeśli odnajdziesz właściwą wspólnotę i zaangażujesz się w jej działalność to niewykluczone, że przyszłość stanie przed tobą otworem.

Gurdżijew w swych nauczaniach często powtarzał, że zaledwie 200 osób, które osiągnęły wysoki stopień świadomości i którym przyświeca wspólny, wyższy cel, może zmienić świat. Ich siła jest w stanie zapoczątkować efekt domina. Kto wie, może właśnie tego obawiają się psychopatyczne „elity” rządzące i w związku z tym gorączkowo usiłują stworzyć mroczną rzeczywistość, by pozbawić nas wolnej woli i prawa wyboru. Jedynym sposobem na zagłuszenie dźwięku budzika, który rozpaczliwie próbuje wyrwać nas ze stanu przygnębienia, jest otępianie nas nihilistyczną kakofonią, serwowaną przez rządzących. Umiejętność dokonywania wyborów jest naszą największa siłą; nie należy o tym zapominać. W starożytnych naukach ezoterycznych są zapisy, z których jasno wynika, że istnieje powrotna droga, nawet jeśli Ziemia sprawia wrażenie „krainy zapomnianej przez bogów”. Jest ona dla tych, którzy ufnie opowiadają się za stanem Istnienia. Jeżeli kiedykolwiek ludzkość miała wypełnić jakąś misję, osiągnąć cel, stoczyć wielką bitwę czy samodzielnie wyznaczyć sobie ścieżkę, by kroczyć nią w okresie transformacji, to musi to być właśnie to – wybór pomiędzy stanem Istnienia i Nieistnienia. Jest to w gruncie rzeczy twoja jedyna szansa. Skorzystaj z niej.

Tłumaczenie: PRACowniA

38 Komentarzy »

  1. „Zgodnie z powyższym, pewnego dnia Wszechświat znajdzie się w stanie śmierci termicznej (zastygnie) – przestanie się rozszerzać i zgaśnie, bo energia pochodząca z Wielkiego Wybuchu jest skończona i ostatecznie się wyczerpie”

    Nieprawda – Wielki Wybuch to był cud, cudy się nie wyczerpują 😉

    Komentarz - autor: Michał Wolski — 27 kwietnia 2015 @ 10:31

  2. Jest taka książka psychiatry, psychoterapeuty i… teologa, Manfreda Lütza: „Szaleństwo! Leczymy nie tych, których trzeba”.
    Już pierwsze zdania ze wstępu do wstępu, czyli „Przygrywki” (str. 9) wydają się mocne i ze wszech miar słuszne:

    „Kiedy wieczorem siada przed telewizorem psychiatra albo psychoterapeuta, by obejrzeć wiadomości, za każdym razem ulega irytacji. Mówi się tam wciąż o podżegaczach wojennych, terrorystach, mordercach, o ludziach dopuszczających się nadużyć i przestępstw gospodarczych, o wyrachowanych i bezlitosnych księgowych i bezwstydnych maniakalnych egoistach – i nikt ich nie leczy. Co więcej, takie typy funkcjonują nawet w opinii publicznej jako osoby całkowicie normalne. Wtedy przychodzą mi na myśl wszyscy ci ludzie, z którymi stykam się w ciągu dnia w klinice, wzruszający pacjenci dotknięci demencją, wrażliwi chorzy cierpiący z powodu uzależnienia, niezwykle delikatni i uczuciowi schizofrenicy, wstrząsający do głębi cierpiący na depresję i wzbudzający podziw maniacy, i co mnie ogarnia – zwątpienie. Budzi się we mnie całkiem mroczne podejrzenie, że leczymy nie tych, których trzeba! Naszym problemem nie są szaleńcy, naszym problemem są normalni.”

    Są słuszne? Są! Ale Autor bynajmniej nie skłania się ku nurtowi antypsychiatrii. Wprost przeciwnie: w wielu miejscach wychwala podawanie psychotropów. W innych (zapominając o środowiskowych przyczynach wielu „chorób duszy”, które sam sensownie podkreśla) nawołuje do „leczenia” objawów poprzez stosowanie terapii behawioralnej, która może WYUCZYĆ zmiany działania w danych okolicznościach, ale nie usuwa przyczyny zachowań i odczuć tych „wzruszających pacjentów”. Itd. Itp.

    Po kiego o tym piszę? Otóż po to, by zwrócić uwagę na przewrotność takiego przedstawiania sprawy. Między naprawdę słuszne spostrzeżenia, wplatane są treści propagujące entropię, treści bijące pokłony przed II zasadą termodynamiki, treści wznoszące na piedestał Nieistnienie. I to przez psychiatrę, psychoterapeutę i… teologa.

    Neil Watchman ma rację, IMO, pisząc, że stany depresyjne dotykają przede wszystkim „wrażliwców”; ludzi, których „aparat poznawczy” nie radzi sobie z uznawanym za stan normalny bajorem tego świata. Myli się jednak pisząc, że „po pierwsze, należy określić cel działania oraz rozpoznać sprzyjające i niesprzyjające czynniki warunkujące jego realizację. Osoba w depresji tego nie zrobi. Taka osoba właśnie z powodu niemożliwości znalezienia celu własnego życia w otaczającym ją świecie (przy poczuciu beznadziei, wynikającej b. często z niskiej samooceny) popadła w depresję. Dlatego też pierwszym zadaniem winno być poszukiwanie i znalezienie grupy ludzi, w której osoba z depresją byłaby w stanie nawiązać szczery i pełen empatii kontakt. Grupa, a nawet pojedynczy człowiek, o ile zechce słuchać, rozumieć i pomóc, będzie miała większy efekt terapeutyczny, niż wszystkie psychotropy tego świata. Dopiero to pozwala na odbicie się „od dna”, poszukiwanie celu własnego życia i realizowanie go (niekoniecznie w tej samej grupie).

    ps. Wielbicielom farmakologicznej psychiatrii polecam książkę psora psychologii, Irvinga Kirscha, pt. „Nowe leki cesarza: demaskowanie mitu antydepresantów”.

    Komentarz - autor: Magia — 27 kwietnia 2015 @ 12:05

  3. @ Magia

    Budzi się we mnie całkiem mroczne podejrzenie, że leczymy nie tych, których trzeba! Naszym problemem nie są szaleńcy, naszym problemem są normalni.

    Tego typu chwytliwe i z pozoru empatyczne słowa albo usypiają czujność, albo ją wzmacniają. Powinny wzmacniać. Bo co tu mamy poza ładnym brzmieniem? Ogarnięci depresją, schizofrenicy, paranoicy itd. potrzebują leczenia, kwestia tylko jakiego. Ci, którzy powyżej zostali nazwani „normalnymi” (ci z wiadomości telewizyjnych) to w większości jednostki psychopatyczne – ich leczyć się nie da. Z kolei pozostali „normalni” – masy społecze – to osobowości autorytarne i inni patrzący nie dalej niż czubek własnego nosa. Tym można jedynie próbować zapewnić w miarę bezpieczną egzystencję – a to zadanie dla przyzwoitej władzy. Więc o czym tak naprawdę mówi pan Lütz?

    Komentarz - autor: iza — 27 kwietnia 2015 @ 20:54

  4. Właśnie o tym, o czym napisałam a Ty do pięknie uzupełniłaś i… czego Lütz by chyba nie chciał, by tak to zostało odebrane. 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 27 kwietnia 2015 @ 21:45

  5. Świetny artykuł a mi wiedza ta pomogła już nie raz w życiu i nawet w takich przypadkach jak opisuje autor. Co do Gurdzijewa to chłonąłem go kilkadziesiąt lat ale pewne rzeczy mi nie pasowały teraz widzę ze są tam błędy. Natomiast u Murawiewa nie potrafię znaleźć nawet zdania niewłaściwego. Wiedza ta została dana w historii ludzkości prawdopodobnie czterokrotnie. Od istot takie jak my powinno wymagać się czegoś więcej ale to my wyrażamy niechęć i brak zainteresowania tym co napisał autor „w efekcie wznieść się na wyższy poziom świadomości, bliższy świadomości Absolutu (Stwórcy, Boga)”. Czyli sami pchamy się w tarapaty. Wyższe poziomy są nam nie potrzebne, przecież my wiemy lepiej.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 27 kwietnia 2015 @ 22:13

  6. Oznaki przebudzenia się społeczeństwa w USA źle rokują !

    Złe wieści z USA, gdzie w poniedziałek 27 kwietnia br. doszło do zamieszek w m. Baltimore stan Maryland. Powód podobny jak w trakcie ubiegłorocznych zamieszek w m. Ferguson tj. brutalność policji w trakcie , której doszło do śmierci Afro-Amerykanów. Aby poradzić sobie z sytuacją władze Baltimore i Maryland ogłosiły stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Do tłumienia zamieszek władze wykorzystują 6 tysięcy policjantów. Gwardia Narodowa została postawiona w stan najwyższej gotowości . Poniżej video z tych wydarzeń :

    Komentarz - autor: Michał Jarzyński — 28 kwietnia 2015 @ 23:50

  7. @ Michał Jarzyński
    Jakie oznaki? Czy różnią bici od bijących??? Jedni i drudzy działają tak ze myślą ze mają racje. Jedni są potrzebni drugim i na odwrót. Czym są te oznaki i najważniejsze do czego one prowadzą? Czym są ich reakcje? Niestety ale są to tylko instynktowne reakcje podobne do zwierzęcych które żadnego przebudzenie nie mogą wywołać bo to nie tedy droga.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 29 kwietnia 2015 @ 12:49

  8. Autor tego artykułu pomylił niezadowolenie, zły humor, z depresją chorobową.
    Kto nie miał takiej prawdziwej depresji, to nie wie, że prawdziwy przypadek depresji jest chorobą tak poważną, że osoba w depresji nie jest w stanie sobie poradzić z tym, co się z nią dzieje.
    Pomijając jej psychikę nawet osoba szczupła może schudnąć tak nagle, że bliska rodzina będzie w szoku.
    Pojawia się też przykry stan fizyczny. Jako następstwo wcześniejszego stanu psychicznego.
    Najpierw były natrętne myśli – czyli uporczywe myślenie o kłopotach.
    Ten fizyczny stan bolesny bywa różny. Znajoma mi osoba miała bóle serca, głowy, zmienne ciśnienie, wysokie albo niskie, szybkie tętno. Odczuwanie codzienne nerwicy w sposób fizyczny po przebudzeniu – czyli wtedy, gdy powinna po nocy być spokojna!
    Szczególnie taki stan dopada kobity po okresie przekwitania – gdy maja niedobór hormonów. A na to nałoży się jakiś długotrwały kłopot. Mają po prostu słabszą nerwową odporność.

    Tabletki okazują się u takich osób najlepszą i najszybsza pomocą w ich udręczonym fizycznie życiu – tak, bo depresja jest utrapieniem fizycznie odczuwalnym!

    Przygnębienie psychiczne to nie depresja!
    Także większość prób samobójczych wynika z niezadowolenia, niespełnionych oczekiwań, doświadczenia zawodu, a nie z depresji.

    Bywa tak, że nawet po usunięciu przyczyny, która powodowała problem, chory na depresję już nie przejmuje się tym, czym się przejmował, lecz jego ciało fizyczne i układ nerwowy są nadal pogrążone w depresji: chory cierpi fizycznie i nadal okropnie się czuje. Po prostu psychika wyryła swój stan w tym co fizyczne. Zapisała się jako informacja w komórkach. One nadal są w depresji chemiczno-biologicznej.

    Któż z nas nie przeżył rozczarowania?
    I co?
    Wyszedł z tego bez problemu, bo to nie był depresja.
    Każdy wrażliwy człowiek ma ciężkie chwile. Jednak wystarczy, że zajmie się czymś innym.
    Osoba w depresji nie jest w stanie odejść od swojej depresji. Ona idzie za nią też fizycznie – w jej ciele.

    Oczywiście to co napisałem powyżej oparłem na postrzeganiu depresji jako choroby z perspektywy zdolności do normalnego życia – normalnego z punktu statystycznej poprawności.
    Bo z perspektywy zdania Jana Pawła II: „Nie lękajcie się” – to wszyscy są w depresji, bo każdy czegoś się obawia – choćby tego, by wyjść nago na miasto 😉
    I w takiej perspektywie, to autor artykułu ma rację 🙂
    Ogólnie autor poruszył ciekawe zagadnienia. Jednak odnoszenie się do nich wcale nie sprawia, że we wszystkim co napisał ma rację.

    Autor wspomina o rezonansie morficznym: „tym silniejsze staje się pole i tym łatwiej dany wzorzec zamanifestuje się w dowolnym innym miejscu na ziemi.”
    I oto w ogólnoludzkim polu informacyjnym mamy dziś coraz większy odsetek kobiet po przekwicie… Mają mniej hormonów, mniej endorfin, mniej odporny układ nerwowy oraz psychikę. Byle problem teraz wpędza je w depresję. Wcześniej nawet poważniejsze problemy miały i radziły sobie. I teraz wytwarzają depresyjne wzorce – które stają się tym silniejszym składnikiem ogólnoludzkiego pola morficznego, im więcej jest ludzi w depresji. To samonapędzające się koło. Rozpędzające się.

    Błędem autora jest też stawianie znaku równości między seksualizmem, a nieistnieniem.
    Bo przecież każdy z nas zawdzięcza istnienie jako człowiek właśnie seksualizmowi.
    Autor jest najwyraźniej pod wpływem mainstreamowych religii, które są w opozycji do seksu.
    Tymczasem Stwórcza Inteligencja wypisała w naszych ciałach swoje Pismo Święte, którego nie dało się zafałszować, a tam jest napisane, żeby potrzebować seksu.

    Autor nie ma też racji, że na naszej planecie panoszy się entropia.
    Przecież nawet najbardziej zagorzali materialiści w swojej praktyczności dążą do uporządkowania wszystkiego, co się da.

    Autor największą rację ma gdy pisze, że najważniejsze jest istnienie.
    Istnienie to życie, zaś życie wymaga doskonałości – czyli spełnienia wszystkich niezbędnych ku temu warunków.
    Doskonałość zaś to Bóg. Nieważne czy ktoś go rozumie jako osobowego, czy bezosobowego – o ile wie w ogóle, co to osobowość. I oczywiście każdy uważa, że wie – że to on 😉 Choć już np. Gurdżijew miałby na temat osobowości każdego inne zdanie i nie uznałby tego, czym jest człowiek, za osobowość.
    Czy ktoś zatem ma depresję? 😉
    Czy to raczej depresja się manifestuje jako wypadkowa różnych czynników ziemskich. A jakieś inne czynniki, ich wypadkowe, ją przeżywają. 🙂

    Zapraszam na http://www.boga.fora.pl

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 29 kwietnia 2015 @ 14:45

  9. @Jerzy Karma
    Błagam, nie rozpowszechniaj kompletnie błędnego „wierzenia”, że depresja i inne zaburzenia psychiczne spowodowane są nierównowagą neuroprzekaźników w mózgu.

    „Teoria, której nie udało się udowodnić

    Zdaniem Angell, największa słabość hipotezy o „chemicznych” przyczynach chorób psychicznych polega na tym, że nigdy nie udało się jej udowodnić. Wszyscy trzej autorzy dokumentują wysiłek naukowców i porażkę nauki w tym zakresie. W licznych badaniach wykazano, że przed podjęciem terapii farmakologicznej neuroprzekaźniki u osób z zaburzeniami funkcjonują normalnie. Co więcej, wiele zaburzeń równowagi chemicznej tak naprawdę powstaje wskutek działania leków. Oto co sądzi na ten temat Whitaker:

    Przed rozpoczęciem leczenia, pacjenci, u których diagnozuje się schizofrenię, depresję lub inne zaburzenia psychotyczne, nie mają zaburzeń równowagi chemicznej w mózgu. Natomiast kiedy tylko zaczynają przyjmować leki psychiatryczne, które na różne sposoby ingerują w naturalne mechanizmy działania neuronów, ich mózg zaczyna funkcjonować … nienormalnie.

    Carlat określa teorię “nierównowagi chemicznej” jako “mit”, który jest o tyle użyteczny, że pozwala odstygmatyzować choroby psychiczne. Natomiast Kirsch, skoncentrowany na depresji, podsumowuje ten problem następująco:

    Nie ulega dziś wątpliwości, że utarty pogląd na depresję jako efekt nierównowagi chemicznej w mózgu jest błędny.”

    Więcej na ten temat w solidnie udokumentowanym artykule Mateusza Rolika z Nowej Debaty

    Ze swojej strony bardzo zachęcam do przeczytania książki, która jest również omawiana w/w artykule, książki prof. Irvinga KIrscha – „Nowe szaty cesarza; demaskowanie mitu antydepresantów”.

    Jeśli zaś chodzi o seksualność, IMO, Autor nie piętnuje normalnej, zdrowej seksualności, lecz „rozdmuchany seksualizm” (choć może słowo „rozbuchany” byłoby tu nieco lepsze). A nawet więcej, bo w oryginale napisane jest „sexual commoditization of humanity”, co raczej mogło być przetłumaczone jako „seksualne utowarowienie ludzkości”.
    Seksualność vs seksualne utowarowienie ludzkości. To chyba zdecydowana różnica, nie sądzisz?

    Komentarz - autor: Magia — 29 kwietnia 2015 @ 19:23

  10. @Magia
    Błagam, nie przypisuj mi spraw, których nie robiłem.
    Nie znajdziesz w mojej wypowiedzi nawet rdzeni takich słów jak: nierównowaga, neuroprzekaźnik.
    Nigdzie też nie zasugerowałem, że przyczyny depresji (czy chorób psychicznych) są chemiczne.
    Co najwyżej z tego co napisałem można wywnioskować, że chemiczne mogą być następstwa.

    Co do leków psychiatrycznych to wolę się nie wypowiadać na ten temat.
    Ja w każdym razie – jeśli chodzi o mnie – jestem ich wrogiem.
    A skoro sobie ich nie życzę, to i bliźnim nie.
    Zresztą nigdy ich nie potrzebowałem, choć piłem w latach, gdy chciałem żyć w celibacie. Na tym polu nie działały jednak.
    Znam jednak osoby które dzięki nim – i tylko dzięki nim – wyszły z depresji i wróciły do normalnego egzystowania.
    Zatem nie mogę być przeciw lekom psychiatrycznym.

    Co do seksualności zważ proszę na to, że nic nie wspominałem o „seksualnym utowarowieniu ludzkości”.
    Też na to, że odniosłem się do tłumaczenia na tej stronie.
    Pretensje kieruj do tłumacza.

    Zważ tez na to, że „rozdmuchany seksualizm” (też „rozbuchany”) wcale nie muszą być tym samym co „seksualne utowarowienie ludzkości”.
    Bo czy jest rozbuchanym seksualizmem 24-o godzinne uprawianie seksu przez zakochaną parę?
    Zależy dla kogo. Dla 5-cio minutowców na pewno 😉 Tymczasem to jest sprawa indywidualna.
    Co to wg Ciebie jest normalna, zdrowa seksualność?
    Podobnie: Co to jest normalne, zdrowe jedzenie?
    Nie dla każdego te same produkty służą.
    I nie każdemu w tej samej dawce.

    Pozdrawiam i doceniam Twoją dobrą wolę, choć jej wynik nie był dobry względem mnie 😦

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 29 kwietnia 2015 @ 22:20

  11. @ Jerzy Karma

    Na pewno zgodzę się co do jednego – autor nie we wszystkim ma rację. Ale ma jej wystarczająco dużo, żeby nad jego tekstem się zatrzymać i podumać.

    Myślę, że Neil pisze o depresji ukrytej, inaczej depresji maskowanej. Toczy się ona „pod skórą”. Na zewnątrz niby wszystko jest w porządku – ale nie jest. Nie jest, bo z poczucia bezsilności wobec problemu(-ów) gdzieś po drodze została podjęta (nieświadomie) decyzja zignorowania problemu, odwrócenia wzroku i udawania, że go nie ma. Tu leki nie pomogą – pomóc może dobra terapia, odkopanie tego, co zakopane – i zmierzeniu się z problemem. A później – lub gdzieś w międzyczasie, kiedy ten potwór został wyjęty z szafy – nawiązanie kontaktu z pokrewnymi duszami, ludźmi, którzy podobnie postrzegają świat. Czasem, w niektórych wypadkach, taka grupa może służyć za swego rodzaju terapeutę. Ważne jest tu również podłoże takiej depresji. Mówimy tu o depresji wynikłej ze stanu świata i ludzkości. Trudno jej nie mieć w obecnych czasach.

    Przygnębienie psychiczne to nie depresja!

    Krótkotrwałe – zgoda. Przedłużające się, trwale obecne przygnębienie to jak najbardziej depresja.

    Każdy wrażliwy człowiek ma ciężkie chwile. Jednak wystarczy, że zajmie się czymś innym.

    Czyli zignoruje problem? Do czego to ma Twoim zdaniem wystarczyć?

    Szczególnie taki stan dopada kobity po okresie przekwitania – gdy maja niedobór hormonów. A na to nałoży się jakiś długotrwały kłopot. Mają po prostu słabszą nerwową odporność.

    Mam nadzieję, że to literówka i chciałeś napisać „kobiety”? Bo co do reszty zdania, to bzdury napisałeś. Podobnie jak w akapicie nieco dalej na ten sam temat.

    Autor nie ma też racji, że na naszej planecie panoszy się entropia.

    Jedyny nasuwający się wniosek: nie przyglądasz się światu wystarczająco uważnie.

    A co do rozdmuchanego vs. rozbuchanego seksualizmu: W oryginale fortunniejsze od „sexual commoditization of humanity” byłoby „commoditization of human sexuality”, czyli utowarowienie seksu – czyli m.in. medialne rozdmuchanie seksualności. 🙂

    Komentarz - autor: iza — 29 kwietnia 2015 @ 23:30

  12. Oznaki przebudzenia się społeczeństwa w USA źle rokują !

    Nadciąga państwo policyjne, a może raczej funkcjonujące już państwo policyjne ma okazję wprowadzić dodatkowe zaostrzenia i mocniej zacisnąć pętlę na gardłach obywateli. Już wcześniej w Baltimore wprowadzono godzinę policyjną dla nastolatków. Tamtejsza policja jest co najmniej tak samo brutalna, jak w pozostałych miastach Stanów. Podrzyna gardła psom, torturuje mieszkańców, bezpodstawnie używa taserów, robi „dogłębne” przeszukanie bogu ducha winnego człowieka na oczach przechodniów, itd, itp, a głównie spotyka to oczywiście czarnoskórych. Nic dziwnego, że ludzie mają dosyć. A jak zaczynają protestować, to wrzuca im się w tłum garść przebierańców, którzy robią burdy, podpalają, włamują się do sklepów. Wystarczy do wprowadzenia paru tysięcy dodatkowych uzbrojonych i umundurowanych zbirów? Wystarczy. A jak ludzie nie przestaną protestować, to tak się zaogni sytuację, że sami będą prosić o „zaprowadzenie porządku”. Ci psychopatyczni idioci nie silą się nawet na wymyślenie czegoś nowego – póki co, jak widać, nie muszą, bo stare oklepane metody ciągle okazują się skuteczne. 😦

    Komentarz - autor: iza — 30 kwietnia 2015 @ 00:02

  13. @Jerzy Karma

    „Nigdzie też nie zasugerowałem, że przyczyny depresji (czy chorób psychicznych) są chemiczne. […] Co do leków psychiatrycznych to wolę się nie wypowiadać na ten temat. Ja w każdym razie – jeśli chodzi o mnie – jestem ich wrogiem.

    Ależ oczywiście, że nie. To z pewnością ja napisałam, że „Kto nie miał takiej prawdziwej depresji, to nie wie, że prawdziwy przypadek depresji jest chorobą tak poważną, że osoba w depresji nie jest w stanie sobie poradzić z tym, co się z nią dzieje. […] Szczególnie taki stan dopada kobity po okresie przekwitania – gdy maja niedobór hormonów. A na to nałoży się jakiś długotrwały kłopot. Mają po prostu słabszą nerwową odporność.
    Tabletki okazują się u takich osób najlepszą i najszybsza pomocą w ich udręczonym fizycznie życiu – tak, bo depresja jest utrapieniem fizycznie odczuwalnym!”
    .

    Czytając powyższe zdania popełniałam błąd za błędem, bo słowa o „niedoborze hormonów” wpisane do komentarza pod artykułem o depresji nigdy nie powinny być zrozumiane jako odniesienie do serotoniny, która jest hormonem tkankowym (potocznie nazywanym „hormonem szczęścia”), zaś jej niedobór jest uważany (błędnie!) za przyczynę pojawienia się depresji.
    No i to zdanie o tabletkach, które podawane osobom w depresji są dla tychże osób „najlepszą i najszybsza pomocą”. Jakże ja mogłam nie zauważyć, że zdanie to świadczy o tym, że jesteś wrogiem leków psychiatrycznych i w ogóle wolisz nie wypowiadać się na na ten temat?

    O seksualności to już nawet nie wspomnę, bo znowu coś pokręcę.

    Doprawdy, straszne jest moje niezrozumienie słowa pisanego. Dlatego też, proszę o wybaczenie mojej ignorancji i „przypisania Ci spraw, których nie zrobiłeś”. Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa!
    Mam nadzieję, że zdołam zmyć swoje niezaprzeczalne winy przywdziewając wór pokutny, posypując łeb popiołem i udając się na kolanach z pielgrzymką do Canossy…

    Komentarz - autor: Magia — 30 kwietnia 2015 @ 08:24

  14. @ iza ! zgadzam się z Twoją opinią.

    Komentarz - autor: detektywmichaljarzynski — 1 Maj 2015 @ 17:51

  15. @Iza
    Przepraszam za literówkę „kobity”.
    Masz prawo myśleć, że bzdurą jest to, iż niedobór hormonów u kobiet po przekwitaniu sprawia, iż są bardziej podatne do zapadania na depresję.
    To nie wystarcza, by stwierdzać to arbitralnie.
    Ja zaś swoją wypowiedź oparłem na opiniach psychiatrów.
    Mają do czynienia z kobietami po przekwitaniu, które dopadła depresja z powodu problemów mniejszych, niż miały przed przekwitaniem. Jednak wcześniej te większe problemy nie tylko nie wywołały depresji u tych kobiet, ale nawet nie były przez nie spostrzegane jako problemy.
    Nie warto jednak o to się spierać.
    Możemy przecież mieć odrębne opinie.
    Ja w swojej rzeczywistości (otoczeniu) też obserwuję takie właśnie zdarzenia.
    I oczywiście tego nie uogólniam.
    Jednak psychiatrzy mają takie obserwacje w skali swoich praktyk.

    To, że Ty widzisz świat jako będący w entropii, to nie znaczy, iż tak jest.
    Jaką masz gwarancję, że po uważniejszym się przyjrzeniu zrozumiałabyś, że entropia świata jest niemożliwa.
    Jest jednak pewna istotna kwestia: co Ty uważasz za świat, a co ja.

    Masz jednak rację w tym, że nad tekstem autora można podumać. To jest nad jego niektórymi fragmentami.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 1 Maj 2015 @ 19:17

  16. @Magia
    Czy naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy takimi dwoma kwestiami jak:
    – niedobór hormonów czyni kobiety mniej odpornymi na trudne sytuacje
    – niedobór hormonów powoduje depresję

    Kobieta może mieć mniej hormonów, jednak gdy nie ma trudnych sytuacji, to nie doświadczy depresji – bo to nie niedobór hormonów powoduje depresję.
    Poza tym od kiedy to niedobór czynnika jest czynnikiem?

    I nie wiem co ma udowodnić wytłuszczenie tego, że tabletki leczą depresję. To ma być dowód na to, że przyczyna depresji jest też chemiczna? Nonsens.
    Proszę nie przypisywać mi rozumowania @Magii.

    Widzę też, iż nie pasuje Ci to logicznie, że będąc wrogiem psychotropów stwierdziłem, że są najszybszą pomocą dla chorych na depresję.
    Cóż, to że są, widziałem wiele razy.
    Zaś jestem wrogiem, bo sam osobiście ich nie lubię.
    Wg Ciebie powinienem lubić bo pomogły innym?
    Nie lubię też papryki, choć jest zdrowa dla innych. Tu logika nie ma nic do robienia..

    A wór pokutny? Pomaga każdemu o ile otwiera na nowe, a odcina przeszłe „ja”.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 1 Maj 2015 @ 19:43

  17. @Jerzy Karma
    Wygląda na to, że starałeś się być dobrym uczniem Hegla. Niestety, musisz chyba jeszcze trochę popracować nad trudną sztuką dialektyki, czyli udowadniania, że „białe jest czarne, a czarne – białe”.
    EOT

    Komentarz - autor: Magia — 2 Maj 2015 @ 13:01

  18. @Jerzy Karma
    >To, że Ty widzisz świat jako będący w entropii, to nie znaczy, iż tak jest.
    >Jaką masz gwarancję, że po uważniejszym się przyjrzeniu zrozumiałabyś, że entropia świata jest niemożliwa.
    >Jest jednak pewna istotna kwestia: co Ty uważasz za świat, a co ja.

    We wszechświecie są pewne schematy które, się powtarzają. Nie znamy dokładnie wszystkich mechanizmów, ale ogólnie to co możemy powiedzieć o
    powstawaniu słońc to to ze powstają z chaosu. A co możemy powiedzieć o innym schemacie tzn. świecie w którym żyjemy a którym częścią jest
    zbieranina ludzkich dążeń, interesów, wiar itp. itd? Istnieje możliwość wybicia się wyżej ponad to.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 3 Maj 2015 @ 21:13

  19. @Magia
    To, że to co widzisz, iż coś jakoś wygląda, nie jest takie jakim Ci się wydaje być.
    Dotyczy to tego, co napisałaś.

    Nie dążyłem do udowodnienia czegoś.Wyraziłem tylko swoje przemyślenia.
    Jeśli już o udowadnianianiu myślimy, to jego rezultat zależy od obu stron. Bowiem druga strona powinna być zdolna do zrozumienia dowodów.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 4 Maj 2015 @ 08:20

  20. @The son of the Sun
    Co jest nieładem dla umysłów zaprogramowanych na określone schematy takie jak np. kąty proste, równoległość, prostopadłość, „równomierny rozkład” – nie musi być chaosem dla umysłów operujących szerszymi skalami.

    Także Ty sam: raz napisałeś o „powstawaniu z chaosu”, a wcześniej o powtarzalności we wszechświecie.
    Powtarzalność wg Ciebie jest naturą chaosu?
    Wspominasz także o „zbieraninie”.
    Czy zbieraninę uważasz za chaos?

    Twoja odpowiedź dotyczyła mojego stwierdzenia, że wszechświat nie jest w entropii.
    Jednak nie była wyraźnie zdefiniowana.
    Można ją odczytać jako przekonanie o dążeniu do uporządkowania, bo dostrzegasz „pewne schematy”, „powtarzalność”, „powstawanie” z chaosu, „dążenia” – wszystko to są elementy nieentropiczne.
    Jednak dalej piszesz o „możliwości wypicia się ponad to”.
    Chyba nie chodzi Ci o wybicie się ponad porządek? 😉

    Obecnie ogólnie wszechświaty nie sa w entropii.
    Dlatego tak wcześniej napisałem.
    I dlatego w ogóle możemy pisać tu wszyscy.

    Oczywiście we wszechświatach występują siły entropiczne, czyli takie, które dążą do robienia nieporządku.
    W Biblii przedstawicielem tych sił jest Szatan. Zaś Bóg jest przedstawicielem porządku.
    Także Pisma Wedyjskie mówią o Bogu, który utrzymuje (Visnu) te wszechświaty, oraz o Bogu, który je zniszczy (Siva).
    Obecnie wszechświaty są utrzymywane.
    Na razie ziemia spokojnie krąży. Nie jest w żadnej entropii.
    Jeśli doświadcza jakichś entropii, to miejscowych i chwilowych.
    Ogólnie nie jest w entropii ani ziemia, ani wszechświat – w skali okresu istnienia ludzkości.
    Każda entropia jest jedynie jakimś opisem o rozkładzie względem tego, co się przydarza danemu obiektowi, czy grupie obiektów. Jest zatem czymś subiektywnym. I ta owa subiektywna entropia często jest jednocześnie porządkiem dla innego obiektu.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 4 Maj 2015 @ 08:50

  21. @ Jerzy Karma

    niedobór hormonów – niedobór względem czego?

    opinie psychiatrów – primo, są różni psychiatrzy i różne mają opinie; secundo, nie zawadzi mieć na uwadze, że psychiatria, jak cała medycyna, została w ogromnym stopniu opanowana pezez przemysł farmaceutyczny. W tym wypadku lansuje się „teriapię” hormonalną – drogą i nie tylko nieskuteczną, a wręcz szkodliwą

    depresja z powodu problemów wcześniej nie postrzeganych jako problemy: nie ma wiele wspólnego z menopauzą. Jak się przez większość życia ignoruje problemy, nawet drobne, to te po cichu rosnu i wcześniej czy później dopadają ze wzmożoną siłą. A że czasem zdarza się to w okolicach menopauzy? Ano w tym czasie wiele się w życiu zmienia. Dzieci się usamodzielniły, gniazdo opustaszało, czasem był to jedyny „sens życia”, który nagle przestaje mieć rację bytu, pozostaje pustka. Jest wiele innych czynników, za wiele na objętość komentarza. Zbieżność w czasie nie musi oznaczać związku przyczynowo-skutkowego.

    Jednym z ważnych czynników takiej depresji jest sponeryzowane społeczeństwo i kult młodości. W dawnych czasach starsze, dojrzałe kobiety odgrywały ważną rolę w społeczeństwie, były tymi „mądrymi” w małych społecznościach, do których zwracano się o radę, pomoc, czasem były „szamankami” – one, a nie młode panienki. Dziś odsuwa się je na boczny tor, bo mają zmarszki, mniej niż „idealną” figurę i za dużo myślą.

    To przed menopauzą kobiety mają „problem” z hormonami i ich cyklicznymi zmianami. Co miesiąc przechodzą huśtawkę od waleczności do skrajnego przygnębienia. To nazywasz równowagą hormonalną? Dziękuję za taką równowagę.

    Gorąco polecam wykład Jordana Petersona o smoku (ang):

    Komentarz - autor: iza — 4 Maj 2015 @ 11:48

  22. @Jerzy Karma
    >Co jest nieładem dla umysłów zaprogramowanych na określone schematy takie jak np. kąty proste, >równoległość, prostopadłość, „równomierny rozkład” – nie musi być chaosem dla umysłów >operujących szerszymi skalami.

    Tak to co wydaje nam się dobrem może w cale mim nie być. Ludzka skala to skala materialna i nie mamy ochoty sięgać dalej poza tą skalę bo wydaje na się ona nieistotna.

    >Także Ty sam: raz napisałeś o „powstawaniu z chaosu”, a wcześniej o powtarzalności we >wszechświecie.
    >Powtarzalność wg Ciebie jest naturą chaosu?

    Nie. Powtarzalność polega na tym ze istnieją pewne prawa analogiczne na różnych poziomach fizycznych mentalnych. itp… itd… Oczywiście wszystko różni się skalami.

    >Wspominasz także o „zbieraninie”.
    >Czy zbieraninę uważasz za chaos?

    Chodzi mi o świat ludzki. Czy wyważasz ze coś z tego świata jest w stanie pchnąć nasz gatunek na wyższy poziom? Na pewno nie bo dusimy się w wlanym sosie. Oprócz rozwoju techniki praktycznie kręcimy się w miejscu.

    >Twoja odpowiedź dotyczyła mojego stwierdzenia, że wszechświat nie jest w entropii.
    >Jednak nie była wyraźnie zdefiniowana.
    >Można ją odczytać jako przekonanie o dążeniu do uporządkowania, bo dostrzegasz „pewne >schematy”, „powtarzalność”, „powstawanie” z chaosu, „dążenia” – wszystko to są elementy >nieentropiczne.

    Świat został stworzony i jest taki jaki jest. Jeżeli cofniemy się do pierwszego momentu do tej pierwsze myśli stworzenia to określiła Ona trzy rzeczy Przestrzeń, Czas i Równowagę. Tu chodzi o poważny problem czyli CZAS. Doprowadza on do katastrofalnych skutków i może doprowadzić do wypalenia gwiazd, śmierci i unicestwienia wszystkiego itp. do świata w którym nic nie zostanie tylko Przypadek. To co obserwujemy jako widzialny Wrze świat to na pewno nie Przypadek. Widać w nim Równowagę i Porządek.

    >Jednak dalej piszesz o „możliwości wypicia się ponad to”.
    >Chyba nie chodzi Ci o wybicie się ponad porządek? 😉

    Tak jak napisałeś „Oczywiście we wszechświatach występują siły entropiczne, czyli takie, które dążą do robienia nieporządku.” My żyjemy na takiej farmie i jesteśmy poddawani prawu Przypadku ale jest możliwość ominięcia tego prawa tylko przez nieliczne jednostki.

    >W Biblii przedstawicielem tych sił jest Szatan. Zaś Bóg jest przedstawicielem porządku.

    Szatan jest błędnie pojmowany jako osoba przeciwna Bogu. Zło to przeciwnik ale tylko dla tych którzy usiłują wspiąć się po drabinie rozwoju i ewolucji. Wszyscy jakby jasno mają określne co jest dobre a co złe wystarczy tylko słuchać i spełniać pakowanych nam w głowę mądrości, nikt nie próbuje tego zweryfikować. Bo prawda jest jedna i nie ma innej możliwości. Cały ten ziemski padół to jest prawdziwy przeciwnik który ciągnie w dół i trzyma mocno i mówi ze tylko tu będzie się bezpieczny to my damy ci spokój i bezpieczeństwo. Prawda jest jedna tak i Droga musi być jedna: droga do poznania, zrozumienia, rozwoju świadomości tego co zostało stworzone i rządzi się wedle ściśle określonych zasad. A my jesteśmy tu na ziemi w jakim celu który należy odkryć bo może nie spełnimy pokładany w nas nadziej nie wydamy owoców i wyginiemy a wtedy po śmierci zostaną tylko kości.

    >Każda entropia jest jedynie jakimś opisem o rozkładzie względem tego, co się przydarza danemu
    >obiektowi, czy grupie obiektów. Jest zatem czymś subiektywnym. I ta owa subiektywna entropia >
    często jest jednocześnie porządkiem dla innego obiektu.

    🙂

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 4 Maj 2015 @ 12:14

  23. @Jezy @ The Son

    Sugerowałabym większą dyscypliną wypowiedzi, bo Waszej dyskusji coraz bliżej do bełkotu. Na przykład nie można być albo nie być „w entropii”, tak jak nie można być „w odległości” albo „w ciężarze”. Entropia jest fukcją stanu, miarą stopnia nieuporządkowania. Albo, jak w teorii informacji, miarą niepewności wystąpienia jakiegoś podstawowego zjawiska.

    A w nieco mniej naukowym sensie: W świecie idealnie uporządkowanym wszystko byłoby „na swoim miejscu”, wiadomo byłoby czego się spodziewać: policja stałaby na straży porządku, rządy zarządzałyby państwami dla dobra obywateli, a ludzie zachowywaliby się przewidywalnie.

    W świecie ogarniętym chaosem wszystko może się zdarzyć i nie wiadomo, czego się spodziewać. To tak, jakby wszystko zostało „spuszczone ze smyczy”, albo „postawione na głowie”. Przestają działać czynniki porządkujące – jak choćby prawo, w tym prawo moralne, czy zwykła przyzwoitość i zdrowy rozsądek. Jeśli ktoś nie widzi, że nasz świat – tu, na Ziemi – pędzi w tym właśnie kierunku, to ja nie wiem, co powiedzieć.

    Komentarz - autor: iza — 4 Maj 2015 @ 12:27

  24. @Iza
    Niedobór hormonów względem ich poziomu, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania danego organizmu. Polecam http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/choroby-kobiece/niedobor-hormonow-objawy_40097.html

    Jeśli chodzi o psychotropy, to nie tylko powołałem się na opinię psychiatrów, lecz także na opinie skutecznie wyleczonych pacjentów. I w zasadzie nie tyle opinie, co zaobserwowane przez nich fakty.
    Oczywiście są tez takie zdarzenia, że niektóre osoby nie są w stanie przyjmować psychotropów, bo okropnie się po nich czują.
    Jednak tak samo jest ze środkami psychodelicznymi. Jak to mawiał Totek Don Juan Matus: „ten grzybek Ciebie nie lubi” 😉

    Wzięłaś pod uwagę jedno zjawisko: gdy ktoś ma:
    „przez większość życia ignoruje problemy, nawet drobne, to te po cichu rosnu i wcześniej czy później dopadają ze wzmożoną siłą. A że czasem zdarza się to w okolicach menopauzy? Ano w tym czasie wiele się w życiu zmienia. Dzieci się usamodzielniły, gniazdo opustaszało, czasem był to jedyny „sens życia”, który nagle przestaje mieć rację bytu, pozostaje pustka.”

    Są jednak i takie zjawiska jak to, że problemy nie rosną, nawet te wielkie, bo są rozwiązywane na bieżąco. Jak np. poważne operacje. Po których po latach nie ma żadnych następstw. Gniazdo nie opustoszało, bo jest dopiero radość z miłych kontaktów z wnukami. Większy sens życia, jak np. pomaganie wnukom. Babcie czerpią z tego to, co rozpoznają jako wielkie szczęście z kontaktu ze swoimi milusińskimi.
    A jednak gdy dopada te babcie kilkumiesięczny ból, czy konieczność jakiejś ryzykownej operacji – to dopada je nie tylko depresja, ale nawet nerwica.
    Przed przekwitem szły dzielnie na poważniejsze operacje. Miały gorsze bóle, lecz nie miały przy tym nawet depresji.
    Wg Ciebie nie ma to nic wspólnego z przekwitem?
    Jednak wg wielu badaczy i naukowców ma.

    Ty myślisz jedynie o kulcie młodości u niektórych starszych pań?
    Oczywiście takie zjawisko też tworzy jakąś grupę i jest u nich dodatkowym czynnikiem depresji.
    Co jednak w żaden sposób nie likwiduje działania przyczyn hormonalnej gospodarki organizmu.

    Oczywiście, że przed przekwitnięciem kobiety mają huśtawkę hormonalną. Od dobrego stanu

    – dwutygodniowa faza estrogenowa, towarzyszą jej niższe wartości fal Beta mózgu, kobiety są bardziej zrelaksowane
    – dwutygodniowa faza wzrostu progesteronu, kobiety są bardziej drażliwe, nerwowe, w mózgu zwiększa się ilość fal Beta

    Przekwitnięcie rzeczywiście może kojarzyć się z fazą progesteronową. Jednak mamy tu do czynienia ze znacznie obniżonym poziomem estrogenów oraz progesteronu.
    Za to zwiększa się wydzielanie innych hormonów: FSH (hormon folikulotropowy) i LH (hormon luteinizujący).

    „Wynikająca z tego hormonalna nierównowaga – z jednej strony mniej hormonów płciowych, z drugiej strony większa ilość stymulujących hormonów wydzielanych przez przysadkę mózgową – powoduje typowe dla okresu przekwitania dolegliwości.
    Coraz częściej pojawiają się także głosy (głównie w Stanach Zjednoczonych i w Anglii), że to nie niedobór estrogenów jest przyczyną wielu dolegliwości, ale gwałtowny spadek poziomu progesteronu – hormonu ciałka żółtego. W okresie klimakterium produkcja progesteronu spada niemal do zera. Estrogeny nadal są produkowane, więc dochodzi do zaburzenia równowagi estrogeny-progesteron. To właśnie brak równowagi pomiędzy poziomem tych hormonów jest zdaniem amerykańskiego lekarza Johna R. Lee przyczyną wielu dolegliwości i on głównie powoduje wszelkie objawy menopauzy. Życie kobiety, jej stan fizyczny i psychiczny zdeterminowany jest zmianami poziomu tych hormonów w trakcie cyklu miesięcznego. „http://www.menopauza.diag.pl/index.php/component/content/article/48-menopauza?5361c7f10bb62594713dbeae44a63e5b=d95e95d2e173f2677ad984977b478624

    I odnośnie Twojej 2-giej wypowiedzi.
    Na jakiej podstawie to, co Ci w jakiś sposób nie pasuje nazywasz bełkotem?
    Poza tym ubliżanie komuś, że bełkoce, jest:
    1. ubliżaniem
    2. taki zarzut w pisemnej dyskusji wymaga przytoczenia dowodu

    Nie wiem o co Ci chodziło w zdaniu:
    „nie można być albo nie być „w entropii”
    Dalej przedstawiłaś dwa teoretyczne modele:
    – świat uporządkowany
    – świat chaotyczny

    Czy nie dostrzegasz, że nie da się ludzkiej rzeczywistości przyporządkować jednoznacznie do któregoś z nich?
    Ty twierdzisz, że wg Twojego odbioru ten świat zmierza do chaosu.
    W takim razie co tu robisz? Nie trać czasu i korzystaj póki możesz z tego, z czego możesz jeszcze.
    Jeśli jednak działasz ku jakiemuś dobru, to chyba masz jakąś świadomość tego, że zmierzasz do uporządkowania?

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 4 Maj 2015 @ 14:44

  25. @ The son of the Sun
    Uważasz, że jako gatunek ludzie nie rozwijają się.
    To zależy jakie skale bierzesz pod uwagę.
    Polecam „Światopogląd różokrzyżowców” MAXA HEINDELA.
    Tam są przedstawione dwie możliwości rozwoju: masowa i indywidualna.

    Czas nie jest żadnym problemem, gdyż nie ma czegoś takiego.
    Istnieją tylko wzajemne oddziaływania. Większe i mniejsze.

    Szatan = przeciwnik
    Zatem nie jest błędnie pojmowany jako przeciwnik porządku.

    Nie we wszystkim jest jedna prawda. Złożone zjawiska składają się z kilku prawd.

    Uważasz, że „ziemski padół to jest prawdziwy przeciwnik który ciągnie w dół”
    Wiele osób tak uważa.
    Wiele też myśli odwrotnie.
    Mamy zatem dwie prawdy, bo każdy ma częściową rację.
    Każdy tu wyraża część prawdy.
    Pełna prawda jest taka, że konstrukcja tego świata jest taka, że jednych pociągnie w górę, a innych w dół.
    Dalsza prawda jest taka, że ci z dołu ciągle mogą zmienić swój kierunek. Ci z góry także. Obie strony do pewnego poziomu.

    A czy droga jest jedna?
    To zależy od opisu.
    Jeśli drogę nazwiemy mądrością i dobrem, doskonałością – to jest jedna.
    Kto jednak z ludzi taką idzie?
    Każdy człowiek jest niepowtarzalną osobistością i jako taki przeżywa swoje życie w sposób indywidualny.
    W tym sensie każdy posiada swoją indywidualną drogę.

    Napisałeś, że wyginiemy po śmierci i zostaną tylko kości.
    Ale co z człowieka ma wyginąć?
    Skoro wg Ciebie nie wyginą kości.
    Kim dla Ciebie jest człowiek?
    Zmieniają się nasze myśli, uczucia, emocje – doświadczają śmierci.
    Co jest w człowieku takiego, co doświadczy śmierci?
    Jego myśli? Uczucia? Emocje?
    One nadal będą występować u innych ludzi.
    I linie formy każdego ciała zostaną powtórzone u innych.
    Tak naprawdę każdy składa się z tylu elementów i wiele z nich doświadcza śmierci codziennie.
    Jakiej śmierci lęka się człowiek?
    I czy naprawdę lęka się śmierci?
    Czy raczej lęka się nieznanej zmiany.
    I lęka się utraty tego, do czego się przywiązał.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 4 Maj 2015 @ 14:46

  26. @Jerzy Karma
    „Jeśli już o udowadnianianiu myślimy, to jego rezultat zależy od obu stron. Bowiem druga strona powinna być zdolna do zrozumienia dowodów.”

    Kończyny opadły…
    Rezultat dowodu zależy od jakości przesłanek, przyjętej metodologii oraz trzymania się określonych reguł dowodzenia, które opisują warunki, przy pomocy których można otrzymać nowe wyrażenie będące rezultatem przeprowadzenia dowodzenia (co jest nazywane konkluzją).
    Mniejsza z tym.
    Ty nie przedstawiłeś jakichkolwiek argumentów, poza własnym „widzimisię”. Coś tam kiedyś usłyszałeś, coś tam kiedyś zobaczyłeś i na tej podstawie wypisujesz twierdzenia. O depresji, o entropii, o psychotropach, Biblii, szatanie i co tam jeszcze sobie winszujesz.
    A może jednak powinieneś najpierw zajrzeć do książek, poczytać i czegoś się nauczyć?

    Komentarz - autor: Magia — 4 Maj 2015 @ 15:02

  27. „Niedobór hormonów względem ich poziomu, który jest niezbędny do prawidłowego funkcjonowania danego organizmu”.

    Niezbędny w jakiego typu sytuacjach? W jakim okresie życia? I kto niby ustala arbitralnie, jaki „jedyny słuszny” poziom hormonów jest niezbędny dla danego organizmu – raz na zawsze, od urodzenia do śmierci?

    A Ty konsultujesz się regularnie z lekarzem-autorytetem, który sprawdza, czy Twoje hormony przypadkiem nie „wyskoczyły” z normy?

    Bo wiesz, nawet w trakcie cyklu miesięcznego przed menopauzą poziom hormonów jest zmienny. Twoim zdaniem oznacza to niedobór w fazie, kiedy poziom jednego spada, i „nadmiar” kiedy w tym samym czasie poziom innego wzrasta? I należy to leczyć?

    Na marginesie, w słowniku języka polskiego nie występuje słowo „przekwit”.

    Komentarz - autor: iza — 4 Maj 2015 @ 15:18

  28. Nie wiem o co Ci chodziło w zdaniu:
    „nie można być albo nie być „w entropii”

    Entropia jest (niemianowaną) miarą i z definicji jej wartość jest liczbą z przedziału od 0 do 1. Bardzo z grubsza jest odwrotnością prawdopodobieństwa. To tak jakby mówić o byciu „w prawdopodobieństwie”.

    Komentarz - autor: iza — 4 Maj 2015 @ 15:25

  29. @Jerzy Karma

    Iza napisała:
    „„przez większość życia ignoruje problemy, nawet drobne, to te po cichu rosnu i wcześniej czy później dopadają ze wzmożoną siłą. A że czasem zdarza się to w okolicach menopauzy? Ano w tym czasie wiele się w życiu zmienia. Dzieci się usamodzielniły, gniazdo opustaszało, czasem był to jedyny „sens życia”, który nagle przestaje mieć rację bytu, pozostaje pustka.”

    A ty na to podpowiedziałeś:
    „Gniazdo nie opustoszało, bo jest dopiero radość z miłych kontaktów z wnukami. Większy sens życia, jak np. pomaganie wnukom. Babcie czerpią z tego to, co rozpoznają jako wielkie szczęście z kontaktu ze swoimi milusińskimi.”

    Czy mogę cię prosić żebyś zaprzestał wypisywania bredni? Tak, bredni!
    Mieszasz różne pojęcia, mieszasz porządki, robisz w głowach Czytelników PRACOwni „groch z kapustą”.
    Idź do biblioteki albo księgarni i wypożycz albo kup jakąś książkę napisaną przez specjalistów, bo Iza nie napisała o żadnych „czary-mary” tylko o zjawisku solidnie przebadanym i udokumentowanym w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat!
    Może to być np. „Psychologia rodziny” pod red. naukową Iwony Janickiej i Hanny Liberskiej, gdzie w części I rozdz. 3 (str. 73 – 93) ļedziesz mógł poczytać o syndromie „pustego gniazda”.

    Doprawdy, twoja ignorancja w zakresie podejmowanej tematyki i arogancja w przedstawianiu własnych „wiedzeń” jest po prostu przerażająca. :/

    Komentarz - autor: Magia — 4 Maj 2015 @ 15:34

  30. @Jerzy Karma

    Powinienem zdobyć się na większy wysiłek i odpowiedzieć na wszystkie pytania ale to jest najlepsze:

    >Nie we wszystkim jest jedna prawda. Złożone zjawiska składają się z kilku prawd.

    Takiego czegoś to jeszcze w sowim życiu nie słyszałem.
    Mylisz się w już podstawach swojego główkowania.
    Przemyśl to jeszcze raz, jako podpowiedz dodam ze to chodzi o cel.
    Każda część ma określone zadanie ale razem służą określonemu celowi i prowadzą do jednego…
    To co napisałeś to jak mówią Rosjanie „trochę śmieszne, trochę straszne”

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 4 Maj 2015 @ 21:30

  31. @Magia
    Opadły Ci kończyny…
    Bo dajesz ogólną ocenę tego, co napisałem.
    Nie dałaś żadnego argumentu ku temu.

    I opadły CI kończyny, bo wg Ciebie Ty nie musisz rozumieć argumentów, aby je przyjąć.
    Widzę, że zrozumienie między nami jest obecnie niemożliwe.

    A teraz Twoja 2-ga wypowiedź.
    Cytujesz mnie:
    „Gniazdo nie opustoszało…”, lecz pomijasz kontekst zaczynający się od: „Są jednak i takie zjawiska jak to.”

    Ty odsyłasz mie do książek. Bo z nich znasz tylko owe jedno zjawisko.
    Inne to wg Ciebie: czary-mary, brednie, a pisanie o nich to dla Ciebie „groch z kapustą”
    „Argumentujesz” że: „Iza nie napisała o żadnych „czary-mary” tylko o zjawisku solidnie przebadanym i udokumentowanym.”
    Ale nie zauważyłaś chyba, że ja nie napisałem, że go nie ma!
    Zatem nie odsyłaj mnie do czytania o syndromie „pustego gniazda”.
    Napisałem, że to nie jedyne zjawisko.

    Zarzucasz mi ignorancję, a to, że bywają szczęśliwe babcie jest wg Ciebie moim „wiedzeniem”.

    Jak dotąd Twoje ataki na moje pisanie okazują się gołosłowne i grubiańskie intelektualnie.
    Nie wspominając o braku kultury dyskusji i formy.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 5 Maj 2015 @ 06:12

  32. @Iza
    Napisałem Ci, że chodzi o poziom hormonów niezbędny do prawidłowego funkcjonowania danego organizmu.
    Funkcjonowanie ma być adekwatne do sytuacji i okresu.

    Usiłujesz zadac podchwytliwe pytania typu:
    „Niezbędny w jakiego typu sytuacjach? W jakim okresie życia? I kto niby ustala arbitralnie, jaki „jedyny słuszny” poziom hormonów jest niezbędny dla danego organizmu – raz na zawsze, od urodzenia do śmierci?”

    A doskonale wiesz, że nie ma jakiegoś poziomu „raz na zawsze”.
    I to nie ja o takim pisałem, lecz Ty taki sugerujesz swoim „podchwytliwym” pytaniem.

    Jeśli wg Ciebie (czy kogokolwiek) nie ma czegoś takiego jak odpowiedni poziom hormonów do prawidłowego funkcjonowania organizmu w zaistniałej sytuacji – to jest to równoznaczne z mniemaniem, że hormony w ogóle są zbędne.

    Zaś to, że ani ja, ani większość ludzi, nie konsultuje „się regularnie z lekarzem-autorytetem, który sprawdza, czy” hormony „nie „wyskoczyły” z normy” – nie dowodzi przecież tego, że ich odpowiedni poziom nie jest wymagany do właściwej sprawności organizmu.

    @Iza, czy Ty aby na pewno czytałaś to co wcześniej tu napisałem?
    Skoro stawiasz mi takie insynuacje jak:
    „nawet w trakcie cyklu miesięcznego przed menopauzą poziom hormonów jest zmienny. Twoim zdaniem oznacza to niedobór w fazie, kiedy poziom jednego spada, i „nadmiar” kiedy w tym samym czasie poziom innego wzrasta? I należy to leczyć?”

    Pisałem przecież o okresach zmienności, co wcale nie oznacza jednak, że poziom hormonów jest bez znaczenia.

    Zaś słowo „przekwitanie” występuje w mowie polskiej.
    K. Polkowska, W okresie przekwitania, Klinika ffx 12/1999
    Polecam też google

    Teraz Twoja odpowiedź o entropii.
    Nie pytałem Cię co to entropia.
    W tym celu użyłbym google.
    Prosiłem Cię o wyjaśnienie Twojego zdania:
    „nie można być albo nie być „w entropii”

    Jeden jego człon mówi: „nie można być w entropii”
    Drugi mówi: „nie można być w uporządkowaniu”.

    Za entropię podstawię bałagan.
    Wtedy mamy:
    Nie można być w bałaganie, albo nie być w bałaganie.

    Skoro tak, to równie dobrze można podstawić słowo porządek.
    Zastąpię porządek słowem dom.
    Wtedy mamy:
    Nie można być albo nie być w domu…

    Znane są słowa Szekspira: „Być albo nie być”.
    Nadal nie wiem jak rozumieć zdanie:
    „Nie można być albo nie być …”

    Dlatego nie rozumiem, bo przecież można być, albo można nie być. Np. w domu.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 5 Maj 2015 @ 06:50

  33. @The son of the Sun
    Zatem Twój śmiech ma być tym dowodem, że masz rację?
    A innym dowodem to, że czegoś takiego w życiu nie słyszałeś?

    Trochę lepszą próbą dowodu jest ujęcie, że za prawdę rozumiałeś cel.
    W domyśle przyjmuję, że uznajesz koncepcję, iż we wszechświecie istnieje tylko jeden cel.
    A ów cel uznajesz za jedyną prawdę.

    Wiesz jednak, że dążenia do owego celu mają prawo w owej koncepcji być różne.
    Dlaczego zatem zakładasz, że te wszystkie dążenia (drogi) są nieprawdziwe.
    Bo skoro są fałszywe, to nigdy żadna z nich nie doprowadzi to owego celu.

    Jeśli zaś stwierdzisz, że choć jedna jest prawdziwa, to i taki już masz dwie prawdy: drogę do celu i sam cel.

    Nie wystarczy też napisać komuś: „Przemyśl to jeszcze raz”.
    Nie wystarczy też wspomnieć Rosjan i ich śmiech, czy strach 🙂
    Lepiej samemu myśleć.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 5 Maj 2015 @ 07:03

  34. @ Jerzy Karma

    >Zatem Twój śmiech ma być tym dowodem, że masz rację?
    >A innym dowodem to, że czegoś takiego w życiu nie słyszałeś?

    Czytaj ze zrozumieniem!

    >Trochę lepszą próbą dowodu jest ujęcie, że za prawdę rozumiałeś cel.
    >W domyśle przyjmuję, że uznajesz koncepcję, iż we wszechświecie istnieje tylko jeden cel.
    >A ów cel uznajesz za jedyną prawdę.

    Jeszcze raz Ci mówię ze mylisz pojęcia. Wszechświat jest różnorodny ale prawda jedna.
    W innych systemach też jest życie które nie jest zbudowane na tych samych zasadach jak nasze ale dążenia muszą być takie same.

    >Wiesz jednak, że dążenia do owego celu mają prawo w owej koncepcji być różne.
    >Dlaczego zatem zakładasz, że te wszystkie dążenia (drogi) są nieprawdziwe.
    >Bo skoro są fałszywe, to nigdy żadna z nich nie doprowadzi to owego celu.

    Wiem o co Ci chodzi ale te prawdziwe drogi na pewnym etapie zbiegają się ale jest to wyższy poziom.
    To o czy mówisz to zaledwie wstęp.

    >Jeśli zaś stwierdzisz, że choć jedna jest prawdziwa, to i taki już masz dwie prawdy: drogę do celu i sam cel.

    Proszę…. 🙂

    >Lepiej samemu myśleć.

    Samemu nie wymyślisz nic tylko zdobywając wiedzę indywidualnie ale do tego trzeba mieć klucze i determinacje.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 5 Maj 2015 @ 08:08

  35. @The son of the Sun
    Rzucasz swoje dyżurne banały typu:
    „Czytaj ze zrozumieniem!”
    „Jeszcze raz Ci mówię ze mylisz pojęcia.”
    „Proszę….:) ”

    Poza tym żadnej rzeczowej argumentacji.
    Mało tego, sam sobie zaprzeczasz, gdy piszesz:
    – „Wszechświat jest różnorodny ale prawda jedna.”
    – „dążenia muszą być takie same”

    Zatem dążenia to liczba mnoga, choć prawda jedna.
    Dążenia te prawdziwe są wg Ciebie, czy nieprawdziwe.
    I podaj choć jeden przykład realizowanego nieprawdziwego dążenia.

    Także napisałeś:
    „Wiem o co Ci chodzi ale te prawdziwe drogi na pewnym etapie zbiegają się…”

    Jednak mimo tego, że się zbiegają, nazwałeś je prawdziwymi.
    Wiesz, że jest ich wiele – i każda z nich jest jakąś prawdą realizowaną.
    Te które nie są nie zbiegną się w TYM co nazywasz „jedną prawdą”.
    Mędrcy nie używają tu określenia „jedna prawda”, lecz zwrotu „Najwyższa Prawda”, bo wiedzą, że są też inne prawdy. Czemu Ty uparcie usiłujesz zaprzeczać. Przy tym marzysz sobie:
    – „ale jest to wyższy poziom”

    Obyś zrozumiał zwykły poziom tej wiedzy.

    Do tego napisałeś:
    – „Samemu nie wymyślisz nic tylko zdobywając wiedzę ”

    Zatem wg Ciebie ludzie zdobywają wiedzę nie myśląc?
    Czy Ty sam jesteś tego przykładem?

    Jednak z człowiekiem, który mniema, że jego poglądy to „wyższy poziom wiedzy” – nie da się nawet dyskutować.
    Bo owe „wyższe poziomy wiedzy” takich ludzi uczynili ich martwymi intelektualnie.

    Komentarz - autor: Jerzy Karma — 5 Maj 2015 @ 08:50

  36. @ Jerzy Kama

    Nic z tej tego co napisałem nie wymyśliłem tylko asymilowałem od innych i z innych źródeł. Wybacz ale próbowałem ale Ty upierasz się przy swoim nie pozostaje nic jak zakończyć dyskusje bo tu chodzi o podstawy a Tobie ich brakuje.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 5 Maj 2015 @ 09:22

  37. @ Jerzy Karma

    Jeśli wg Ciebie (czy kogokolwiek) nie ma czegoś takiego jak odpowiedni poziom hormonów do prawidłowego funkcjonowania organizmu w zaistniałej sytuacji – to jest to równoznaczne z mniemaniem, że hormony w ogóle są zbędne.

    Równoznaczne według jakiej logiki?

    Zaś słowo „przekwitanie” występuje w mowie polskiej.

    A czy ja gdzieś powiedziałam, że nie występuje? Ja mówiłam o „słowie” przekwit. Czemu znowu manipulujesz?

    Za entropię podstawię bałagan.

    Na Cezara, czy Ty naprawdę nie odróżniasz słowa od jego znaczenia? Rzeczownika od pojęcia, które ów rzeczownik reprezentuje? Entropia jest miarą. Bałagan miarą nie jest. Poczytaj sobie o błędach logicznych, choćby na polskiej Wikipedii. I póki co, idź sobie podstawiać gdzie indziej.

    Komentarz - autor: iza — 5 Maj 2015 @ 13:03

  38. Polacy zawsze w ostateczności się pokłócą 🙂

    Komentarz - autor: Lelul polelum — 24 sierpnia 2017 @ 00:33


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.