PRACowniA

27 września 2012

Nadchodzi! Amerykańskie wojsko tuszuje podniebną eksplozję

Czyli o tym, jak wybuch meteoru lub fragmentu komety zmusił amerykańskie wojsko do użycia „rakietowych” wymówek.

Niall Bradley
Sott.net
16 września 2012

© Trish Van Housen – Zdjęcie śladu meteoru lub fragmentu komety, który eksplodował nad południowo-zachodnią częścią USA 13 września 2012, zrobione w pobliżu Phoenix w Arizonie.

Wczesnym rankiem w czwartek, 13 września 2012, ranne ptaszki z południowo-zachodniej części USA – Kalifornii, Newady, Utah, Kolorado i Nowego Meksyku – oszołomiło pojawienie się wysoko w atmosferze jaskrawego świetlistego śladu. Zdjęcia zrobione przez okoliczną ludność przypomniały mi o jarzącym się śladzie, widzianym 7 czerwca 2012 r. nad całym Kaukazem (o czym pisałem tutaj). Moje podejrzenie, że mamy do czynienia z przelotem i napowietrzną eksplozją kolejnego meteoru albo fragmentu komety (MoCF), wzmocniło się, kiedy przeczytałem niedorzeczne oświadczenia sił zbrojnych USA, że 13 września o 5.30 rano czasu lokalnego przeprowadzali test w wystrzeleniem rakiety.

Ludzie kontaktowali się z policją w północnej części Nowego Meksyku oraz południowej części Kolorado, aby zgłosić „katastrofę”.  Zastępca szeryfa w płn. Nowym Meksyku powiedział, że był świadkiem „eksplozji” i widział, jak od obiektu oderwała się jakaś część. Nie było zgłoszeń, że ktoś widział ślad wznoszący się od ziemi w górę, mówiono jedynie o szybko poruszającym się punkcie na niebie, który pozostawiał za sobą bardzo jasną smugę w atmosferze, co wskazywałoby na to, że nic nie zostało wystrzelone z ziemi.

Szybko przystąpiono do akcji wykręcania kota ogonem, rozpoczynając od doniesienia  Associated Press:

“Eksplozja” była normalnym oddzieleniem się pierwszego i drugiego członu nieuzbrojonej rakiety balistycznej Juno, która została wystrzelona o 6.30 rano czasu górskiego z Fortu Wingate w pobliżu miasta Gallup w Nowym Meksyku – powiedział Drew Hamilton, rzecznik amerykańskiego wojska z poligonu rakietowego Białe Piaski (White Sands Missile Range). Odrzucony człon rakiety spadł w wyznaczonym rejonie, na terenie Służb Leśnych USA.

Problem w tym, że nie sposób znaleźć żadnych informacji na temat jakiegoś „pocisku balistycznego Juno”. Był Juno I, duża rakieta nośna, która w latach 50. ubiegłego wieku służyła do wynoszenia satelitów na orbitę, a w późnych latach 50. i wczesnych 60 w użytku była amerykańska rakieta nośna Juno II. Jest też coś, co nazywa się „Juno Target Missile” – rakieta-cel Juno” – i jest zmodyfikowaną wersją starszych i sprawdzonych pocisków i rakiet nośnych zaprojektowanych przez amerykańską firmę Orbital Science Corporation.

Co jeszcze dziwniejsze, baza Fort Wintage została podobno zamknięta w 1993 roku.

Dalej doniesienie Associated Press stało się jeszcze dziwaczniejsze, opisano bowiem nie jedną, ale TRZY rakiety wystrzelone przez amerykańskie wojsko:

Rakieta Juno została następnie namierzona przez nowoczesną wersję rakiety Patriot, wystrzeloną z White Sands, ok. 560 km dalej, w ramach testu. Wystrzelono dwie takie rakiety i obie trafiły w nadlatujący pocisk Juno – powiedział Dan O’Boyle, rzecznik Arsenału Redstone w Alabamie, który był odpowiedzialny za rakiety Patriot użyte w tym teście.

Rakiety Patriot niszczą nadlatujące cele przez bezpośrednie uderzenie i nie eksplodują.

Jakkolwiek rzecz się ma z tymi przechwytującymi rakietami Patriot, które „niszczą nadlatujące cele przez bezpośrednie uderzenie i nie eksplodują”, ponownie naciąga się tutaj granice wiarygodności historyjką o amerykańskim wojsku, kierującym rakiety na bardzo kosztowny cel po to tylko, aby go rozbić na kawałki nad terytorium USA. Wystarczy obejrzeć i posłuchać, jak pani rzecznik gładko kłamie, jakoby ten incydent był „jednym z bardzo wysokiej klasy, bardzo poważnych działań, jakie tu przeprowadzamy… a nie czymś, co robimy codziennie”:

A teraz porównajmy artykuł Associated Press z tym, co  podano w doniesienu mediów z Utah:

Była to czternasta rakieta wystrzelona z Fortu Wingate na terenie Nowego Meksyku od połowy lat 90. W zależności od kierunku padania światła słonecznego, czasami można to zobaczyć. Wschodzące słońce oświetliło smugę kondensacyjną rakiety Juno, tworząc spektakularne widowisko na porannym niebie.

Wiatry wiejące w różnych warstwach atmosfery zdeformowały smugę, tworząc wijącą się chmurę widoczną na niebie. Następnie rakieta powróciła do bazy.

[…] wszystkie szczątki spadły na tereny wojskowe. Tylko przy okazji stworzyły widowisko świetlne.

Powróciła do bazy? Nie tylko przeczy to opowieści o dwu przechwytujących rakietach Patriot, uderzających w pocisk Juno, ale ten scenariusz jest fizyczną niemożliwością, ponieważ rakiety i pociski nie „wracają do bazy”! Gdzieś komuś na dole drabiny służbowej coś się pomieszało. Wygląda na to, że ten dodatek do artykułu był konieczny, żeby wytłumaczyć jakoś doniesienia o spadających na ziemię częściach bolidu (MoCF). Tak czy owak, muszą naprawdę być już zdesperowani, usiłując wyjaśnić zjawiska na naszym niebie.

A jeśli rakiety zostały wystrzelone w pobliżu tego niebiańskiego gościa, to czy oznacza to, że śledzono ten MoCF, kiedy się zbliżał i wystrzelili rakietę albo dwie po to tylko, aby móc twierdzić, że to, co ludzie widzieli, było jedynie „testem rakietowym”?

Czytelnik  Sott.net przysłał nam następujący opis wraz z fotografią:

Była to kula światła wolno przemieszczająca się po niebie. Następnie kula ta się rozproszyła i to właśnie ten moment uchwyciłem na zdjęciu i nagrałem na wideo. Było około 5.30 rano czasu Phoenix Arizona. Była tam tylko jedna smuga z kulą światła na przedzie. Nie było żadnych innych smug. Świetlna kula się rozproszyła i kilka sekund po tym zrobiłem zdjęcie.

© Jason Glass

Porównajmy czwartkowe zdjęcie smugi ze śladami pozostawionymi przez wcześniejsze (znane) powietrzne wybuchy fragmentów meteorów bądź komet:

© Linda & Dr. Dick Buscher

Linda i dr Dick Buscher sfotografowali ślady pozostawione przez eksplodujący fragment komety w miejscu ich zamieszkania w Anthem, w Arizonie, na północnym krańcu Phoenix o 5.41 rano, 13 września 2012.

© Mohamed Elhassan Abdelatif Mahir (Noub NGO), dr Muawia H. Shaddad

7 października 2008 ta skręcona na znacznej wysokości smuga została nagrana na wideo wczesnym rankiem w północnym Sudanie. Ta długotrwała smuga jest pozostałością po uderzeniu małej asteroidy, skatalogowanej jako 2008 TC3. Wydarzenie to dlatego było znaczące, że po raz pierwszy została odkryta asteroida w przestrzeni PRZED wpadnięciem w atmosferę ziemską. Faktycznie zaś po odkryciu 2008 TC3 przez astronomów, w oparciu o dokonane obserwacje, przewidziano czas i miejsce jej uderzenia w ziemię. Później prognozowane zderzenie zostało potwierdzone przez czujniki, a także przez zdjęcie jasnego rozbłysku w atmosferze zrobione przez satelitę Meteosat-8.

© Brianna N

Zdjecie zrobione o 6.45 rano 18 listopada 2009 w Tooele County, w stanie Utah. Mieszkańcy odnieśli wrażenie, że meteor eksplodował, a sejsmografy na Uniwersytecie Utah odnotowały powietrzną eksplozję.

A tu mamy smoki: świetliste smugi pozostawione przez powietrzną eksplozję 7 czerwca 2012 r. oglądane z Astrachania, w południowej Rosji.

Świetlista smuga pozostawiona przez meteor eksplodujący nad Mendozą w Argentynie 29 września 2009.

Pomimo nieudolnych prób ukrycia faktów, większość ludzi ponownie zaakceptowała bzdurne wersje rakietowe. Ale na jak długo będą one wystarczające? Tylko w ciągu ostatniego tygodnia mieliśmy dwa obiekty przelatujące blisko ziemi, pożary w Kolumbii Brytyjskiej (Kanada) wzniecone oczywistą eksplozją powietrzną i deszczem ognistych okruchów meteoru, a do tego w Jowisza uderzył duży obiekt – po raz trzeci w ciągu czterech lat. Kiedy połączyć to z tymi wszystkimi innymi pożarami naziemnymi wywołanymi przez bolidy MoCF w ostatnich miesiącach, faktycznie zaczyna się robić gorąco.

Obserwujcie niebo …

Zobacz również: : Reading Celestial Intentions Through the Wrong End of the Telescope: Missiles, UFOs and the Cold War

Niall Bradley

Niall Bradley jest edytorem Sott.net od 2009 r. Jest  również redaktorem drukowanej publikacji SOTT  Dot Connector Magazine i pojawiał się jako zapraszany komentator w Press TV. Niall napisał dla SOTT wiele artykułów, w których skupia się na analizie trendów geopolitycznych w kontekście tzw. ‘zmian klimatu’.

– –

Ten artykuł jest przekładem oryginału zamieszczonego w języku angielskim na stronie:

dokonanym przez polskich tłumaczy z grupy QFG – edytorów blogu PRACowniA.

Materiał ten został opublikowany przez SOTT.NET – projekt Quantum Future Group, Inc – i jest jego własnością. Zezwala się na kopiowanie i publiczne rozpowszechnianie pod warunkiem podania oryginalnego źródła i autora oraz źródła przekładu.

Dodatkowe informacje uzyskasz pisząc na adres: pracownia-iv@o2.pl

6 Komentarzy »

  1. Rakieta-taran, która niszczy obiekt i wraca z powrotem lądując w bazie. Hahaha :D, niesamowite.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 27 września 2012 @ 12:13

  2. @ Corran Horn

    Gorzej – dwie rakiety Patriot trafiły w cel i roztrzaskały go. Nie mam pojęcia, jak to zrobiły i jakim cudem przy okazji nie roztrzaskały się nawzajem, a do tego jedna wróciła do bazy, domyślam się, że ta roztrzaskana…

    Komentarz - autor: iza — 27 września 2012 @ 13:19

  3. Ach te Stany Zjednoczone i ich technologia…

    Komentarz - autor: Kenny McCormick — 28 września 2012 @ 10:15

  4. na mój rozum, to w żadnej bazie by nie chcieli by jakikolwiek pocisk do nich wracał :))

    Komentarz - autor: Satro — 30 września 2012 @ 12:40

  5. I co, twierdzicie, że za jakiś czas będzie tych meteorytów spadało tak dużo, że nas pozabijają?
    Jeśli tak to po co te wszystkie artykuły o zdrowym odżywianiu? Czy to ma jakiś sens?

    Komentarz - autor: Metełor — 5 października 2012 @ 01:47

  6. Poprzedni artykuł zawiera wzmiankę o wirusach wędrujących na grzbietach komet. Możesz tam przeczytać:

    „Według zmarłego niedawno Sir Freda Hoyle’a i Chandry Wickramasinghe z Uniwersytetu Walijskiego w Cardiff, wirusy mogą być roznoszone w przestrzeni kosmicznej przez pył pozostawiany przez roje komet. Kiedy Ziemia przechodzi przez taki rój, pył i wirusy zalewają naszą atmosferę, gdzie mogą pozostać przez lata, zanim ściągnie je grawitacja. Wiele takich epidemii, które wydarzyły się na przestrzeni wieków, badacze powiązali z obiektami na niebie, dochodząc do wniosku, że zarazki wywołujące dżumę i epidemie pochodzą z kosmosu. […]

    Dr Rhawn Joseph, współautor książki Biology, Cosmology, Astrobiology and the Origins and evolution, napisanej razem z Chandrą Wickramasinghe, twierdzi że po zetknięciu się z Ziemią resztki komet wraz z towarzyszącymi im bakteriami i wirusami osiadają w wyższych partiach atmosfery, po czym stopniowo wędrują z prądami powietrza – czasem utrzymując się na niebie latami – roznosząc się nad całą Ziemią i łagodnie opadając, aż w końcu wylądują na jakiejś powierzchni – oceanie, rzece, zwierzęciu, roślinie, człowieku. Wiadomo, że w ziemskiej atmosferze bytują mikroorganizmy w dużych ilościach, co potwierdziły próbki powietrza zebrane na wysokości między 41 a 77 km. Naturalnymi mechanizmami przenoszącymi te mikroorganizmy w atmosferze są burze, erupcje wulkanów, monsuny oraz uderzenia komet.”

    Smugi chemiczne, dezinformacja i Szóste Wymieranie

    Z historii wynika, że najwięcej ofiar pochłonęły epidemie takie jak np. Czarna Śmierć, przyćmiewając upadki i wybuchy meteorytów.

    A dieta ma kluczowe znaczenie dla wyjścia z czegoś takiego żywym.

    Komentarz - autor: Corran Horn — 5 października 2012 @ 11:09


RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.