PRACowniA

6 grudnia 2015

Niedobory jodu i jodku potasu prowadzą nie tylko do chorób tarczycy i piersi

Filed under: Różne,Zdrowie — iza @ 09:07
Tags: ,

Laura Power
Allergy and Nutrition Clinic
30 sierpnia 2006

© periodictable.com

Artykuł napisany na podstawie wyników badań przeprowadzonych przez dr nauk medycznych: Guya Abrahama, Davida Brownsteina i Linnette Beck.

Mamy do czynienia z epidemią niedoboru jodu – są nią dotknięci mężczyźni, kobiety i dzieci, a zwłaszcza wegetarianie. W ciągu ostatnich 30 lat spożycie jodu spadło o 50% (wskutek usunięcia go z produktów spożywczych!). W tym samym czasie w jedzeniu, wodzie, lekach i wielu otaczających nas przedmiotach codziennego użytku wzrosła dramatycznie ilość konkurujących z jodem toksycznych halogenków (halidków), tj. bromków, fluorków, chlorków oraz nadchlorków. Jednocześnie zaczęto odnotowywać zwiększoną zapadalność na choroby tarczycy, torbiele i nowotwory piersi [w organizmach kobiet cierpiących na raka piersi odnotowano podwyższone stężenie bromu i fluoru], raka prostaty oraz otyłość, a dodatkowo więcej przypadków opóźnień w fizycznym i umysłowym rozwoju dzieci! W Japonii, gdzie dawka spożywanego jodu jest 100 razy większa niż na Zachodzie, wskaźniki występowania tych schorzeń są znacznie niższe!

Symptomy niedoboru jodu i jednocześnie niedoczynności tarczycy (łac. hypothyreosis)

Jeśli dostrzegasz u siebie poniższe symptomy, to ich przyczyną może być niedobór jodu lub powiązana z tym niedoczynność tarczycy. Należą do nich: łamliwe paznokcie, zimne dłonie i stopy, obniżona tolerancja zimna, stany depresyjne, trudności w połykaniu, sucha skóra, przesuszone, wypadające włosy, zmęczenie, wysoki poziom cholesterolu, chrypa, bóle gardła, bezpłodność, ospałość, nieregularne miesiączki, przedwczesna menopauza, słaba pamięć i koncentracja, niskie tętno, tycie, zmniejszone wydzielanie potu – nawet po intensywnym wysiłku fizycznym. Z powodu niedoboru jodu możesz cierpieć również na dysfunkcje w pracy tarczycy, torbiele piersi, a nawet nowotwory – zwłaszcza piersi, jajników, błony śluzowej macicy lub prostaty. Z powodu niedoboru jodu twoje dziecko może być opóźnione w rozwoju (mieć zespół nadpobudliwości ruchowej – ADD, całościowe zaburzenie rozwojowe – PDD [autyzm dziecięcy, zespół Aspergera, zespół Hellera, zespół Retta] lub zespół Downa. Prawidłowy poziom hormonów tarczycy, do którego produkcji niezbędny jest jod, jest warunkiem niezaburzonego wzrostu i rozwoju dzieci.

Symptomy nadczynności tarczycy (łac. hyperthyreosis)

Do najważniejszych symptomów nadczynnej tarczycy zalicza się zbyt wysokie tętno, palpitacje serca oraz objawy charakterystyczne dla choroby Gravesa-Basedowa [wole, wytrzeszcz oczu, obrzęki]. Schorzenie Gravesa-Basedowa ma podłoże autoimmunologiczne [podobnie jak choroba Hashimoto, czyli przewlekłe zapalenie tarczycy] spowodowane toksemią, czyli przeciążeniem organizmu toksynami różnego pochodzenia, które przyczepiają się do receptorów TSH (hormonu tyreotropowego, tyreotropiny), co sprawia, że organizm zaczyna produkować autoprzeciwciała skierowane przeciwko receptorom TSH (anty-TSHR). To z kolei powoduje wzmożone wydzielanie hormonów tarczycy (FT3 i FT4) przy niskim stężeniu TSH, a w efekcie objawy jej nadczynności, nadmiernego rozrostu i unaczynienia. Taka sytuacja może zagrażać życiu. Badania wykazały, że pacjenci z niedoborami jodu mają podwyższony poziom autoprzeciwciał skierowanych przeciwko receptorom tarczycowym.

[Do pojawienia się choroby Gravesa-Basedowa i Hashimoto dodatkowo może przyczynić się spożywanie glutenu, którego jedno z białek (gliadyna) oraz tkanka tarczycy mają podobną budowę molekularną, co oznacza, że kiedy gliadyna dostaje się do krwioobiegu i zostaje rozpoznana przez układ odpornościowy jako obce białko, organizm zaczyna ją atakować, a przy okazji komórki tarczycy.

Ogólnie ujmując, każda choroba autoimmunologiczna świadczy o toczącym się przewlekłym stanie zapalnym w organizmie o różnej etiologii: toksyny, patogeny, zła dieta, pole elektromagnetyczne, stres, wady genetyczne, co prowadzi do nadmiernego stresu oksydacyjnego, czyli pojawienia się patologicznych ilości wodnych rodników (niesparowanych atomów), które sukcesywnie zaczynają niszczyć wszystkie komórki ciała. Stres oksydacyjny sprawia, że komórki nie mają wystarczającej ilości energii do samoczynnej regeneracji].

Cztery funkcje jodu

Tarczyca, metabolizm i powiązane z nim utrzymanie prawidłowej wagi

Jod to klucz do zdrowej tarczycy i prawidłowego metabolizmu. Jod jest najbardziej znany z tego, że wchodzi w skład hormonów, wykorzystywanych przez każdą komórkę ciała [receptory jodu znajdują się w każdej komórce organizmu, a nie jak sądzono kiedyś – wyłącznie w tarczycy], dzięki czemu uczestniczy w regulowaniu metabolizmu i utrzymywaniu prawidłowej wagi ciała, poprzez kontrolowanie procesu spalania tłuszczu, przetwarzanego w energię i ciepło. Ponad 100 lat temu podawanie jodu nie tylko zapobiegało pojawianiu się wola [rozrostowi tarczycy], z powodzeniem leczono też jej nadczynność – narosłe wole po podaniu naturalnego jodu po prostu znikało.

Jod obecny w procesie regulowania metabolizmu pomaga również we właściwym funkcjonowaniu pozostałych gruczołów dokrewnych (hormonalnych), tj. nadnerczy, przysadki mózgowej, gruczołów narządów płciowych, trzustki, szyszynki i grasicy. Bierze też udział w trawieniu – jest obecny w gruczołach ślinowych (śliniankach) oraz w błonie śluzowej żołądka. Jego niedobory prowadzą do nadmiernej produkcji śluzu, zmęczenia, hemoroidów, bólów głowy, w tym migrenowych, oraz nadmiernego rozrostu tkanki włóknistej (bliznowców).

Borykamy się z epidemią otyłości i nadwagi. I nic w tym dziwnego, skoro jod jest niezbędnym pierwiastkiem w procesie metabolizmu i utraty wagi. Jod magazynuje się w komórkach tłuszczowych, tak jak toksyczne halogenki, które z kolei blokują spalanie tłuszczu, a w konsekwencji utratę wagi. Za umiarkowaną nadwagę długo obwiniano niedoczynną tarczycę. Ale jak się okazało, chodzi nie tylko o niedobory jodu, lecz także o jednoczesne przeciążenie toksycznymi halogenkami – takie osoby mogą zrzucić tylko niewielkie nadmiary, w pewnym momencie ich waga przestaje spadać. Szacuje się, że 50-60% populacji cierpi na otyłość. W większości przypadków najlepszą terapią okazałaby się krótkotrwała terapia wysokimi dawkami jodu – 12,5 miligrama (mg), NIE mikrograma (mcg), dziennie w połączeniu z dzienną dawką 1000 mg aminokwasu L-Tyrozyny [prekursora wielu hormonów, w tym tarczycowych, którego niedobór prowadzi do niedoczynności tarczycy i depresji], a także z wizytami w saunie – suchej lub na podczerwień – by pozbyć się pozostałych halogenków, z ograniczeniem kalorii o 25% [a najlepiej zmianą diety na niskowęglowodanową, bezcukrową i bezglutenową, za to bogatą w tłuszcze zwierzęce] oraz z konsekwentną aktywnością fizyczną.

Prawidłowy a zaburzony rozwój umysłowy

Według Światowej Organizacji Zdrowia niedobory jodu prowadzą do opóźnienia umysłowego, kretynizmu, zwiększonej śmiertelności wśród noworodków i dzieci, niepłodności oraz socjoekonomicznego upadku – a w ostatnich latach wiąże się je również z różnego rodzaju zaburzeniami w rozwoju u dzieci (ADD, PDD i LD – trudności w uczeniu się). Jod i hormony tarczycowe pobudzają rozwój mózgu i nerwów. A zatem jest on ważny dla kształtowania się inteligencji i pamięci. W testach na inteligencję różnica w wynikach uczestników z deficytem jodu oraz uczestników z jego prawidłowym poziomem wynosiła 13,5 punktu. Jod jest skoncentrowany nie tylko w mózgu, ale również w płynie mózgowo-rdzeniowym, w oku oraz w części mózgu zwanej istotą czarną śródmózgowia (substantia nigra), której uszkodzenie uznaje się za podstawowy czynnik w pojawieniu się choroby Parkinsona. Wysokie stężenie jodu znajduje się w mleku matki, co pomaga w prawidłowym rozwoju mózgu i systemu nerwowego niemowlęcia. Niektórzy biologowie ewolucjoniści są zdania, że jod i spożywanie owoców morza odegrało istotną rolę w rozwoju ludzkiego mózgu i generalnie w ewolucji człowieka.

Płodność

Światowa Organizacja Zdrowia niedobory jodu łączy też z występowaniem bezpłodności. Spożywanie jodu jest szczególnie ważne w przypadku kobiet, gdyż stężenie tego pierwiastka jest największe w tarczycy, piersiach i jajnikach. Niedobory jodu u kobiet mogą prowadzić do nieregularnego miesiączkowania, bezpłodności, przedwczesnej menopauzy oraz chorób jajników. Rzecz jasna jest on niezbędny także dla mężczyzn, zwłaszcza po to, by chronić prostatę.

Funkcja wzmacniania odporności

Jod jest znany z tego, że odgrywa zasadniczą rolę w funkcjonowaniu układu immunologicznego. Posiada silne właściwości przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, przeciwgrzybiczne przeciwpasożytnicze oraz przeciwnowotworowe. Przez wieki stosowano go miejscowo, w celu unieszkodliwienia bakterii [w przeszłości jod był panaceum właściwie na wszystkie bolączki]. Do niedawna był wiodącą substancją przeciwpasożytniczą (preparaty: Yodoxin lub Iododoxin). Jak wykazano, wysokie dawki jodu zabijają komórki nowotworowe piersi i tarczycy – indukują selektywną apostozę [śmierć chorych komórek w postaci genetycznie zaprogramowanego samobójstwa]. Na dodatek jod jest potężnym antyoksydantem. Jeszcze jakiś czas temu niedobory jodu obwiniano za pojawianie się włókniaków piersi oraz nowotworów: piersi, tarczycy, jajników, błony śluzowej macicy oraz prostaty. W latach 60., kiedy spożycie jodu było większe niż obecnie (a ilość toksycznych halogenków mniejsza), ryzyko zachorowania na raka piersi było na poziomie 1 do 20; dziś jest na poziomie 1 do 8 i każdego roku wzrasta o 1%! Niedobory jodu kojarzono także z występowaniem kamicy ślinianek podżuchwowych i usznych, torbieli łojowych (kaszaków) oraz infekcji dróg rodnych.

Przyczyny niedoboru jodu

Dlaczego poziom jodu jest tak niski?

Dane z badania zdrowia w ramach projektu NHANES (National Health and Nutrition Examination Survey) pokazują, że w Stanach Zjednoczonych poziom spożycia jodu w ciągu ostatnich 30 lat spadł w przybliżeniu o 50%. Dlaczego? Istnieje wiele powodów. Według Światowej Organizacji Zdrowia około 1/3 światowej populacji żyje w obszarach narażonych na deficyt jodu w otoczeniu; problem ten dotyczy 129 krajów [Liczba ta prawdopodobnie jest niedoszacowana. Inne źródła mówią o deficycie jodu u ponad 70% populacji]. Dzieje się tak, gdyż największe stężenie jodu występuje w wodzie morskiej oraz na wybrzeżach, natomiast na większości obszarów wewnątrzlądowych jodu brakuje. Do innych przyczyn zalicza się: dietę ubogą w ryby, owoce morza i wodorosty, dietę wegańską i wegetariańską, małą ilość jodu w soli spożywczej, kiepskie techniki rolno-hodowlane, unikanie soli w związku z nieuzasadnioną obawą przed zbyt wysokim ciśnieniem krwi, spożywanie toksycznych halogenków oraz wykorzystywanie w medycynie radioaktywnej (organicznej) formy jodu [która konkuruje z nieradioaktywną, nieorganiczną, czyli naturalną jej postacią]. Na dodatek, zaprzestano dodawania jodu do wielu środków spożywczych, które kiedyś wzbogacano tym pierwiastkiem. Na przykład w latach 60.-80. jod był stałym składnikiem ciasta, z którego produkowano pieczywo, lecz później zamiast jodu zaczęto dodawać do niego związki bromu, czyli toksyczny halogenek.

Stało się tak za sprawą tzw. „efektu Wolffa-Chaikoffa”, który okazał się katastrofą dla jodu. Eksperyment tych dwóch rzekomych naukowców sprawił, iż zaczęto bać się jodu na tyle skutecznie, że w Stanach Zjednoczonych zaprzestano dodawania go do środków spożywczych na ponad 30 lat! Na spostrzeżenia z tych badań powoływało się wielu, ale tylko nieliczni robili to z należytym ich zrozumieniem. Interpretowano je w opaczny sposób, utrzymując, że zbyt duże dawki naturalnego, nieorganicznego jodu blokują wytwarzanie hormonów tarczycy, co prowadzi do jej niedoczynności oraz jednocześnie do powstania wola. Problem w tym, że szczurom w eksperymencie najpierw podano jod naturalny, którym wysyciła się ich tarczyca, a następnie dożylnie jod radioaktywny, który ze zrozumiałych względów nie mógł zostać wychwycony przez tarczycę, nasyconą już jodem naturalnym [Potem okazało się, że szczurom użytym w tym eksperymencie nie tylko nie oznaczono poziomu hormonów tarczycy, ale także nie zaobserwowano u nich ani objawów jej niedoczynności, ani wola. W latach 70. obalono „efekt Wolffa-Chaikoffa” i udowodniono, że podawanie jodu naturalnego nie tylko reguluje pracę tarczycy, ale prowadzi również do wyleczenie jej nadczynności].

Nowe testy do oznaczania poziomu jodu

Amerykańskie laboratoria Doctors Data oferują dwa nowe testy pozwalające na oznaczenie poziomu jodu i jodku potasu. Pierwszy z nich to test obciążenia jodem, badający stężenie jodu w moczu po spożyciu określonej dawki. Pokazuje, ile jodu po upływie doby pozostało w organizmie, a ile zostało wydalone. U ludzi zdrowych tylko 10% jodu pozostaje, a 90% jest wydalane. W chwili obecnej przeciętny Amerykanin zatrzymuje 56% jodu w organizmie, a wydala tylko 44% – co wskazuje na poważne niedobory tego pierwiastka. Drugi test obciążenia jodem bada nie tylko ilość jodu w moczu, ale również fluoru i bromu.

Terapie jodem

Ile jodu potrzebujemy?

Wole zaczęto leczyć jodem już na początku XIX wieku, we Francji. Istnieją dwie postaci jodu: czysty jod w formie pierwiastkowej, niezwiązanej, oraz w postaci jodku potasu – KI (ok. 74-76% jodu w jodku potasu). Na przykład sól jodowana zawiera jod w postaci jodku potasu. Organizm potrzebuje obydwu – np. tarczyca głównie jodku potasu, a tkanka piersi jodu pierwiastkowego. Doktor Lugol stworzył roztwór wodny składający się z 5% jodu i 10% jodku potasu. Dzienna zalecana dawka profilaktyczna 5-procentowego płynu Lugola to tylko dwie krople, co odpowiada 12,5 miligramom (mg) jodu. Kiedyś był on powszechnie dostępny w aptekach. Leczono nim nie tylko wole, ale też infekcje o różnej etiologii i wiele innych dolegliwości.

Najwięcej jodu od tysięcy lat jedzą Japończycy, z racji obecności w ich diecie wodorostów i owoców morza. Jod czerpią też z jajek, bo wzbogacają nim paszę dla kur. Przeciętna dawka jodu spożywana przez Japończyka to 13,8 mg, czyli około 100 razy więcej niż dzienna dawka zalecana przez Amerykanów. Japonia cieszy się zaskakująco niskimi wskaźnikami zapadalności na nowotwory piersi, jajników, błony śluzowej macicy, prostaty oraz włókniaków piersi. Nie borykają się z problemem otyłości na masową skalę, a dodatkowo mogą pochwalić się wybitnymi osiągnięciami akademickimi [jod nazywany jest pierwiastkiem mądrości].

W Stanach Zjednoczonych od początku XIX do połowy XX wieku spożywano znacznie więcej jodu niż obecnie, zwłaszcza na wybrzeżu. Według Narodowego Instytutu Zdrowia przeciętna dawka jodu przyjmowana latach 60. z samym tylko pieczywem wynosiła 726 mikrogramów (mcg) dziennie. A dzisiaj wynosi zero. A dawka ta nie uwzględnia przecież owoców morza.

Obecnie dzienna zalecana dawka jodu w Stanach Zjednoczonych wynosi tylko 150 mikrogramów (0,15 mg) dla przeciętnej osoby, w okresie ciąży – 220 mcg, a w trakcie karmienia – 290 mcg. Jest to niezbędne minimum zapobiegające pojawieniu się wola, niedoczynności i skrajnego idiotyzmu, ale nie jest to dawka wystarczająca do tego, by zaspokoić potrzeby całego organizmu i zapobiec nowotworom. W artykule opublikowanym 29 czerwca 2006 roku w New England Journal of Medicine napisano, że niedobory jodu są wciąż powszechne i zalecono zwiększenie jego dziennej dawki do 300-400 mcg. To zdecydowanie za mało, ale przynajmniej jest to krok w dobrą stronę!

A zatem, ile jodu tak naprawdę potrzebujemy? Znacznie więcej niż dzienna dawka zalecana przez Amerykanów. Czyli ile? Maksymalną dawkę łatwo policzyć, opierając się na rozległych badaniach dra Abrahama. Wykazały one, że z 50 mg jodu podanych w teście obciążenia po 24 godzinach zdrowa jednostka wydala 90% tej dawki, zachowując w organizmie 10%, czyli 5 mg. Jest to maksymalna ilość, jaką organizm może wykorzystać dziennie w celu nasycenia receptorów jodu. Jednakże z praktyki klinicznej wynika, że kiedy organizm zostanie już odpowiednio nasycony jodem, to jego dzienną dawkę można zmniejszyć do 1-3 mg. Kobiety potrzebują więcej jodu niż mężczyźni. Naukowcy z Japonii i Francji są zdania, że dzienna dawka jodu powinna kształtować się na poziomie 12,5 mg, co pokazuje, że duże dawki jodu są tolerowane.

Żywność bogata w jod

Najbardziej bogate w jod są wodorosty, owoce morza (krewetki, dorsz, okoń morski i łupacz) oraz sól jodowana. W Stanach Zjednoczonych i w innych krajach jod dodaje się do soli od lat 20. XX wieku, by zapobiec powstawaniu wola. Ale jak wykazały badania, wchłanianie (biodostępność) jodu z soli morskiej kształtuje się na poziomie zaledwie 10%. Spożywanie soli jodowanej może przeciwdziałać powstaniu wola, ale nie jesteśmy jej w stanie zjeść na tyle dużo, by zaspokoić wszystkie potrzeby organizmu [by przyjąć 12,5 mg jodu, musielibyśmy zjeść dziennie około 35 łyżeczek soli]. Lepszym sposobem na suplementację jodem było dodawanie jodu do pieczywa, gdyż jak wykazały badania wchłanianie jodu z chleba jest 10-krotnie większe niż z soli. Jedna kromka chleba dostarczała 150 mikrogramów (mcg) jodu, czyli odpowiednik dziennej zalecanej dawki [obecnie w chlebie zamiast jodu jest brom i oczywiście gluten, więc lepiej go unikać].

Wydajne suplementy jodu

Preparat Iodoral [produkowany w Stanach Zjednoczonych, niedostępny na polskim rynku, tylko w postaci zamiennika] to tabletki o wysokim stężeniu jodu – jedna zawiera 12,5 mg (5 mg jodu i 7,5 mg jodku potasu). Jest to w przybliżeniu dzienna dawka jodu, jaką przyjmują Japończycy z pożywienia. Jod można przyjmować także w postaci płynu Lugola [w Polsce dostępny jest tylko jeden roztwór wodny jodu, o niskim, bliżej nieokreślonym stężeniu]. Inne preparaty z jodem w składzie zawierają zwykle tylko 225 mikrogramów (mcg) tego pierwiastka. Dzienna dawka jodu przyjmowana z pożywieniem przez Amerykanów wynosi tylko 100-150 mcg. Początkowa dawka terapeutyczna w przypadku osób z niedoborami to 12.5 mg dziennie przez okres pierwszego miesiąca, a następnie dawka podtrzymująca w wysokości 1-3 mg na dzień.

Czy nadmiar jodu może zaszkodzić?

Naturalny jod jest niezbędny do życia. Reakcje alergiczne na jod pojawiają się niezwykle rzadko, niemniej jednak mogą wystąpić, a nawet zagrozić życiu, poprzez nadmierną stymulację przeciwciał IgE, co może skutkować pojawieniem się pokrzywki i szoku anafilaktycznego. Nadmierne dawki jodu zwykle prowadzą do wydzielenia się przeciwciał IgD wraz z szeregiem symptomów im towarzyszących, w tym: trądziku, wysypki, biegunki, gorączki, bólów głowy, wzmożonego ślinotoku, metalicznego smaku w ustach, mdłości oraz kichania. Przy czym niektóre reakcje na wysokie dawki jodu mogą być wywołane wzmożonym wydalaniem z organizmu toksycznych halogenków: bromku, fluorku i nadchlorku [oraz metali ciężkich: rtęci, ołowiu i aluminium]. Wysokie dawki jodu mogą podwyższyć poziom hormonu TSH oraz cholesterolu, a obniżyć poziom hormonów T3 i T4. Jednak gdy dawka jodu zostaje obniżona, wskaźniki T3 i T4 wracają do normy, cholesterol się obniża, jedynie wskaźnik TSH może być nadal lekko podwyższony [chyba że obecnie obowiązujący amerykański zakres prawidłowego stężenia TSH (0,5-4,5 mU/l) jest niewłaściwy (zaniżony), gdyż odzwierciedla stan osób z niedoborami jodu]. A zatem, jak widać, wskutek przyjęcia nadmiernej dawki jodu mogą pojawić się objawy przedawkowania [lub oczyszczania z toksyn], więc nie przekraczajcie na własną rękę zalecanych dawek terapeutycznych lub podtrzymujących.

Komentarz SOTT: Według dra D. Brownsteina podwyższone stężenie TSH (5-30mU/l) powraca do normalnego poziomu po 6 miesiącach terapii jodem. Hormon TSG reguluje pracę symportera sodowo-jodowego, który pośredniczy w wychwycie jodu przez gruczoł tarczycowy. U niektórych osób z niedoborem jodu stężenie TSH zwiększa się właśnie po to, by pobudzić aktywność wspomnianego symportera.

Szkodliwe źródła jodu

Szkodliwą formą jodu jest jod organiczny, radioaktywny (radiojod), stosowany w testach medycznych oraz w praktyce „terapeutycznej”. Może być szczególnie niebezpieczny wtedy, gdy poziom jodu naturalnego (nieorganicznego) w organizmie jest zbyt niski. To właśnie radiojod wydziela się z wadliwie działających reaktorów jądrowych. Może prowadzić do raka tarczycy i innych rzadko występujących nowotworów. Organiczne, toksyczne formy jodu wchodzą także w skład niektórych leków i kontrastów radiograficznych. To właśnie tą radioaktywną formą jodu „leczy się” rzekomo tkankę tarczycy w chorobie Gravesa-Basedowa, a de facto wypala się ją.

Toksyczne halogenki

Halogenki to grupa związków chemicznych, w skład których wchodzą pierwiastki takie jak jod, fluor, brom i chlor. Po chemicznej „redukcji” przybierają postać toksyczną – stają się halidkami, odpowiednio: jodkiem, fluorkiem, bromkiem i chlorkiem. To właśnie te formy halogenków wykorzystuje się w przemyśle spożywczym i farmaceutycznym, a także do produkcji wielu przedmiotów codziennego użytku. Podczas gdy jodek i chlorek w niewielkich ilościach wykazują korzystne właściwości, to pozostałe, czyli fluorek i bromek, są w każdej ilości toksyczne. Potrafią przyłączać się do receptorów jodu, blokując w efekcie jego działanie oraz funkcjonowanie hormonów tarczycy, a zatem prowadzą do wielu ciężkich chorób.

Toksyczne halogenki, halidki, są bardzo powoli wydalane z organizmu, gdyż w wątrobie nie istnieje (nie rozpoznano do tej pory) odpowiednia dla nich ścieżka detoksykacyjna. Ich wydalanie da się jednak przyspieszyć poprzez zażywanie w odstępie dwóch godzin następujących substancji: roztworu nierafinowanej soli morskiej [1/4-1/2 łyżeczki rozpuszczonej w szklance ciepłej wody], co pomaga w zastąpieniu toksycznego bromku korzystnym chlorkiem, następnie po śniadaniu wysoką dawkę jodu (12,5-50mg) [wraz z 200 mg selenu, 500 mg witaminy B3 w postaci nikotynamidu oraz 100 mg witaminy B2 (ryboflawiny)], a potem 1-3 gramy witaminy C, która pomaga w detoksykacji. Wieczorem należy wziąć 300-600 mg magnezu. Pomocne są także kąpiele z dodatkiem soli Epson oraz pobyty w saunie – suchej lub na podczerwień.

Brom i jego związki

Pierwiastek brom to trucizna i nie powinien być spożywany przez ludzi. W postaci gazu jest stosowany do zabijania termitów! W formie bromku potasu używa się go w procesie produkcji światłoczułych emulsji fotograficznych oraz jako środek uspokajający i tłumiący napięcie seksualne wśród żołnierzy (blokuje produkcję testosteronu). Brom i jod mają podobną wielkość, w związku z czym konkurują o receptory jodu. Brom przyłącza się do transportera jodu i niszczy go. Jod, stosowany kiedyś jako dodatek do środków spożywczych, leków i innych produktów codziennego użytku, zastąpiono bromem – mimo tego, że de facto jest on pestycydem. Można go spotkać w sprayach do nosa, inhalatorach i w anestetykach, w mące, napojach energetyzujących, w ubraniach, materacach, samochodach i elektronice użytkowej. W przemyśle piekarniczym brom (jako spulchniacz) zastąpił jod, przez co codzienne spożycie tego ostatniego spadło o 726 mcg.

Spożywanie bromu (lub wdychanie go w postaci gazu) przez osoby z niedoborami jodu będzie nasilać schorzenia tarczycy. Do symptomów zatrucia bromem należą: uczucie otępienia, apatia, stany depresyjne, poirytowanie, bóle głowy oraz niedoczynność tarczycy. Do ostrych reakcji należą: delirium (majaczenie), upośledzenie psychoruchowe, schizofrenia oraz halucynacje.

Fluor i jego związki

Fluor jest toksyną i może doprowadzić do śmierci. Jest dodawany do wody w Stanach Zjednoczonych od ponad 50 lat, mimo że badania przeprowadzone w Nowej Zelandii nie wykazały żadnej różnicy w ubytkach zębowych na obszarach objętych i nieobjętych fluoryzacją. W wielu krajach europejskich zaprzestano dodawania fluoru do wody pitnej. Fluoryzacja prowadzi do fluorozy dentystycznej (kredowego przebarwienia szkliwa, kruchości i łamliwości), złamań kości biodrowej, raka kości, obniżonej inteligencji, toksykozy nerek, zwapnienia szysznki, a u psów do powstania wola. Dla człowieka fluor jest tym bardziej toksyczny, im mniej jodu w organizmie. Powszechnie stosuje się go w lekach (fluoksetyna, np. Prozak, Andepin, Deprexetin), w pastach do zębów i innych preparatach dentystycznych. Fluor w formie gazu jest w pojemnikach ze sprayem.

Chlor i jego związki

Chlor jest ważnym składnikiem płynu zewnątrzkomórkowego oraz kwasu żołądkowego. Lecz w dużych ilościach jest toksyczny – wiąże się go z defektami urodzeniowymi, rakiem, zaburzeniami w płodności, poronieniami i zniszczeniem układu odpornościowego. Nadmierne ilości chlorku sodu (soli stołowej) konkurują z jodem i prowadzą do niedoczynności tarczycy, co szczególnie odnotowano w Chinach. Źródłem chloru i jego związków są m.in. sól stołowa, woda z kranu, słodziki Splenda i Sucralose. Jest obecny na basenach i w pojemnikach ze sprayem.

Nadchlorek

Nadchlorek to jeden atom chloru otoczony czterema atomami tlenu. Jest toksyną. Może zająć w organizmie miejsce jodu i zniszczyć jego transportery. Prowadzi do niedoczynności i raka tarczycy, wola, chorób piersi, zaburzeń miesiączkowania, nieprawidłowości w pracy układu immunologicznego, zaburzeń w rozwoju płodu oraz opóźnienia umysłowego u dzieci.

Nadchlorek występuje naturalnie w środowisku, ale może być również wytworzony przez człowieka. Jest główną substancją zanieczyszczającą wody gruntowe w 43 stanach USA. Cała rzeka Colorado jest skażona nadchlorkiem, w związku z czym na jego chorobotwórcze działanie narażone jest 20 milionów osób. Znajduje się m.in. w wodzie pitnej, w krowim i ludzkim mleku, sałacie, samochodowych poduszkach powietrznych, fajerwerkach, paliwie rakietowym oraz w garbowanych skórach.

Źródła:

  1. Brownstein, D., Iodine: Why You Need It: Why You Can’t Live Without It, Medical Alternatives Press, West Bloomfield, Michigan, 2006.
  2. Beck, L., The Good, The Bad & The Ugly, Seminar Manual, 2006.
  3. Iodine Nutrition – More Is Better, New England Journal of Medicine, Vol 354: pages2819-2821; June 29, 2006.
  4. Pelletier C., Doucet E., Imbeault P., Tremblay A., Associations between weight loss-induced changes in plasma organochlorine concentrations, serum T3 concentration, and resting metabolic rate, Toxicol Sci., 67 (1): 46-51, May 2002.
  5. Abraham,G.E., The Original Internist, 11:17-36, 2004.
  6. Abraham, G.E., Flechas, J.D., Hakala, J.C., The Original Internist, 9:30-41, 2002.
  7. Abraham, G.E., The Original Internist, 11:(2) 29-38, 2004.
  8. Abraham, G.E. Townsend Letter, 245:100-101, 2003.
  9. Abraham, G.E., Flechas, J.D., Hakala, J.C., The Original Internist, 9:5-20, 2002.
  10. Abraham, G.E., additional articles in The Original Internist, 2003 – 2008

Komentarz SOTT: Zobacz również (ang.):

Tłumaczenie: PRACowniA

Polecamy do obejrzenia nasze wideo: Wiedza o jodzie może uratować życie

113 Komentarzy »

  1. “If ye don’t know where, what, and why, prescribe ye then K and I.” – tak mówiło stare przysłowie pszczół 😉

    Ze wszystkich dodatkowych suplementów przy przyjmowaniu jodu, najważniejszy jest selen. F4, zawierający 4 atomy jodu, przekształca się w aktywny F3 pod wpływem enzymu zawierającego selen ( deiodinase). Po prostu – warunek konieczny.
    Jod i selen – papużki nierozłączki 😉 Bez tego można sobie zaszkodzić. Selen koniecznie organiczny. ( w przeciwieństwie do jodu). Nieorganiczny jest toksyczny.

    ” Jod można przyjmować także w postaci płynu Lugola [w Polsce dostępny jest tylko jeden roztwór wodny jodu, o niskim, bliżej nieokreślonym stężeniu].”

    Stężenie jest jak najbardziej określone. Jeśli mowa o tym produkcie:
    http://www.coel.krakow.pl/product/index/prod-59

    To 1% roztwór płynu Lugola. W jednej kropli, odmierzonej tym zakraplaczem:

    https://www.doz.pl/apteka/p6281-Zakraplacz_do_oczu_Sanity_1_szt

    bedziemy mieć ok. 1,33 mg jodu łącznie.
    To nawet lepiej, że stężenie jest mniejsze, ponieważ można precyzyjniej regulować dawki.

    A ceny hamerykańskie, łącznie z roztworem oferowanym przez samego Brownsteina, ( nie mówiąc już o samym lichwiarskim Iodoralu ), wołają o pomstę do nieba.

    Mamy to samo wielokrotnie taniej. W zasadzie – pół darmo 😉

    Komentarz - autor: Art — 6 grudnia 2015 @ 11:11

  2. Płyn Lugola można sporządzić metodą chałupniczą, jod i jodek potasu jest dostępny na necie za grosze (np. u Allchemika), do tego woda destylowana (dostępna na każdej stacji benzynowej) i buteleczka przyciemniana z zakraplaczem (kupiłem za 4zł z allegro). Suplementy towarzyszące, że tak je określę, też są dostępne i to w normalnych cenach.

    Komentarz - autor: koliber — 6 grudnia 2015 @ 23:31

  3. @ koliber

    Oczywiście.
    Dobrze mieć jednak świadomość dostępności gotowca za 4,5 zł. ( przy dawce 12,5 mg – na 80 dni )

    Komentarz - autor: Art — 7 grudnia 2015 @ 06:20

  4. O roślinach krzyżowych /kapustowatych / w kontekście tarczycy i jodu :

    Rośliny z rodziny krzyżowych – Cruciferae (Brassicaceae) wytwarzają rozmaite glukozynolaty. Z jednej strony działają one odkażająco, przeciwbakteryjnie, hamują rozwój niektórych nowotworów, wywierają wpływ przeciwmiażdżycowy, z drugiej jednak strony – niektóre z nich uniemożliwiają wiązanie jodu przez aminokwasy hormonów tarczycy. Spada przez to poziom aktywnej tyroksyny, następuje niedoczynność tarczycy i dalsze tego następstwa. W sposób umiejętny właściwości te mogą być wykorzystane w leczeniu nadczynności tarczycy. Należy jednak pamiętać, że osoby cierpiące z kolei na niedoczynność tarczycy powinny zachować ostrożność w spożywaniu roślin kapustnych oraz zażywaniu preparatów opartych na roślinach zawierających glikozyd 2-hydroksybutyleno-3-izotiocyjanianu (goitryna) =tiocyjaniany. Jeżeli ktoś lub warzywa kapustne powinien zadbać o dostateczną podaż jodu w diecie, aby zapobiec potencjalnym skutkom ubocznym zaburzonego jodowania tyrozyny i tyroniny w tarczycy.

    źródło : http://rozanski.li/270/rosliny-krzyzowe-cruciferae-a-tarczyca/

    Komentarz - autor: Michał Jarzyński — 7 grudnia 2015 @ 16:08

  5. @Michał Jarzyński
    Czy zapoznał się Pan z fragmentem tego artykułu, który mówi o nadczynności tarczycy?
    Pan Różański powiela stary i rozpowszechniony we współczesnej medycynie alopatycznej schemat: „za nadczynność tarczycy odpowiada nadmiar jodu”. Nie jest to prawda.

    Komentarz - autor: Magia — 7 grudnia 2015 @ 16:57

  6. @koliber
    „Suplementy towarzyszące, że tak je określę, też są dostępne i to w normalnych cenach.”

    Mógłbyś napisać jakie? Przyzwoity selen (L-selenometionina, BEZ zawartości drożdży) kosztuje mnie sporo.

    Komentarz - autor: Magia — 7 grudnia 2015 @ 18:48

  7. @Art
    Potwierdzam to, co napisałeś. Korzystam z dokładnie tego samego produktu. Ino musiałam oblecieć kilka aptek, żeby w końcu dostać to, co chciałam, czyli „wodny roztwór jodu”. W niektórych aptekach panie farmaceutki w ogóle nie jarzyły o co mi chodzi i chciały wcisnąć mi badziew w postaci roztworu alkoholowego lub mieszaniny z gliceryną albo wysyłały mnie po receptę do lekarza z poleceniem wykonania odpowiedniego roztworu w warunkach aptecznych.
    Trza się zaprzeć i nie dać się zbyć głupawym gadaniem „nieumiejców” w kitlach. 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 7 grudnia 2015 @ 19:00

  8. @ Magia

    Młode pokolenie farmaceutów w ogóle nie wie, że wodny roztwór istnieje w sprzedaży w aptekach w Polsce.
    Na ponad dziesięciu przepytanych przeze mnie – żaden/żadna nie wiedzieli.
    Indoktrynacja jak widać działa. Najbezpieczniej dla Bigpharmy jest przecież wówczas, gdy pracownik pojęcia nie ma o skutecznych preparatach, na których nie można zarobić.

    P.S.
    Selenometionina (pochodzenia roślinnego) jest według mądrych głów zdecydowanie mniej bezpieczna, niż selenocysteina
    ( pochodzenia zwierzęcego)
    Odkryto związek między selenometioniną, a zaburzonym procesem metylacji DNA:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21653573?dopt=AbstractPlus
    i zmniejszonym tempem naprawy DNA:
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17257432?dopt=AbstractPlus

    Na szczęście jest wątróbka i są jaja 🙂
    Nie popadając w skrajności chodzi o to, aby odzwierzęcy selen stanowił podstawę.
    W skrócie:
    1. organiczny zwierzęcy – podstawa
    2. organiczny roślinny – uzupełnienie
    3. nieorganiczny – achtung! verboten! 😉

    Komentarz - autor: Art — 7 grudnia 2015 @ 20:25

  9. @ Magia

    Jeden młody, gniewny farmaceuta, chciał się nawet ze mną zakładać, że wodnego roztworu jodu na rynku w Polsce nie ma.
    Dla niego baza danych własnej sieciówki – to cały rynek 😉
    Tym bardziej dziwne, że przecież wiedza ta jest ” o klik”…

    Komentarz - autor: Art — 7 grudnia 2015 @ 20:57

  10. @Art
    Dzięki za info o selenometioninie.
    Co sądzisz o takiej mieszance:
    Selen (L-selenometionina) 50 mcg
    Selen (selenin sodu) 50 mcg
    Selen (se-metylo-L-selenocysteina) 100 mcg
    + Witamina E (jako bursztynian d-alfa tokoferylu) 30 j.m.

    @Wszyscy
    Iodoral (i jego dokładny ekwiwalent produkowany przez inną firmę) jest dostępny w Polsce. Ale koszt jest naprawdę spory.

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 12:06

  11. Ad. Iodoralu lub tego drugiego preparatu: dzienny koszt suplementacji dawką 12,5mg (5 mg jod + 7,5mg jodku potasu) to 1,07 zł.
    Opakowanie zawiera 180 dawek, czyli wystarcza na pół roku.

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 12:14

  12. @Magia

    „Mógłbyś napisać jakie? Przyzwoity selen (L-selenometionina, BEZ zawartości drożdży) kosztuje mnie sporo.

    Rzeczywiście, zamówiony przeze mnie selen nie jest przyzwoity, nie sprawdziłem przed zakupem…

    Poniżej protokół do którego się przymierzam, ale bez pośpiechu:

    06:00 Szklanka ciepłej wody z 1/2 łyżeczki soli morskiej
    07:00 Posiłek
    07:15 Lugola + B2 100mg + B3 500mg + 200mcg selenu
    10:00 1/2 łyżeczki vitaminy C
    12:00 Posiłek
    16:30 Szklanka ciepłej wody z 1/2 łyżeczki soli morskiej
    17:00 Posiłek
    19:00 1/2 łyżeczki witaminy C
    22:00 Przed spaniem 500mg magnezu + multiwit + minerały

    To co zamówiłem z allegro, ceny z przesyłką:

    Witamina B2 ryboflawina 100mg Swanson 50tab =21zł (1tab 0,42zł/dzień)
    Witamina B3 niacyna 500mg Puritan’s Pride 100tab =46zł (2tab 0,92zł/dzień)
    Chela-Mag B6 Forte 250mg 60tab =30zł (2tab 1zł/dzień)
    Selen 200mcg Puritan’s Pride 100tab =26zł (1tab 0,26zł/dzień) uwaga drożdże!

    oraz:

    Witamina C 1000g =40zł (5 gram dziennie 0,2zł/dzień)
    Sól himalajska 1000g =8zł (5 gram dziennie 0,05zł/dzień)

    Miesięcznie (30dni) wychodzi 85zł

    Przy okazji sprawdzania zauważyłem, że w sprzedaży jest ponownie diglicynian magnezu:
    http://www.bulkpowders.pl/diglicynian-magnezu-500mg-w-tabletkach-pl.html

    90tab 500mg za 108zł z przesyłką.

    Odnośnie selenu muszę dokonać poprawki na:

    Selen organiczny 100mcg selenometionina 300 kap SWANSON bezdrożdżowy =44zł (2tab 0,29/dziennie)

    @Art
    „Dobrze mieć jednak świadomość dostępności gotowca za 4,5 zł. ( przy dawce 12,5 mg – na 80 dni )”

    Nie żebym się czepiał, ale w podlinkowanym opisie 1% roztworu płynu Lugola stoi, że 1g zawiera 10mg jodu. Butelka mieści 40g płynu, więc starczy tego raczej na 30dni. W tej cenie rzeczywiście wygodnie będzie zakupić transporter gotowych buteleczek i zakraplacz, niemniej to co kupiłem do własnej produkcji w postaci sypkiej zachowam na czarną godzinę.

    Ile kropel mieści się w 1g płynu Lugola, 10?

    Komentarz - autor: koliber — 8 grudnia 2015 @ 12:32

  13. @ Magia

    Ta mieszanka wygląda zdecydowanie lepiej, niż sama selenometionina. Wygląda – to znaczy, że pewności nie mam.
    Za mało wiem.

    Natomiast niedobory selenu są z gatunku tych, które prawdopodobnie można wyeliminować samą dietą. Zapomniałem poprzednio o podstawowym źródle selenu, czyli nerkach:
    http://nutritiondata.self.com/facts/pork-products/2193/2

    Drugą stroną tego medalu jest ogromne zróżnicowanie zawartości selenu, w zależności od regionu. To są nawet 50-krotne różnice ! : http://naldc.nal.usda.gov/download/7317/PDF

    Suplement zawiera wyizolowane składniki odżywcze, ale jesteśmy pewni dawki. Tylko co z tego, skoro nie znamy realnej zawartości selenu w pożywieniu, więc nie wiemy, ile ogółem przyjmujemy. Warto byłoby to ustalić, ponieważ toksyczność selenu może się zaczynać już od 400 mcg,

    Plusem jest też to, że pozbyć się nadmiaru selenu nie jest specjalnie trudno: więcej wody i potu 😉

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 13:00

  14. @ koliber

    Preparat zawiera 10mg jodu i 20mg jodku potasu. W tych 20 mg jodku potasu masz 15,29 mg jodu. ( masa atomowa jodu 126,9, a potasu 39,1)
    Razem więc – 25,29 mg jodu.

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 13:07

  15. @ Koliber
    Dzięki za info. Niestety za L-selenometioninę przepłaciłam. 😦 Problem w tym, że polski dystrybutor Swansona ma lebiegę, a nie porządnego logistyka od zakupów. U nich są non stop braki w produktach, a mnie nie chciało się czekać na „święty nigdy”.

    @Art
    Czytałam te podlinkowane przez Ciebie 2 prace na temat selenometioniny już „fafnaście” razy i im bardziej czytam, tym więcej mi się nie zgadza. 🙂 Jak mawia Ark: diabeł tkwi w szczegółach. Wydaje mi się, że ten szczegół to pasza, jaką dostawały szczury. Stąd, to nie selenometionina mogła być przyczyną zaburzonej metylacji DNA i opóźnieniami w jego naprawie, a szczurze żarcie.

    Szperając, znalazłam inną pracę, która zupełnie wywraca ustalenia z tamtych dwóch, a dotyczy również białek p53 oraz dodatkowo genu Brca1, który – jak się „zbiesi” – odpowiada za powstanie nowotworów piersi:
    „Selenium protection from DNA damage involves a Ref1/p53/Brca1 protein complex.”
    http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16619485
    Nie jest to napisane wprost, ale chyba nie walnę głupoty, jeśli napiszę, że badania te były wykonywanie na komórkach ludzkich i mysich fibroblastów, czyli in vitro. Selenometionina nie tylko nie powodowała uszczerbku ale wręcz wpływała korzystnie na naprawę szlaku p53 i ochronę DNA.
    Powyższe tylko utwierdza mnie w podejrzeniu, że w linkowanych przez Ciebie pracach, czynnikiem odpowiedzialnym za szkody była karma.

    Odnośnie tej „mieszanki”, którą wpisałam we wcześniejszym komentarzu – dla mnie jest ona fatalna, bo zawiera nieorganiczny związek selenu: selenin sodu, który strasznym paskudztwem jest.

    Ergo: to ja już zostanę przy selenometioninie (100mcg/dzień) a resztę uzupełnię wątróbką, nerkami i jajkami. Howgh! 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 13:38

  16. @ Magia

    Być może masz rację. Zmiennych cała kupa, więc wychwycić związek przyczynowo skutkowy z dozą pewności, to jak mission impossible 😉
    Ten nieorganiczny selen jest fatalny, ale być może w towarzystwie nabiera ogłady .. ? 😉
    Dlatego napisałem, że nie wiem.

    Ja póki co zagryzam orzechy brazylijskie do jodu ( sztuk dwie), co też ma swoje plusy i minusy.
    Najbezpieczniej, wydaje mi się, byłoby uzyskać dane odnośnie zawartości selenu naszego, lokalnego żarełka i sterować żywnością. Co wydaje mi się wykonalne w granicach normalnej, zbilansowanej diety.

    Dzięki za linki.

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 13:51

  17. @Art
    „Drugą stroną tego medalu jest ogromne zróżnicowanie zawartości selenu, w zależności od regionu […]”
    Prawda.
    „[…] ponieważ toksyczność selenu może się zaczynać już od 400 mcg.”
    Nieprawda. 🙂
    Tutaj trochę o jednym i drugim odnośnie Polskich warunków: http://www.solgar.pl/wiedza/profilaktyka-i-leczenie/polska-uboga-w-selen Na końcu tego artykułu są linki do trzech interesujących badań.

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 13:53

  18. @koliber
    „2:00 Przed spaniem 500mg magnezu + multiwit + minerały”
    Po co CI te dodatkowe minerały, jeśli w ciągu dnia zamierzasz zjeść łyżeczkę soli morskiej/himalajskiej?
    W himalajskiej masz ponad 80 pierwiastków w odpowiedniej konfiguracji. Po co więc dodatkowa suplementacja? Nie obawiasz się, że przesadzisz?

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 14:10

  19. @Art

    „Witamina B3 niacyna 500mg Puritan’s Pride 100tab =46zł (2tab 0,92zł/dzień)”

    Jednorazowe przyjęcie 500mg witaminy B3 w formie niacyny może być nieprzyjemne… Lepszy byłby nikotynamid.

    Dosyć wydajny 5% płyn Lugola (J. Crow’s) można zamówić na brytyjskim Amazonie. Zawiera ok. 600 kropli. Każda po 6.25 mg jodu. Nieograniczony termin przydatności.

    Komentarz - autor: Kate — 8 grudnia 2015 @ 14:38

  20. Ten? 🙂

    600 kropli po 6,25 mg jodu każda przy dawce 12,5 mg/dzień wystarczy na 300 dni.

    Za równowartość 30 funtów + koszty przesyłki z UK, (licząc koszty przesyłki na 10 funtów a funta po circa about 6 zł) można w Polsce kupić 53 opakowania 1% roztworu, co przy dawce 12.5 mg jodu dziennie wystarczy na (800 kropli każda po 1.25 mg jodu, czyli jedno opakowanie na 80 dni) na 4240 dni.

    Ale jak ktoś cierpi na nadmiar forsy, to czemu nie…

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 15:33

  21. @Magia
    „Przyzwoity selen (L-selenometionina, BEZ zawartości drożdży) kosztuje mnie sporo.”

    Warto rozważyć zakupy za granicą.
    Przykładowo moje wczorajsze zamówienie z iherb.com:
    – Nature’s Way, Selen, 200 mcg (L-Selenomethionine), 100 Capsules – 23,86zł
    – Now Foods, B-2, 100 mg, 100 Capsules – 20,27zł
    – Now Foods, B-3 (Niacinamide), 500 mg, 100 Capsules – 20,27zł
    wysyłka rejestrowana – 23,94zł
    razem – 88,34zł 🙂
    (ceny w zł mogą się delikatnie różnić w zależności od aktualnych kursów walut)

    Dodatkowym sposobem na oszczędność jest kod rabatowy z programu partnerskiego.
    Po wpisaniu kodu od wartości pierwszego zamówienia odliczone zostanie 5$ (lub 10$ dla zamówień powyżej 40$ ale trzeba mieć na uwadze, że zamówienia powyżej 30$ podlegają już ocleniu, dlatego lepiej nie przekraczać tej kwoty).
    Po dokonaniu pierwszego zamówienia można otrzymać własny kod rabatowy, który następnie warto przekazać znajomym, dzięki czemu oni też uzyskają rabat na pierwsze zamówienie, a na konto „właściciela” kodu również wpływa 5$.
    Jeśli ktoś zdecyduje się robić zakupy na iherbs.com i chce uzyskać rabat 5$ może podać w koszyku mój kod: JPT772

    Komentarz - autor: Łukasz — 8 grudnia 2015 @ 15:43

  22. @Łukasz

    Właśnie sprawdziłam podane przez Ciebie info. Wygląda naprawdę obiecująco. Stokrotne dzięki. 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 16:21

  23. Chciałabym przypomnieć o konieczności obserwowania reakcji organizmu. Nie ma jednej recepty dobrej dla wszystkich i każdy organizm reaguje inaczej.

    Jeden z moich przyjaciół miał ostatnio dość silną i supernieprzyjemną reakcję. Trudno jeszcze powiedzieć dlaczego i na co, być może na eksperymentowanie z dawką jodu – nic ekstremalnego, zwiększanie z kilku kropli do kilkunastu i z powrotem do kilku. Być może ze względu na konstytucję fizyczną – bardzo szybka przemiana materii. Być może tzw. guzki w tarczycy reagują w dziwny sposób. Być może….

    W moim przypadku jod zdecydowanie pogarsza i bez tego duże problemy z zasypianiem i kompletnie rozlegulowuje to, co mi pozostało z zegara biologicznego (prawie nic, bo od kiedy pamiętam ta bestia chce działać w ponad 30-godzinnym cyklu z przedłużoną fazą czuwania).

    A co do maksymy, że każdy jest inny, tu jest interesująca jaskółka:
    http://www.eurasiareview.com/27112015-an-algorithm-that-predicts-blood-sugar-responses-to-food/

    „Experts are increasingly inclined to believe that there is no such thing as a ‘one-size-fits all’ medicine. We all have our own body chemistry, genetic makeup, health status and lifestyle, and it is only logical that all these factors would affect our health and response to treatment in different ways. Building on this observation, a team of scientists in Israel have tried to determine how different types of food affected 800 patients with different profiles. And the results are quite disturbing.

    “We saw vast variability (in blood sugar responses) when we gave people identical meals,” said co-researcher Eran Segal, who is also a scientist at Weizmann. ‘With bread, some people showed almost no change in glucose, while others showed a large response. Some had higher responses to bread with butter than to bread alone.’

    This finding alone already goes against the common belief that the combination of fat and carbohydrates reduces blood sugar responses in patients, but it doesn’t stop here: one participant’s blood sugar levels spiked after eating bananas but not after eating cookies, while another had a spike when eating sushi and not when eating… ice cream. The observed variations between different persons was qualified as ‘immense’ by Prof Eran Segal, who led the study.”

    Komentarz - autor: iza — 8 grudnia 2015 @ 16:29

  24. @iza
    Ależ oczywiście! Dlatego Gaby, M.D. (http://www.sott.net/article/307684-Iodine-Suppressed-knowledge-that-can-change-your-life) pisze o tym, żeby obserwować reakcje własnego organizmu i nie szaleć z dawkowaniem jodu. Dlatego pisze, by dawki zwiększać systematycznie, a nie wpadać od razu w „opcję nuklearną”, jak to sugerowała Laura/Cs’s w czasie sesji. Dlatego pisze o reakcjach ze strony organizmu, na które powinniśmy być wyczuleni.
    Dlatego właśnie o tym gadamy. 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 16:44

  25. @ Magia

    Właśnie też zwróciłem na to uwagę. Na ten huraoptymizm związany z jodem i dużymi dawkami. A przecież sam Brownstein zaleca: „start slow”. Zresztą nie tylko on.

    Poza tym wydaje mi się, że trzeba wyraźnie oddzielić trzy okresy:
    1. Budowanie dawki do dawki docelowej, w fazie minimalizowania przewlekłych infekcji, odtruwania i „saturacji” organizmu jodem.
    2. Okres docelowej dawki w tej fazie.
    3. Faza normalna, późniejsza, prewencyjna. I tutaj przekonują mnie ci, którzy widzą ją bliżej 1mg, a nawet poniżej, niż ci, którzy liczą dawkę w wielu miligramach.

    Co do różnej odpowiedzi organizmów na dietę: na ten nasz pokarm czekają najpierw te miliardy, czy ile ich tam jest ( 😉 ), bakterii w przewodzie pokarmowym. Od ich ilości i proporcji – bardzo wiele zależy. Nie tylko to, co finalnie trafi do systemu, ale też to, w jaki sposób organizm zareaguje. ( to jeden z wielu powodów oczywiście, ale kto wie, czy nie najważniejszy)

    Ale generalna zasada, która mnie przekonuje jest następująca: trzymać każdy składnik odżywczy w swoim dolnym przedziale ( „peak health range”) Ani za dużo, ani za mało. Dolnym – właśnie dlatego, aby nie karmić patogenów. Nie mówiąc już o zdecydowanym nadmiarze, którym się patogeny żywią. A to się ładnie komponuje z „intermittent fasting” i generalnie – „delikatnym” niedojadaniem.
    Przecież naszym celem, a bynajmniej moim, jest OPTYMALIZACJA 😉
    Jak czytam, na przykład, że Pauling żył 93 lata, to raczej zadaję sobie pytanie, dlaczego nie 113..? Co robił nieoptymalnie?
    Może właśnie jedną z przyczyn było to, że działał witaminą C w sposób „mało zniuansowany” ..? 😉

    I tutaj nawiązuję do tego selenu. Skoro przedział między 200-400 mcg jest wystarczający, nawet przy b. dużych dawkach jodu, to po co więcej? Ale zgoda z tym, że prawdopodobnie lekki nadmiar jest zdecydowanie mniej szkodliwy, jeśli w ogóle, od nawet minimalnego niedoboru selenu, gdzie ponad wszelką wątpliwość udowodniono szkodliwość.
    Tylko po co testować ten (nie)nadmiar ..?

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 17:52

  26. @iza
    Jeszcze kilka uwag. Piszesz: W moim przypadku jod zdecydowanie pogarsza i bez tego duże problemy z zasypianiem i kompletnie rozlegulowuje to, co mi pozostało z zegara biologicznego (prawie nic, bo od kiedy pamiętam ta bestia chce działać w ponad 30-godzinnym cyklu z przedłużoną fazą czuwania).”

    Czy to na pewno „wina” jodu? Gaby pisze, żeby brać go możliwie jak najwcześniej rano. Pilnujesz stałej godziny kładzenia się spać i wstawania?
    W moim przypadku (ach te różnice indywidualne) jest inaczej. Po resekcji 2/3 tarczycy 15 lat temu (gdybym wtedy wiedziała to, co wiem dziś – NIE zgodziłabym się na ten zabieg) i mimo wtranżalania eutyroxu, zasypiałam na stojąco. Kiedy wyrzuciłam to świństwo do kosza wiele lat temu i zaczęłam się suplementować jodem ze standaryzowanego wyciągu z morszczynu (przy brakach produktu – kelpem) i tak musiałam dojść do rozumu z własnym zegarem biologicznym. I ta zgoda nie nastąpiła z dnia na dzień. To trwało przez kilka miesięcy. Ale – z uporem maniaka – kładłam się do łóżka o określonej porze. Jeśli nie mogłam zasnąć, zabierałam się za czytanie najnudniejszej książki, jaką mogłam znaleźć na domowych półkach. Z drugiej strony – żeby nie wiem co – starałam się wstawać o określonej godzinie, circa about najpóźniej o 6:00 rano. Ten reżim przyniósł w końcu efekty, mimo większych dawek jodu.
    A’propos wodnego roztworu jodu. Mam awersję na płyn Lugola, to pewnie wspomnienia z akcji pt. „Czernobyl”, kiedy ojciec przyniósł do domu fiolki i kazał natychmiast wypić ich zawartość (bez rozcieńczenia, bo mu o tym nie powiedziano). Wtedy rzygałam dalej niż widzę. To uczucie trzepie mnie do dziś, mimo zatykania nosa przy wypijaniu odpowiedniej dawki. Dlatego też – mimo horrendalnej ceny – rozważam zakup Iodoralu lub jego odpowiednika. Wszystko, byle nie czuć tego smaku i zapachu… i nie wracać do wspomnień z tamtego okresu.

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 18:06

  27. @Art
    Amen! 😀
    Kilka dni temu siedziałam na fotelu u fryzjerki, przysłuchując się rozmowom pań zaaferowanych „Ukrytymi terapiami”. Słuchając tych wynurzeń w końcu włączyłam się do rozmowy, bo panie przyjmowały zawarte tam treści zupełnie bezkrytycznie i właśnie na zasadzie „one size fits all”. Panie dyskutowały między sobą nawet pożądaną dzienną dawkę wit. C, nie mając pojęcia o tolerancji jelitowej w oparciu o protokół dr Cathcarta.
    Zaczęłam pytać, czy zrobiły badania 25(OH) PRZED rozpoczęciem suplementacji wit. D3, badania poziomu TSH, T3, T4 i wolnej T4 PRZED rozpoczęciem suplementacji jodem. Czy w przypadku tych terapii biorą odpowiednie dawki suplementów działających synergistycznie, itd, itp.
    Okazało się, że nie… No to tłumaczyłam (czego nie zrobił Zięba) dlaczego jest to tak ważne i dlaczego każdy organizm może reagować inaczej. Tłumaczyłam, że Zięba podaje tylko ogólne wskazówki, które wymagają jeszcze wielu godzin własnej pracy (to podobało się najmniej. 🙂 ) Wylazłam stamtąd, jak po przerzuceniu wielu ton węgla na własnym grzebiecie. 😀 Jednakże mam nadzieję, że po tym „mini wykładzie” te panie nie zrobią sobie krzywdy, jaką zamierzały sobie wyrządzić (nieświadomie).

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 18:31

  28. Sesja z 21 listopada 2015:
    „Q: (Laura) (…) So, some people have started slow and as soon as they have a few drops, they start having symptoms. What are these symptoms from? Is it detox or what?

    A: Activation of microbes drawing on the enhanced energy.

    Q: (L) (…) That’s what made me think that instead of backing off and lowering the dose, the best thing would be to raise the dose and nuke the critters. So, Chu doubled the dose and then did it twice a day. You went from 5 drops a day to 10 drops twice a day?

    (Chu) Yeah.

    (L) So, Instead of backing off like this other book says you should do, she just went full bore whole hog and nuked ’em. Is that advisable?

    A: Indeed. The battle is difficult to win if you keep supplying the „critters” with food and energy.”
    Link do sesji: http://cassiopaea.org/forum/index.php/topic,40125.0.html

    Gaby w swoim artykule pisze:
    „Start with a single drop of lugol’s solution after breakfast and build up by one drop every three days until a balance of general well being is achieved. Starting with the lowest dose and building up while detox reactions are managed would be the reasonable thing to do. Avoid taking lugol after 4pm as it can energize and give insomnia if taken too late. Antimicrobial doses for lugol’s solution and potassium iodide are also discussed in the forum thread on iodine. ”
    Link: http://www.sott.net/article/307684-Iodine-Suppressed-knowledge-that-can-change-your-life

    Tak naprawdę nie wiemy kiedy wybrać opcję nuklearną, a kiedy dodawać po jednej kropelce w odstępie kilku dni. W wypadku Chu, było to zwiększenie jedno dniowej dawki czterokrotnie. Subtelne zwiększanie dawki jest teoretycznie bezpieczniejsze, ale może oddalać osiągnięcie pełnej korzyści, jakie daje nam jod. Nie istnieją uniwersalne zalecenia dla sposobu dawkowania, istnieją tylko pewne uogólnienia, które warto poznać, przed wprowadzeniem jodu do swojej diety, na przykład w formie płynu Lugol’a.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 8 grudnia 2015 @ 18:52

  29. @Corran Horn
    Każdy może sobie wybrać co mu się podoba, włącznie z „opcją nuklearaną”.
    Jednakże, można też zastanowić się dokładnie nad tym, co napisała Gaby.
    Pisanie w tym kontekście o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści” jest… nie wiem jak to nazwać, bez używania grubych słów. Głupie?

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 19:28

  30. @ Corran Horn

    „Subtelne zwiększanie dawki jest teoretycznie bezpieczniejsze, ale może oddalać osiągnięcie pełnej korzyści, jakie daje nam jod. Nie istnieją uniwersalne zalecenia dla sposobu dawkowania, istnieją tylko pewne uogólnienia…”

    Rzecz jasna.
    To przecież zależy od warunków brzegowych. Jak ktoś jest w sytuacji podbramkowej, to nie ma czasu po prostu na „małe dawki”. Ja takiej sytuacji nie miałem, więc zacząłem od 200 mcg i podwajałem tę dawkę nie co 3 dni, tylko co miesiąc. I nie żałuję tego tempa. Uważam, że jest bardzo prawdopodobne, że wybrałem wariant nie tylko teoretycznie, ale i praktycznie bezpieczniejszy i korzystniejszy.

    „Activation of microbes drawing on the enhanced energy.”

    Rozumiem, że to hipoteza do sprawdzenia, teoretycznie i/lub praktycznie. Z własnego, teoretycznego researchu ustaliłem własną praktykę. Powtórzę – nie żałuję. Choć oczywiście pytanie pozostaje otwarte : co by było, gdyby…

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 19:44

  31. @Magia
    „Pisanie w tym kontekście o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści” jest… nie wiem jak to nazwać, bez używania grubych słów. Głupie?”

    Hehe 🙂 Ja nie wiem czy to jest głupie. Dla mnie to głupie nie jest, jakby w moim rozumieniu było głupie, to bym tego nie napisał. Musiałabyś mi wyjaśnić dlaczego jest to głupie, bo tak to nie wiem…

    @Art
    „Z własnego, teoretycznego researchu ustaliłem własną praktykę. Powtórzę – nie żałuję.”

    Oki. I oto chodzi.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 8 grudnia 2015 @ 19:56

  32. @Corran Horm
    „Musiałabyś mi wyjaśnić dlaczego jest to głupie, bo tak to nie wiem…”
    Ależ bardzo proszę, choć wydaje mi się to zbędne, jako że gadano o tym we wcześniejszych komentarzach.

    Nie ma czegoś takiego jak „oddalanie korzyści”, bo:
    – każdy organizm jest inny (o czym pisała Iza, Gaby i ja)
    – dawkowanie należy stosować odpowiednio do reakcji własnego organizmu (o czym pisała Iza, Gaby i ja)
    – dawkowanie należy stosować w oparciu o wyniki badań przed rozpoczęciem suplementacji (ja)

    W związku z powyższym „oddalanie osiągnięcia pełnej korzyści” nie zachodzi. A jeśli ktoś tak smaruje, to smaruje… głupio.

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 20:11

  33. @Magia

    Pisząc „Subtelne zwiększanie dawki jest teoretycznie bezpieczniejsze, ale może oddalać osiągnięcie pełnej korzyści, jakie daje nam jod.” miałem na myśli, taki przypadek jak (Chu), to znaczy: jeśli, delikatnie by podniosła dawkę, to prawdopodobnie nie został, by przekroczony próg, za którym możliwe by było wyeliminowanie tych mikroorganizmów. I tyle… nie wiem, co w tym głupiego.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 8 grudnia 2015 @ 20:24

  34. @Corran Horn
    Chu mogłaby podnosić dawkę stopniowo, zgodnie z potrzebami swojego organizmu,, aż do uzyskania optymalnych korzyści. Zaprzeczysz?
    Nie ma tu mowy o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści”, bowiem czas potrzebny na osiągnięcie optymalnych korzyści przez jej organizm jest uwarunkowany potrzebami i możliwościami jej organizmu. To aż takie trudne do pojęcia?

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 20:34

  35. @ Corran Horn

    Gwoli ścisłości tylko dodam, że to enigmatyczne: „(Chu) Yeah.”, odnosiło się do potwierdzenia zwiększenia dawki, a nie do tego zwiększenia efektów.

    Tak więc na: „So, Chu doubled the dose and then did it twice a day.”
    Można zapytać: And ..?

    Komentarz - autor: Art — 8 grudnia 2015 @ 20:50

  36. @Corran Horn
    Przypomnę jeszcze, że sesje z Cs to (wg doktryny SOTT) 10% inspiracji i 90 % pracy własnej. 🙂

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 20:58

  37. Magio, wróćmy do sedna. Ja napisałem komentarz odnośnie Twojego komentarza, gdzie w mojej subiektywnej ocenie implikujesz przeciwieństwo między, tym co mówi Laura i Kasjopeanie, a tym jak wyraża się Gabi w swoim artykule.

    Ja z kolei rozszerzyłem, niejako, Twój komentarz uzupełniając go o fragment sesji, link oraz fragment artykułu Gabrieli, żeby czytelnicy mieli wgląd w to o czym mówisz. I dodałem, że moim zdaniem, oba podejścia są właściwe i wzajemnie się nie wykluczają.

    Magia: „Chu mogłaby podnosić dawkę stopniowo, zgodnie z potrzebami swojego organizmu,, aż do uzyskania optymalnych korzyści. Zaprzeczysz?
    Nie ma tu mowy o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści”, bowiem czas potrzebny na osiągnięcie optymalnych korzyści przez jej organizm jest uwarunkowany potrzebami i możliwościami jej organizmu. To aż takie trudne do pojęcia?”

    Jak sugerują Kasjopeanie, zgodnie z potrzebami i możliwościami jej organizmu, najbardziej wydajne jest przyjęcie strategi „nuklearnego bombardowania”. Bynajmniej ja to tak rozumiem.

    Ja uważam, że warto o tym wiedzieć, chociażby mając źródło w postaci sesji, bo może być tak, że znajdą się ludzie, którym takie podejście pomoże, a którzy traciliby czas, na żywienie mikroorganizmów zamiast je zniszczyć.

    Oczywiście najpierw konsultując, to z lekarzem, robiąc odpowiednie testy i tak dalej. Zawsze dobrze jest z kimś najpierw pogadać i przeanalizować dostępne dane.

    Zawsze jest coś za coś, albo się przybliża do danego celu, albo się oddala od niego. Dlatego też takich słów użyłem wcześniej, mówiąc o „oddalaniu osiągnięcia…”.

    @Magia

    „Przypomnę jeszcze, że sesje z Cs to (wg doktryny SOTT) 10% inspiracji i 90 % pracy własnej. :)”

    Czasem, to jest 99% inspiracji i 1% pracy własnej, a czasem 99% pracy własnej i 1 % inspiracji. Sesje z Cs czasami zawierają, taki materiał, że bardzo trudno jest nam cokolwiek zweryfikować. Innym razem inspiracja, to jedno słowo, a potem setki i tysiące słów wyczytanych z książek i usłyszanych od innych ludzi. Godziny przemyśleń i przelewanie tego na papier. Doktryny, doktrynami – one są mało praktyczne.

    @Art

    „Tak więc na: „So, Chu doubled the dose and then did it twice a day.”
    Można zapytać: And ..?”

    Jak tak Ci idzie dobrze z angielskim, to zapytaj na forum.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 8 grudnia 2015 @ 23:36

  38. @Corran Horm
    „I dodałem, że moim zdaniem, oba podejścia są właściwe i wzajemnie się nie wykluczają.”
    Mógłbyś wskazać to miejsce w swoim PIERWSZYM komentarzu, bo chyba ślepa jestem i nie mogę tego znaleźć?
    Powoływanie się na moje dalsze komentarze jest chyba nieporozumieniem. Ale niech ci będzie. Dla mnie możesz nawet twierdzić, że to ja pierwsza napisałam o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści”. Mam to gdzieś. Z człowiekiem, który nie potrafi przyznać się, że gdzieś popełnił błąd nie chce mi się więcej gadać. Strata czasu.
    Ergo: możesz mi przypisać największe głupoty. Mówiąc dosadnie: wali mnie to.
    EOT

    Komentarz - autor: Magia — 8 grudnia 2015 @ 23:57

  39. @ Corran Horn

    ” Czasem, to jest 99% inspiracji i 1% pracy własnej…”

    Czy mógłbyś podać konkretny przykład ?

    Komentarz - autor: Art — 9 grudnia 2015 @ 06:25

  40. @Magia
    „„2:00 Przed spaniem 500mg magnezu + multiwit + minerały”
    Po co CI te dodatkowe minerały, jeśli w ciągu dnia zamierzasz zjeść łyżeczkę soli morskiej/himalajskiej?
    W himalajskiej masz ponad 80 pierwiastków w odpowiedniej konfiguracji. Po co więc dodatkowa suplementacja? Nie obawiasz się, że przesadzisz?”

    Świetna uwaga, dzięki, nie ukrywam doznałem szoku kiedy sprawdziłem tą informację o soli. Moją rozpiskę inspirował komentarz Laury (Eat a low carb, no gluten or dairy diet; plenty of good fats; and take a good multivitamin and mineral supplement.)

    22:00 przed spaniem nie 2:00 🙂 Idę czasem po bandzie ale bez przesady.

    @Art

    „Preparat zawiera 10mg jodu i 20mg jodku potasu. W tych 20 mg jodku potasu masz 15,29 mg jodu. ( masa atomowa jodu 126,9, a potasu 39,1)
    Razem więc – 25,29 mg jodu.”

    Wielkie dzięki za to wyjaśnienie!

    @Kate

    „Jednorazowe przyjęcie 500mg witaminy B3 w formie niacyny może być nieprzyjemne… Lepszy byłby nikotynamid.”

    Dzięki za uwagę.

    Komentarz - autor: koliber — 9 grudnia 2015 @ 10:11

  41. @Magia

    Corran Horn: I dodałem, że moim zdaniem, oba podejścia są właściwe i wzajemnie się nie wykluczają.

    „Mógłbyś wskazać to miejsce w swoim PIERWSZYM komentarzu, bo chyba ślepa jestem i nie mogę tego znaleźć?”

    Corran Horn: Tak naprawdę nie wiemy kiedy wybrać opcję nuklearną, a kiedy dodawać po jednej kropelce w odstępie kilku dni. W wypadku Chu, było to zwiększenie jedno dniowej dawki czterokrotnie. Subtelne zwiększanie dawki jest teoretycznie bezpieczniejsze, ale może oddalać osiągnięcie pełnej korzyści, jakie daje nam jod. Nie istnieją uniwersalne zalecenia dla sposobu dawkowania, istnieją tylko pewne uogólnienia, które warto poznać, przed wprowadzeniem jodu do swojej diety, na przykład w formie płynu Lugol’a.

    „Powoływanie się na moje dalsze komentarze jest chyba nieporozumieniem. Ale niech ci będzie. Dla mnie możesz nawet twierdzić, że to ja pierwsza napisałam o „oddalaniu osiągnięcia pełnej korzyści”. Mam to gdzieś. Z człowiekiem, który nie potrafi przyznać się, że gdzieś popełnił błąd nie chce mi się więcej gadać. Strata czasu.
    Ergo: możesz mi przypisać największe głupoty. Mówiąc dosadnie: wali mnie to.
    EOT”

    Spokojnie Magio, widzisz, ja nie uważam, że popełniłem błąd, dlatego też nie czuję, że mam się do jakiegoś błędu przyznać.

    Nie mam potrzeby przypisywać Ci największych głupot. W zasadzie, ja nie przeczytałem jeszcze czegokolwiek Twojego autorstwa, co mógłbym uznać jako „głupotę”.

    Jeśli Ty chcesz, żebym przyznał się do błędu, to wiedz, że jeśli ja się do takiego błędu nie przyznaje, to nie znaczy, że go nie popełniłem. Musi Ci to starczać, nawet jeśli Ciebie to nie zaspokaja.

    @Art

    „CH: Czasem, to jest 99% inspiracji i 1% pracy własnej…”

    „Czy mógłbyś podać konkretny przykład ?”

    Przykład: „istnieje 7 gęstość”. Mamy taką informację zawartą w channelingach z K. To, co w takim przypadku większość z nas może zrobić, to dzięki abstrakcyjnemu myśleniu postarać wyobrazić to sobie. Choć nie jesteśmy w stanie tego udowodnić, to używamy takiego terminu w rozmowach, na przykład na forum, nadając mu również określoną definicję.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 9 grudnia 2015 @ 11:41

  42. @Magia

    „…badania poziomu TSH, T3, T4 i wolnej T4 PRZED rozpoczęciem suplementacji jodem”

    Magio, czy mogłabyś proszę napisać coś więcej na ten temat? Na co zwracać uwagę przy wynikach, jakie wyniki mogą wskazywać na zastrzeżenia co do suplementacji jodem?

    pozdrawiam,

    Komentarz - autor: alterego — 9 grudnia 2015 @ 15:34

  43. Dla zainteresowanych, książka dr Brownsteina „Iodine: Why You Need It, Why You Can’t Live Without It, 5th Edition” jest dostępna bezpośrednio pod adresem http://www.drbrownstein.com/Iodine-Why-You-Need-It-p/iodine.htm. Razem z kosztami przesyłki wersja papierowa kosztuje 43$ (płacąc paypalem wyniosła mnie 177zł). Transport trwał 6dni. Wersja elektroniczna książki kosztuje 15$, do kupienia tutaj.

    Komentarz - autor: koliber — 10 grudnia 2015 @ 16:01

  44. @ Corran Horn

    „Przykład: „istnieje 7 gęstość”. Mamy taką informację zawartą w channelingach z K. To, co w takim przypadku większość z nas może zrobić, to dzięki abstrakcyjnemu myśleniu postarać wyobrazić to sobie.”

    OK. Tylko wyobraźnia na tym poprzestać nie powinna. To co powinna, według mnie, to „opracowywać” także inne, „możliwe” warianty.

    Problem ( dla mnie) , gdy czytam forum, jest taki, że dyskusja w jakimś wątku kończy się na stwierdzeniu: C’s powiedzieli.
    Nawet nie wprost, ale taki jest wydźwięk.
    A wydaje mi się, że powinna się dopiero zacząć. Rozumiem przy tym, że każdy może „weryfikować” dane nie publicznie, tylko na swoją własną rękę i nie dzielić się wątpliwościami chociażby, niemniej jednak formalny koniec dyskusji w tym momencie, „wygląda” jak przyjęcie dogmatu.
    A od tego przecież, formalnie przynajmniej, wszyscy się „odżegnują”…

    Komentarz - autor: Art — 10 grudnia 2015 @ 16:29

  45. @Art
    „Problem ( dla mnie) , gdy czytam forum, jest taki, że dyskusja w jakimś wątku kończy się na stwierdzeniu: C’s powiedzieli.
    Nawet nie wprost, ale taki jest wydźwięk.
    A wydaje mi się, że powinna się dopiero zacząć. Rozumiem przy tym, że każdy może „weryfikować” dane nie publicznie, tylko na swoją własną rękę i nie dzielić się wątpliwościami chociażby, niemniej jednak formalny koniec dyskusji w tym momencie, „wygląda” jak przyjęcie dogmatu.
    A od tego przecież, formalnie przynajmniej, wszyscy się „odżegnują”…”

    Jest jakaś granica, która oddziela fakt od hipotezy. Niestety, gdy mamy do czynienia z materiałem, które wykracza poza to, co jest przez nas sprawdzalne, a bardzo chcemy sięgnąć prawdy, to bywa, że ta granica nam się lekko zamazuje.

    Filozofowie ze sobą dyskutują. Naukowcy z kolei starają się badać i potwierdzać. Cassiopaea, to takie połączenie nauki z mistyką, filozofowaniem z faktami.
    To już pozostaje w kwestii indywidualnego wyboru czy chce się sugerować tym, co mówią Kasjopeanie czy nie. Sporo dobrego przyszło dzięki eksperymentowi Kasjopeańskiemu, a zaczęło się od potoku z podświadomości, od inspiracji. Nie jest to zbyt racjonalne wierzyć „duchom”, ale na początku było „tylko” to i kwestia podjęcia decyzji, czy zagłębić się w to, czy też odrzucić, mając przed sobą, tylko czerń nocy.

    Tu musisz sam zadecydować. Jeśli się zagłębisz, to możesz sam zacząć upodabniać się do tych ludzi, o których piszesz, bo stosując pewne rzeczy czy też znając teorię zaczniesz dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałeś, a część nawet stanie się Twoim własnym doświadczeniem, będzie to bardzo realne dla Ciebie, ale możesz nie być w stanie tego udowodnić, ani wytłumaczyć.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 10 grudnia 2015 @ 19:31

  46. @ Corran Horn

    „Jest jakaś granica, która oddziela fakt od hipotezy.”

    Oraz hipotezę od wiary w hipotezę.

    ” Nie jest to zbyt racjonalne wierzyć „duchom”..”

    Klasyka gatunku. Która polega na tym, że nie można zapominać o tym, że „duch” może chcieć przemycić „fake” w pakiecie. Potwierdzenie jednego, nie oznacza potwierdzenia wszystkiego pozostałego.
    Niby abecadło…

    / …zaczniesz dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie dostrzegałeś, a część nawet stanie się Twoim własnym doświadczeniem, będzie to bardzo realne dla Ciebie, ale możesz nie być w stanie tego udowodnić, ani wytłumaczyć.

    Skad pewność, że ta „realność”, to nie zasłona dymna?
    Skad pewność, że dostrzegam mniej?

    Tutaj nie miejsce, aby ciągnąć ten wątek. Tutaj interesuje mnie ogólnie pojęte „zdrowie”, związane z odżywianiem.
    A to mogę i chcę weryfikować. Własna weryfikacja nakazuje mi daleko posuniętą ostrożność wobec wysuwanych hipotez.
    Czyli norma. Tak powinno być. Jednocześnie hipotezy te są inspiracją. Tak było na przykład z ketozą. Która jednak okazała się nie być ” lekiem na całe zło”. Ma plusy i minusy. Optymalizacja, według mnie, to między innymi sterowanie tym stanem.

    Komentarz - autor: Art — 10 grudnia 2015 @ 20:36

  47. @Art

    „Skad pewność, że ta „realność”, to nie zasłona dymna?
    Skad pewność, że dostrzegam mniej?”

    W moim wypadku, jeśli chodzi o tą „realność”, to może i być tego wszystkiego jakieś głębsze znaczenie, za którym kryje się taka Realność z dużej litery. Jednakże pewne rzeczy, które są podparte moim osobistym doświadczeniem są tak realne, jak to, że istnieje ten blog, jak to że go czytasz, że litery mają jakiś sens, że to wszystko nie jest ułudą. A może i jest, ktoś mógłby starać się tą realność podważyć.

    Pewności, że dostrzegasz mniej. Ja nie mam.

    Masz wybór, umysł, emocje to kombinuj i idź przed siebie wybraną drogą.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 13 grudnia 2015 @ 15:28

  48. „… to może i być …”

    A może nie być?
    Jak to sprawdzisz?

    „Masz wybór, umysł, emocje to kombinuj i idź przed siebie wybraną drogą.”

    Dzięki za przyzwolenie 😉

    Komentarz - autor: Art — 13 grudnia 2015 @ 16:24

  49. @Art

    Problem ( dla mnie) , gdy czytam forum, jest taki, że dyskusja w jakimś wątku kończy się na stwierdzeniu: C’s powiedzieli.
    Nawet nie wprost, ale taki jest wydźwięk.

    W jakim wątku? Kto ją w ten sposób kończy? Czy ten „wydźwięk” jest (choć w miarę) obiektywną konkluzją? To chyba istotne pytania.

    A wydaje mi się, że powinna się dopiero zacząć.

    Jest mnóstwo wątków od tego się zaczynających. Mam wrażenie, że niesłusznie uogólniasz.

    Rozumiem przy tym, że każdy może „weryfikować” dane nie publicznie, tylko na swoją własną rękę i nie dzielić się wątpliwościami chociażby, niemniej jednak formalny koniec dyskusji w tym momencie, „wygląda” jak przyjęcie dogmatu.

    Kto tak kończy dyskusję? A może wątek się wyczerpał, a może umarł śmiercią naturalną z przegadania albo z innych powodów? Może ktoś od początku gadał bzdury i nie było lepszego sposobu na zakończenie tematu? Możesz podać konkretny przykład? Powinno ich być sporo, skoro postrzegasz to jako cechę forum.

    A od tego przecież, formalnie przynajmniej, wszyscy się „odżegnują”…

    Nic nie wiemy o „wszystkich”. Jedni się odżegnują i robią to serio, inni się odżegnują, bo myślą, że „tak wypada”, ale bierze w nich górę inne „ja”; jeszcze inni traktują sesje jak przysłowiową biblię – spośród tych jedni dojrzewają i leczą się z tego, inni nie. To z pewnością jeszcze nie wyczerpuje różnorodności podejść, składających się na tych „wszystkich”.

    Wydaje mi się, że coś musi się kryć za tymi uogólnieniami. Nic mi do tego, jak dla mnie możesz nie lubić forum z dowolnego powodu albo nawet ot tak, bez żadnego konkretnego powodu. Dzielę się jedynie spostrzeżeniem, a nuż zechcesz poświęcić temu myśl lub dwie. 🙂

    Komentarz - autor: iza — 13 grudnia 2015 @ 18:15

  50. @ Iza

    Masz rację. Pomimo tego, że staram się pamiętać o nienadużywaniu kwantyfikatorów typu „wszyscy”, „każdy”, „nikt”, to jak widać, wciąż mi się to nie udaje.

    Przykład już był wymieniany: ostatnia sesja i sprawa jodu. Odniosłem wrażenie, że kwestia „nuklearnych dawek” była „faworyzowana”.

    „Wydaje mi się, że coś musi się kryć za tymi uogólnieniami.”

    I pewnie się kryje.
    Sprawa tego jodu to przecież klasyczny przykład reakcji na opinię/sugestię, z którą się nie zgadzam. Być może niewłaściwej reakcji. Muszę to sobie przemyśleć.

    W każdym razie dzięki za post. Nie wiem dlaczego pojawił się ” w środku”. Zauważyłem go „kątem oka” 😉

    Komentarz - autor: Art — 13 grudnia 2015 @ 20:29

  51. @ Art
    W każdym razie dzięki za post. Nie wiem dlaczego pojawił się ” w środku”. Zauważyłem go „kątem oka”

    Bo odpowiadam z panelu administracyjnego. „Zakorzenianie” odpowiedzi jest wyłączone, ale widać WP honoruje je w pewien sposób w widoku publicznym. Muszę o tym pamiętać, zwłaszcza kiedy odpowiadam na starszy komentarz.

    Przykład już był wymieniany: ostatnia sesja i sprawa jodu. Odniosłem wrażenie, że kwestia „nuklearnych dawek” była „faworyzowana”.

    🙂 „Opcja nuklearna” może być jedynym ratunkiem dla jednych, preferowanym podejściem dla (albo przez) innych, problemem dla jeszcze innych, a żeby było trudniej, te zbiory mogą się zazębiać!

    Naczelną zasadą na forum jest „nie bierz niczego na słowo / wiarę, wszystko sprawdzaj”. Inną „zasadą”, a może raczej prawdą jest to, że wszyscy jesteśmy ludźmi, z samej naszej natury dalekimi od ideału. Rozumienie ludzkiej natury i pewna doza cierpliwości i wyrozumiałości jest dużym atutem – i pomocą. Osoby z natury emocjonalne będą wyrażały się inaczej niż ci z dominującym podejściem intelektualnym czy płynącym z centrum ruchowego. Każde z nich ma swoje wady i zalety. Na każde trzeba brać poprawkę. Ostatecznie weryfikuje je rzeczywistość – z czasem.

    Innymi słowy, skupiaj się raczej na ogólnym kierunku ewolucji wątku niż na chwilowych zawirowaniach. I nie oczekuj ideału. Stosuje się to do każdego uczestnika, biernego czy czynnego, każdego forum, w tym „forum życia”. 🙂

    Komentarz - autor: iza — 13 grudnia 2015 @ 21:44

  52. „„Opcja nuklearna” może być jedynym ratunkiem dla jednych, preferowanym podejściem dla (albo przez) innych, problemem dla jeszcze innych, a żeby było trudniej, te zbiory mogą się zazębiać!”

    Dlatego w komentarzu napisałem:

    „To przecież zależy od warunków brzegowych. Jak ktoś jest w sytuacji podbramkowej, to nie ma czasu po prostu na „małe dawki”.”

    Ale jak ktoś ma czas – po co ryzykować? Własne, chwilowe reakcje mogą być mylne, co zweryfikuje czas. Wypierane przez jod pozostałe halogenki są uwalniane i do momentu utylizacji mogą jeszcze sporo namieszać.
    To ogólnie – problem tempa odtruwania.

    „nie bierz niczego na słowo / wiarę, wszystko sprawdzaj”

    Znam tę zasadę i o niej pamiętam. Znam też formułkę reklamową : „… zapytaj lekarza lub farmaceuty”.
    To czego się obawiam, to potencjalna analogia. Właśnie ze względu na ludzką słabość i chęć uwierzenia w „cudowny środek”.

    Komentarz - autor: Art — 13 grudnia 2015 @ 22:51

  53. @Alterego
    ja: „…badania poziomu TSH, T3, T4 i wolnej T4 PRZED rozpoczęciem suplementacji jodem”

    A;teregp: „Magio, czy mogłabyś proszę napisać coś więcej na ten temat? Na co zwracać uwagę przy wynikach, jakie wyniki mogą wskazywać na zastrzeżenia co do suplementacji jodem?”

    Konwencjonalne (to, czego uczą w szkołach) podejście do jodu jest takie, że jest potrzebny tylko tarczycy. Już wiemy, że nie jest to prawdą, ponieważ receptory jodu znajdują się niemalże w całym naszym ciele. Powyższe wskaźniki są ważne by określić:

    stopień wysycenia organizmu jodem organizmu: wydzielany przez przysadkę TSH jest nie tylko sygnałem do produkcji T4 i T3 przez tarczycę. Jego inną rolą jest to, że stanowi sygnał do produkcji pewnego białka transportującego jod do innych organów niż tarczyca. Dlatego, po rozpoczęciu suplementacji jodem, poziom TSH może się podnieść, powyżej widełek określanych przez medycynę alopatyczną za „normalne”. Mówi o tym dr Brownstein (cytat przywołany przez Gaby w http://www.sott.net/article/307684-Iodine-Suppressed-knowledge-that-can-change-your-life):
    „TSH has another function besides stimulating thyroid hormone production. It also helps stimulate the body’s production of the iodine transport molecules – the sodium-iodide symporter (NIS). Without adequate amounts of NIS, iodine would not be able to enter the cells and be utilized. […] [An] iodine-deficient patient’s body does not require a large amount of NIS since there is little iodine that needs to be transported into the cells. However, when this individual begins to supplement with iodine, the extra iodine now needs to be transported into the cells. One way the body will accomplish this is to increase the production of TSH to stimulate more NIS. […]

    How long does TSH stay elevated? l have found that TSH may remain elevated for up to 6 months before lowering to normal. How high do TSH levels rise? The normal TSH level ranges from 0.5-4.5mlU/L. l have witnessed TSH levels elevated to 5-30mlU/L for a period of time sometimes up to six months-before falling back to the normal range. […] The TSH will decline back to the reference range after the thyroid gland is saturated with iodine. „
    Poza tym, w okresie dojrzewania, ciąży i menopauzy dochodzi do wahań poziomu hormonów płciowych: testosteronu i estradiolu, co prowadzi do wzmożonego zapotrzebowania na hormony tarczycy. Dlatego też, w badaniach laboratoryjnych może się objawić podwyższony poziom TSH – i to bez suplementacji jodem – co przez niedouczonego lekarza, może zostać uznane za „nienormalność”. (Lothar Ursinus „Co mówi twoja krew”, str. 191).

    poziom produkcji T4 i T3 oraz co ma to tego wolny T4. Mimo, że tarczyca produkuje o wiele więcej T4 niż T3, to z biologicznego punktu widzenia T3 jest najbardziej aktywny. Może być wytwarzana nawet w wątrobie właśnie z T4. Ale, jeśli ktoś zażywa „leki” obniżające poziom cholesterolu, to przemiana T4 w T3 będzie zaburzona, co w badaniach laboratoryjnych przełoży się na podwyższony poziom wolnej T4 (ibidem, str. 187 i 191).

    Oprócz tego, dochodzą różnice regionalne (dużo większe niedobory jodu w województwach południowych Polski, niż w pólnocnych) oraz indywidualne (jestem zdecydowaną przeciwniczką ukochanej przez alopatów maksymy: „jeden lek w jednej dawce dla wszystkich, bo tak głosi statystyka”.

    Dlatego właśnie uważam, że określenie poziomu tych wskaźników PRZED rozpoczęciem suplementacji jodem jest ważne.

    Komentarz - autor: Magia — 14 grudnia 2015 @ 16:55

  54. I tak ogólnie, po przeczytanie tego, co zostało tu napisane przez trzy ostatnie dni, zgadzam się w wypowiedziani Arta.

    Komentarz - autor: Magia — 14 grudnia 2015 @ 17:28

  55. 1.5 mg jodu + 1.5 mg jodku potasu + 200 mcg selenu (dziennie):

    Komentarz - autor: Kate — 16 grudnia 2015 @ 12:07

  56. W skrócie, co wynika z tego filmu:

    1. Komórki tarczycy wchłaniają JODEK, nie jod. TSH – stymulatorem absorpcji.
    2. Komórki tarczycy zużywają JOD, nie jodek do produkcji hormonu tarczycy. Potrzebny H2O2 do konwersji jodku w jod.
    TSH – stymulatorem produkcji H2O2.
    3. Inne komórki wchłaniają JOD, nie jodek. TSH – stymulatorem absorpcji.
    4.. Średnia zawartość JODKU w tarczycy – 7,5 mg.
    5. Przekroczenie „progu wysycenia tarczycy jodkiem” -> potrzeba więcej H2O2 ( więcej TSH) do przekształcenia jodku w jod, co powoduje stan zapalny tarczycy -> problemy ( nadczynność, guzki, Hashimoto)

    Konkluzje, według mnie:

    1. Ustalić stopniowo taki poziom jodu/jodku, przy którym TSH będzie miał wartość optymalną. ( bliżej 1, niż 2) Oznacza to, że tarczyca ma optymalne wysycenie jodem.
    2. Inne tkanki mogą mieć jeszcze deficyt jodu, ale przy braku sytuacji awaryjnej, która wymagałaby większej podaży jodu do tych tkanek ( jajniki, prostata, piersi), lepiej czekać z wyrównaniem poziomów jodu w tych tkankach przy optymalnym TSH, niż ryzykować stan zapalny w tarczycy.

    W praktyce, jeśli TSH wraz ze zwiększaniem dawki najpierw maleje, a potem zaczyna rosnąć, to jest to sygnał do niezwiększania dawki.

    Inna sytuacja może mieć miejsce w nagłej potrzebie, ale wówczas świadomie decydujemy się na ryzyko „poświęcenia tarczycy”.

    Jest jeszcze inna, teoretyczna możliwość. Przyjmowanie większej ilości jodu, nie jodku. Wówczas TSH będzie rosło ze względu na potrzebną stymulację absorpcji jodu do tkanek nietarczycowych. Tylko jak to wpłynie na produkcję prozapalnego H2O2 w tarczycy? Teoretycznie nie ma czego konwertować w nadmiarze, bo nie ma nadmiaru jodku, (tarczyca przyjmuje tylko jodek), ale jest wysoki TSH, który stymuluje produkcję H2O2. Co decyduje?

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 14:11

  57. @Kate, dzięki za zamieszczenie tego filmiku.

    @Art, w Twoich wnioskach jest kilka nieścisłości, które wynikają chyba z faktu pominięcia niektórych szczegółów w filmie
    1. Facet opowiada o niebezpieczeństwach związanych z przyjmowaniem 12.5mg jodu za przykład podając kobietę, która zrobiła sobie „kuku” przyjmując 50mg dziennie?
    2. Zastanawiam się dlaczego w pierwszym przykładzie z badań laboratoryjnych NIE podał T4, T3 i wolnej T4 pokazując bardzo podwyższony wynik dla TSH? Nie pasowało mu to do czegoś?
    3. Dlaczego przy omawianiu badań laboratoryjnych nie podał info o tym, czy pacjentka przy suplementacji jodem brała selen? Mówi o tym (o selenie) później, podając – zresztą zgodnie z prawdą – że selen ZAPOBIEGA skutkom nadmiaru jodu w tarczycy, czyli powstawaniu wolnych rodników z powodu produkcji H2O2 i narastania stanu zapalnego w tym gruczole.

    Sorry, o ile zgodzę się z ostrzeżeniami natury ogólnej, to jednak trochę mi to śmierdzi dość nachalnym marketingiem własnego produktu.

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 15:48

  58. @Art
    „W praktyce, jeśli TSH wraz ze zwiększaniem dawki najpierw maleje […]”
    Skąd to wziąłeś? Jest wprost przeciwnie.
    Masz „Ziębę”? To zajrzyj na str. 248. Masz tam tabelę – PEŁNĄ – a nie wybiórczą, jak u tego gościa z filmu, przedstawiającą wyniki badan laboratoryjnych pacjentki z chorobą Gravesa-Basedowa (!, a więc chorobą tarczycy z autoagresji) przed, w trakcie i po 3-miesięcznej suplementacji dawką 12,5mg.
    Przeczytaj też jeszcze raz cytat z Brownsteina, który podałam za Gaby.

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 16:00

  59. @ Magia

    /Skąd to wziąłeś? Jest wprost przeciwnie./

    1. Powinienem był napisać, że wyłączywszy choroby tarczycy. Chodziło mi o „niechorobowe, zwykłe” uzupełnianie poziomu jodu w organizmie. Wśród wszystkich osób, z którymi się zetknąłem ( co najmniej kilkanaście osób bez problemów z tarczycą), po aplikacji jodu/jodku, zaczynając od małych dawek – TSH malało. U mnie oczywiście też.

    2. Powinienem był też wyraźnie napisać, że problem „bezpośredniego jodu” w komórkach, może dotyczyć tylko i wyłącznie komórek, pobierających jod niehormonalny, czyli nie z t3/t4. A to mniejszość. Komórki układu immunologicznego w całości pobierają jod z hormonu.

    3. Tak, tego nie napisałem, ale mi również „śmierdzi promocją własnego produktu”, co nie umniejsza jednak wagi przydatnych informacji, szczególnie tych, co do których nie ma wątpliwości

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 16:23

  60. @Art
    Ad. 1
    To chyba oznacza, że nie mieliście niedoborów jodu, bądź były one niewielkie. Może jestem ślepa, ale logicznie rzecz biorąc, tak to powinno wyglądać. Przy dużych niedoborach poziom TSH MUSI wzrastać, bowiem konieczne jest tworzenie kanałów białkowych (NIS), które umożliwiają transport jodu do tarczycy i innych organów. No, nie chce być inaczej. 🙂 Ani w tym, co napisała Gaby, ani w tym co mówi Brownstein, co zapodał Zięba. Ani nawet w tym, co mówi na filmiku ten gostek.

    Ad. 2 i 3 – nie rozumiem, której części moich komentarzy miałoby to dotyczyć.

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 16:35

  61. @ Magia

    /Ad. 2 i 3 – nie rozumiem, której części moich komentarzy miałoby to dotyczyć./

    Sorry, powinienem napisać jako oddzielny post, jako uzupełnienie tego, co napisałem wcześniej.

    Ad. 1.
    Ja z kolei nie rozumiem. TSH jest hormonem, wydzielanym przez przysadkę, przede wszystkim stymulującym tarczycę do produkcji hormonu tarczycy, przy niedoborze tego hormonu w organizmie. Jeśli niedobór maleje, co w tym dziwnego, że i poziom stymulującego TSH też maleje? W rezultacie. I z tym się zgadzamy. Problem, jak rozumiem, jest z tym, co się dzieje w tak zwanym międzyczasie 😉

    Pewnie „diabeł tkwi w szczegółach”.
    Czyli w stanie wyjściowym, dawce wyjściowej i tempie przyrostu dawki.
    Dawka wyjściowa była mała ( 200mcg) i bardzo, bardzo ( odnosząc to do tempa dr. Segury) stopniowo podnoszona, z efektem mniej więcej podwajania dawki przez miesiąc.

    Nie wiem jak sprawa wyglądała w pierwszych dwóch tygodniach ( po takim czasie robiliśmy testy), ale po dwóch tygodniach i później, tez co dwa tygodnie, TSH było już tylko mniej…

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 17:07

  62. @Art
    Owszem, TSH jest hormonem wydzielanym przez przysadkę, który stymuluje tarczycę do wydzielania T4 i T3. Stąd, przy niedoborze tych hormonów (spowodowanych niedoborem jodu) jego poziom będzie wzrastał, aż do osiągnięcia równowagi. Gostek na filmiku ładnie to pokazał. Z drugiej strony, o czym notorycznie się zapomina, TSH stanowi sygnał do powstawania kanałów białkowych (NIS), umożliwiających dotarcie jodu do INNYCH niż tarczyca części naszych organizmów.
    W związku z tym, rozpatrywanie podnoszenia się poziomu TSH, po rozpoczęciu suplementacji jodem, jako tylko i wyłącznie wskaźnika funkcji tarczycy jest (oględnie mówiąc) mało dokładne i wiarygodne (a na tym skupia się gostek z filmiku).

    Napisałeś: „Powinienem był też wyraźnie napisać, że problem „bezpośredniego jodu” w komórkach, może dotyczyć tylko i wyłącznie komórek, pobierających jod niehormonalny, czyli nie z t3/t4. A to mniejszość. Komórki układu immunologicznego w całości pobierają jod z hormonu.”
    Spróbuj teraz te swoje słowa dopasować do wypowiedzi Brownsteina i tego gościa z filmiku. W żadnym z tych dwóch przypadków twoje słowa nie odzwierciedlają stanu faktycznego. Patrząc na skład preparatu stworzonego przez Brownsteina, jesteś bliżej prawdy, bowiem w jego preparacie zawartość jodu pierwiastkowego to 5 mg i 7,5 mg jodu pod postacią soli potasowej. Ergo: tu rzeczywiście mniejszość stanowi jod pierwiastkowy, wykorzystywany przez inne – niż tarczyca – części ciała. Ale czy jest to znacząca mniejszość? Patrząc na masy atomowe jodu i potasu, chyba niekoniecznie. 🙂
    Patrząc zaś na skład preparatu reklamowanego przez tego gościa z filmiku – mylisz się niemożebnie, bowiem u niego stosunek jodu pierwiastkowego do jodku potasu wynosi 1:1. No, ale on się przejął tylko i wyłącznie funkcjonowaniem tarczycy w aspekcie podwyższonego TSH, nie bacząc na rolę jaką spełnia ten hormon w przyswajaniu jodu przez inne części organizmu.
    Rozumiesz, co chcę powiedzieć?

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 18:01

  63. @ Magia

    Ale w sprawie proporcji jodu do jodku, nie miałem na myśli żadnego konkretnego preparatu, a już z pewnością nie tego gościa z 1/1. Myślałem raczej na myśli własne eksperymenty, z własnych mieszanek.
    Jak wiesz, stosuję w praktyce Coel, który ma proporcje 1:2, czyli jeszcze więcej jodku !

    To było teoretyzowanie tylko. Z sensem lub bez. Co chciałem właśnie ustalić 🙂

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 18:29

  64. W sprawie TSH

    Być może jest tak, że przy braku jodu TSH jest podwyższone „jałowo”. TSH chce zmusić tarczycę do produkcji hormonu, ale ta nie ma substratu. I teraz pojawia się jod. I dwa skrajne przypadki: duża i mała dawka. W tym pierwszym, TSH musi się wznieść jeszcze wyżej, a w tym drugim już nie.

    No kurcze, ale z danymi laboratoryjnymi i to kilkunastu osób – dyskutować nie można. Można z teorią natomiast.
    Muszę się w to zagłębić…

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 18:37

  65. @Art
    Zapomniałam (ach ta skleroza 🙂 ) odnieść się do tego:
    „Nie wiem jak sprawa wyglądała w pierwszych dwóch tygodniach ( po takim czasie robiliśmy testy), ale po dwóch tygodniach i później, tez co dwa tygodnie, TSH było już tylko mniej…”

    I to jest całkowicie naturalna reakcja: poziom TSH w miarę wysycania organizmu jodem (organizmu, a nie tylko tarczycy) spada. To widać bardzo ładnie w tabeli dr Abrahama, którą przedstawił Zięba na str. 248. Ale… zanim zacznie opadać, podnosi się. I to też jest naturalną reakcją ze względu na funkcje, jakie TSH pełni w organizmie (chyba, że ci wszyscy lekarze pomylili się).

    Przyznam, że wątpię w teorię rozwalania tarczycy przez wolne rodniki z H2O2, JEŚLI oprócz suplementacji jodem stosuje się odpowiednie dawki selenu, magnezu, witaminy C, B2 i B3. [Ostatnio czytałam gdzieś w mainstreamie podobne wypowiedzi o witaminie C: kiedy pojawia się nowotwór nie wolno podawać wit. C, bo ona wytwarza wolne rodniki poprzez produkcję H2O2 w komórkach nowotworowych. 🙂 Spróbuję ten badziew odszukać, bo nie zrobiłam z tego zakładki. Po prostu się obśmiałam. ] Ta hipoteza nie trzyma się kupy również dlatego, że tacy lekarze, jak Brownstein czy Abraham, stosowali dawki terapeutyczne jodu przy autoimmunologicznych chorobach tarczycy, jak Hashimoto czy Gravesa-Basedowa. No to jak?: z jednej strony (miś z filmu) to choroby autoagresyjne wywołane przez nadmiar wolnych rodników z powodu suplementacji jodem, a z drugiej (inni lekarze) leczący te same choroby jodem i jego związkami? Kto tu cierpi na pomieszanie z poplątaniem?
    Oprócz tego należy pamiętać, że jod i jego sole są rozpuszczalne w wodzie, dlatego też ich nadmiar jest usuwany z moczem (nie dotyczy pacjentów z ciężkimi chorobami nerek, w tym dializowanych).

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 18:41

  66. @Art
    Rozpatrywanie tych dwóch preparatów (dawkowań) ma o tyle sens, że gość z filmiku na zupełnie inny obraz jodowego świata niż Brownstein & Co.

    „Być może jest tak, że przy braku jodu TSH jest podwyższone „jałowo”. TSH chce zmusić tarczycę do produkcji hormonu, ale ta nie ma substratu. I teraz pojawia się jod. I dwa skrajne przypadki: duża i mała dawka. W tym pierwszym, TSH musi się wznieść jeszcze wyżej, a w tym drugim już nie.”

    Coś ci umyka, albo ja to beznadziejnie tłumaczę. 🙂 TSH będzie podwyższone i bez substratu, właśnie dlatego, że substratu nie ma, a TSH będzie wrzeszczeć (poprzez swój podwyższony poziom): „więcej T4 i T3 produkuj tarczyco, organizm tego potrzebuje”. Przy pojawieniu się substratu TSH będzie wrzeszczeć to samo, a nawet więcej, bo substrat się pojawił i nareszcie można wyrównać niedobory. Przy czym te wrzaski (podniesiony poziom TSH) NIE dotyczą TYLKO tarczycy, bo na odpowiednią porcję jodu oczekują też inne części ciała, którym trzeba stworzyć warunki do jego przyswojenia – nieszczęsne kanały białkowe NIS.
    Uff! 🙂

    Nie dyskutuję z wynikami badań u Ciebie i Twoich znajomych. Staram się znaleźć dla nich racjonalne wyjaśnienie, zgodnie z tym co wyczytałam w w/w artykułach, u Brownsteina, Zięby i nawet tego „misia” od H2O2.

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 18:56

  67. /Coś ci umyka…/

    Mi z reguły raczej, niż z wyjątku, coś umyka. Dlatego gonię 😉

    Przez „jałowość” rozumiałem raczej to, że poziom hormonu TSH, czyli ten krzyk o jod, nie był ściśle poziomem biochemicznym, a „informacyjnym”. Stąd przy małych dawkach jodu rzeczywista potrzeba biochemiczna na TSH była być może zaspokojona…

    Ale może i nie. Może TSH było wyższe w ciągu tych dwóch tygodni. Tego już nie sprawdzę.
    Na sobie przynajmniej 😉

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 19:22

  68. @Art
    Poziom biochemiczny to poziom informacyjny. Jeśli biochemia jodu jest OK, to TSH nie będzie produkowane w nadmiarze, by dać sygnał do akcji „wszystkie jodowe ręce na pokład”. 🙂

    Ja też cały czas gonię i do rozumu jeszcze z tym wszystkim nie doszłam. W arcie napisanym przez Gaby jest jeszcze jeden cytat z Brownsteina, który – wypisz wymaluj – odnosi się do mojego przypadku (i nie tylko mojego, o czym za chwilę). Otóż, Brownstein mówi w nim, że w szkole medycznej uczono go, że nadczynność tarczycy wynika z nadpodaży jodu, co okazało się bzdurą. Mówi też, że w jego i jego kolegów praktyce ledwie 12 pacjentów wykazywało nadczynność ze względu na nadmiar jodu i byli to pacjenci, u których pojawiły się autonomiczne guzy tarczycy, tzw. guzki gorące. To ja! Aczkolwiek, nie mam pewności co do nadmiaru jodu jako przyczyny ich powstania. Nie jeździłam nad morze, nie suplementowałam się jodem, nie jadłam „owoców morza” z wyjątkiem jakiejś ryby od czasu do czasu. Ale był Czernobyl, był jod-131 w powietrzu, było wypicie fiolki z płynem Lugola. Po wielu latach pojawiły się guzki, w tym „gorące”. Problem w tym, że lekarze stwierdzili, że ich „gorącość” = nowotwór tarczycy. I chlastali nie same guzki, ale i wszystko, co wokół nich było. Histopatologia NIE potwierdziła ich domysłów! W ten sposób skończyłam z ogryzkiem tarczycy, na syntetycznych hormonach i… permanentnie (!) podniesionym poziomem TSH. Aż rozwinął się… . 🙂 Klasyka, wg tego co pisze Brownstein. I wtedy wszystkie zalecenia alopatycznych endokrynologów ciepnęłam do kosza razem z ich syntetycznymi hormonami (DO CZEGO NIE ZACHĘCAM, BO TO TYLKO MÓJ PRZYPADEK).
    Faktem jest również to, że pochowałam już dwie moje kuzynki, które stosowały się do zaleceń i unikały – jak diabeł święconej wody – wszystkiego, co mogło zawierać jod. Kiedy umarły, jedna (nadczynność, guzki i operacja – jak ja) była kilka lat ode mnie młodsza, druga – (Hashimoto i guzki, do operacji nie dotrwała) kilka lat starsza. Tu nic nie jest proste, łatwe i przyjemne…

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 20:25

  69. @ Magia

    Ja z kolei płynu Lugola po Czernobylu nie piłem. Byłem ( a raczej rodzice) wśród tych niedoinformowanych, czy raczej nieświadomych… Za to jestem znad morza. Ryb się najadłem kiedyś za wszystkie czasy. Tylko jak sobie wyobrażę ten olej, na którym były smażone, to za sumaryczne efekty nie ręczę. 😉

    Temat jodu przy chorobach tarczycy jest mi w zasadzie obcy. Choć przecież umówmy się, niedobór można nazwać niedoczynnością „podkliniczną”. No ale nie o taką „chorobę” przecież chodzi..

    Natomiast w rodzinie ( pokolenie młodsze) są problemy z tarczycą spore i właśnie niedawno potraktowali jedną osobę radioaktywnym jodem. Po mocowaniu się sam ze sobą – nie interweniowałem jakoś mocniej. Zasugerowałem tylko literaturę. W świecie ludzi z „papierami”, człowiek „bez papierów” – głosu nie ma. Już ze względu na sposób odżywiania – jestem wystarczającym dziwakiem 😉

    Komentarz - autor: Art — 16 grudnia 2015 @ 21:49

  70. @Art
    „Za to jestem znad morza. Ryb się najadłem kiedyś za wszystkie czasy.”
    No to masz możliwą odpowiedź na swoje i Twoich znajomych wyniki badań. 🙂

    Ja też nie narzucam się i nie interweniuję. Dopiero jeśli ktoś mnie poprosi, podrzucam na początek literaturę. Nie ma po tym odzewu, pytań? OK, to nie moje życie. Ja odpowiedziałam na daną prośbę. Zgodnie z nauczaniem G. i uwagami Cs: „szanuj wolną wolę”. Wiesz dlaczego mnie uważają za dziwaka? Dlatego, że na takich pogrzebach, jak tych dwóch dziewczyn, nie uronię nawet jednej łzy właśnie z powodu szacunku dla ich wolnej woli.

    Komentarz - autor: Magia — 16 grudnia 2015 @ 22:07

  71. rozcienczony płyn lugola – 0,8g na 40ml zaczyna smakować jak moja domowa nalewka z orzecha włoskiego – moze przypadkiem odnalazłem jeszcze lepsze źródło jodu xD ?

    Komentarz - autor: x.Q — 31 grudnia 2015 @ 12:12

  72. po 2 tygodniach terapii moje połączenie zostało wyraźnie wzmocnione, mimo tego że wciąż nie rozpocząłem następnego cyklu terapii nootropowej

    ktoś może poczynił podobne obserwacje ?

    Komentarz - autor: x.Q — 15 stycznia 2016 @ 12:55

  73. Komentarz - autor: Kate — 25 stycznia 2016 @ 11:40

  74. Czy karmiąć piersią mogę zacząć suplementować Iodoral? Czy oczyszczanie organizmu nie odbędzie się kosztem zanieczyszczenia krwi, a zatem mleka? (Moja córka ma 2 lata, karmimy się raz w ciągu dnia i kilka razy w nocy)

    Komentarz - autor: Emilia Paszkowska — 21 marca 2016 @ 00:10

  75. Kochani, czytam Wasze wypowiedzi i jestem Wniebowzięcia, że wiecie tak dużo. Mam kilka pytań do Was. 1.Czy stosujecie naturalny Jod w postaci preparatów Kelp lub z marszczona? 2.Jaka jest różnica w przyjmowaniu tych preparatów a np. roztworem Lugola? 3.Czy można stosować Jod przy padaczce, bo synek (5lat) ma wyniki badań TSH i t3 t4 zależne od przyjmowanych leków. Przy pierwszym leku wyniki TSH 2,9ulU/mol, zakres 0,2700-4,200; Ft4 22,32pół/l, zakres 12,00-22,00; ft3 7,54, zakres 3,10- 6,80. Przy drugim leku TSH 1,772 zakres 0,510 – 4,820; Ft 3 2,74PG/ml, zakres 2,85 – 4,44, ft4 1,12 na/dl, zakres 0,86-1,62. Oczywiście lekarze nie polecają podawania jodu. Co możemy zrobić żeby się to unormowało. Koleżanka farmaceuta poleca marszczyn, że względu na to, że posiada jakąś substancję, która nie pozwala blokować metabolizmu hormonów tarczycy. Co o tym myślicie? Pozdrawiam wszystkich Ewa

    Komentarz - autor: EWA — 31 marca 2016 @ 14:24

  76. *morszczynu, miało być. Słownik w telefonie, sorki 😀

    Komentarz - autor: EWA — 31 marca 2016 @ 16:13

  77. @Ewa
    Wypowiadam się tylko i wyłącznie w swoim imieniu – nie, nie wiem „dużo”. „Dużo” to pojęcie względne.
    Ale do rzeczy: suplementacja kelpem i morszczynem w porównaniu do suplementacji płynem Lugola to jak przejażdżka rowerem w porównaniu do lotu rakietą. Tę różnicę zaczynałam odczuwać przy już przy 5-6 kroplach 1% roztworu płynu Lugola wobec wcześniejszego zażywania potrójnej (wobec zalecanej) dawki kelpu czy morszczynu. Ale mnie wychlastano pokaźny kawał tarczycy – ostał się ino ogryzek. 🙂
    Kompletnie nie łapię jaką to substancję obecną w morszczynie i zapobiegającą blokowaniu metabolizmu hormonów tarczycy mogła mieć na myśli Twoja koleżanka, farmaceutka. W metabolizmie tych hormonów bierze udział wiele substancji, które są (bo muszą być, jeśli ta przemiana ma zachodzić ale są potrzebne i do innych celów) obecne w ludzkim organizmie, bez względu na to, że występują również w morszczynie. Mam tu na myśli np. witaminy A, B1, B2, B3, C, potas, wapń, miedź, cynk czy mangan.
    Nie podejmuję się jakiejkolwiek wypowiedzi na temat suplementacji jodem w przypadku padaczki. Zbyt mało wiem o tym schorzeniu, jego rodzajach i dynamice a taka wiedza jest konieczna. Musisz szukać. Trzymam kciuki za Twojego synka i Ciebie. Serdeczności.

    Komentarz - autor: Magia — 1 kwietnia 2016 @ 02:33

  78. Dziękuję za odpowiedź. Podaję synkowi 1 tabletkę kelpu i płyn lugola. Zrobię mu powtórnie badania i napiszę jaki jest efekt. Jeszcze mam jedno pytanie. Ile jest jodu w 1 kropli roztworu wodnego lugola? Pozdrawiam Ewa

    Komentarz - autor: EWA — 4 kwietnia 2016 @ 11:18

  79. @Ewa

    „Ile jest jodu w 1 kropli roztworu wodnego lugola?”

    Przeczytaj pierwszy komentarz Arta pod artykułem odnośnie dostępnego na naszym rynku 1% roztworu.

    (W jednej kropli, odmierzonej tym zakraplaczem … bedziemy mieć ok. 1,33 mg jodu łącznie).

    Pozdrawiam,

    Komentarz - autor: koliber — 4 kwietnia 2016 @ 12:19

  80. czy zbyt słabo rozcieńczony płyn lugola moze wypłukać fluor z zębów i sprawić że szkliwo staje się słabe i kruche ?

    Komentarz - autor: x.Q — 4 kwietnia 2016 @ 22:08

  81. @x.Q

    Szkliwo zębów nie staje się „słabe i kruche”, bo „wypłukał się” z niego fluor. Szkliwo zębów składa się w 95–98% z kryształów dwuhydroksyapatytu (czyli hydroksyfosforanu wapnia ) i to one nadają zębom twardość i wytrzymałość. Pozostałą część stanowią związki organiczne. W rdzeniach tych kryształów występują w niewielkiej ilości reszty węglanowe, w których wapń zastępowany jest przez magnez, zaś fluor włazi w miejsce grupy hydroksylowej. I to właśnie z tego powodu rdzeń kryształu jest bardziej podatny na rozpuszczanie. Jego obwód zachowuje stabilność. Śladowa obecność fluoru w szkliwie świadczy tylko o tym, że organizm mógł tam go w miarę bezpiecznie upakować, bo jest to pierwiastek wysoce reaktywny i zupełnie bezużyteczny (żeby nie powiedzieć szkodliwy).

    Kliknij, aby uzyskać dostęp zab1.pdf

    Hucpa z fluoryzacją zębów zaczęła się mniej więcej w połowie lat 40-tych i nie miała NIC wspólnego z nauką, za to bardzo wiele z pomysłami hochsztaplera Edwarda Berneysa, który został wynajęty za ciężką kasę przez korporację Alcoa do rozwiązania problemu wysoko kosztownego pozbywania się odpadów poprodukcyjnych po wytopie aluminium, zawierających przede wszystkim fluor, który już wtedy był uważany (i słusznie!) za wysoce toksyczny. Ten mit jet powielany przez wielu upośledzonych na rozumie do dziś.
    http://www.globalresearch.ca/poison-is-treatment-the-campaign-to-fluoridate-america/31568

    Tymczasem, NIE ma żadnych dowodów na to, że fluor zapobiega próchnicy zębów.
    Dla przykładu: jedna z ostatnich metaanaliz badań dotyczących „korzyści” płynących z fluoryzacji (przegląd 155 prac), którą przeprowadzili niezależni naukowcy z Cochrane Collaboration, wykazuje, że wyniki tych badań są „co najmniej dyskusyjne”. Przekładając z języka naukowej dyplomacji na polski – są do chrzanu.
    http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/14651858.CD010856.pub2/full

    Komentarz - autor: Magia — 7 kwietnia 2016 @ 22:09

  82. czyli wracamy do suplementacji jodem :)a wina obarczamy mdma 😛

    Komentarz - autor: x.Q — 9 kwietnia 2016 @ 21:35

  83. Ja może wtrącę swoje trzy grosze z perspektywy „hurra-optymisty”.
    Mając na uwadze niebezpieczeństwa związane z suplementacją jodu w niskich dawkach, starałem się uniknąć tego błędu.
    Zacząłem od dawki 50 mg jodu na dobę w postaci płynu lugola 5%, czyli 8 kropel na dobę. Zaskoczyła mnie błyskawiczna reakcja kręgosłupa – po prostu przestał boleć w miejscu w którym bolał mnie od dzieciństwa – znaczy nie w sensie bólu, bo ból wyleczyłem unikaniem mąki pszennej, ale pewien ucisk, raz silniejszy, raz słabszy, ale zawsze obecny. I do rana następnego dnia ucisku nie było. Metodą prób i błędów, ustaliłem, że minimalna dawka dzienna, by ucisk się nie pojawiał to 150-200 mg dziennie. W międzyczasie, dowiedziałem się od członków grupy Iodine (FB), o ich doświadczeniach i o ewentualnym ryzyku ze strony jodu, więc zacząłem przyjmować przeróżne dawki w przeróżnych dawkach. Generalnie od 3 miesięcy używam codziennie dawek między 150 a 750 mg jodu dziennie, przy czym ostatnio jest to 250 mg 1-2 razy dziennie, zazwyczaj raz.
    Obserwacje – przyjmując dzienne dawki powyżej 300 mg pojawiły się bóle nerek – jakby bardzo delikatnie piasek schodził – nie wiem czy to faktycznie był piasek (od zawsze miałem tego typu problemy z nerkami), czy raczej uwalniane były w zbyt dużej ilości toksyny pod wpływem jodu. Kubek wody z 5 g soli rozwiązał ten problem, czy może raczej zredukował o 90%. I tak to trwało kilkanaście dni – po ok. dwóch tygodniach ból nerek zniknął, więc przez dwa dni zażywałem 3×250 mg jodu. I tu pojawiło się coś ciekawego – stan permamentnego pobudzenia – jakbym cały czas był pod wpływem kawy. Efekt ten nie był specjalnie dostrzegalny przez innych – po prostu jakbym miał dużo energii. Normalnie nie lubię pobudzenia kawą, herbatą, czy nawet tytoniem, ale ten stan pobudzenia nie był męczący jeśli tak się mogę wyrazić. No i nie utrudniał zasypiania, chociaż jestem obecnie wyspany po 6 godzinach, a nie po nie wiadomo ilu. Efekt był na tyle nietypowy (oraz nieco zbyt silny jak na mój spokojny gust), że zredukowałem dawkę do 250 mg na dobę, co całkowicie zniwelowało ten efekt po 4-5 dniach. Poza jodem i solą przyjmuję jeszcze witaminę C i kąpiele w siarczanie magnezu. Selen wyłącznie z diety – z chwilą rozpoczęcia suplementacji bardzo smakować mi zaczęły wątróbki i jem ich ok. 200 g co drugi dzień.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 11 kwietnia 2016 @ 14:40

  84. Jeszcze takie uwagi – nie „nadchlorek”, a „nadchloran”, a dokładniej „nadchlorany”, ponieważ ClO4- to jon, nie związek, występuje w nadchloranach, czyli związkach kwasu nadchlorowego (zwykle sole) np. nadchloran sodu.
    Druga uwaga dotyczy toksyczności chloru – chlor jest toksyczny w każdych ilościach, nie w nadmiarze. Organizm potrzebuje chloru w postaci soli – zwykle jest to chlorek sodu (sól kuchenna), która stanowi sporo powyżej 90% dowolnej soli spożywczej (również morskiej, czy himalajskiej).
    Pozostałe uwagi, mimo że oczywiste dla mnie, mogą być dyskusyjne, więc przemilczę.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 12 kwietnia 2016 @ 11:47

  85. @Michał

    „Mając na uwadze niebezpieczeństwa związane z suplementacją jodu w niskich dawkach, starałem się uniknąć tego błędu.”

    Możesz z grubsza napisać o co chodzi?? Z tego co czytam na forum bezpiecznie jest zacząć od niskich dawek i stopniowo je zwiększać, a gdy pojawią się kłopoty zejść z powrotem do małych ilości, albo nawet do bardzo małych ilości.

    Komentarz - autor: Dariusz Kmak — 14 kwietnia 2016 @ 13:40

  86. No zaobserwowano, że przy niskich dawkach mogą być problemy – prawdopodobnie z uwagi na niewystarczającą ilość jodu by zabić pasożytujące pierwotniaki, które zamiast zginąć, są pobudzane i zwiększają wyrządzane szkody. Ten efekt znany jest np. w chorobie Hashimoto jako autoagresja tarczycy. Pojawia się przy niskich dawkach przyjmowanego jodu – do kilku mg na dobę. U ludzi którzy zaobserwowali taki efekt pomogło zwiększenie dawki przyjmowanego jodu. Zmniejszyć dawkę należy jedynie w przypadku symptomów zbyt szybkiego odtruwania (np. ból wątroby, nerek, metaliczny smak w ustach), w przypadku objawów herx dawkę należy bezwzględnie zwiększyć. Tym bardziej, że stosowanie jodu w leczeniu ma długą historię i dawki przyjęte w leczeniu poważnych chorób (np. syfilis) sięgają 4-7,5g dla osoby dorosłej i niewiele niższych dawek dla dzieci. Z praktyki wiemy, że już dawki znacznie niższe czynią cuda.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 21 kwietnia 2016 @ 14:57

  87. Wystąpienie nieco chaotyczne, ale warto posłuchać. Mowa głównie o ziołach, ale również sporo o płynie Lugola np. w kontekście boreliozy:

    Komentarz - autor: Olimpia — 16 lipca 2016 @ 20:02

  88. Michał i pozostałe grono – a macie pomysł na obrzęk i ból węzłów chłonnych, które wystąpiły w czasie rozpoczęcia przyjmowania płynu Lugola (1 kropla dziennie od kilku dni), plus woda utleniona 30% (5-7 kropli/dzień), wszystko w trakcie detoksu Joalisem…? (usuwanie boreliozy i pochodnych, prionów i chlamydii…), dodam, że kilka lat temu miałam Hashimoto, ale poległo pod wpływem chińskich ziół i akupunktury. Czy teraz mam lekkiego Herxa? Zwiększyć dawkę jodu (mimo historii z hashi?)

    Komentarz - autor: karuma — 13 sierpnia 2016 @ 00:05

  89. pakuj joda ja też za namową Michała ładuję w mamuśkę 250 mg (ma hashi) plus suplementy wg protokołu Browsteina, sam tyle biorę mi wystarcza, ale myślę nad wdrożeniem SSKi w godzinach wieczornych też gdzieś z 250mg

    Komentarz - autor: FiveCarb, Jakub — 27 sierpnia 2016 @ 21:51

  90. Witam ,suplementuje sie kerpem,pije soki,odrzywiam sie zdrowo ale mam bardzo malo jodu,-66%.Chcialem zaczac zazywac plyn lugola,ale po jakims czasie zle sie poczulem,wymoczylem sie w wannie z sola epson,bylo lepiej——na nastepny dzien wysypka na calym ciele ,zazywam jeszcze witamine c i selen z orzechow—–czy jest to Brom??? wysypka w ogole nie swedzi jak na razie,ale sie powiieksza z dnia na dzien,——ktos mial takie symptomy z was ?teraz poczytalem niedawno,ze w-c plus selen plus sol epson wywala toksyny z organizmu,a ja chcialem tylko Jod uzupelnic—–co wy na to m??

    Komentarz - autor: zibi — 14 września 2016 @ 13:18

  91. Po kelpie możesz takie objawy mieć, ja mam tylko problemy z czołem i watroba ale wątrobę już oczyszczałem raz z kamieni dzisiaj drugi raz, pomaga dużo

    Komentarz - autor: fivecarb — 16 września 2016 @ 16:09

  92. […] [1], [2], [3], [4], [5], [6], [7], [8], [9], [10] […]

    Pingback - autor: Jod i Hashimoto – część I | Poskromić Hashimoto — 5 grudnia 2016 @ 11:11

  93. Karuma, nie wiem jak sobie poradziłaś, ale jak najbardziej zwiększyć dawkę, ponieważ te powiększenie węzłów chłonnych świadczy wg mnie o wzmocnieniu układu odpornościowego, stąd reakcja, ale dawka zbyt mała by poradziła sobie z obecną infekcją. Jedna kropla to tyle co nic – ja tyle przyjmuję dziennie bawiąc się jodem przez skórę rąk.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 7 grudnia 2016 @ 15:22

  94. Witam, wydaje mi się, ze ilośc wiedzy jaką trzeba przyswoić aby samemu suplementowac się jodem i innymi składnikami przekracza moje zdolności. Czy ktoś moze polecić mi lekarza leczacego suplementacją? Jestem z Gdanska.
    dzięki

    Komentarz - autor: Andrzej Tomaszewicz — 6 kwietnia 2017 @ 12:10

  95. A ja mam pytanie dlaczego piszecie ze płyn lugola 1% ma 1,33 mg w kropli kiedy na stronie producent podał informacje 0,516 mg. To ile w koncu ma? Brałam 48 kropli z przekonaniem, ze w jednej jest pol mg a to znaczna różnica.
    Przed włączeniem płynu lugola wyniki były takie: TSH 3,8 ;FT3 46%; FT4 56%; ATG 26; ATPO 34 (norma < 60).
    Po 5 tyg z płynem lugola i całej reszty suplementów z protokołu : TSH 7,5; FT3 36%; FT4 16%; ATG 17,7; ATPO 52,2.
    Zastanawiam sie co robic brac dalej czy odstawić. Wg tego co tu przeczytałam nie powinnam odstawiać bo to normalne przy wysycaniu i nie należy kierować sie teraz wynikami a objawami, a objawy łysienia telagenowego wreszcie ustały po 10 latach leczenia wszelakimi metodami… ale mimo wszystko jest strach gdy widzi sie pogorszenie wynikow czy na pewno to dobra droga.

    Komentarz - autor: Frelka — 4 kwietnia 2018 @ 22:53

  96. Żeby prawidłowo zakończyć ten temat powołam się na dokument

    PAŃSTWOWEJ INSPEKCJI SANITARNEJ

    Raport z badań monitoringowych przeprowadzonych
    przez Państwową Inspekcję Sanitarną w zakresie jakości
    jodowania soli kuchennej w 2007 rok

    cytaty:
    „Normy żywienia ludności Polski zalecają pobieranie z całodziennym pożywieniem
    następujących ilości jodu: dla niemowląt do 6 miesięcy – 40 μg, od 6 miesięcy do 1 roku –
    50 μg, dla dzieci od 1 roku do 3 lat – 70 μg, dla dzieci starszych i osób dorosłych – około
    90-160 μg. Kobiety w ciąży powinny otrzymywać 180 μg jodu w ciągu doby, a kobiety
    karmiące – 200μg jodu. Należy podkreślić, iż wyższe wartości dla niemowląt i małych dzieci
    (90 μg jodu/dzień) podają zalecenia Międzynarodowego Komitetu ds. Kontroli Zaburzeń z
    Niedoboru Jodu (ICCIDD – International Council for Control of Iodine Deficiency Disorders)
    wydane po 1992r.”

    „W Polsce na terenie całego kraju wprowadzony został, zarządzeniem Ministra
    Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 24 lipca 1996r., model obowiązkowej profilaktyki
    jodowej polegającej na jodowaniu soli kuchennej w ilości 30 ± 10 mg KI/kg. Zarządzenie to
    zostało znowelizowane w 2000 roku. Do dnia 31 grudnia 2002r. obowiązywało
    rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 30 czerwca 2000r. w sprawie zakazu produkcji i
    wprowadzania do obrotu w celach spożywczych niektórych rodzajów soli.
    Aktualnie obowiązuje Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 19 grudnia 2002r. w
    sprawie substancji wzbogacających dodawanych do żywności i warunków ich stosowania
    (Dz. U. Nr 27, poz. 237), które opiera profilaktykę jodową, wyłącznie na wzbogacaniu soli
    przeznaczonej do spożycia przez ludzi w jodek potasu lub jodan potasu, tak, aby 100g soli
    kuchennej zawierało (2,3 ± 0,77) mg jodu, co odpowiada (30 ± 10) mg jodku potasu lub (39 ±
    13) mg jodanu potasu w 1 kg soli kuchennej.”

    Wynika z powyższego jasno, że zapotrzebowanie na jod na obszarze Polski jest w około 50%
    zaspakajane poprzez nakaz jodowania soli spożywczej sprzedawanej w sklepach i coroczną
    wyrywkową kontrolę na terenie całego kraju. Reszta pierwastka zawarta jest w spożywanym
    przez mieszkańców pożywieniu. Kropka.

    Wypiłem dziś rano płyn o objętości 0,3 l i zawartości około 50 μg jodu i do tej pory (po 14-tej)
    wyraźnie czuję niesmak w ustach. Oznacza to, że sól kuchenna i spożywane pożywienie
    zaspakajają w pełni moje zapotrzebowanie na ten mikroelement.

    Pozdrawiam wszystkich

    nie tylko Jodowców i zastanawiam się, jak obecnie czuje się Magia
    po tych astronomicznych dawkach Jodu.

    Komentarz - autor: Berdychowski — 22 lipca 2018 @ 14:24

  97. Nie jestem w stanie uwierzyć, że Japończycy spożywają 12 mg Jodu dziennie, to jakiś absurd.
    Jeżeli Dorsz jeden z najbogatszych w Jod owoc morza zawiera w 100 g 120 μg jodu to trzeba by dziennie spożyć 100 porcji czyli 10 kg ryby. To danie dla rekina a nie człowieka. hmm.

    pozdrawiam Pracownie

    Komentarz - autor: Berychowski — 27 lipca 2018 @ 09:38

  98. @ Berdychowski

    ” Wynika z powyższego jasno, że zapotrzebowanie na jod na obszarze Polski jest w około 50%
    zaspakajane poprzez nakaz jodowania soli spożywczej…”

    Z czego wynika „zapotrzebowanie na jod”? Z „norm żywienia ludności Polski”
    Z czego wynikają „normy” …?

    ——————
    ” Wypiłem dziś rano płyn o objętości 0,3 l i zawartości około 50 μg jodu i do tej pory (po 14-tej)
    wyraźnie czuję niesmak w ustach. Oznacza to, że sól kuchenna i spożywane pożywienie
    zaspakajają w pełni moje zapotrzebowanie na ten mikroelement.”

    Jeśli zjem czekoladę mleczną, mam ogromną ochotę zjeść drugą, a potem trzecią. Wynika z tego jednoznacznie, że moje zapotrzebowanie na słodycze nie zostało zaspokojone.

    ————-
    „Nie jestem w stanie uwierzyć…”

    Nie wierz. Nikomu. Sprawdzaj i wyciągaj logiczne wnioski.

    ————-

    Poważnie.
    Jak ze wszystkim chyba, rzecz jest ściśle zależna od kontekstu. Ten się zmienia w czasie.
    Podejście do sprawy z jednym, jedynym narzędziem – młotkiem, obojętnie, małym czy dużym, nie rokuje najlepiej…

    Komentarz - autor: Art — 9 sierpnia 2018 @ 17:16

  99. Art — 9 sierpnia 2018 @ 17:16

    Ten niesmak w ustach miałem po rozcieńczonym Lugolu, nie polecam tego produktu. Poza tym „mocno walił w czachę” 😉

    Inaczej rzecz ma się z jodkiem potasu jest on bardziej łagodny w działaniu jednak nie zalecam przesady i stosowania „japońskich dawek”, do których organizm przeciętnego Polaka nie jest przyzwyczajony. 100 μg na dobę powinno wystarczyć. Kieruję się przy tym własnym rozumem i zalecam innym aby czynili podobnie. Cudze opinie należy oczywiście czytać filtrując je przez zaporę własnego rozsądku.

    pozdrawiam

    Komentarz - autor: Berdychowski — 9 sierpnia 2018 @ 21:08

  100. @ Berdychowski

    „100 μg na dobę powinno wystarczyć.”

    Zacznij od zrobienia oznaczenia jodu w DZM i porównaj wartość otrzymaną z szacowaną wartością „zjedzoną”.
    To już będzie jakaś wiedza, a nie tylko gdybanie.

    Natomiast masz rację z ostrożnością. Lepsza dawka wystarczająca, niż nadmiarowa. O ile wiesz jaka jest wystarczająca.

    Komentarz - autor: Art — 10 sierpnia 2018 @ 00:39

  101. Bezpośrednio nie na temat, ale przynajmniej w odpowiednim dziale… 😉
    Najnowszy opublikowany tekst na sott.net dotyczący otyłości:
    https://www.sott.net/article/393589-How-did-we-get-here-The-surprising-origins-of-the-new-age-of-obesity

    Autor pisze tak:

    „So here’s the first big surprise: we ate more in 1976. According to government figures, we currently consume an average of 2,130 kilocalories a day, a figure that appears to include sweets and alcohol. But in 1976, we consumed 2,280 kcal excluding alcohol and sweets, or 2,590 kcal when they’re included. I have found no reason to disbelieve the figures. ”

    Przekładając i tłumacząc na język ludzki: autor twierdzi, że

    1. kiedyś ludzie spożywali więcej kcal
    2. i kiedys i dzisiaj aktywność fizyczna pozostała na stałym poziomie kcal
    3. nie ma powodów, aby w to nie wierzyć.

    Czyli co? Prawo zachowania energii odchodzi do lamusa? Ludzie przytyli z powietrza albo z wody?

    Dziwne jest to, że redaktorzy sott.net przeszli nad tym akapitem bez komentarza. Dziwne z kilku powodów:

    1. Autor nie podaje zródeł swoich rewelacji, ani metodologii ich pozyskania.
    2. Raport jest „rządowy”, co, znając „szacunek” jakim sott.net darzy rządy zachodnie ( tu brytyjski chyba) oraz wobec aktu wiary w ten raport, wyznany przez autora tekstu – jest dziwne podwójnie.
    3. W artykule nie wytłumaczono tej „energetycznej anomalii”
    —————————————

    P.S. 1
    Na szczęście ( dla nauki 😉 ) nie ma tutaj żadnej zagadki. Po prostu zdanie: „we ate more in 1976” – jest zdaniem nieprawdziwym. Autor nie odrobił lekcji należycie, tak jak i redaktorzy sott.net

    P.S. 2
    Nie czepiam się dla czepiania się. To ważne. Tym ważniejsze, że wszystkie inne spostrzeżenia autora, a także komentarze sott.net są prawdziwe i celne! Szczególnie te, że na dłuższą metę nie da się regulować wagi aktywnością fizyczną. Tylko dietą. Aktywność fizyczna jest dla zdrowia.

    Ba, na dodatek rzeczywiście są takie metaboliczne zagwostki, których do dzisiaj nie wyjaśniono „energetycznie”. Ale nie w tym zakresie energetycznym, który mógłby odpowiadać za długofalowy przyrost wagi w obserwowanym stopniu.
    Co jednak najważniejsze, istnieją dane, które są z tym raportem rządowym sprzeczne.
    I na chłopski rozum: 2130 kcal dzisiaj? Żarty chyba…

    Piszę o tym głownie dlatego, żeby uzmysłowić w jaki sposób jedna nieprawda w otoczeniu samych prawd, może zostać przemycona, niezauważona i przyswojona.

    Komentarz - autor: Art — 16 sierpnia 2018 @ 19:33

  102. @Art
    – Jak się oblicza wartość kaloryczną poszczególnych produktów?
    – Czy kaloria kalorii równa? Jedne idą na energię, inne na wydychanie i pocenie, jeszcze inne w biodra. Czy ma znaczenie JAKIE kalorie w siebie pakujemy?
    – Dlaczego mój kumpel może zjadać codziennie „pół świniaka i wiadro ziemniaków” i pozostaje bardzo szczupły, a ja po kilku ulgowych dniach z kawałkiem ciasta dziennie przez miesiące staram się zrzucić co mi narosło na biodrach? (Nie liczę kalorii, ale wg tradycyjnych tabelek przeciętnego dnia zjadam na pewno poniżej 1 tys. Nie chudnę.)
    – Dlaczego czasem z dnia na dzień waga potrafi mi podskoczyć o 2-3 kg, a wygląd to odzwierciedla? Przy takim samym jedzeniu i trybie życia. Jak się do tego ma Twoja zasada zachowania energii? Która notabene stosuje się do układów izolowanych – wyłącznie! Nie wiedziałeś?
    – Ludzie mogą jeść obecnie mniej kalorycznie – przy całej tej modzie na trupią chudość i dążeniu do „zdrowego” odżywiania. Ale en mass ODŻYWIAJĄ SIĘ gorzej. Mają chroniczne stany zapalne w organizmie i fatalną przemianę materii. Rozchwianą gospodarkę hormonalną. Często zaburzenia funkcjonowania tarczycy, które zmieniają metabolizm w ogromnym stopniu.
    – Gary Taubes opisał w swojej książce doświadczenie z wiewiórkami, którym obcięto racje żywnościowe do głodowego poziomu, a te i tak na zimę gromadziły tłuszcz pod skórą.
    – Prawo zachowania energii to nie jedyne prawo fizyki, a w dodatku nie da się go stosować do układu otwartego czy nawet zamkniętego (nie będę się spierać), jakim jest człowiek i jego środowisko. Metabolizmem rządzi głównie prawo termodynamiki i to w bardzo skomplikowany sposób.
    – Wytknięty przez Ciebie „błąd” wcale błędem być nie musi – i prawdopodobnie nie jest.

    Zapomnij o kaloriach, jak sugeruje autor artykułu. Dwa teksty na dobry początek:

    Why You Can’t Count Calories
    Calorie myths we should all stop believing

    Komentarz - autor: pracowniaiv — 17 sierpnia 2018 @ 00:45

  103. @ pracowniaiv

    Chyba się nie rozumiemy.
    W tekście jest wyraznie napisane, że w ’77 rzekomo zjadano więcej kcal.
    To oczywisty błąd, jakkolwiek nie liczyć. Czy liczyć kcal na wejściu do ust, czy szacując wchłanianie z jelit. A samą kaloryczność żywności obojętnie czy spalając w kalorymetrze, czy sumując wartości energetyczne makroskładników.

    Błąd wynika z tego, że jedynym (!!!!) „pomiarem” kaloryczności zjadanych potraw są kwestionariusze, bądz szacunki oparte na produkcji.

    Teraz pomyśl. Gość odwołuje się do kwestionariuszy, mimo, że tego nie napisał wprost. Bo to z NHANES wynika 2130 kcal dziennie dzisiaj rzekomo.
    Tyle że to g.. prawda. Ludzie mają tendencję do niedoszacowywania, to po pierwsze, a po drugie zwyczajnie nie pamiętają.

    Teraz zadaj sobie pytanie, kiedy szacunki były dokładniejsze: w ’77, gdy żywność proporcjonalnie do zarobków była 2,5 raza droższa, a liczba produktów klika razy mniejsza? Czy dzisiaj, gdy kęs czegokolwiek jest jak łyk wody, szybki, tani i natychmiast zapomniany.

    Plus „postęp” przemysłu, który technologicznie zrobił krok kosmiczny, aby nas uzależnić.

    Napisałem wyrażnie, że „czepiam się” JEDNEJ nieprawdy, a Ty od razu zaatakowałeś mnie dziesięcioma innymi wątkami.
    W których zresztą w większości masz rację. Ale to nie meritum sprawy.

    Teraz aby omówić każdy twój wątek, potrzebowałbym czasu i miejsca. Nie to było moim celem.
    Spożywamy więcej, nie mniej (!!!) energii z większego shitu, niż kiedyś. Period.
    O tym zresztą świadczą konkurencyjne dane, oparte na produkcji.

    I jeszcze raz. Te wszystkie inne niuanse, o których mówisz NIE MOGĄ wytłumaczyć przyrost masy całych populacji.
    Problemy z tarczyca na przykład to w stosunku do populacji jej niewielki ułamek. A nadwaga dotyczy 70% !!

    Wahania wago w ciągu kilku dni? Przecież to woda. Nie ma najmniejszych szans na to, aby było inaczej. Chyba że masz zatwardzenie i nie wydalasz 😉

    Zrób sobie test ( ja zrobiłem) i jedz przez kilka dni tylko ziemniaki gotowane na przykład. Bilans energetyczny raptem minus 2 do 3 kcal, a utrata wagi – 5 kilogramów. To woda, co łatwo zrozumieć wziąwszy pod uwagę zawartość potasu w ziemniakach.

    Itd, itp.. O Taubsie nic w ogóle nie wspominaj. Gość został dawno zdemaskowany w swojej antycukrowej krucjacie.
    Co znowu ABSOLUTNIE nie świadczy o tym, że w wielu innych sprawach ma rację. oraz przedstawia solidną faktografię.

    Ale wiesz, Jak się chce sprzedać bardzo dobrze książki, to nie można niuansować. Trzeba wybrać narrację i walić między oczy. Wtedy będzie pożądany bestseller. Ten, kto mówi prawdę, która jest mniej medialna, mnie oczywista i wielokrotnie bardziej złożona, osiągnie dziesięciokrotnie mniejsze nakłady.
    Taka cena…

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 02:10

  104. errata:
    jest „Bilans energetyczny raptem minus 2 do 3 kcal…”
    miało być: minus 2 do 3 tys. kcal oczywiście 😉

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 02:14

  105. @ pracowniaiv

    Akurat niestety czuwam mimo nocy, więc podzielę się jeszcze kilkoma uwagami…

    Co do układów otwartych/zamkniętych i praw. Masz całkowitą rację. Dlatego rzecz rozpatruje się razem z masą.
    Atom zjedzony jest atomem zjedzonym i musi zostać wydalony albo zmagazynowany. Ciało ludzkie nie zamienia atomów w energię. Uwalnia energię lub ją magazynuje poprzez „zmianę konfiguracji atomów” – mówiąc „po chłopsku”.

    Super nowe badania są fascynujące. One potwierdzają to, o czym gość pisze w artykule. czyli to, że ludzki organizm stara się w dłuższej perspektywie wydatkować CONSTANS energii.
    Fascynujące, ponieważ kompletnie nieintuicyjne.

    Badano plemię naturszczyków, metodą podwójnie znaczonej wody. czyli znaczono zarówno atomy wodoru jak i tlenu. Dzięki temu można było z ogromną super dokładnością ustalić wydatek energetyczny. Okazuje się, że plemię to, super aktywne, przemierzające do 20 km dziennie, wydatkuje w przeliczeniu na masę tyle, ile szacunkowo przeciętny mieszkaniec cywilizacji zachodniej. Nie więcej.

    Co jest przyczyną? Tutaj otwiera się dopiero wachlarz możliwości. Jedną z głównych przyczyn jednak, jest sprawność mięśni. Mięśnie mogą wykonać pracę mechaniczną na poziomie od 17% do 27% całkowitej wydatkowanejj energii metabolicznej. Innymi słowy z taką „sprawnością” działają. Coś jak sprawność silnika, choć niezupełnie, bo dotyczy tylko mięśni, pomijając inne narządy.
    Ta różnica w sprawności mięśni być może jest jeszcze większa w ekstremalnych przypadkach!!

    To oznacza, że ten, kto ma „niewyrobione” mięśnie, a więc zachodni „kanapowiec” na przykład, żeby ruszyć swoje cielsko i wykonać pracę 170 kcal, musi spalić całościowo 1000 kcal. To jest jego całościowy wydatek energetyczny.
    Natomiast naturszczyk, który ma sprawność mięśni 27%, spalając 1000 kcal ogólnie, wykona aż 270 kcal pracy mechanicznej. ( tej, którą wskazują urządzenia, na przykład na siłowni)

    Czyli tę samą pracę mechaniczną, czyli 170 kcal, naturszczyk wykona zatem spalając ogólnie nie 1000 kcal (!), a tylko 629 kcal ! TĄ SAMĄ PRACĘMECHANICZNĄĄ !!

    370 kcal różnicy w ekstremalnym przypadku!!! To dlatego ćwicząc z czasem tracisz coraz mniej na wadze, aż osiągasz poziom plateau. Twoje mięśnie stają się efektywniejsze. I dalej aby stracić na wadze, musisz niestety albo jeść mniej albo więcej trenować jeszcze.

    Jest jeszcze sporo innych czynników. Np. opisany przez Ciebie problem magazynowania tłuszczu na zimę i dziesiątki innych. Powtórzę jednak, to nie tłumaczy zmian w próbie 70% populacji. To może tłumaczyć TYLKO ( na całej populacji) większy energetycznie poziom spożycia dzisiaj. Period!

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 03:24

  106. @ pracowniaiv

    Na koniec jeszcze taka uwaga, która mam nadzieję jeszcze bardziej rozjaśni kwestię.

    Rozpatrując bilanse kaloryczne żywności, możemy mówić o spojrzeniu prospektywnym ( od danego momentu w przyszłość) albo retrospektywnym ( patrząc w przeszłość)

    Równania energetyczne są spełnione patrząc w przeszłość. Obojętnie jaką metodą, byleby konsekwentnie w każdym przypadku tą samą metodą. Czyli zjadłem 100 000 kcal w jakimś okresie. I albo je spaliłem albo zostały one zmagazynowane ( przechodząc z energii na masę i cały czas o tym pamiętając) Odrębną kwestią jest zdolność do pomiarów tych procesów. Zasada zachowania energii DZIAŁA! Jeśli coś się nie zgadza, to dlatego, że zle obliczaliśmy / mierzyliśmy.

    To OCZYWIŚCIE nie tłumaczy DLACZEGO zjadłem te 100 000 kcal. Jest tylko stwierdzeniem faktu, że zjadłem.

    Natomiast jedząc tu i teraz, mam bezpośredni wpływ poprzez ILOŚĆ i JAKOŚĆ spożytego pożywienia na to, ile zjem za godzinę, dwie, 6 godzin i w najbliższych dniach.( podejście prospektywne)

    Myślę, że ta różnica między prosp. i retrospekt. podejściem do zagadnienia jest jednym z najbardziej niezrozumiałych aspektów, gdy mowa o dyskusji nad kalorycznością żywności w odniesieniu do praw zachowania energii.

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 05:55

  107. @ pracowniaiv

    Jeszcze inaczej:

    Prospektywnie rzecz biorąc CAL IS NOT CAL, a retrospektywnie CAL IS CAL ( pamiętając oczywiście o tym, że diametralnie innej energii potrzeba, aby spalić/syntezować tkankę mięśniową, a innej – tkankę tłuszczową oraz mając na uwadze WSZYSTKIE inne różnice, polegające na tym, co można z tą energią zrobić )

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 06:20

  108. Jeszcze inaczej:

    Patrząc prospektywnie NIE MOŻNA traktować człowieka jak maszyny.
    Patrząc retrospektywnie MOŻNA – uwzględniając całą złożoność działania tej „maszyny”.

    Dobranoc, a w zasadzie dzień dobry 😉

    Komentarz - autor: Art — 17 sierpnia 2018 @ 06:46

  109. @Art Błądzisz. 100 kalorii zjedzonych wcale nie oznacza 100 kalorii zużytych. Tak jak dokładanie mokrego drewna do gasnącego ogniska nie da Ci tyle energii ile ma drewno. Wydajność 100% to marzenie mechaniki. Z 100 kalorii zużytych, przy niedoborach jodu i innych pierwiastków może dać Ci ledwo 10 kalorii.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 24 września 2018 @ 09:05

  110. @ Michał Wolski

    Nie ma to jak zarzucić komuś coś, czego nie powiedział. Mało tego, wszystko to, co powiedział, zaprzecza temu, co własnie zostało mu przypisane.

    Przecież przez kilka postów właśnie udowadniałem, że nie oznacza. Ba, dodałem jedną, niedawno odkrytą przyczynę
    ( odkryto, że jest tak precyzyjna), poza już doskonale znanymi – adaptację organizmu właśnie poprzez regulację „wydajności” mięśni.
    Stopień wchłaniania/wydalania pokarmu, rozpraszanie energii w formie ciepła, czy „redukowanie/wzmacnianie” poboru energii przez poszczególne „systemy” organizmu, na przykład za pośrednictwem regulatora – tarczycy, to kwestie znane.

    Co nie zmienia faktu, że zasada zachowania energii jest spełniona. Tyle tylko, że co do przyszłości, niezmiernie trudno nam przewidzieć, przy jakich konkretnie wartościach zostanie spełniona. Dlatego też tak zwane „liczenie kalorii” przez laika zwykle mija się z sensem. Zbyt duże ryzyko popełnienia błędu, a i do życia – niekonieczne.

    Z doświadczenia jednak, jak i z badań wiadomo jednak, że ludzie powszechnie oszukują samych siebie co do tego, ile zjedli.
    To jest średnio ta różnica, wynikająca z kwestionariuszy i badań opartych na sprzedanej produkcji. Różnica może sięgać nawet 500 kcal dziennie.
    Na tyle, średnio, oszukujemy samych siebie. Lub nie jesteśmy świadomi. A potem szukamy wymówek.
    Tak czy owak – to ignorancja, która naraża.

    Komentarz - autor: Art — 25 września 2018 @ 00:09

  111. @Art Błądzisz a nawet nie rozumiesz dlaczego. W organizmie człowieka rolę przekaźnika energii pełni ATP. ATP wytwarzane jest na poziomie komórkowym w cyklu, 1 molekuła na cykl. Jeśli dostarczysz do komórki glukozę, zajdzie cykl, powstanie molekuła ATP. Jednakże, jeśli tą samą ilość energii dostarczysz w postaci ciał ketonowych, powstaną cztery molekuły ATP. Chemia. Czyli ze 100 cal glukozy masz tyle samo energii co z 25 cal w postaci tłuszczu. Szczegółowo opisał to dr Kruse – jeden z gurów ketozy:
    https://www.jackkruse.com/brain-gut-12-dare-to-disagree/

    Warto też wspomnieć, że zapotrzebowanie na jod w przypadku ketozy jest mniejsze, a więc niedobory jodu na „normalnym” odżywianiu są głębsze. Czym więcej roślin, czym mniej nabiału i mięsa, tym gorzej.

    Komentarz - autor: Michal Wolski — 14 czerwca 2019 @ 10:00

  112. @ Michał Wolski

    Twój komentarz jest tak absurdalny, że ręce opadają. Chciałoby się rzec – otwórz człowieku podręcznik.

    Z jednej cząsteczki glukozy, w dwóch cyklach Krebsa ( dwóch, bo jedna cząsteczka glukozy daje dwie cząsteczki acetylo CoA), otrzymasz ostatecznie z glikolizy i łańcucha oddechowego 32 cząsteczki ATP netto albo 36 lub 38 cząsteczek ATP brutto. ( zależy jak liczyć)
    To jest abecadło.

    Poza tym zastanów się nad swoim ” czym więcej, tym” i podstaw wartości ekstremalne, rzekomo „najlepsze”.
    Otrzymasz absurd: zero roślin, zero nabiału, samo mięso.

    Substraty energetyczne mają znaczenie drugorzędne ( ważne, ale drugorzędne). Pierwszorzędne jest dostarczenie WSZYSTKICH składników odżywczych w swych złotych przedziałach, adekwatnie do zmiennej sytuacji życiowej. Co jest oczywiście zależne od proporcji tychże substratów.

    Spełnij warunek pierwszorzędny, konieczny. Drugorzędny to wyższa szkoła jazdy i wisienka na torcie.

    Komentarz - autor: Art — 15 czerwca 2019 @ 15:43

  113. Trinity, where are you?

    Komentarz - autor: sharinfman — 19 czerwca 2019 @ 21:59


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Blog na WordPress.com.