PRACowniA

9 listopada 2014

Tajne armie NATO w Europie

Foto: Kristin Herbig

Dziś, 9 listopada, w Sott Talk Radio audycja pt. Tajne armie NATO w Europie. Wywiad z Danielem Ganserem

W tym tygodniu w Sott Talk Radio będziemy rozmawiać o największej w historii Europy tajnej nowoczesnej wojnie NATO przeciwko europejskiej ludności cywilnej. Wojny zastępcze, terroryzm pod fałszywą flagą, zamachy, zabójstwa, wojna gospodarcza, kolorowe rewolucje, ingerencje w wybory… nie jest tajemnicą, że od czasów II wojny światowej establiszment USA robił to wszystko (i więcej), stosując swoją psychopatyczną „strategię napięcia” jak świat długi i szeroki.

Jednak nie tak powszechnie znany jest fakt, że taka „tajna wojna” toczyła się także w Europie. W 1990 roku niektóre europejskie media wyciągnęły na chwilę na światło dzienne terrorystyczną kampanię prowadzoną w Europie przez 40 lat, a koordynowaną przez CIA i MI6, która we Włoszech nosiła kryptonim Operacja GLADIO, jednak skandal został szybko przyćmiony dość przypadkową inwazję Saddama Husajna na Kuwejt, która pociągnęła za sobą przygotowania NATO do jego pierwszej „misji ekspedycyjnej” w Iraku.

Będziemy rozmawiać z drem Danielem Ganserem, autorem przełomowej książki NATO’s Secret Armies in Europe (Tajne armie NATO w Europie), przetłumaczonej już na dziesięć języków [w tym, poza głównymi, na rosyjski, estoński, słoweński, grecki, turecki – niestety nie na polski – przyp.]. Ganser jest historykiem i wykładowcą współczesnej historii, kwestii energetycznych i geostrategii na uniwersytetach w St. Gallen i Bazylei w Szwajcarii.

Zachęcamy do wysłuchania. Audycja zaczyna się o godz. 20:00. Później będzie ją można ściągnąć (link powyżej). Przy tej okazji przytaczamy wywiad przeprowadzony z Genserem przez Jensa Wernicke z niemieckiego portalu NachDenkSeiten we wrześniu br., opublikowany w polskim tłumaczeniu na portalu Geopolityka.org.

Daniele Ganser: NATO bierze aktywny udział w spirali przemocy

NATO jest niebezpiecznym wojennym sojuszem – to wilk w owczej skórze. NATO bombardowało Afganistan – i pozostawiło chaos. Bombardowało Libię – i pozostawiło chaos. Mam nadzieję, że kolejna nie będzie Ukraina – mówi szwajcarski historyk i politolog dr Daniele Ganser, szef szwajcarskiego Institute for Peace and Energy Research (SIPER).

Jens Wernicke: W niemieckiej prasie – w kontekście sytuacji na Ukrainie – w ostatnich tygodniach i miesiącach zostało przeprowadzonych mnóstwo kampanii, dotyczących domniemanego zagrożenia dla Unii Europejskiej i Zachodu przez rosyjskie ambicje energetyczne i „imperializm”. Jak Pan, jako ekspert do spraw NATO, ocenia obecną sytuację?

Daniele Ganser: Ja widzę to inaczej. Nie sądzę, żeby Rosja zagrażała Zachodniej Europie lub chciała ją podbić. To nieprawda. W historii wszystko zawsze zależy od tych okoliczności, w których pojawiają się punkty zaczepienia: czy zaczyna się od aneksji Krymu czy od tego, co było wcześniej – obalenia Wiktora Janukowycza w lutym 2014 r. albo jeszcze wcześniej, na przykład, decyzji NATO w 2008 r. o włączeniu Ukrainy i Gruzji do sojuszu wojskowego.

Dla mnie osobiście podstawa tego konfliktu leży w decyzji NATO, która już od początku była niebezpieczna i niepoprawna. W tym czasie ambasador Stanów Zjednoczonych podjął decyzję i tym samym nadepnął Rosji na odcisk. USA zdawało sobie sprawę, że to wywoła rozdrażnienie ze strony Moskwy. Tym niemniej była ambasador Stanów Zjednoczonych w NATO Victoria Nuland aktywnie uczestniczyła w obaleniu rządu W. Janukowycza. Warto przypomnieć, że V. Nuland jest znana z niepochlebnego cytatu: „Fuck EU”.

Po obaleniu W. Janukowycza i wyborze nowego prezydenta Petra Poroszenki, utrzymującego przyjazne stosunki z NATO, Władimir Putin zareagował bardzo szybko i przy pomocy sił zbrojnych zajął Krym i wschodnią Ukrainę. Te działania podkreślają, że Rosjanie nie chcą, żeby NATO otoczyło ich kordonem, nie chcą, aby Ukraina została przyjęta do NATO.

J.W.: Co Pan rozumie przez „NATO otoczyło Rosję kordonem”?

D.G.: Kiedy NRD połączyło się z RFN, a tym samym powstały zjednoczone Niemcy, co oczywiście było słusznym posunięciem, Rosja musiała wycofać swoje wojska z NRD, ponieważ tak naprawdę NRD przystąpiło do NATO. Michaił Gorbaczow pozwolił na ten krok. [Niemcy] powinni być mu wdzięczni, za to pokojowe przejście. [Radziecki przywódca] przy tym wielokrotnie wyjaśniał, że zgodził się na odłączenie NRD tylko ze względu na obietnicę Stanów Zjednoczonych. USA zadeklarowało wtedy, że granice wpływów NATO nie przesuną się nawet o cal na Wschód. Jednak ta obietnica w ciągu kolejnych 25 lat została złamana wielokrotnie. Sam M. Gorbaczow, gdy NATO w 2009 r. przyjmowało Albanię i Chorwację, powiedział: „Ależ sprytnie udało im się wykiwać Rosjan”.

W. Putin widzi to doskonale i dlatego nie ufa ani NATO, ani USA. Sami dobrze to zrozumiecie, jeśli spojrzycie na mapę poszerzania granic Sojuszu w ostatnich latach. M. Gorbaczow lamentował: „Amerykanie nie dotrzymali danej nam obietnicy i okazali obojętność. Być może nawet zacierali dłonie, ciesząc się z tego, jak sprytnie udało im się wykiwać Rosjan. Doprowadziło to do tego, że Rosjanie nie wierzą w zachodnie obietnice”.

J.W.: Czyli zachowanie Putina było nie tylko logiczne, ale również przewidywalne?

D.G.: Cóż, myślę, że John Mirshaymer, profesor z Chicago, ma rację, kiedy mówi, że odpowiedzialność za wojnę na Ukrainie ponosi Zachód, ponieważ w dalszym ciągu pozwala na poszerzanie granic NATO. J. Mirshaymer bardzo trafnie podsumował tę sytuację: „Proszę sobie wyobrazić oburzenie Waszyngtonu, jeśli Chiny stworzyłyby potężny sojusz wojskowy i spróbowały włączyć do niego Kanadę i Meksyk”.

J.W.: Kto jeszcze wydaje się mieć jakikolwiek wpływ na rozwój i pogorszenie sytuacji na Ukrainie: NATO, UE czy ktoś jeszcze inny? I dlaczego?

D.G.: Niestety, cała ta sytuacja nie jest klarowna. Oczywiście, liderzy – Barack Obama, Angela Merkel i Władimir Putin. Znaczący wpływ miało także obalenie W. Janukowycza i pojawienie się P. Poroszenki. Szczegóły jednak nie są jeszcze znane.

Nie wiemy, na przykład, kim był snajper, który strzelał na Majdanie zarówno do demonstrantów, jak i do policji, a tym samym wprowadził chaos w kraju. Oczywiście, ta sytuacja pomogła grupom, które chciały obalić W. Janukowycza. Urmas Paet, minister spraw zagranicznych Estonii, zadzwonił do Catherine Ashton, a rozmowa ta została przechwycona i opublikowana. U. Paet powiedział: „Tam coraz bardziej sądzi się, że to nie Janukowycz stał za snajperami, ale ktoś z nowej koalicji”. C. Ashton odpowiedziała: „Myślę, że trzeba się koniecznie zająć tą informacją. To nie wchodzi w grę. Ale to interesujące. O, Boże…”. U. Paet powiedział: „On od samego początku dyskredytuje nową koalicję…”. Później U. Paet i C. Ashton zaprzeczyli, że ta rozmowa naprawdę miała miejsce. Ale myślę, że trzeba było zbadać, czy ta rozmowa jest prawdziwa. Do tego konieczne było sprawdzenie, czy rzeczywiście nowa koalicja, a mianowicie P. Poroszenko, Witalij Kliczko, Arsenij Jaceniuk, miała coś wspólnego ze snajperami. Jeśli by tak było, to okazałoby się, że mamy do czynienia z udawanym praworządnym obaleniem władzy, przy jednoczesnym prowadzeniu ukrytej wojny. Ale, jak już powiedziałem, to wszystko jest jeszcze bardzo niejasne.

Nawiasem mówiąc, dotyczy to również zestrzelonego 17 lipca Boeinga MH17. Kto za tym stoi? Nie wiemy. Ale jasnym jest, że pewne grupy, aktywnie zaangażowane w sprawy władzy, dążą do eskalacji konfliktu. Dla mnie, jako badacza, sprawa jest oczywista. Nie wiemy tylko, jakie to dokładnie grupy i czego chcą.

J.W.: Jak to się dzieje, że z tego wszystkiego, tylko o niewielu kwestiach mówi się w naszych mediach? Dlaczego NATO wychodzi z obecnej „wojny propagandowej”, jako jednoznaczny zwycięzca? I dlaczego udaje im się szerzenie dezinformacji?

D.G.: Cóż, NATO zaprzyjaźniło się z dziennikarzami z różnych państw – Niemiec, Austrii, Szwajcarii, które zawsze piszą w interesach NATO. To jest wojna informacyjna. Część prawdziwej wojny. Mam tutaj na myśli „front wewnętrzny”: obywatele w swoich domach przed telewizorem lub nad gazetą. Podczas wojny w Wietnamie USA nauczyło się, że „wewnętrzny front” jest bardzo ważny. Dlatego korzystają z prostej techniki: demonizują przeciwnika, w tym wypadku W. Putina, powodują chaos, ukrywają swoją władzę i zacierają ślady.

J.W.: Czy może Pan podać konkretne nazwiska, mam na myśli nazwiska dziennikarzy, którzy wyraźnie opowiadają się za jedną ze stron?

D.G.: Nie, nie zamierzam podawać żadnych nazwisk. Poszczególne figury nie są kluczowe, można je zastąpić innym. Mówimy tutaj o systemie wojennej propagandy, którego doświadczamy, niestety, na własnej skórze. Każdy człowiek, czytając tekst, powinien zadać sobie pytanie: Celem jest podtrzymanie wojny czy pokoju? Demonizuje się przeciwnika czy przedstawia się również jego spojrzenie na konflikt? Czy przemoc jest uważana za sposób wyjścia z tej sytuacji? Wiemy przecież z własnego doświadczenia: w każdym konflikcie są dwie perspektywy. To dotyczy także sytuacji na Ukrainie.

J.W.: A jak dokładnie zorganizowane są służby prasowe NATO? W jaki sposób mógłby je Pan opisać? Istnieje „przywilej” dla ciężkich wiadomości? Preferuje się podróże na front czy specjalny, bardziej korzystny, szybszy dostęp do informacji?

D.G.: Tak, do pewnego stopnia, tak to działa. Metoda kija i marchewki. Marchewką są w tym wypadku przywileje. Kijem – zagrożenie redakcyjną izolacją itp., jeśli wychylimy się poza szereg. To się sprawdza. Sprawiedliwie należy zauważyć, że istnieje coś w rodzaju „NATO-sieci” w środkach masowego przekazu. Krytyczne pytania o „9/11”, „obronę zbiorową” są absolutnie zabronione. To samo dzieje się w odniesieniu do Ukrainy – zawsze wypowiadają się na korzyść NATO i przeciwko W. Putinowi.

Śledząc wiadomości w „Der Spiegel”, „Neue Zürcher Zeitung”, „Süddeutsche”, „FAZ”, „Newsweek”, CNN, ZDF i ARD można łatwo zauważyć, że powtarza się praktycznie te same informacje. W prawie każdym newsie na temat Ukrainy W. Putin jest wcieleniem zła. Jednocześnie praktycznie nie wspomina się o poszerzeniu granic NATO na Wschodzie. Motywy obalenia rządu w Kijowie nie są przedstawiane. Kiedy udzieliłem wywiadu dla Pro7 i Sat1 na początku września i skrytykowałem ekspansję NATO na Wschód, specjalnie wysłano wysłannika do Bazylei podczas szczytu NATO w Walii, a później zostałem poinformowany, że wywiad, niestety, nie może być opublikowany ze względu na silne obciążenie w ciągu tego dnia. W mediach państw członkowskich nie ma miejsca na krytykowanie NATO.

Noam Chomsky nazwał to „produkcją zgody”, czyli wytworzeniem powszechnej zgody, co w efekcie daje też zezwolenie na wojnę. To zawsze ten sam schemat. Po pierwsze, wzbudzenie oburzenia, następnie demonizacji, później – wezwanie do wojny, by zniszczyć „zło”, co można podsumować w następujący sposób: przez przemoc i bomby jeszcze nigdy nie rozwiązano konstruktywnie prawdziwych problemów pokojowego współistnienia ludzkości. Frances Stonor Saunders napisała kilka lat temu bardzo ciekawą książkę pod tytułem „Kto płaci za muzykę?”. W swojej pracy pokazała, jak CIA w czasie Zimnej Wojny kupowało ludzi, związanych ze środkami komunikacji po obu stronach Atlantyku.

J.W.: Nasza armia, Bundeswehra, także zalicza się do „siły obronnej”, która ma za zadanie zaprowadzić pokój za granicą – co jest niezgodne z prawdą. A i publiczny wizerunek NATO jest związany z demokratycznym obronnym sojuszem, który działa w celu osiągnięcia pokoju i bezpieczeństwa na świecie. Ale czym tak naprawdę jest NATO? Jak podejmuje się decyzje w ramach NATO; w sposób demokratyczny?

D.G.: NATO jest niebezpiecznym wojennym sojuszem – to wilk w owczej skórze. NATO bombardowało Afganistan – i pozostawiło chaos. Bombardowało Libię – i pozostawiło chaos. Mam nadzieję, że kolejnym państwem nie będzie Ukraina. Studiowałem sprawy NATO przez cztery lata w mojej książce o tajnych armiach NATO. To absolutnie nie jest demokratyczna organizacja, przy tym nie składa żadnych raportów na temat tajnej armii „Gladio”, ukrywając się za tajemnicą wojskową. Co więcej, to Stany Zjednoczone przewodniczą NATO. Niemcy zazwyczaj służą do tego, by wypełniać rozkazy.

Po „9/11”, NATO, dzięki staraniom USA, ogłosiło „obronę zbiorową”. Teraz także Niemcy są zobowiązani walczyć w Afganistanie. W efekcie niemieccy żołnierze zabijają Afgańczyków, mimo że osobiście nigdy nie mieli z nimi żadnych problemów.

J.W.: W związku z tym, gdy NATO ogłosiło w komunikacie prasowym: „Dlatego przekonujemy, że cyberobrona jest częścią jednego z głównych zadań zbiorowej obrony NATO”, to „my” odnosi się do tych, którzy zarządzają i, tym samym, decydują również o wojnie i pokoju w Niemczech czy, dokładniej mówiąc, w niemieckiej polityce zagranicznej…?

D.G.: W pierwszej kolejności do USA, później do wszystkich pozostałych członków NATO, ale niekoniecznie do samych obywateli państw członkowskich. I niekoniecznie też do inteligencji. Mało prawdopodobnym jest też, że rządy poszczególnych państw odważą się przeciwstawić NATO. Politycy często nie są świadomi niedemokratycznych strategii organizacji, takich jak np. tajne armie „Gladio” czy „strategie destabilizacji” lub celowo zatajają takie zjawiska, jak agresywne wojny bez mandatu ONZ.

Rzadko, ale jednak zdarza się, że politycy zadają niewygodne pytania o wojny czy tajne armie NATO. Na te pytania władza wykonawcza odpowiada powierzchownie lub odmawia odpowiedzi, powołując się na zachowanie tajemnicy wojskowej. Zarówno obywatele, jak również rządy 28 państw członkowskich, niestety, coraz rzadziej krytykują NATO i tym samym, coraz rzadziej rzucają światło na ciemną stronę sojuszu. Nie chcemy ignorować belki we własnym oku. NATO jest aktywnie zaangażowane w spiralę przemocy i jeśli nie wie, w jaki sposób postępować, to wymaga jeszcze większych nakładów na obronność.

Dr Daniele Ganserszwajcarski historyk specjalizujący się w międzynarodowej historii od 1945 roku. Jego badania związane są z geostrategią i „tajnymi wojnami”. Wykłada historię i przedmiot „Przyszłość systemów energetycznych” na szwajcarskim Uniwersytecie w St. Gallen, a na Uniwersytecie Bazylejskim zajmuje się analizą konfliktów w globalnej walce o ropę naftową.

Niniejszy przekład został oparty na rosyjskim tłumaczeniu z Newsbatl.ru
Przekład: Jolanta Pilawa

~ * ~

Zob. też nasz post z marca 2012 pt. Powrót Gladio i odrodzenie się terroru pod rządami francuskiego tyrana Nicolasa Sarkrejzy, z króciutkim fragmentem z książki Gansera

O książce Gansera, w związku z wydaniem jej rosyjskiego przekładu, krótko na stronie Głos Rosji: Tajna armia NATO

8 Komentarzy »

  1. Nieznani snajperzy i „zmiany reżimów” wspierane przez zachód

    Nieznani snajperzy i „zmiany reżimów” wspierane przez zachód

    Komentarz - autor: osoba prywatna — 11 listopada 2014 @ 23:44

  2. Okazuje się, że w Polsce nie potrzeba obcych sił do obalania rządu i siania zamętu o zasięgu europejskim…

    Niejaka Lada Ray utrzymuje na swoim blogu (Futurist Trendcast), powołując się na wyświechtany artykuł z „NIE” o rzekomych szkoleniach dla ukraińskich nazistów pod Legionowem, o którym dowiedziała się z rosyjskiego filmu dokumentalnego pokazanego w rosyjskiej telewizji w programie Spetsialny Correspondent, że ostatnie zamieszki podczas obchodów Dnia Niepodległości w Warszawie to niemalże polski odpowiednik wydarzeń, jaki miały miejsce na Majdanie w Kijowie.

    Nie zamierzam komentować doniesień tygodnika „NIE”, bo nie jest on – delikatnie mówiąc – wiarygodnym źródłem informacji, dodatkowo te rewelacje nigdy nie zostały potwierdzone (rzecz jasna, nie wykluczam, że jakieś szczątki faktów się za nimi kryją), ale niestety porównywanie burd w wykonaniu chuliganów i pseudo kibiców podczas marszu 11 listopada, do których notabene dochodzi właściwie rok w rok, do wydarzeń na Majdanie jest już mało zabawne.

    Na podstawie doniesień tygodnika „NIE” oraz informacji o zamieszkach z 11 listopada Lada wnioskuje:

    „ It appears what I suspected all along is taking place in Poland: the radical, ultra-nationalistic minority that has usurped the country’s power structures, is doing everything to ignite a bigger conflict in Europe in order to take revenge on Russia (and Germany too) for old spites. Because of their shortsightedness, they are serving as the US Trojan Horse in the EU, trying to deepen a wedge between Russia and Europe. It is a mistake not to take what is happening in Poland seriously. For years, we have already made this mistake with Ukraine, thinking it couldn’t get any worse (…).

    (…) Both EU and Ukraine will do well to understand who is manipulating them and why. Any reasonable people still left in the US should also understand that it’s against their best interests to be in bed with the Poles. Poles will attempt to hide behind the US back when things go wrong – and they will; they’ll shift the blame onto the US for the catastrophe they are creating in Europe. This is a very dangerous game. The only result is that Poland will drag itself into the abyss, trying to take others with them (…)

    (…) Poland for centuries has been dreaming of creating Rech Pospolita (Polish empire) ‘from sea to sea’ – from Baltic to the Black Sea, thus creating a barrier betw. Russia and EU. This is their sacred dream from hell. Russians know that. This is why Poland and US are a natural symbiosis. This is one rare instance when Polish riots prob aren’t the US handiwork but the result of Poles themsleves training loose cannons. Like US and Taliban”.

    Plus cytat z jej komentarza: “The small violent minority can hijack the power in Poland as easily as in Kiev the moment economic situation worsens. There are those in the Polish govt now who are dreaming about it”.

    Z grubsza, chodzi jej o to, że w Polsce istnieje – rzekomo – jakaś radykalna, ultra-nacjonalistyczna mniejszość w strukturach władzy, dokładnie mówiąc w rządzie, która chce wciągnąć Stany Zjednoczone w konflikt w Europie i wykorzystać je do walki zarówno z Niemcami, jak i Rosją, aby po pierwsze: wziąć odwet za odwieczne krzywdy ze strony Niemiec i Rosji, a po drugie, aby… odbudować Polskę „od morza do morza”, no i rzecz jasna obarczyć za potencjalnych chaos w Europie, będący skutkiem przebiegłego planu Polaków, Stany Zjednoczone. Pani Ray doradza Amerykanom, że z powyższego powodu, nie warto zadawać się z Polską. Dodaje, że Polska jest rzadkim wyjątkiem, bo tutaj nie potrzebna jest pomoc Stanów w organizowaniu zamieszek, sztucznych tłumów i treningów dla radykalnych nacjonalistów. Porównuje nas nawet do Talibów (!).

    Próbowałam ustalić, o jaką dokładnie radykalną mniejszość w polskim rządzie jej chodzi, ale niestety, cenzuruje moje komentarze.

    Szczerze mówiąc, jestem zdegustowana jej wywodami. Jasne, że polskie władze wspierają antyrosyjską zachodnią propagandę i że trzymają sztamę ze Stanami, czego nie pochwalam, ale odwracanie kota ogonem i zrzucanie odpowiedzialności za potencjalny chaos w Europie na barki Polaków i jednoczesne uznawanie Stanów Zjednoczonych za ofiarę polskiej przebiegłej gry, „wszechmocnego” kraju, który dąży do konfliktu i z Niemcami, i z Rosją, tylko po to, aby zrealizować swój sen o odbudowie Rzeczpospolitej z czasów Jagiellonów jest z jednej strony śmieszne, z drugiej natomiast – skrajnie nieodpowiedzialne i niepokojące.

    Komentarz - autor: Kate — 16 listopada 2014 @ 13:31

  3. Oglądałem nagranie z Marszu Niepodległości. Wystąpienia i hasła, które można było usłyszeć, pomimo, że się z nimi nie identyfikuje, to były dość odważne i można by pomyśleć, że jest to jedyna realna opozycja w tym kraju (do obecnego rządu), która była zgromadzona w tak dużej ilości i w jednym miejscu. W mediach głównego nurtu kompletnie, to zignorowali; pokazywano jedynie zamieszki.

    Kate, myślę, że to o czym napisałaś, to przykład próby oczerniania naszej rodzimej opozycji pochodzącej m.in. z ruchów takich jak Ruch Narodowy. Od lat porównywani są do radykałów, faszystów i tak dalej… mimo, że nie są idealni ich działania są bliższe kierunkom patriotycznym i populistycznym, niż obecnego rząd.

    Komentarz - autor: corhorn — 16 listopada 2014 @ 14:42

  4. @cornhorn

    Grupy narodowców wykorzystywali, wykorzystują i będą wykorzystywać marsze z okazji DN do tego, aby wyrazić swoje niezadowolenie z decyzji podejmowanych przez władze. Mieszają się w tłum pseudokibiców i zwykłych chuliganów, niekiedy za bardzo się rozpędzają, żeby przyciągnąć uwagę, co zrozumiałe.

    Niemniej jednak, jeśli ktoś (biorąc za dobrą monetę infos z brukowców i wykrzywione relacje z demonstracji) próbuje przypisywać bliżej nieokreślonej „radykalnej, ultra nacjonalistycznej mniejszości” moc manipulowania władzami Polski (a nawet próby obalenia rządu), UE, Ukrainy i samych Stanów Zjednoczonych, oskarża ich o niecne plany doprowadzenia do wojny z Rosją i Niemcami, wykorzystując do tego „naiwnych” Amerykanów – „niewinne” ofiary spisku, po to, aby odbudować imperium Jagiellonów, określa Polskę mianem Konia Trojańskiego Europy i chce obarczyć wszystkich Polaków odpowiedzialnością za obecny i potencjalnie większy chaos w Europie, to chyba trochę przesadza. Szkalowanie ma swoje granice.

    Komentarz - autor: Kate — 16 listopada 2014 @ 15:33

  5. @ Kate
    Podzielam większość Twoich refleksji i zmiesmaczenia, choć z drugiej strony mam bolesną świadomość, że na wiele tego typu komentarzy Polska sama sobie zapracowała. Nie tylko Lada Ray pisze o Polsce, niezupełnie wiedząc, o czym pisze – na tę bolączkę cierpi bardzo duża część zagranicznych komentatorów, choć trudno im się dziwić – polski bigos, poza jednym wspólnym dla niemal wszystkich elementem, jest ciężko zrozunieć i rozebrać na czynniki pierwsze. I nie ona pierwsza nazwała Polskę koniem trojańskim.

    Historia ciągnie się przynajmniej od początku tego wieku, kiedy staraliśmy się o przystąpienie do UE. W 2002 nazywano nas sporadocznie koniem trojańskim w kontekscie prawodawstwa, w szczególności prawa pracy. W 2003 Niemcy – ci grzeczniejsci – mówili, że jesteśmy (amerykańskim) KT w UE, kiedy (dość arogancko i bezwstydnie) parliśmy do militarnego wsparcia USA w Iraku przy silnej opozycji ze strony społeczeństwa polskiego i sporej rezerwacji ze strony starszych członlów Unii, głównie Francji i Niemiec. Ci mniej układni Niemcy nazywali nas wtedy Trojańskim osłem. Obawiano się, że doprowadzimy do rozłamu w UE. Kiedy Polska zaczęła napominać te inne kraje, że powinny też wspomóc USA, epitet zmienił się z amerykański KT na NATO-wski KT w UE.

    Kiedy w 2010 r. WikiLeaks opublikowało całą masę korespondencji dyplomatycznej z lat bodajże 2006-2008, okazało się, że do chóru przyłączył się Watykan, też przeciwny inwazji, a z drugirj strony zachodni dyplomaci pisali, że tenże Watykan próbuje użyć Polski w roli KT w katolicyzacji świeckich państw Unii. Okazało się też, że nie był to najgorszy epitet, jakim obdarzana była Polska w tej korespondencji. Byliśmy określani jako gnojki (whippersnapper) UE, aroganccy, chamscy itp.

    Na marginesie, w 2008 roku Sikorski odwdzięczył się Niemcom i nazwal ich KT w NATO, kiedy zablokowali plan związany z przystąpieniem Ukrainy i Gruzji do NATO.

    Historia odżyła w tym roku, najpierw w związku z naszą rolą w kryzysie ukraińskim, a potem w ziązku z wyciekniętymi nagraniami prywatnych rozmów naszych oficjeli.

    Jedny słowem LR tylko powtórzyła to, co mówią inni.

    Garść przykładowych linków:

    2002: The Trojan Horse for the Americanization of Europe? Polish Industrial Relations towards the EU
    2003:
    BBC Why Poland loves America
    LAT Prospect of War Chips Away at Poland’s Pro-Americanism
    Economist Is Poland America’s donkey or could it become NATO’s horse?

    2010
    PR: Vatican officials saw Poland as ‘US Trojan horse in Europe’
    Guardian: Vatican planned to use Poland as a trojan horse to spread Catholic family values through the structures of the European Union

    I ostatnio:

    NI Poland and America: Together Forever? – interesująca analiza
    OR Polish involvement in Ukraine’s coup and settlement – z odnośnikiem do artykułu Ricka Rozoffa z 2009:
    Poand – a Trojan Horse for future NATO expansion

    Komentarz - autor: iza — 17 listopada 2014 @ 12:50

  6. @Kate

    „Grupy narodowców wykorzystywali, wykorzystują i będą wykorzystywać marsze z okazji DN do tego, aby wyrazić swoje niezadowolenie z decyzji podejmowanych przez władze. Mieszają się w tłum pseudokibiców i zwykłych chuliganów, niekiedy za bardzo się rozpędzają, żeby przyciągnąć uwagę, co zrozumiałe.”

    Narodowcy mieli swój marsz, w którym brała udział masa ludzi. W pewnym momencie rozpoczęły się zamieszki wywołane przez chuliganów.

    „Niemniej jednak, jeśli ktoś (biorąc za dobrą monetę infos z brukowców i wykrzywione relacje z demonstracji) próbuje przypisywać bliżej nieokreślonej „radykalnej, ultra nacjonalistycznej mniejszości” moc manipulowania władzami Polski (a nawet próby obalenia rządu), UE, Ukrainy i samych Stanów Zjednoczonych, oskarża ich o niecne plany doprowadzenia do wojny z Rosją i Niemcami, wykorzystując do tego „naiwnych” Amerykanów – „niewinne” ofiary spisku, po to, aby odbudować imperium Jagiellonów, określa Polskę mianem Konia Trojańskiego Europy i chce obarczyć wszystkich Polaków odpowiedzialnością za obecny i potencjalnie większy chaos w Europie, to chyba trochę przesadza. Szkalowanie ma swoje granice.”

    Moim zdaniem tego typu teksty pojawiające się w zachodnich mediach mają na celu stwarzanie gruntu pod możliwe w przyszłości pełne i otwarte przejęcie Polski pod kontrolę wojsk NATO. Nie chodzi mi oto, że to są plany na najbliższe Święta Bożego Narodzenia albo Wielkanocne, ale w którymś momencie w przyszłości, to może być kluczowe dla utrzymania ładu na przykład w Polsce. To samo może stać się na Ukrainie oraz Litwie, Łotwie i Estonii. Polska w porównaniu do na przykład Stanów Zjednoczonych jest krajem, gdzie Policji nie jest dużo i nie jest zmilitaryzowana; mieszkańcy mają powodów żeby obawiać się policji czy wojska w przeciwieństwie do przeciętnego Amerykanina; PTB chce, to zmienić.

    Na koniec ciekawostka: na filmiku Policja zatrzymuje przypadkowe osoby biorące udział w marszu niepodległości: _http://youtu.be/cyPl854iWa8

    Komentarz - autor: corhorn — 17 listopada 2014 @ 17:36

  7. @iza

    „W 2003 Niemcy – ci grzeczniejsi – mówili, że jesteśmy (amerykańskim) KT w UE, kiedy (dość arogancko i bezwstydnie) parliśmy do militarnego wsparcia USA w Iraku przy silnej opozycji ze strony społeczeństwa polskiego i sporej rezerwacji ze strony starszych członków Unii, głównie Francji i Niemiec”.

    Schroeder chciał wygrać wybory do parlamentu, więc nie miał wyjścia – nie mógł zgodzić się na wysłanie żołnierzy do Iraku. Oficjalnie Niemcy mówiły „nie” – zgoda. Ale mimo to udostępniły Amerykanom swoje bazy wojskowe, a niemiecki wywiad ściśle współpracował z USA. Natomiast po zakończeniu wojny, kiedy pojawiła się okazja, żeby zarobić na odbudowie Iraku, nie odmówili. A Francuzi teraz nadrabiają…Oczywiście, nie umniejsza to faktu, że stanowisko rządu Millera w sprawie wojny w Iraku było haniebne.

    „Byliśmy określani jako gnojki (whippersnapper) UE, aroganccy, chamscy itp.”

    Papier wszystko przyjmie. A im więcej inwektyw, tym bardziej widowiskowo i lepiej będzie się sprzedawać.

    „Jednym słowem LR tylko powtórzyła to, co mówią inni”.

    No, nie do końca. Nie podała żadnych faktów na potwierdzenie swoich twierdzeń na temat tego, że w polskich strukturach władzy istnieje radykalna, ultra nacjonalistyczna mniejszość z zapleczem „talibów”, którzy chcą obalić polski rząd (11 listopada mieli próbę generalną), przejąć władzę i wypowiedzieć wojnę Niemcom i Rosji, wykorzystując do tego potencjał „naiwnych” Amerykanów, bo marzy im się imperium od morza do morza.

    Komentarz - autor: Kate — 17 listopada 2014 @ 18:10

  8. I z tego co mi wiadomo, nigdy nikt o tym wcześniej nie napisał.

    Komentarz - autor: Kate — 17 listopada 2014 @ 18:34


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.