PRACowniA

3 sierpnia 2007

Czterech Wrogów Wojownika

Filed under: Czwarta Droga,Ezoteryka,Książki — 4ure1um @ 21:04
Tags:

Fragment książki „Nauki Don Juana” Carlosa Castanedy.

Przystępując do nauki, człowiek nigdy nie ma pewności co do swych celów. Jego dążenia naznaczone są skazą, jego zamiary są mgliste. Spodziewa się nagrody, której nigdy nie otrzyma, bo nie ma najmniejszego pojęcia o udrękach nauki. Powoli zaczyna się uczyć, najpierw po kawałeczku, później wielkimi porcjami. Wkrótce też dochodzi do kolizji myśli. To, czego się uczy, nie odpowiada nigdy temu, co sobie wyobrażał lub wymarzył, toteż zaczyna się bać. Uczenie się nie jest nigdy tym, czego się spodziewamy. Każdy etap nauki jest nowym zadaniem, a lęk, jaki człowiek odczuwa, zaczyna narastać bezlitośnie i nieustępliwie. Przedmiot naszych dążeń zamienia się w pole bitwy. Tym sposobem napotykamy naszego pierwszego naturalnego wroga – strach! „Straszny to wróg: zdradziecki i trudny do pokonania. Czai się za każdym zakrętem drogi, czekając w ukryciu. A jeśli człowiek ulęknie się jego obecności i ucieknie, ów wróg położy kres jego poszukiwaniom.

– Co się dzieje z człowiekiem, który ze strachu ucieknie?

– Nic, z tym tylko, że niczego się już nie nauczy. Nie zostanie nigdy człowiekiem wiedzy. Możliwe, że będzie tchórzem znęcającym się nad słabszymi albo nieszkodliwym strachliwcem, ale w każdym razie będzie pokonany. Pierwszy z wrogów położy kres jego gorącym pragnieniom.

– Jakie ma możliwości pokonania strachu?

– Odpowiedź jest bardzo prosta. Nie wolno mu uciec. Musi rzucić wyzwanie lękowi i wbrew niemu zrobić następny krok w nauce, a potem jeszcze i jeszcze jeden. Nie wolno mu uronić niczego ze strachu, a mimo to nie może się zatrzymać w miejscu. Taka jest zasada! Nadejdzie chwila, kiedy pierwszy wróg się cofnie. Człowiek zaczyna wówczas nabierać pewności siebie. Jego zamiary zyskują na sile. Nauka przestaje być zadaniem wywołującym przerażenie. Kiedy nadchodzi ta radosna chwila, człowiek może stwierdzić bez wahania, że pokonał swego pierwszego naturalnego wroga.

– Czy to się dzieje od razu, don Juanie, czy stopniowo?

– Stopniowo, ale zwycięstwo nad strachem dokonuje się nagle i błyskawicznie.

– Ale czy taki człowiek nie przelęknie się znowu, jeśli przydarzy mu się coś nowego?

– Nie. Skoro człowiek raz pokona strach, wyzwala się od niego na całe życie, bo miejsce strachu zajmuje w nim jasność umysłu, która unicestwia lęk. Odtąd człowiek zna swoje pragnienia, wie, jak je zaspokoić. Potrafi przewidzieć kolejne etapy nauki i widzi wszystko z przenikliwą jasnością. Doznaje uczucia, że nic nie jest przed nim zakryte. Tym sposobem napotyka drugiego wroga – jasność! Owa jasność umysłu, którą tak trudno osiągnąć, usuwa lęk, lecz także zaślepia. Zmusza człowieka, żeby nigdy w siebie nie wątpił. Obdarza go pewnością, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, gdyż potrafi wszystko przeniknąć. Jest odważny, bo jest przenikliwy. Nic go też nie powstrzyma, bo widzi jasno. Ale to błąd. Jeśli człowiek podda się tej iluzorycznej potędze, ulegnie swemu drugiemu wrogowi i zamiast gnać, będzie się ociągał. Będzie się cackał z nauką, aż w końcu straci zdolność do nauczenia się czegoś więcej.

– Co się dzieje z człowiekiem w ten sposób pokonanym, don Juanie? Umiera?

– Nie, nie umiera. Jego drugi wróg odebrał mu wszelką chęć, żeby starał się zostać człowiekiem wiedzy. Taki człowiek zamienia się w nadętego wojownika lub błazna. Ale jasność umysłu, za którą tak słono zapłacił, nie przekształci się nigdy w ciemność i strach. Do końca życia zachowa swoją przenikliwość, ale niczego się już nie nauczy ani niczego nie będzie żarliwie pragnął. ; – Co powinien uczynić, żeby uniknąć porażki?

– Musi zrobić to samo, co zrobił z lękiem: powinien rzucić wyzwanie swej przenikliwości, korzystając z niej tylko w patrzeniu na świat, czekać cierpliwie i odmierzać starannie każdy kolejny krok. Przede wszystkim zaś powinien uważać, że jego przenikliwość niewiele różni się od obłędu. Nadejdzie chwila, kiedy zrozumie, że owa przenikliwość to tylko punkcik w polu jego wzroku. W ten sposób pokona swego drugiego wroga i znajdzie się w położeniu, w którym nic mu już nie będzie zagrażać. Nie będzie to błędem. To nie będzie jedynie punkcik w polu widzenia. Będzie to prawdziwą mocą.

Doszedłszy do tego punktu, przekona się, że znalazł się w końcu w posiadaniu mocy, do której dążył od tak dawna. Może z nią począć, co tylko zechce. Ma sprzymierzeńca do dyspozycji. Jego wola jest prawem. Widzi wszystko, co go otacza. Ale napotkał również trzeciego wroga moc! Moc to najpotężniejszy z wrogów człowieka. Oczywiście, najłatwiej się jest poddać, bo przecież człowieka tak naprawdę nie można pokonać. Wydaje rozkazy; zaczyna od podejmowania rozsądnego ryzyka, a kończy na ustanawianiu praw, gdyż to on jest panem i władca. Człowiek na tym etapie właściwie nie dostrzega, że znalazł się w okrążeniu wroga. Raptem, nic o tym nie wiedząc, przegra całą bitwę, a wróg uczyni z niego kapryśnego okrutnika.

– Czy utraci swą moc?

– Nie, nie utraci nigdy ani przenikliwości, ani swej mocy.

– Czym zatem będzie się różnił od człowieka wiedzy?

– Człowiek pokonany przez moc umiera, nie dowiedziawszy się właściwie, jak się z nią obchodzić. Moc jest jedynie brzemieniem ciążącym na jego losie. Taki człowiek nie jest panem samego siebie i nie wie, kiedy i jak użyć swej mocy.

– Czy klęska zadana przez któregoś z tych wrogów jest ostateczna?

– Oczywiście. Skoro któryś z nich zatriumfuje nad człowiekiem, nic nie da się już zrobić.

– A czy możliwe jest, na przykład, żeby człowiek pokonany przez moc spostrzegł swój błąd i go naprawił?

– Nie. Jeśli człowiek raz się podda, jest skończony.

– A jeśli moc tylko przejściowo go oślepi, a później człowiek ją odrzuci?

– Będzie to znaczyło, że walka trwa i że człowiek próbuje jeszcze zostać człowiekiem wiedzy. Prawdziwa klęska nadchodzi dopiero wówczas, gdy człowiek przestaje próbować i poddaje się.

– Ale jest przecież możliwe, don Juanie, że człowiek poddaje się najpierw na długie lata strachowi, a mimo to ostatecznie go przezwycięża.

– Nie, to nieprawda. Jeśli raz podda się strachowi, nigdy go już nie przezwycięży; nauka będzie napawała go lękiem i zaniecha wszelkich prób. Jeśli jednak będzie starał się uczyć wbrew lękowi, odniesie ostateczne zwycięstwo, bo w rzeczywistości nie pozwoli mu nigdy nad sobą zapanować.

– W jaki sposób można pokonać trzeciego wroga, don Juanie?

– Trzeba mu się z rozmysłem przeciwstawić. Trzeba sobie uświadomić, że moc, nad którą człowiek rzekomo zapanował, w rzeczywistości nigdy nie stanowi jego własności. Cały czas człowiek musi się bardzo pilnować, wykorzystując z wielką ostrożnością i starannością wszystko, czego się nauczył. Jeśli zrozumie, że jasność umysłu i moc, którym nie towarzyszy panowanie nad sobą, są gorsze od błędu, dojdzie do punktu, w którym nic nie wymknie się spod kontroli. Tym sposobem zada klęskę swemu trzeciemu wrogowi. Wówczas to znajdzie się on u kresu swej wyprawy po wiedzę, jednocześnie zaś, właściwie bez ostrzeżenia, napotka ostatniego ze swych wrogów – starość! Jest to wróg najbardziej okrutny, którego nigdy nie da się pokonać całkowicie, można tylko odpierać jego ataki.

Człowiek nie odczuwa już więcej lęku, nie trapią go żadne obawy ani niecierpliwa jasność umysłu – sprawuje pełną kontrolę nad swą mocą, równocześnie jednak zaczyna odczuwać przemożne pragnienie odpoczynku. Jeśli podda się pragnieniu, by położyć się i zapomnieć o wszystkim, jeśli pofolguje swemu zmęczeniu, przegra ostatnią rundę, a ciosy wroga uczynią zeń słabiutkiego starowinę. Pragnienie wycofania się weźmie górę nad całą jego przenikliwością, mocą i wiedzą. Jeśli jednak ów człowiek otrząśnie się ze zmęczenia i mężnie zniesie swój los do samego końca, będzie zasługiwał na miano człowieka wiedzy, choćby przez krótką chwilę zwycięstwa w odpieraniu ataków swego ostatniego niezwyciężonego wroga. I ta chwila jasności umysłu, mocy i wiedzy – wystarczy.

6 Komentarzy »

  1. tego fragmentu nauk Don Juana właśnie szukałem. Jest w nim zawarta myśl której potrzebowałem ostatnio. Gratuluje sensownego bloga i życzę powodzenia.

    Komentarz - autor: Szaman — 27 października 2007 @ 02:40

  2. jeej wielkie dzieki! to jest to czego szukam juz drugi dzien i znalezc nie moglam ;D wieelkie dzieki :*

    Komentarz - autor: aga — 15 października 2008 @ 21:25

  3. @aga
    Dzięki za notkę. Przeorganizowałam troszkę tę częsć bloga i dodałam Małych tyranów, też ważny wątek 🙂 Teraz wszystkie wyjątki z Castanedy są widoczne na górze prawego panelu.

    Komentarz - autor: iza — 15 października 2008 @ 22:30

  4. Ciekawy opis z życia Castanedy można znaleźć tutaj
    http://www.infra.org.pl/wiat-tajemnic/niezwyke-postaci/822-mroczne-dziedzictwo-castenady
    Warto się zapoznać.

    Komentarz - autor: grzech — 8 stycznia 2010 @ 19:02

  5. @grzech
    Może i warto, czemu nie? Ale warto też zastanowić się, kto to jest Robert Marshall i jakie miał podstawy, by napisać to, co napisał. Na przykład ten fragment:

    „Jedną z najbardziej wytrwałych osób próbujących podważyć autentyczność twórczości Castanedy był psycholog Richard de Mille.”

    wydaje mi się mijać z prawdą. Z tego, co wiem, de Mille starał się dociec prawdy, a nie wytrwale „podważyć autentyczność twórczości Castanedy”. Marshall niczego nowego nie odkrył, do niczego sam tu nie dociekł, ot, pozbierał kawałki stąd i zowąd i opublikował. Czy naprawdę wiedział, o czym pisze? Chyba nie do końca. Próbowałam znaleźć w sieci coś więcej o tym autorze. Niestety Robertów Marshallów jest wielu, a Salon.com nie dostarcza nam żadnych wskazówek. Dość jest prawdopodobne, że to ten Marshall, koleś, który napisał i wydał powieść pod chwytliwym tytułem „A Separate Reality” (Odrębna rzeczywistość). Czyżby chciał się załapać na cudzą sławę? Nieładnie….

    Nie zrozum mnie źle. Ja nie twierdzę, że Castaneda był święty – zdecydowanie nie był, ale nikt tutaj nikogo przecież nie zachęca do bałwochwalstwa czy skakania w przepaść, za Castanedą czy kimkolwiek innym. Czytaj i myśl. Szukaj i porównuj. Nie wierz na ślepo (Marshallowi też) – do tego zachęcamy.

    Natomiast zdarzyło się Castanedzie zawrzeć w swoich książkach kilka naprawdę doskonałych opisów naszej rzeczywistości – małych tyranów, umysł latawca albo drapieżnika, jak kto woli, czterech wrogów itp. Rozwinął w nich idee Gurdżijewa i wypełnił luki. Bo Castaneda uczęszczał przez jakiś czas na spotkania grupy Gurdżijewa w Los Angeles i wyraźnie był pod dużym wpływem jego nauk. Co z nimi i ze sobą dalej zrobił, to zupełnie inna bajka.

    A jeśli ktoś jest rzeczywiście zainteresowany postacią Castanedy, jego życiem, naukami oraz tym, w czym są one podobne do nauk Gurdżijewa, a czym się od nich różnią, gorąco polecam książkę Williama Patricka Pattersona „The Life & Teachings of Carlos Castaneda” – obiektywna, wnikliwa, dobrze udokumentowana i bardzo interesująca, niestety po angielsku. Jest też film BBC, ale z braku czasu obejrzałam dotąd tylko kawałek (całość trwa 1 godzinę), więc nie wiem, co on wart.

    Komentarz - autor: iza — 12 stycznia 2010 @ 01:01

  6. Rozumiem co chcesz mi powiedzieć. Nie odbierałem tego tak jak powiedziałaś „ale nikt tutaj nikogo przecież nie zachęca do bałwochwalstwa czy skakania w przepaść, za Castanedą czy kimkolwiek innym”, a książki Castanedy jak zacząłem czytać tak nie myślałem przerywać (nawet po tym artykule). Tym bardziej nie umniejszam tego co mu się udało trafnie opisać z naszej rzeczywistości i polecam je każdemu tak jak i ten artykuł(tak na wypadek żeby nikt nie chciał skakać w tą przepaść:) ). Pozdrawiam

    Komentarz - autor: grzech — 13 stycznia 2010 @ 01:37


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.