PRACowniA

20 grudnia 2014

Chrześcijański fundamentalizm a zaburzenia psychiczne

Marlene Winell, Valerie Tarico
The crazy-making in Christianity: Religion’s cycle of self-doubt and self-punishment
28 listopada 2014

© Jeff Wells – Pat Robertson

 

Mam trzydzieści lat i usiłuję odzyskać równowagę psychiczną. Uczęszczanie do szkół chrześcijańskich, edukacja domowa, pobyt w chrześcijańskim domu wspólnotowym (de facto w indoktrynującym obozie pracy) oraz przebywanie w wielu kościołach różnych miast sprawiło, że jestem psychicznym, emocjonalnym i duchowym wrakiem.
Były członek kościoła ewangelicznych chrześcijan, cytat z książki Christianity Is Not Great: How Faith Fails.

Jeśli były wyznawca utrzymuje, że wiara chrześcijańska wpędziła go w depresję, sprawiła, że cierpi na zespół natręctw lub zespół stresu pourazowego, zapewne zarzuci mu się popadanie w przesadę. Chory może doświadczać ataków paniki, oczekując na potencjalne „pochwycenie do nieba”, huśtawki nastrojów – oscylujących pomiędzy ekstazą związaną z wszechogarniającą miłością Boga, a myślami samobójczymi, wskutek nienawiści do samego siebie z powodu popełniania wciąż tych samych grzechów lub też popaść w obsesję na punkcie seksualnej czystości. Tego typu symptomy wyraźnie pokazują, że ich źródło ma związek z religią, lecz wielu instynktownie obwini ofiarę. Powiedzą, że chory emocjonalnie eks-wyznawca już wcześniej miał predyspozycje do zaburzeń depresyjno-lękowych bądź obsesyjno-kompulsywnych i że to one sprawiły, że zaczął postrzegać chrześcijaństwo w wypaczony sposób. Albo dojdą do wniosku, że najwyraźniej nie jest prawdziwym chrześcijaninem. Gdyby jego modlitwy były przepełnione wiarą lub gdyby kochał Boga całym swoim sercem, duszą i umysłem, gdyby naprawdę czekało go zbawienie – to przecież ogarniałby go wewnętrzny spokój, który przekracza wszelkie zrozumienie.

Tymczasem rzeczywistość jest dalece bardziej złożona. To prawda, że objawy depresji czy ataki paniki dotykają najczęściej najbardziej wrażliwych z nas, albo z powodu uwarunkowań genetycznych, albo wskutek osłabiających nas stresorów środowiskowych. Jednak w gruncie rzeczy, źródłem stresu mogą być również dogmaty wiary chrześcijańskiej i ich ścisłe przestrzeganie, stając się podstawą do pojawienia się wielopokoleniowych wzorców nadużyć, traumy i autodestrukcyjnego zachowania. Niektóre z nich mogą prowadzić z czasem do wykształcenia się nawykowych wzorców myślenia, zmieniających de facto funkcjonowanie mózgu, utrudniając w efekcie powrót do zdrowia i rozwój.

Chrześcijanie lubią mówić o korzyściach, jakie czerpią z wiary. Ich świadectwa są przepełnione relacjami o cudownych przemianach: narkomani przestają ćpać, hazardziści wychodzą z nałogu, samotnych lub obarczonych poczuciem winy przenika uczucie przebaczenia i miłości. W związku z tym, wielu wiernym trudno jest sobie wyobrazić, że chrześcijaństwo może mieć też ciemną stronę. Tj. że niekiedy wpędza w diabelski krąg dręczącego zwątpienia w samego siebie, nadmiernego samokrytycyzmu czy skłonności do masochizmu, doprowadzając co wrażliwsze jednostki – zarówno dzieci, jak i dorosłych – do chorób psychicznych czy samobójstwa. Do takiego sposobu myślenia o sobie przyczyniają się „doprowadzające do obłędu” aspekty wiary, których nie należy lekceważyć.

Dostępne, najlepsze z metodologicznego punktu widzenia, wyniki badań, rozpatrywane całościowo, wskazują na niewielką pozytywną korelację pomiędzy zaangażowaniem religijnym a zdrowiem psychicznym. Niektóre z nich wykazały pozytywną korelację, inne negatywną, a jeszcze inne – żadnej. Być może wynika to z dużej ilości metod badawczych, jakie wykorzystuje się do mierzenia zależności pomiędzy zaangażowaniem religijnym a zdrowiem psychicznym, ale też pewnie z olbrzymich różnic pomiędzy samymi religiami.

Podczas gdy doświadczenie „nowego narodzenia” może prowadzić do całkowitego, a niekiedy natychmiastowego pozbycia się zaburzeń psychicznych lub porzucenia nałogu, podobna przemiana zdarza się w obrębie wielu religii albo też w efekcie udziału w świeckich autoterapiach psychologicznych. O tym zjawisku piszą Flo Conway i Jim Siegelm w klasycznym już dziele Snapping: America’s Epidemic of Sudden Personality Change (Uwolnienie: amerykańska epidemia nagłych zmian osobowości). Opisy przeżyć osób, które wyrwały się z okowów restrykcyjnej religii, brzmią de facto podobnie – jako nagły przypływ wolności, radości i poczucia celu. Niektórzy mówią o uwolnionej, „odkażonej” wersji samego siebie – „ponownie nowo narodzony”. Poniżej jedna z relacji:

Można zaliczyć mnie do grupy osób, u których objawy depresji, zwątpienia w siebie, nienawiści do samego siebie, etc. ustąpiły, gdy uwolniłem się od ciężaru religijnego ucisku. Dopiero teraz zaczynam doświadczać uczucia „wewnętrznego spokoju, który przekracza wszelkie zrozumienie”, tego, o którym nieustająco mówią chrześcijanie, a którego – zdaje się – jeszcze nigdy nie doświadczyli. Jak na ironię. – Xphish.

Przynależność religijną uznaje się powszechnie za sprawę osobistą. Jednakże przestaje być ona wyłącznie kwestią prywatną, kiedy staje się bodźcem do podejmowania działań oddziałujących na inne jednostki i na sferę publiczną. Wierzenia mogą skłonić poczciwą osobę do haniebnych czynów – unikania przyjaciół, bicia własnych dzieci czy zabijania gejów, gdyż w jej mentalnym świecie, stworzonym w oparciu o system wierzeń, te niegodziwe uczynki są mniejszym złem. Przy czym znacznie częściej krzywda jest natury psychicznej, a jej ofiarami są sami wyznawcy.

Piewcy religii utrzymują, że ich produkt ma moc przemiany życia, przy czym w jakiś magiczny sposób proces ten nie pociąga za sobą żadnego ryzyka. W rzeczywistości, zwykle każde silne lekarstwo jest jednocześnie toksyczne, zwłaszcza w zestawieniu z czymś niewłaściwym lub podane w nieodpowiedniej dawce. A religia jest właśnie takim silnym lekarstwem!

W dalszej części przedyskutujemy dwie kwestie, a mianowicie, dlaczego chrześcijaństwo ma aż taką siłę oddziaływania oraz w jaki sposób dokonuje psychicznych spustoszeń, tj. dlaczego jest w stanie zahamować proces rozwoju u dziecka, dlaczego na jego negatywny wpływ narażone są w szczególności kobiety, jakie są objawy religijnej traumy oraz co mogą zrobić byli wyznawcy, aby odzyskać zdrowie i powrócić do normalnego życia. Skoncentrujemy się głównie na tych odmianach chrześcijaństwa, które są oparte na dosłownej interpretacji zapisów biblijnych. Należą do nich kościoły ewangelickie i fundamentalne, Kościół Świętych Dnia Ostatniego (mormoński) i inne konserwatywne odłamy. Te wspólnoty mają podobne wymagania odnośnie religijnego konformizmu – podzielają pogląd, że ludzie potrzebują zbawienia oraz że należy skoncentrować się na życiu duchowym, bo jest nadrzędny w stosunku do świata natury. Ich podglądy stoją w sprzeczności z zasadami przyjętymi w liberalnych, postępowych kościołach chrześcijańskich, które przyjmują humanistyczny punkt widzenia, tj. ukierunkowanie na życie doczesne oraz nacisk na społeczną sprawiedliwość.

Trzeba zrozumieć, że chrześcijaństwo nie jest po prostu religią. Jest ono niczym szerokokątny obiektyw, przez pryzmat którego jego wyznawcy doświadczają rzeczywistości. Na dodatek, zachodnia cywilizacja jest nim przesiąknięta. To sprawia, że trudno jest je wychwycić, podobnie jak powietrze, którym oddychamy, a które jednocześnie jest dla nas tak niezwykle istotne. Założenia chrześcijaństwa oparte na określonych symbolach, prawach i nomenklaturze są tak wszechobecne w naszej kulturze, że nawet niewierzących czynią ślepymi na krzywdę wyrządzaną w imię Boga.

Religia żeruje na procesach poznawczych człowieka

Aby zrozumieć siłę religii, trzeba mieć chociaż niewielką wiedzę na temat struktury ludzkiego mózgu. Racjonalizm, 350-letnia teoria umysłu, głosi, że istoty ludzkie to jednostki racjonalne, podejmujące intencjonalne działania w efekcie świadomych procesów myślowych. Wyniki badań z zakresu kognitywistyki pokazują, że jest inaczej.

W 2002 roku psycholog Daniel Kahneman otrzymał Nagrodę Nobla za swoją pionierską pracę na temat procesów decyzyjnych. Kiedy rozpoczynał swoją karierę naukową, naukowcy podzielali pogląd, że ludzie to „jednostki racjonalne”, zwłaszcza jako uczestnicy rynku, oraz że z większości motywacji i przekonań, które stoją u podstaw podejmowanych przez nas działań, zdajemy sobie sprawę. Kahneman i jego współpracownik naukowy Amos Tversky wykazali, że jest to dalekie od prawdy. Okazało się bowiem, że większość procesów mentalnych nie ma zbyt wiele wspólnego z myśleniem racjonalnym oraz że są one całkowicie poza zasięgiem naszej świadomości.

Preferencje, zamierzenia i decyzje, które kształtują nasze życie, są z kolei determinowane przez wspomnienia i skojarzenia, które powstają przed wykształceniem się umiejętności przeprowadzania racjonalnych analiz. Daniel Siegel, profesor psychiatrii klinicznej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, zajmuje się badaniem traumy i pisze na ten temat publikacje naukowe. Jego zdaniem posiadamy dwa rodzaje pamięci – “jawną” i “ukrytą”, które przechowywane są w mózgu bez względu na to, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie. Pamięć ukryta dotyczy przeżyć z dzieciństwa – w tym doświadczeń z okresu porodu oraz tworzenia się więzi – które mają wpływ na nasze dalsze życie.

Specjalista w dziedzinie lingwistyki poznawczej George Lakoff stworzył koncepcję ram poznawczych (frames), spopularyzowaną dzięki jego niewielkiej książce pt. Don’t Think of an Elephant (Nie myśl o słoniu):

„W celu zrozumienia faktów, ludzie korzystają z ram poznawczych – głęboko osadzonych struktur mentalnych – w których zakodowane zostały informacje o tym, jak działa świat. Znajdują się one w mózgu i kształtują tzw. zdrowy rozsądek. Proces myślenia czy komunikowania się nie jest możliwy bez aktywowania ram, a to, która z nich zostanie uruchomiona, ma rozstrzygające znaczenie”.

Ramy poznawcze powstają nieświadomie, uaktywniają się bez naszej świadomości, a jednak determinują charakter naszych świadomych myśli. Według specjalistów z dziedziny lingwistyki poznawczej, słowa łączą się z obrazami, ze wspomnieniami i z pokrewnymi im pojęciami, wzajemnie splątanymi poprzez sieci neuronowe. W efekcie tego nadajemy sens otaczającej nas rzeczywistości dzięki metaforom, które pozwalają oceniać nam nowe sytuacje w oparciu o te, z którymi już mieliśmy do czynienia. Na przykład, gdy liberał i konserwatysta wyobrażają sobie prawidłowo funkcjonujące społeczeństwo, przychodzi im na myśl koncepcja rodziny jako wzorzec, zgodnie z którym powinien działać rząd. Ale podczas gdy konserwatysta będzie odwoływał się do modelu wychowania w stylu “surowy ojciec” bądź do modelu autorytarnego, liberał skłoni się raczej ku wzorcowi „troskliwego rodzica”. To „głęboko osadzone ramy poznawcze” zadecydują o wyborze społecznych priorytetów. Koncepcja ram poznawczych pomaga nam zrozumieć, dlaczego myślenie religijne wydaje się tak bardzo odległe dla kogoś z zewnątrz, czyli dla osoby, która ma inne ramy poznawcze, myśli w odmienny sposób i w obliczu tych samych faktów dojdzie do innych wniosków.

Przytoczne powyżej aspekty procesów poznawczych determinują sposób, w jaki przemierzamy życie, określają to, co sprawia nam ból, determinują cele, za którymi podążamy, a z których rezygnujemy, implikują sposób, w jaki reagujemy na porażki oraz na cierpienie, jakie zadają nam ludzie – a także warunkują naszą reakcję, kiedy to my krzywdzimy innych. Religia czerpie siłę w dużej mierze z faktu, że ma swój udział w kształtowaniu nieświadomych procesów: ram poznawczych, metafor, przeczuć, emocji, które powstają zanim jeszcze mamy możliwość podjęcia świadomych rozważań.

Wierzenia i praktyki religijne prowadzące do psychicznych spustoszeń

Nauki społeczne dają nam wgląd w uniwersalne procesy poznawcze i społeczne, które w ogólnym zarysie tworzą fundamenty wiary religijnej, lecz na pytanie o korzyści i straty, jakie niesie za sobą to zjawisko, nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Konieczne są bardziej rygorystyczne badania, niemniej jednak studia przypadku coraz częściej pokazują, że jeśli chodzi o siłę czynienia spustoszeń w psychice, pewne religijne wierzenia i praktyki górują nad innymi.

Dziennikarz śledczy Janet Heimlich zajmuje się badaniem zjawiska maltretowania dzieci w rodzinach religijnych, tj. nadużyć i zaniedbań, których dopuszczają się rodzice i opiekunowie, kierujący się zaleceniami religii. W książce Breaking Their Will (Łamiąc ich wolę) Heimlich wymienia trzy charakterystyczne aspekty wspólnot religijnych, szczególnie skłonnych do stosowania przemocy wobec dzieci. Obserwacje z terapii klinicznych dla „odzyskanych” (reclaimers), tj. osób, które chcą dojść do siebie po traumatycznych przeżyciach religijnych i powrócić do normalnego życia, pokazują, że dokładnie te same cechy, wraz z określonymi taktykami manipulacji, specyficznymi dla kościołów fundamentalistycznego chrześcijaństwa i wykorzystywanymi w procesie dosłownej biblijnej interpretacji, stanowiły zagrożenie dla dorosłych adeptów religii.

  1. Autorytaryzm – tworzy sztywną hierarchię władzy i domaga się bezwarunkowego posłuszeństwa. W głównych religiach teistycznych na szczycie hierarchii jest bóg lub bogowie, reprezentowani przez wpływowych liderów kościoła, posiadających władzę nad mężczyznami, którzy z kolei sprawują kontrolę na kobietami i dziećmi. Autorytarne wspólnoty chrześcijańskie niejednokrotnie nauczają, że „męskie zwierzchnictwo” jest z woli Boga. Rodzice, z upoważnienia religijnych przywódców, mogą posuwać się do stosowania kar cielesnych i głodzenia swych dzieci. Książka To Train Up a Child (Wytrenować dziecko), autorstwa pastora Michaela Pearla i jego żony Debi, została znaleziona w domach trzech chrześcijańskich rodzin adopcyjnych, które zakatowały oddane im pod opiekę dzieci.
  2. Izolacja i odseparowanie – jako sposób na osiągnięcie duchowej czystości. Ewangeliccy chrześcijanie ostrzegają swych wiernych przed „asymetrycznymi relacjami” małżeńskimi i przyjacielskimi z niewierzącymi. Nowych adeptów niejednokrotnie namawia się do nieutrzymywania kontaktu z dalszą rodziną i dotychczasowymi przyjaciółmi, z wyjątkiem tych, których potencjalnie można nawrócić. Niektóre kościoły zachęcają swoich starszych członków do brania pod opiekę młodych dorosłych stanu wolnego i urabiania ich do służenia bogu – czyli do „wypasania”, jak określają ten proces niektórzy znawcy religii – do czasu, aż znajdą odpowiednich partnerów. Domowi nauczyciele i chrześcijańskie odpowiedniki muzułmańskich szkół medres odcinają dzieci od zewnętrznych źródeł informacji i zamiast rozbudzania ciekawości, uczą przeważnie wiedzy pamięciowej oraz bezwzględnego posłuszeństwa.
  3. Strach przed grzechem, piekłem i czającą się apokalipsą „końca czasów” tudzież niemoralnymi poganami – jako sposób na uzależnienie od grupy, która jest jedyną bezpieczną ostoją, dającą schronienie przed przerażającymi niebezpieczeństwami zewnętrznego świata. W ewangelicznych „piekielnych domach” obchody święta Halloween wykorzystuje się jako okazję do wzbudzania lęku w dzieciach i nastolatkach przed torturami, które czekają potępionych. W cyklu książek Left Behind (Pozostawieni) świat bez wierzących, którzy zapewnialiby stabilizację, zamienia się w krwawą łaźnię. Skoro przynależność do wspólnoty religijnej to jedyna ochrona przed okropnościami świata zewnętrznego, wszystko to, co zagraża istnieniu wspólnoty, jak słowa krytyki pod jej adresem, podatki, odkrycia naukowe lub przepisy prawa, również staje się źródłem lęku.

Psycholog Margaret Thaler Singer, autorka klasycznego już dzieła Cults in Our Midst (Kulty pośród nas), przez wiele lat analizowała mechanizmy działania wspólnot, które nieprzerwanie manipulują społeczeństwem, w tym sekty religijne i grupy samopomocowe. Każdy były ewangelik, zapoznawszy się z tą lekturą, bez problemu odnajdzie w niej cechy kościoła, którego był członkiem. Singer, tak jak Heimlich, pisze o autorytaryzmie i odseparowaniu jako głównych aspektach funkcjonowania wspólnot, które wyrządzają największą krzywdę. Wspólnoty utrzymują, że „poszukujący” po prostu do nich lgną. Natomiast w rzeczywistości wykorzystują one wyszukane metody rekrutacyjne, co pozwala im zwerbować osoby nierzadko inteligentne, wykształcone, w każdym razie zdrowe psychicznie.

Przynależący do wspólnoty członkowie nabywają to, co Singer nazywa, „pseudo-osobowością”. Kiedy odchodzą, mogą być zdezorientowani, mieć poczucie winy, odczuwać niepokój, cierpieć na depresję, a nawet na ataki paniki. Stopniowo ich pierwotna tożsamość, poznawcza ciekawość oraz radość życia powracają. Setki wpisów zamieszczanych na stronach internetowych, takich jak ExChristian.net, dają świadectwo tego procesu i wyraźnie pokazują, że nie tylko „kulty” czy wspólnoty spoza głównego nurtu uciekają się do skutecznych taktyk kontroli umysłu. W istocie, spośród tysięcy wiernych, którzy w chwili obecnej odchodzą z dominujących kościołów chrześcijańskich, wielu szuka pomocy w walce z tymi samymi problemami, z jakimi borykają się byli członkowie „kultów”.

Pół wieku temu psychiatra Robert Lifton badał polityczne reżimy totalitarne, zwłaszcza w komunistycznych Chinach i Korei Północnej, które zajmowały się formowaniem umysłów obywateli. Określił on osiem taktyk psychologicznych, powiązanych z procesem destruktywnej kontroli umysłu. Jego następcy wykazali, że sięgają po nie również sekty religijne:

  1. Kontrola środowiskowa zaleca komunikowanie się z członkami wspólnoty, a odradza – ze światem zewnętrznym.
  2. Stosowanie wzniosłego języka prowadzi do wykształcenie się „mowy wspólnotowej” i ograniczenia swobody myślenia. Uspakajające mantry predestynują do porzucenia krytycznego myślenia i wątpliwości.
  3. Oczekiwanie czystości oznacza, że myśli i zachowania ocenianie są w odniesieniu do ideologicznego wzorca, Jedynej Słusznej Drogi.
  4. Rytuały spowiedzi wzbudzają moralne emocje, takie jak wstyd i poczucie winy, oraz wzmacniają wrażenie bycia nieustająco obserwowanym.
  5. Mistyczne manipulacje sprawiają, że nowe uczucia i myśli odbierane są jako spontaniczne, co tworzy iluzję, że członkowie wspólnoty są w niej z własnej woli.
  6. Przedkładanie doktryny ponad człowieka oznacza, że ten postrzega swoją osobistą historię przez pryzmat ideologii. Z czasem może zyskać przekonanie, że zanim trafił do wspólnoty, był zły, uzależniony, a nawet psychicznie chory, pomimo dowodów, że jest na odwrót.
  7. Święte nauczanie to mechanizm, który pozwala wspólnotom uzasadniać i racjonalizować ich wierzenia, łącząc je luźno z wiedzą na temat świata przyrody, filozofii i nauk społecznych.
  8. Egzystencja wspólnoty daje jej poczucie władzy nad życiem i śmiercią – czy też życie wieczne. Wierni są zwykle przekonani, że stanowią część wybranej elity, a osoby z zewnątrz są mniej wartościowe.

Każdą z tych psychologicznych taktyk można wykorzystać zarówno dla celów świeckich, jak i religijnych. Siły ich oddziaływania nie można lekceważyć, zwłaszcza w zestawieniu z sylwetką charyzmatycznego przywódcy, odpowiednio uwierzytelnionymi starożytnymi pismami i zaakceptowaną społecznie religijną strukturą.

Wierzenia biblijne tworzą model rzeczywistości, w którym dominuje autorytaryzm, odizolowanie i poczucie zagrożenia

Chrześcijaństwo oparte na wierze w zapisy biblijne sięga po psychologiczne mechanizmy kontroli umysłu w połączeniu z poglądami rodem z Epoki Żelaza, włączając w to przeświadczenie, że kobiety i dzieci są własnością mężczyzn, że niekarcone dzieci stają się rozpieszczone, że każdy z nas rodzi się „całkowicie zdeprawowany” oraz że Bóg wymaga bezwzględnego posłuszeństwa. W świetle tego typu poglądów zbawieniu i nieomylności wiernych nieustannie zagraża świat zewnętrzny oraz ciemne siły duchowe. W związku z tym chrześcijanie powinni odseparować się od tego świata emocjonalnie, duchowo i społecznie. Takie przekonanie stoi u podstaw modelu rzeczywistości przyjętego przez chrześcijan lub – jak by powiedział Lakoff – stanowi fundament ich „silnie zakorzenionych ram poznawczych”. Nic dziwnego, że wielu chrześcijan doznaje psychicznych okaleczeń.

Należy pamiętać, że taki sposób myślenia przenika do głębokich warstw podświadomości. Do obszaru wyobraźni, symboli, metafor, emocji, instynktu i podstawowych potrzeb. Natura i wychowanie tworzą wzorzec postrzegania świata, który filtruje każde doświadczenie. Selekcjonuje on napływające informacje i przepuszcza tylko te, które są spójne z chrześcijańskim modelem rzeczywistości, tworząc w efekcie subiektywne poczucie jego prawdziwości.

Przez wieki ludzkość przechodziła proces potężnej transformacji w postrzeganiu rzeczywistości, wychodząc od nadprzyrodzonego modelu widzenia świata, zdominowanego przez siły dobra i zła, zmierzając ku modelowi wszechświata rozpatrywanego przez pryzmat praw przyrody. Wspólnoty chrześcijańskie, wierzące ślepo w biblijne zapisy, można traktować jako podzbiór ogółu populacji, który nadal tkwi w starym ramach, tj. trzyma się kurczowo nadprzyrodzonej wersji widzenia świata.
Poniżej zestawienie kilku podstawowych założeń nadprzyrodzonego, chrześcijańskiego modelu widzenia rzeczywistości:

  • Ludzie żyją w świecie grzechu i zagrożeń, który wraz z Upadkiem Człowieka został zdominowany przez Szatana.
  • Życie na ziemi jest elementem “walki duchowej”, przy współudziale realnych, duchowych istot, dobrych i złych.
  • Egzystencja jest ograniczona zakresem czasowym, ustanowionym przez Boga, począwszy od Stworzenia, a skończywszy na zagładzie ziemi w czasach Sądu Ostatecznego.
  • Wartości, dylematy moralne i inne ważne kwestie są wieczne i niezmienne, stworzone przez Boga, który nie odpowiada na żadne pytania.
  • Ludzie są grzeszni z natury i pełni win, w związku z czym potrzebują zbawienia. Ale jako że sami nie są zdolni tego uczynić, pozostaje im okazanie skruchy i poddanie się woli Boga.
  • Życie ludzkie na ziemi w ramach kosmicznego schematu istnienia nie ma żadnego znaczenia. Przyjemność będzie po śmierci. „Ciało” jest grzeszne. Celem życia jest służenie Bogu.
  • Ostateczną kontrolę nad wszystkim sprawuje Bóg i będzie on sądził sprawiedliwie. Nie ma potrzeby, aby ludzie pojmowali jego skryte zamysły, mają wyłącznie wierzyć i nie zadawać pytań. Wszelkie próby przejęcia kontroli nad swoim życiem wbrew woli Boga są grzechem.

Chrześcijański model postrzegania rzeczywistości opiera się na mechanizmach, które zapewniają mu żywotność: na wzbudzaniu strachu i tworzeniu zależności, pokrętnym rozumowaniu, groźbach za porzucenie wspólnoty, na zapewnianiu społecznego wsparcia dla członków, na blokowaniu dopływu informacji z zewnątrz, zwłaszcza w przypadku dzieci. W rezultacie wierni doznają krzywd, a dodatkowo tkwią w ślepym zaułku.

~*~
Fragmenty książki-antologii pod redakcją Johna W. Loftusa pt. „Christianity Is Not Great: How Faith Fails” (Chrześcijaństwo nie jest wspaniałe: jak stracić wiarę), Prometheus Books, 2014.

Loftus jest również autorem książki pt: Why I Became an Atheist: A Former Preacher Rejects Christianity (Dlaczego stałem się ateistą: kaznodzieja odrzuca chrześcijaństwo) oraz The Outsider Test for Faith: How to Know Which Religion Is True (Test wiary dla osoby niewierzącej: skąd wiedzieć, która religia jest prawdziwa). Jest również, wraz z Randalem Rauserem, współautorem książki pt.: God or Godless? One Theist. One Christian. Twenty Controversial Questions (Bóg czy Bogini? Jeden teista. Jeden chrześcijanin. Dwadzieścia kontrowersyjnych pytań). Ponadto jest redaktorem publikacji The Christian Delusion: Why Faith Fails (Chrześcijańskie złudzenie: dlaczego traci się wiarę) oraz The End of Christianity (Koniec chrześcijaństwa).

Komentarz PRACowni: Powyższy tekst jest zaledwie częścią eseju zamieszczonego w ww. książce. Postaramy się wkrótce zamieścić na blogu fragmenty dalszej jego części.

Tłumaczenie: PRACowniA
Artykuł na SOTT: The ‚crazy-making’ aspects of fundamentalist Christianity

20 Komentarzy »

  1. Ten tekst zbiega się z moimi odczuciami nt. chrześcijaństwa i kościoła kat. Już od chwili urodzenia bez swojej wiedzy ani wyboru stałem się poddanym Watykanu, papieża i swojego proboszcza.
    Jako dziecko (zostało mi to do dnia dzisiejszego) przejawiałem ogromną ciekawość świata, ludzi, a także religii, w której zostałem wychowany. Zadawałem mnóstwo pytań swoim rodzicielom, księżom o wiele aspektów religijnych zawartych w religii chrześcijańskiej, bo znajdowałem pewne sprzeczności w tym co na zewnątrz i w tym co wewnątrz religii. Niestety często z braku logicznej odpowiedzi bywałem sfrustrowany i po prostu coś mi się w tej religii nie zgadzało. Stałem się utrapieniem rodziców,którzy nigdy nie zadawali sobie różnych pytań o sens naszej egzystencji, a o swojej świętej wierze nie pozwolili mówić inaczej niż na klęczkach. Zrozumiałem potem, że nie posiadają żadnej wiedzy na temat powstania chrześcijaństwa, kościoła i nie mogąc mi na żadne pytanie odpowiedzieć bywali na mnie wściekli, podobnie jak młody wikary w latach 80-tych XX wieku na katechezie w salce katechetycznej jeżeli nie potrafił wyjaśnić jakiejś kwestii mówił: ,,oto wielka tajemnica wiary”. Myślałem sobie wówczas,wręcz marzyłem aby poznać prawdę o Bogu, kościele katolickim, religii, wszechświecie,ludzkości. Zaczęło się to spełniać kiedy zacząłem sporo czytać różnych autorów niezwiązanych z kościołem, np. M Kozakiewicz, Dreschner, I.Koberdowa, Nowicki i wielu innych i wyłonił mi się obraz tego ,,kłębowiska żmij”.Po wielu latach dopełnieniem tej wiedzy była wiedza przekazana Laurze przez Kasjopean.
    Dzisiaj możemy powiedzieć, że nie ma podstaw do istnienia ani katolickiego kościoła, ani chrześcijaństwa jako religii.
    Postać Jezusa nigdy nie istniała, co dla wielu, a także dla mnie było szokiem, a co jest jednym z głównych założeń chrześcijaństwa. Postać ta została wymyślona przez ówczesne greckie służby specjalne i na podstawie życiorysu Juliusza Cezara zmyślono postać Jezusa jednocześnie przypisując mu różne dokonania Juliusza Cezara. Dlatego biblia jest napisana po grecku.
    Słusznym jest zatem pytanie dlaczego w czasach rzymskich ani jeden rzymski historyk nie zdobył się na opis lub chociażby wspomnienie tak znanej postaci w Judei.
    Proponuję także zwrócić uwagę na fakt, że dziesięć przykazań, to nic innego ponadto, co zawierało prawo rzymskie. Czyż dzisiejsze prawo nie stanowi: nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca i matkę, nie pożądaj żony bliźniego (w prawie przewidziano za to możliwość rozwodu)?
    Możemy powiedzieć tak, że wiele lat temu pewne istoty 4D STS podjęły pewne czynności, aby zainicjować powstanie religii katolickiej. Wykorzystano do tego ludzi chciwych i żądnych władzy, aby poprzez hierarchiczną strukturę podporządkowania: wierny-kaplan-biskup-prymas-kardynał-papież uzyskać pożądany efekt posiadania rządu dusz oraz dóbr materialnych. Oczywiście rząd dusz, bogactwo materialne jest celem ludzi będących u steru kościoła i pewnie nie tylko, a nie tych 4D.
    To imperium w ciągu wieków zabijające niewiernych(w milionach, tępiące ludzi światłych i posiadających wiedzę spowodowało uwstecznienie duchowe całych państw i narodów. Chodziło o to, aby gadoidom dostarczyć pożywienie w postaci strachu (przed piekłem, przed śmiercią, diabłem), cierpiętnictwa wiernych(za śmierć Chrystusa na krzyżu, samoobwinianie,grzech pierworodny itp.). Do transmisji tej całej negatywnej energii służą kościelne wieże wraz z metalowymi krucyfiksami,które są jak anteny, a 4D STS mają odpowiednie narzędzia(prawdopodobnie kryształy)do absorpcji tejże energii i tak to mniej więcej hula, a szafa gra.

    Komentarz - autor: obudzony — 21 grudnia 2014 @ 02:10

  2. Bardziej to wynika z jakości nauczania wiary.
    „Bóg jest Prawdą,kto szuka prawdy,szuka Boga choćby sam o tym nie wiedział” – to filozoficzna myśl,którą pozostawiła po sobie siostra Teresa Benedykta od Krzyża.
    Od MITOLOGEMATU do FILOZOFOMATU to korzenie szkoły klasycznej,na której opiera się CYWILIZACJA ŁACIŃSKA z ewolucją ludzkiego myślenia.Rzecz zdumiewająca o bogu Hermetycznym:zrodził boga Logosa,zrodził następnie Rozum Demiurga,to jest prawie boga Ducha – stąd TRÓJCA.
    Ziemskie dochodzenie do prawdy nie jest bardziej niezmienne niż sam człowiek,rozwija się bowiem razem z nim,w nim i przez niego.
    Szkoła klasyczna pozwala zrozumieć,że z TRAGEDII GRECKIEJ zrodził się DRAMAT ODKUPIENIA kiedy WYPEŁNIŁ SIĘ CZAS oczekiwania.
    Ilość bezbożnych wojowników.jest funkcją jakości nauczania wiary.

    Komentarz - autor: Mieczysław S.Kazimierzak — 21 grudnia 2014 @ 07:29

  3. Pierwsi chrześcijanie sami określali się także jako Zwolennicy drogi . Podstawa państwa rzymskiego było to co rzymianie określali jako religio. Z tym „porządkiem” nie do końca zgadzali się chrześcijanie Dlatego można zrozumieć słowa Perpetuły która na błagania ojca aby poddała się zwierzchnością czemuś co miało ja zdołować do Ziemi odpowiedziala ze nie może inaczej postąpić nie z względu na wiarę przekonania itp. ale właśnie na cos więcej. Albo to pisze Paweł „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnością, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich” Bardzo szybko zapomniano o tej esencji i samo chrześcijaństwo stało się religio.

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 21 grudnia 2014 @ 11:30

  4. Bardzo dobry tekst, podnoszący kwestię zaburzeń psychicznych w kontekście indoktrynacji religijnej.
    Jeśli potwierdzi się motyw i osoba zabójcy ośmiorga dzieci w Australii, będzie to kolejny dowód na to, że zmiany osobowościowe, wywołane ideologiczną indoktrynacją, mogą prowadzić też do zbrodni.
    Rozumiem, że Autorzy pisali ten tekst odnosząc się do „religii z ich podwórka”, czyli wszelkich odłamów ewangelickich chrześcijaństwa. Jednakże, w moim przekonaniu, powyższe dotyczy wszystkich religii monoteistycznych i wszelkich ideologii opartych na kulcie jednostki, bez znaczenia czy boskiej czy ludzkiej.

    Komentarz - autor: Magia — 22 grudnia 2014 @ 15:40

  5. Chrześcijaństwo – to prawdziwe – zwane pierwotnie Buddyzmem Mahajany pochodzi z terenów Słowian (literalnie Polski, Arkona to Kalaczakra) które w trakcie Wojny Światów ok 1400 pne (Król Północy kontra Król Południa) zawędrowało wraz z wojskiem na tereny dzisiejszych Arabów wyzwalając ich spod żydowskiego terroru (GOG z bibli, jozue(jezus) z bibli, asyria z historii, Achajowie z mitów jacy w Grecji osiedli dopiero kilkaset lat po Troi, Mahabharata z opisów, prawdziwe pole Kurukszetry leży na terenie dzisiejszej wschodniej Turcji a nie w Indiach).

    Wierzenia Słowian jakie tam wraz z wojskiem i ich osadnictwem zostały zaszczepione (Fenicja, państwo nowobabilońskie, Ludy Morza etc) po zmanipulowaniu, po zmałpowaniu i zażydzeniu treści fikcyjnymi bohaterami ponownie powróciło na tereny Słowian już jako broń ideologiczna przeciwko nim skierowana (w tamtych czasach jak podają historycy nie istniał zaden „starohebrajski” bo sami „żydzi” pisali w grece, to co się bierze za starohebrajski (jak i runy germańskie) to jest Brahmi – okrojona i użytkowa UŻYWANA PRZEZ SŁOWIAN wersja sanskrytu, sam „hebrajski” został wynaleziony około 6w jak się żydom udało napaść i skraść święte księgi Alanów (jedno ze słowiańskich plemion żyjących około Krymu) odpisując i tworząc z kształtu ich liter swoje).

    Ostatnich chrześcijan znanych z kronik jako HRIH (co jest też świętą literą Buddy Sakjamuniego (pochodzącego z terenów Prus (to jego Święty Gaj próbował ściąć „święty” Wojciech za co go zabito)) wyrżnął „polski” król Bolesław Chrobry na terenach Białorusi później dzieląc się ze swym bratem Ottonem zdobycznymi emblematami (to co ma papież na (na i nie tylko) głowie pochodzi od kultu Wandy (słowiańskiej Wandy, kapłanki słowiańskich bogów, co to nie chciała Karola Młota za męża) to co mają jako godło niemcy pochodzi od Piastów, jest im i nam pokradzione).

    Co zaś do najciekawszego czyli pochodzenia wierzeń w Boga Ojca, Syna Bożego i Ducha Świętego to pochodzą one (te postacie) od znanych i z mitów greckich CYKLOPÓW KRÓLEWSKICH które, niefartownie dla wielu wierzeń, miały swoją siedzibę własnoręcznie wybudowaną na Łysej Górze. I jak podaje Kadłubek Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty to odpowiednio Łada, Woda i Leli a ich kult znany jest na wieki świetlne (bo wcześniej niż 2 tysiące lat pne) przed wynalezieniem żydowskiego chrześcijaństwa (tego z przełomu wieków a dokładniej z okolic 5w bo wtedy go „literacko” dopracowano na potrzeby antysłowiańskich krucjat i rzezi po zawładnięciu Watykanem.

    Z uwagi na powyższe zaszłości historyczne to POLACY, i z POLSKI, mają odrodzić chrześcijaństwo a nie, jak się ludziom wmawia, od jakiegoś bałwochwalczego, judaszowego, sprzedajnego, satanistycznego żyda. Dlatego tez nasz kraj i Naród poddawany jest takiemu ostremu dehumanitaryzującemu zażydzaniu by przepowiedziane ODRODZENIE i ponowne wyzwolenie świata od żydów” miejsca nie miało.

    PS.
    Leli i Poleli nie są braćmi, to „podwójny bóg”.

    PS.
    Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty to odpowiednio Łada, Woda i Leli i także Brahma, Wishnu i Śhiva.

    PS.
    Satanizm nie jest kultem Szatana tylko demonicznych Asurów (Kaurawów, Achajów, żydów … (demoniczne dusze)), bo ten (jego drugie imię jakie ma jest „pobożne” i oznacza „Duch Święty”) został tak nazwany za to właśnie iż ukarał żydów za ich podniesienie ręki na Boga Ojca, chrześcijan i Prawo. Dlatego z pism sprzed wydarzeń około 1400 pne znany jest z „pobożnego” imienia a po deratyzacji żydostwa oni dorobili w kolejnych złorzeczących mu drugie później zlewając oba w jednym literackim utworze zwanym biblia. Szatana widać w postaci SMOKA jak pomaga Mardukowi w walce z Tiamat (rzeczonymi żydami). Smok jaki tam jest, znany też jako Smok Wawelski (tez nawiązanie do kultu słowiańskiego Welesa), jest odnośnikiem i do Słowian jako nacji i do Buddy Wairoczany jako jego „patrona”.

    Nie jest też wykluczone iz „tego smoka” zabito w „Pierścieniu Nibelungów”. Znaczy osobę pełniącą jego role przez co świat został przeklęty.

    Katolicy „walcząc z szatanem” tak naprawdę walczą z samymi sobą niszcząc, na rozkaz krzyżackich okupantów, swoją OSOBOWOŚĆ.

    ———-

    Może to pisanie pomoże jakiemuś Polakowi powstać z kolan odzyskując narodową godność jaką zaprzedał za krzyż, judaszowe szekle i papierek po … bananie

    bo tylko ci co „PAMIĘTAJĄ i CZCZĄ” się załapią na Niebo jak wkrótce ponownie powrócą nasi Przodkowie (to ich wypatrują kosmiczne teleskopy i ze strachu przed nimi elita tego „świata” poryła te swoje nory).

    Komentarz - autor: Ktoś — 22 grudnia 2014 @ 16:38

  6. Apropos indoktrynacji odbiegnę trochę od tematu. Temat rzadziej poruszany, aczkolwiek równie ciekawy. Moja córka jest w wieku studenckim, uważa się za wegetariankę, miłośniczkę i obrończynię zwietrząt, wroga wykorzystywania zwierząt w cyrku itd. itp. Jak dotąd rozumiem. Ale „nienawidzi” ludzi jedzących mięso w tym nas rodziców, a jej siostra (młodsza nasza córka) na czas pobytu studentki w domu również staje się „wegetarianką” dla świętego spokoju. Wspólne obiady stają się nie do zniesienia.

    Tłumaczę jej, żeby spróbowała popatrzeć na swój wegetarianizm jak na religijny radykalizm ale wydaje mi się, że nie potrafi tego powiązać.
    Ponoć wegetarianie są bardziej „rozwinięci duchowo” od mięsożerców, więc proszę aby pod tym kątem spojrzała na to, jak traktuje swoich rodziców i siostrę np.
    Nic nie poradzisz. Z tym jest identycznie jak z religiami.

    Pozdrawiam i dzięki za waszą pracę.

    Komentarz - autor: ufoludek — 22 grudnia 2014 @ 16:42

  7. @Ufoludku

    Człowiek w wieku studenckim winien być zdolny do podejmowania własnych decyzji i brania za nie odpowiedzialności.
    Napisałeś, że, tłumaczysz jej „żeby spróbowała popatrzeć na swój wegetarianizm jak na religijny radykalizm ale wydaje mi się, że nie potrafi tego powiązać.”
    Nie uważasz, że to problem Twojej córki, a nie Twój? To jej droga, jej wybory i jej odpowiedzialność. Zrobiłeś już chyba wystarczająco dużo, by zwrócić jej uwagę na to, że być może błądzi. Teraz pozwól jej brnąć we własne błędy, skoro ma po temu chęć i wolę. Jednakże, Ty nie musisz tego znosić (vide: „Wspólne obiady stają się nie do zniesienia”), o ile nie chcesz.
    Przypomnij sobie w tym zakresie C’s, Gurdżijewa, Castanedę czy Murawiewa.

    Komentarz - autor: Magia — 22 grudnia 2014 @ 17:10

  8. @ufoludek

    Wyrazy współczucia. Tak to w życiu bywa.

    Komentarz - autor: corhorn — 23 grudnia 2014 @ 13:26

  9. Jeśli chodzi o religię, to po latach bycia w hipnozie, usługiwania do mszy 8 lat, życia w zdewociałej rodzinie, zostały teraz jedynie irracjonalne lęki.
    Widzę teraz co to było, jakie straszne oszustwo, treść życia, wszystko się wokół tego kręciło, wokół oszustwa.
    Z jaką nabożnością babcia znaczyła chleb, przed ukrojeniem 1szej kromki znakiem krzyża…………..
    Każdy najmniejszy epizod w życiu miał z religią związek. Koszmar.

    I jak trudno potem odnależć treść życia.
    W komputerze to można chociaż zrobić przywracanie systemu… 🙂

    Komentarz - autor: ufoludek — 23 grudnia 2014 @ 14:13

  10. Miało być:
    I jak trudno potem odnaleźć prawdziwą treść życia

    Komentarz - autor: ufoludek — 23 grudnia 2014 @ 14:15

  11. Każdy fundamentalizm religijny czy świecki jest swego rodzaju więzieniem i niewolą, a każde zniewolenie w większym lub mniejszym stopniu degraduje człowieka. Uciec zupełnie od fundamentalizmów nie zdołamy, chodzi tylko o to by ten nasz uszczerbek na zdrowiu był możliwie jak najmniejszy. A będzie, jeśli te fundamentalizmy będziemy z własnej nie przymuszonej woli dogłębnie poznawać i analizować, mówiąc potocznie pozbywać się skóry leminga. I trzeba to czynić stale, bo chytrość i przewrotność tych którzy chcą nas zaprząc w kolejne -izmy jest przeogromna. A więc mówiąc najkrócej, walczmy o własną świadomość bo gdy będziemy jej własnym panem, to niczego się nie ulękniemy (nawet własnej śmierci) i każde kłamstwo spłynie po nas jak woda po kaczce.
    Natomiast odnosząc się do przedstawionego w artykule fundamentalizmu chrześcijańskiego powiedziałbym, że potraktowano ten temat po jezuicku i mam wrażenie jakby z negatywnym nastawieniem do chrześcijaństwa jako takiego. A przecież ten nurt religijny ma wiele odcieni i barw, wrzucanie wszystkich do jednego worka to gruba przesada i manipulacja. Po drugie, idee chrześcijaństwa były i nadal są jedne z najbardziej wartościowych i pro-rozwojowych w dziejach człowieka. I należy mieć do tego szacunek. To, że w obecnych czasach hierarchowie tego nurtu zostali nam dani „jakby z innego świata”, to tylko świadczy o sile tego prądu (wiemy o tym, nie boimy się o tym mówić i to zjawisko potępiać). To przecież chrześcijaństwo najsilniej dąży do prawdy, tej naukowej (najlepsi kwantowcy to ludzie bardzo wierzący) jak i społecznej (mimo lat ucisku i zniewolenia nie poddajemy się). Jego credo jest najbardziej zbliżone do praw naturalnych, które najlepiej służy rozwojowi człowieka.
    To nie chrześcijaństwo i jego fundamentalizm jest kamieniem młyńskim uczepionym do szyi ludzkości, a model kreacji pieniądza i jego dystrybucji. Ludzkość jako całość musi zerwać z obecnym sposobem finansowania i zastąpić go innym modelem (dzięki chrześcijaństwu to może się udać). Fakt, ci co czerpią z niego korzyści mówią, że takowych nie ma, a te co są to utopie. Tylko trudno wyobrazić sobie by mówili coś innego, dla świń ich koryto jest całym ich światem, nic dziwnego.

    Komentarz - autor: Piotr — 23 grudnia 2014 @ 18:59

  12. @Piotr and all
    Oczywiście ze jest jedna droga. Chrześcijaństwo miało spełnić swoja role a jak jest to widać i teraz to za mało tzn ludzkość nie możne tkwić uparcie na tym samym poziomie. Ta umysłowa pustkę staramy się zapełnić materializmem ale nie tego powinno wymagać się od „czlowiekow”. Jeżeli zatrzymamy się i nie pójdziemy dalej to…. W tamtych czasach własnie chrześcijaństwo spełniało role takiego kopa ale nie wstrząsnęło dostatecznie fundamentami. Czy nadrobimy zaległości?

    Komentarz - autor: The son of the Sun — 24 grudnia 2014 @ 00:08

  13. Reblogged this on Ripsonar.

    Komentarz - autor: Ripsonar — 29 grudnia 2014 @ 15:53

  14. Ufoludek, wiem, że cierpisz, ale pozwól swoim dzieciom popełniać błędy. Dzisiejszy kult szczupłego ciała powoduje, że wielu młodych ludzi łyka ten haczyk, ze będę szczupła i zdrowa jeżeli będę jeść warzywa i owoce. One(dzieci) nie zdają sobie sprawy z wielu rzeczy, a takie sprawy jak duchowość nie zaprzątają ich głowy. Ja sam jestem ojcem i wiem co czujesz. Dlatego, że córka jest dorosłą osobą nie możesz jej zakazać niczego co wg. Ciebie może być zdrowe lub normalne. Uleganie fałszywej wiedzy jest nieodłączną cechą ludzi od tysiącleci i nie ma w tym żadnej filozofii. Litując się nad losem swojego dziecka wcale mu nie pomagasz, wręcz przeciwnie powodujesz jego stagnację w duchowym rozwoju.

    Komentarz - autor: obudzony — 6 stycznia 2015 @ 23:07

  15. Ufoludek, wiem, że cierpisz, ale pozwól swoim dzieciom popełniać błędy.

    Oj prawda to, choć ciężka do strawienia (hi hi). Spróbuj popartrzeć na sytuację z takiej perspektywy: Córka, zamiast stosować się do „powszechnie obowiązującego trendu” jedzenia śmieci czegoś szukała i znalazła sobie wegetarianizm. Jak będzie w szukaniu wytrwała, może w którymś momencie znajdzie coś innego. Wszelka ingerencja na tej drodze może tylko wywołać opór. Nie pamiętasz? Ja pamiętam. Choć też się czasem zapominam, co córa mi natychmiast wytyka, a wtedy ja swojego zapominalstwa żałuję.

    Komentarz - autor: iza — 7 stycznia 2015 @ 18:36

  16. Witam
    Bardzo zaciekawił mnie artykuł. Chciałbym dodać coś od siebie.

    „Dostępne, najlepsze z metodologicznego punktu widzenia, wyniki badań, rozpatrywane całościowo, wskazują na niewielką pozytywną korelację pomiędzy zaangażowaniem religijnym a zdrowiem psychicznym. Niektóre z nich wykazały pozytywną korelację, inne negatywną, a jeszcze inne – żadnej. Być może wynika to z dużej ilości metod badawczych, jakie wykorzystuje się do mierzenia zależności pomiędzy zaangażowaniem religijnym a zdrowiem psychicznym, ale też pewnie z olbrzymich różnic pomiędzy samymi religiami.”

    Moim zdaniem zależy to od organizmu. Jeden będzie palił papierosy całe życie i nie zachoruje na raka, inny po 5 latach palenia zacznie chorować. Tak samo jest z religią. Jednemu nie zaszkodzi a nawet pomoże, drugiemu zaszkodzi, a dopiero inna religia może pomóc. Kościół chciałby wprowadzić monopol na religie, ale na szczęście, nie może.
    ………………

    Na przykładzie sexu – choroby psychiczne powstają często w wyniku stresorów, w tym także, braku zaspokajania potrzeb seksualnych (co jest stresorem). Jeśli
    chora na depresje osoba zaczyna uprawiać sex, powoli jej przechodzi (do tego sport, ewentulne leki czy zioła nawet te od braci katolickich). Kościół nakazuje uprawiać sex z jedną osobą, nie po to by człowiek zwariował, tylko by człowiek nie chorował. Jak wiadomo wiele chorób przenoszonych jest płciowo.
    Oczywiście kościół broni się przed prezerwatywami, gdyż zagrażają one tradycji – dzięki nim kościół traci argument, że sex to zło, nie może manipulować ludźmi, bo jeśli ksiądz powie wierzącej kobiecie, że ten mężczyzna to dobry Chrześcijanim, to ona będzie chciała z nim mieć dzieci, a jeśli ksiądz powie, że zły to nie będzie chciała, bo jak to, ona taka katoliczka z takim satanem. To są złe aspekty kościoła, owszem można napiać, że kościół boi się o brak 100% bezpieczeństwa prezerwatywy, ale równie dobrze, mógłby zakazać jazdy samochodem, bo są wypadki. Także za każdym razem trzeba umieć wybrać co jest dobre a co złe.
    „Kiedy rozpoczynał swoją karierę naukową, naukowcy podzielali pogląd, że ludzie to „jednostki racjonalne”, zwłaszcza jako uczestnicy rynku, oraz że z większości motywacji i przekonań, które stoją u podstaw podejmowanych przez nas działań, zdajemy sobie sprawę.” Może jako uczestnicy rynku, większość z nas jest racjonalna. Jeśli ja odpalam papierosa, a wiem że szkodzi, to nie jestem racjonalny tylko emocjonalny – wolę poczuć chwilę relaksu niż cieszyć się dłuższym życiem. Czyli tak jak Pan pisze w kolejnym zdaniu, nie zawsze tak jest. Wszyscy chcielibyśmy być racjonalni, ale nie zawsze nam to wychodzi. Kościoł czasem w tym może pomóc, czasem przeszkadza, trzeba umieć to ocenić i podjąć decyzje.
    …………………
    „Egzystencja wspólnoty daje jej poczucie władzy nad życiem i śmiercią – czy też życie wieczne. Wierni są zwykle przekonani, że stanowią część wybranej
    elity, a osoby z zewnątrz są mniej wartościowe. ”
    Zgadzam sie. Buduje się poczucie ważności dla członków organizacji np kościoła czy sekty.

    W 99% zgadzam się ze wszystkim co jest napisane w tym artykule. Nie mogę komentować wszystkiego.
    Pozdrawiam.

    Komentarz - autor: arfen84 — 29 listopada 2015 @ 22:02

  17. @ arfen

    Także za każdym razem trzeba umieć wybrać co jest dobre a co złe.

    I tu jest pies pogrzebany. Jedni mogą, inni – nie. Myślę, że może Ci się spodobać inny nasz artykuł:
    Moralne endo- i egzokręgosłupy

    Pozdrawiam również 🙂

    Komentarz - autor: iza — 29 listopada 2015 @ 22:26

  18. Namieszałeś. Strasznie. Czytać się tego nie da. Bzdury i przekłamania dotyczące Biblii i tego, jaki jest Bóg i czego od nas oczekuje. On niczego od nas nie oczekuje. Dziwne? Nie. My nic nie jesteśmy w stanie Mu zaoferować. Jedynie możemy przyjmować i brać od Niego wszelkie dobre i wspaniałe rzeczy. To, co opisałaś, to doświadczenia jakichś religijnych ugrupowań, ludzkich ugrupowań. Z prawdziwą i zdrową nauką i Biblią nie mających nic wspólnego. Bóg, nasz Tata kochając nas i dając sprawia, że sami z własnej woli chcemy kochać Go, jak dziecko, naturalnie swego kochającego rodzica.

    Komentarz - autor: elwira — 9 listopada 2017 @ 02:50

  19. Teorie, półprawdy, przekłamania, brak wiedzy teologicznej. Próby zrozumienia, zobrazowania, albo odczucia istoty Boskiej.

    Komentarz - autor: Wątpiący Prakytykujący — 26 grudnia 2017 @ 19:17

  20. Postac Jezusa Chrystusa wymyślono po to żeby niewolnik w Rzymie a potem chlop panszczyzniany pracowal na pana i bal się prubowac zmienić swój los ze strachu przed pieklem.Teraz tez kosciol stoi na strarzy bogatych a ludzie prosci którzy walcza o byt popadają z powodu wdrukowanego strachu przed pieklem w choroby psychiczne i jezdza do roznych egzorcystów uzdrawiaczy którzy uzdrawiają w imie Jezusa chociaż sami w niego nie wierza wyganiają rozne demony które sami wymyslaja .Ludzie boja się się demonow a jedynym demonem jest Jezus i to w ich glowie ,boja się piekla a już sa w piekle własnego umysłu.I To wpędzanie ludzi w choroby psychiczne jest najwieksza zbrodnia .

    Komentarz - autor: GLOS PRAWDY — 18 kwietnia 2018 @ 19:15


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.