PRACowniA

24 grudnia 2014

Bożonarodzeniowy Rozejm 1914 – zapomniana lekcja historii

Filed under: Świat wokół nas — iza @ 13:07

Gary G. Kohl
LewRockwell.com
Thu, 18 Dec 2014 13:37 CET

Dokładnie 100 lat temu, w grudniu, nastał Bożonarodzeniowy Rozejm 1914, gdy chrześcijańscy żołnierze po obu stronach niesławnej Ziemi Niczyjej na froncie zachodnim dostrzegli wspólne człowieczeństwo, rzucili broń i bratali się z tak zwanymi “wrogami”, których jeszcze dzień wcześniej kazano im zabijać bez litości. Jak wspomniano w ubiegłym tygodniu na tych łamach, prawda o tym niezwykłym wydarzeniu była od tamtej pory skutecznie ukrywana przez władze państwowe i wojskowe (oraz przez dziennikarzy wojennych), ponieważ to załamanie dyscypliny wojskowej wzbudzało w nich gniew (i wstyd).

W kronikach wojennych nie spotyka się już takich „buntów”. Generałowie (jak i pobrzękujący szabelką, hałaśliwi politycy oraz rodzimi spekulanci wojenni) szybko opracowali strategie zapobiegające powtórzeniu się takiego zachowania.

Wigilia 1914 roku nadeszła w ledwie 5 miesięcy po wybuchu I wojny światowej, a zmarznięci, zmęczeni i tęskniący za domem żołnierze nie czuli się – wbrew oczekiwaniom – bohaterami, a raczej wynędzniałymi, przestraszonymi i rozczarowanymi nieszczęśnikami, mieszkającymi w okopach razem ze szczurami i pchłami. Większość z nich śniła sny o potędze, kiedy kilka miesięcy wcześniej zaciągali się, by zabijać i umierać za Króla i Kraj, w pełni spodziewając się powrotu do domu na święta.

Niżsi rangą oficerowie po obu stronach Ziemi Niczyjej, którzy jednakowo cierpieli razem ze swoimi oddziałami, przyzwolili, by wojna wygasła – tylko na czas Wigilii. Pozwolili też śpiewać żołnierzom świąteczne kolędy. Wówczas wielu żołnierzy, których serca jeszcze nie skamieniały, zaczęło dostrzegać człowieczeństwo u demonizowanych „innych”, których wcześniej wytykano palcami, jako zasługujących na śmierć podludzi.

I tak zstąpił na nich miłosierny duch świąt; nie posłuchali rozkazów zabraniających bratania się z wrogiem, porzucili broń i zmieszali się z innymi na terenie między okopami.

Oficerowie wyższej rangi – którzy cieszyli się dobrym jedzeniem i napitkami, siedząc w ciepłych bunkrach poza zasięgiem artylerii i ognia karabinów maszynowych – nie wiedzieli, że szeregowcy po obu stronach linii frontu uzmysłowili sobie nagle bezsensowność zabijania kogoś, kto jest taki jak oni i kto nigdy nie wyrządził im krzywdy.

Wielu mężczyzn, którzy doświadczyli wtedy tego momentu, wiedziało, że wydarzyło się coś o głębokim i doniosłym znaczeniu: duchowe doświadczenie wzajemnego szacunku i miłości, będące uosobieniem wspólnego im wychowania chrześcijańskiego. Gdy wydano rozkazy wznowienia działań wojennych – odmówili oni dalszej walki i zabijania.

Niektórzy żołnierze zostali ukarani za nieposłuszeństwo, wielu z nich musiało zostać zastąpionych przez świeże oddziały, które były trzymane w rezerwie na dzień przed pamiętną Wigilią (kapral Adolf Hitler był wśród tych, którzy nie doświadczyli bratania się na pierwszej linii frontu).

Bożonarodzeniowy Rozejm 1914 roku przybliżył na chwilę zakończenie tej bezsensownej i ostatecznie samobójczej wojny, która zniszczyła cztery imperia i całe pokolenie młodych ludzi, którym namącono w głowach, by na tę wojnę poszli.

Rozejm nastąpił w różnych miejscach, wzdłuż potrójnych równoległych linii okopów, ciągnących się na długości 1000 km od Belgii, przez Francję, do Szwajcarii. Zdecydowana większość żołnierzy, którzy doświadczyli tego nieuprawnionego rozejmu, nie przetrwała wojny. Udziałem wielu z nich stała się wkrótce krwawa bitwa, w której zabito – po obu stronach – dziesiątki tysięcy żołnierzy, bez zasadniczych zdobyczy terytorialnych dla żadnej ze stron. Ale wtedy już wiedzieli, że zostali wrobieni w długą wojnę na wyniszczenie. Wiedzieli, że nie powrócą do domów na święta…

To, co okazało się wzajemną masową rzezią o stopniu niespotykanym wcześniej w historii wojen, mogło zakończyć się 100 lat temu, w tamto Boże Narodzenie, gdyby tylko każdy żołnierz doznał wtedy uczucia pokoju obecnego w okopach i odważnie złożył broń na zawsze.

Jedną z lekcji Bożonarodzeniowego Rozejmu podsumowano w wersach słynnej pieśni Johna McCutcheona na temat tamtych wydarzeń – „Boże Narodzenie w okopach”:

„My name is Francis Tolliver, in Liverpool I dwell.
Each Christmas come since World War I – I’ve learned its lessons well:
That the ones who call the shots won’t be among the dead and lame
And on each end of the rifle we’re the same.”

„Nazywam się Franciszek Tolliver, w Liverpoolu mieszkam.
Na k
ażde Boże Narodzenie od I wojny światowej – tego dobrze się nauczyłem:
Wydających rozkazy nie będzie wśród martwych i chromych,
A na
każdym z końców karabinu jesteśmy tacy sami”.

Tłumaczenie: PRACowniA
Artykuł na SOTT.net, z komentarzami: The forgotten Christmas truce of 1914

Dobrych, spokojnych Świąt!

holly

 

6 Komentarzy »

  1. Wszystkiego dobrego Droga Redakcjo! Oby Światło zawsze przyświecało Waszej pracy!

    Komentarz - autor: fox — 24 grudnia 2014 @ 17:49

  2. Wszyscy jesteśmy różnobarwnymi cząsteczkami Jednej Wielkiej Całości. Kiedy to zrozumiemy Ziemia zajaśnieje nowym wspaniałym blaskiem i na zawsze pożegna się z cieniami swojej przeszłości.

    Komentarz - autor: Ram — 24 grudnia 2014 @ 22:26

  3. Piękny artykuł. Cieszę się że mogę czytać takie historie.

    Komentarz - autor: Michał — 14 stycznia 2015 @ 00:16

  4. Wszystkim Czytelnikom i Komentatorom tego bloga dedykuję wraz z najlepszymi życzeniami spokojnych i zdrowych Świąt moją ulubioną świąteczną śpiewankę z dawnych lat…

    Komentarz - autor: Magia — 24 grudnia 2015 @ 17:59

  5. @Magia

    Dziękuję, Święta były udane. Mam nadzieję, że dla pozostałych, również był to czas szczęśliwy.

    Dziękuję w imieniu tych, którzy o podziękowaniach pomyśleli, ale ich nie napisali, raczej nie powinni mieć mi tego za złe.

    Święta już za nami, czeka nas teraz Sylwester i Nowy Rok.

    Życzę prawdziwej miłości, dużo zdrowia, wiele pieniędzy oraz osobistego spełnienia i zrealizowania postawionych sobie celów. Tobie i Każdemu kto to czyta.

    P.S Kawałek Czerwonych Gitar naprawdę fantastyczny, lepszy niż nie jedna kolęda. Dzięki.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 28 grudnia 2015 @ 14:24

  6. @Corran Horn
    Wiesz dlaczego tak upodobałam sobie tę śpiewankę Czerwonych Gitar? Dlatego, że występuje tu pewien paradoks.
    Krajewski śpiewa:
    „Jest taki dzień, bardzo ciepły choć grudniowy,
    dzień, zwykły dzień, w którym gasną wszelkie spory.”

    „Jest taki dzień, tylko jeden raz do roku.
    Dzień, zwykły dzień, który liczy się od zmroku.”

    Kiedy dawno temu przemyślałam powyższe słowa, wylazło mi, że… tacy powinniśmy być codziennie ale z jakichś przyczyn ubzduraliśmy sobie, że szczególnym czasem dla okazywania naszego człowieczeństwa winien być ten JEDEN, ZWYKŁY dzień.

    Wszystkiego dobrego!

    Komentarz - autor: Magia — 28 grudnia 2015 @ 20:26


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.