PRACowniA

15 lutego 2013

Zwyczajem królów i tyranów Obama przyznaje sobie licencję na zabijanie

 Andrew P. Napolitano
Information Clearing House
7 lutego 2013 16:03 CST

Przez ponad rok sędziowie federalni i zwykli obywatele domagali się od rządu ujawnienia jego tajnych prac nad zgromadzeniem i stworzeniem zapisów prawnych uzasadniających prezydenckie wykorzystanie dronów do zabijania ludzi – nawet Amerykanów – za granicą i przez ponad rok rząd unikał udzielenia im odpowiedzi twierdząc, że badania są tak delikatnej natury i tak tajne, że nie mogą zostać ujawnione bez poważnych konsekwencji. Wreszcie, na początku tego tygodnia [4-5 lutego – przyp. tłum.] rząd wysłał do redakcji NBC dyrektywę podsumowującą całość dokumentacji.

To ujawnienie okaże się wielkim zaskoczeniem i niemałym strapieniem dla amerykańskiej pani sędzi federalnej Colleen McMahon, która słyszała wiele długich wystąpień, podczas których rząd przewidywał fatalne konsekwencje, gdyby jego „prace prawne” zostały poddane publicznej kontroli. Pani sędzia bardzo niechętnie zgodziła się z władzami federalnymi, ale powiedziała im, że czuje się złapana w „prawdziwy paragraf 22”, bo federalni stworzyli „gąszcz przepisów i precedensów, które skutecznie pozwolą władzy wykonawczej naszego rządu uznać za całkowicie uprawnione pewne działania, które wydają się niezgodne z naszą konstytucją i ustawami, zachowując jednocześnie przyczyny swoich decyzji w ścisłej tajemnicy”.

Pisała o zabijaniu Amerykanów przez prezydenta Obamę i jego odmowie ujawnienia podstawy prawnej uzasadnianej twierdzeniem, że ma do tego prawo. Teraz znamy te podstawy.

16-stronicowy dokument, bez daty i podpisów, który wyciekł do NBC, mieni się białą księgą Departamentu Sprawiedliwości. Jego logika jest błędna, jego przesłanki są pozbawione jakiegokolwiek uznania dla wartości zapisanych w Deklaracji Niepodległości oraz dla nadrzędności Konstytucji, a jego zapisy mogą być wykorzystane do usprawiedliwienia złamania każdego prawa przez jakiegokolwiek „mającego rozeznanie w sytuacji urzędnika wysokiego szczebla rządu Stanów Zjednoczonych”.

Przytoczone powyżej sformułowanie pochodzi z owej dyrektywy, zgodnie z którą ustawodawstwo oddaje w ręce każdego, bliżej nieokreślonego „urzędnika wysokiego szczebla”, niekoniecznie prezydenta, legalne prawo do podejmowania decyzji, kiedy zawiesić konstytucyjną ochronę zagwarantowaną wszystkim obywatelom i zabić ich bez jakiegokolwiek należnego im procesu. Jest to władza uzurpowana przez królów i tyranów. Jest to władza najbardziej sprzeczna z amerykańskimi wartościami. Przeciwko takiej władzy walczyliśmy w niezliczonych wojnach, aby zapobiec jej dotarciu tutaj. Teraz, pod rządami Obamy, mamy ją tu.

(more…)

13 listopada 2012

Ameryka – mit, rzeczywistość, szwadrony śmierci i Al-Kaida

Joe Quinn
Sott.net
10 listopada 2012

Zwolennicy Obamy podekscytowani jego reelekcją i amerykańskim snem

Muszę przyznać, że jeśli chodzi o prezydenckie przemówienia po zwycięstwie w wyborach, to mowa akceptacyjna Obamy była imponująca. Emocjonalnie prowokacyjna (podobnie dla Amerykanów, jak i nie-Amerykanów), pełna nadziei, wzywała do działania i zbiorowej odpowiedzialności „nas, narodu”. Chodziło w niej o napompowanie powszechnej dumy ze wspaniałych Stanów Zjednoczonych Ameryki jako najwspanialszego kraju na świecie. Uderzyła we wszystkie emocjonalne struny Amerykanów i przypomniała im na temat kraju, w którym żyją, bez mała o wszystkim, w co od dzieciństwa uczono ich wierzyć. Była odwołaniem się do amerykańskiego snu i amerykańskiego mitu. Obama twierdził, że „nigdy nie miał więcej nadziei co do naszej przyszłości, nigdy nie miał więcej nadziei co do Ameryki” i ogłosił, że „najlepsze jeszcze przed nami”. W skrócie, była to masa hurrapatriotycznego nonsensu, stojącego w jawnej sprzeczności z realiami życia w USA i z tym, co Stany zrobiły i nadal robią z resztą świata.

Mit Ameryki i „amerykański sen”, w wersji promowanej przez polityków i speców od mass mediów, były bardzo skuteczne w trzymaniu przeciętnego Amerykanina z dala od prawdy o tym, czym Ameryka była i jest. Ale górnolotne słowa samych polityków nie wystarczają, aby utrzymać obywateli w zadowoleniu i posłuszeństwie. Żeby roszczenia do amerykańskiej wyjątkowości i wyższości były naprawdę skuteczne, musiałyby być poparte twardymi dowodami, i w tym sensie Ameryka faktycznie była przez długi czas najbardziej zamożnym i rozwiniętym krajem na świecie.

I tu wkracza amerykański mit.

„Jakość życia” przeciętnego Amerykanina w ciągu ostatnich 100 lat stała wyżej niż w innych „rozwiniętych” krajach i znacznie wyżej niż w pozostałych częściach świata. Ten wysoki poziom standardu życia był zapewniony przede wszystkim przez dostęp do nowoczesnych technologii oraz łatwy dostęp do miejsc pracy i „osobistej zamożności”. Jak jednak Amerykanie uzyskali dostęp do technologii i dlaczego w USA praca i osobiste bogactwo były tak obfite w porównaniu do innych krajów?

Amerykanom powiedziano, a oni skrzętnie uwierzyli, że są „najwspanialszym narodem na ziemi” z racji jakości swojego życia, a z kolei jakość ich życia wynika z ich „wyjątkowego” ducha przedsiębiorczości, gdzie osobiste bogactwo i „sukces” obywatela jest bezpośrednio związany z tym, jak wiele pracy włożył w dorobienie się i odniesienie sukcesu. W Ameryce każdy może zostać prezydentem. To jest mit. Prawda o pochodzeniu amerykańskiego bogactwa i gdzie ono naprawdę spoczywa, jest mniej imponująca.

Przynajmniej od początku 1940 roku amerykańska elita na dobre rozpoczęła proces zastąpienia imperium brytyjskiego amerykańskim, a w ciągu następnych dziesięcioleci projekt mniej więcej ukończono. Podczas gdy brytyjska elita ukierunkowana była na utrzymanie swojego imperium przez bezpośrednią okupację innych narodów i ludobójczą politykę wobec ludności tubylczej, elita amerykańska wybrała głównie „tajne” wojny zastępcze o „niskiej intensywności” z udziałem finansowanych przez USA szwadronów śmierci do wykonywania brudnej roboty, i obejmujące manipulowanie zagranicznymi przywódcami lub ich usuwanie i instalowanie ich bardziej „przyjaznych” odmian. Niemniej jednak, ten nowy amerykański styl budowania imperium był równie destrukcyjny dla lokalnych populacji wziętego na celownik kraju. Były agent CIA John Stockwell szacuje, że od czasu II wojny światowej do roku 1990 zostało zabitych 6 milionów ludzi w bezpośrednim związku z interwencjami CIA (i sił zbrojnych USA) w ponad 50 krajach. Jeśli dodamy do tego operacje CIA i wojsk amerykańskich od 1990 roku, liczba ofiar będzie prawdopodobnie bliższa 12 milionów zabitych, z kolejnymi milionami cierpiącymi z powodu wysiedlenia, głodu i ucisku.

(more…)

8 listopada 2012

Natychmiast po reelekcji Obama bombarduje Jemen

Filed under: Polityka,Wydarzenia bieżące — iza @ 19:25
Tags: , , ,

John Glaser
AntiWar
7 listopada 2012 20:34 CST

© Unknown

Nie minął nawet jeden dzień, a już ponownie wybrany prezydent Obama zarządził kolejny atak dronów w Jemenie. Za Huffington Post:

W środę rano, kiedy wielu Amerykanów przeczesywało dane wyborców i wyniki głosowania w reelekcji prezydenta Baracka Obamy z ostatniej nocy, czytniki Twittera użytkowników śledzących wydarzenia w Jemenie zapełniły się doniesieniami o innego rodzaju prezydenckiej imprezie: atak amerykańskich dronów zabił tam kilkanaście osób.

Nie było możliwości uzyskania pewności, czy uderzenie było rzeczywiście dziełem Amerykanów, a nawet czy to w ogóle był atak dronów, choć wszystko na to wskazuje.

„Wszystkie znaki (po zmroku, podejrzenia mieszkańców, cel) wskazują na to, że Sanhan [jemeńska wioska, niecałe 40 km od Sany] został zaatakowany przez amerykańskie drony” – napisał na Twisterze niezależny dziennikarz Adam Baron, przebywający w Jemenie.

Potwierdziło to kilku innych analityków.

Rzecznik Białego Domu nie odpowiedział na prośbę o komentarz. Jeśli to był amerykański atak, oczywiście musiał zostać zatwierdzony przez Obamę.

Wojna prowadzona z użyciem bezzałogowych samolotów narusza zarówno prawo krajowe, jak i międzynarodowe, i jedynie głęboka pogarda administracji Obamy dla przejrzystości w rządzie stoi na przeszkodzie poddania jej zbadaniu przez społeczeństwo prawo. Co jest poza prawem, jest terroryzmem.
– –
Bezpośredni odnośnik: Obama atakuje Jemen
Źródło: SOTT.net za AntiWar
Przekład: PRACowniA

19 kwietnia 2012

Chaos i przyzwolenie. Logistyka jednego rządu światowego – cz. 2

Laura Knight-Jadczyk
Sott.net
3 lutego 2012

(Część 1 artykułu: Chaos i przyzwolenie. Logistyka jednego rządu światowego – cz. 1)

Jest to zdumiewająca obserwacja: że zagraniczne rządy nie zdają sobie sprawy z faktu, że USA mają wobec nich ukryte plany, zupełnie tak samo, jak nazistowskie Niemcy miały plany wobec całego świata. Aż trudno uwierzyć, że oni wciąż wierzą w te łgarstwa, że ktokolwiek jeszcze daje się przekonać, iż „islamscy terroryści są wrogami całej ludzkości”. Jeśli przedstawiciele rządów, którzy powinni wiedzieć, jak sprawy faktycznie wyglądają, są w stanie ciągle wierzyć w ten fałsz, to są zbyt głupi na to, aby być w jakimkolwiek rządzie.

Po tym wszystkim nie wydaje mi się, że można obarczać winą większość tych Niemców, którzy w 1933 r. uwierzyli, że spalenie Reichstagu było dziełem komunistów. Tym, za co można ich obwiniać i co namacalnie dowiodło ich straszliwej, zbiorowej słabości charakteru, po raz pierwszy w okresie rządów nazistowskich, jest fakt, że to przesądziło o całej sprawie. Niemieccy obywatele z bezwolną uległością zaakceptowali, że w następstwie pożaru każdy z nich utracił resztki osobistej wolności oraz godności, zagwarantowanych przez konstytucję, jakby były to konieczne konsekwencje. Jeśli to komuniści spalili Reichstag, podjęcie przez rząd „zdecydowanych kroków” przeciwko wszystkim było jak najbardziej w porządku!

Właśnie! Rząd USA odebrał obywatelom wszystkie wolności, za które rzekomo tak nas mieli nienawidzić “islamscy terroryści”. Dokładnie to samo robią rządy na całym świecie, tyle że czasami na swój własny sposób. We Francji rolę tę wzięła na siebie organizacja MIVILUDES, a jej mandatem wydaje się być to samo, co promuje Jewgienij Morozow, cytowany we wcześniej wzmiankowanym artykule „Quality Control” (O kontroli jakości Internetu).

Następnego ranka omawiałem tę sprawę z kilkoma innymi aplikantami. Każdego z nich interesowało, kto popełnił tę zbrodnię, i niejeden miał wątpliwości co do oficjalnej wersji, jednak żaden z nich nie widział nic nadzwyczajnego w fakcie, że od tego momentu nasze telefony będą na podsłuchu, nasza korespondencja otwierana i że można się będzie włamywać do naszych biurek.

„Uważam to za osobistą obrazę – powiedziałem – że uniemożliwia mi się czytanie dowolnej gazety, jaką sobie życzę poczytać, jedynie dlatego, że komuniści rzekomo podpalili Reichstag. A wy?” Jeden z nich radośnie i niewinnie odparł: „Nie. Dlaczego miałbym tak uważać? Czy do tej pory czytywałeś „Forwards” albo „The Red Fag”? […]

Tak też wydaje się być w USA. Tym, co wskazuje na straszną kolektywną słabość charakteru rozmiękłego i hedonistycznego społeczeństwa Ameryki, jest akceptacja utraty swobód obywatelskich w zamian za ochronę przed tymi, którzy rzekomo „nienawidzą nas z powodu naszych swobód”. Tę samą truciznę rozsiewa we Francji wspomniana wyżej organizacja MIVILUDES. Znajomy francuski lekarz pokazał mi ostatni numer magazynu medycznego, który zawiera artykuł objaśniający lekarzom, że muszą czujnie wypatrywać ludzi, którzy myślą lub działają „odmiennie niż nakazuje norma”. Są oni oczywiście zachęcani do łamania zawodowej przysięgi Hipokratesa i denuncjowania pacjentów, którzy mogą mieć „dziwne poglądy”, takie jak choćby o szkodliwości szczepionek, dobrodziejstwie przyjmowania witamin, wpływie diety na nasze zdrowie itd. Lekarzom francuskim oferuje się nawet specjalne bonusy za udział w kursach typu „rozpoznawanie członków kultu”. Nie żartuję! Tego samego typu artykuły zamieszczane są w magazynach prawniczych, prenumerowanych przez adwokatów i sędziów. A cała ta działalność MIVILUDES jest finansowana przez rząd francuski! Ale odchodzę od tematu…

Czym jest rewolucja? Prawnicy konstytucyjni określają ją jako zmianę konstytucji metodami pozakonstytucyjnymi. Według tej definicji, rewolucja nazistowska z marca 1933 r. nie była rewolucją. Wszystko odbyło się ”zgodnie z przepisami”, czyli przy użyciu środków dozwolonych przez konstytucję. Najpierw pojawiły się „zarządzenia w wyjątkowych wypadkach”, wprowadzone przez kanclerza Rzeszy, które zostały następnie zatwierdzone przez Reichstag większością 2/3 głosów, dając rządowi nieograniczone uprawnienia legislacyjne, a wszystko to w idealnej zgodzie z zasadami przewidzianymi dla zmian konstytucji. […]

Wydarzenia stanowiły kombinację najróżniejszych składowych. Kompletnie zabrakło jakiegokolwiek aktu odwagi czy ducha u któregokolwiek z uczestników.

W marcu było już widać, że naziści osiągnęli silną, niepodważalną pozycję – poprzez terror, celebracje i retorykę, zdradę, a ostatecznie zbiorowe załamanie – miliony ludzi jednocześnie cierpiało na załamanie nerwowe. Narodzinom szeregu państw europejskich towarzyszyło więcej przelanej krwi, ale żadne z nich nie zrodziło się w podlejszy sposób.

Historia europejska zna dwie formy terroru.

Pierwszą z nich jest niekontrolowany wybuch żądzy krwi w zwycięskim, masowym powstaniu. Drugą jest zimne, wykalkulowane okrucieństwo, popełnione przez zwycięskie państwo jako demonstracja siły i metoda zastraszania. Te dwie formy terroru zazwyczaj odpowiadają odpowiednio rewolucji i represji. Pierwsza z nich jest wywrotowa. Uzasadnia ją potężny gniew społeczny, furia i gorączka chwili, okresowe szaleństwo. Druga to polityczny system represyjny, usprawiedliwiający się uprzednim rewolucyjnym okrucieństwem.

Nazistom przypadło w udziale połączenie obydwu tych form terroru w sposób, który znosi oba te uzasadnienia. W 1933 r. terror był praktykowany przez autentycznie żądne krwi grupy (czyli SA – jako że SS przystąpiło do gry dopiero później) – jednakże grupy te działały jako „wsparcie policji”, bez żadnych emocji lub spontaniczności i bez żadnego ryzyka dla siebie samych. Działali z pozycji pełnego bezpieczeństwa, wypełniając rozkazy i przy zachowaniu ścisłej dyscypliny. Z zewnątrz był to obraz rewolucyjnego terroru – dziki, nieogładzony tłum wdzierający się w nocy do domów i wlokący bezbronne ofiary do komór tortur.

(more…)

10 kwietnia 2012

Chaos i przyzwolenie. Logistyka jednego rządu światowego – cz.1

Laura Knight-Jadczyk
Sott.net
3 lutego 2012 00:43 CST

©BBC

Czytanie artykułu „Columnist Calls for Internet „Quality Control” to Quash Dissent (Dziennikarz wzywa do „Kontroli jakości” Internetu w celu wytłumienia odmiennych poglądów) spowodowało, że dreszcz przebiegł mi po plecach. Jak napisałam na mojej tablicy facebookowej: „Czy tylko ja zauważam to narastające osaczenie, rosnącą propagandę w kierunku ograniczania i pozbawiania praw człowieka, podczas gdy ludzie en masse wydają się przechodzić przez to wszystko jakby we śnie?”

Wszakże to, co się dzieje, już się zdarzało. Tyle tylko, że obecnie wydaje się to rozprzestrzeniać na cały świat. Zaznaczam, że nie należę do osób, które dają się zwieść wyszczerzonym kłom propagandy wojennej. Dokąd sięgnąć pamięcią, wciąż jest tak samo. Zawsze ten sam trick, dramat rozgrywany pomiędzy rzekomymi wrogami w celu utrzymywania społeczeństw w strachu i napięciu, tak by chętnie poddawały się wszechobecnym drakońskim metodom narzucanej kontroli.

Inną rzeczą, która też miała miejsce już wcześniej, jest efekt końcowy takich dramatów: śmierć i zagłada na masową skalę, czyli „przypadkowe zniszczenia i straty wśród ludności cywilnej powstałe na skutek działań wojennych”. Kilka komentarzy na Facebooku wskazuje, że nie tylko ja to spostrzegam. Jeden z komentatorów napisał: „Nie tylko chodzą jak lunatycy, ale czołobitnie znajdują usprawiedliwienie dla gwałcenia ich podstawowych praw i bezmyślnie próbują „rozwiązywać” problemy za pomocą wiecznie tych samych, nieskutecznych metod z przeszłości. Powiada się, że „szaleństwo to powtarzanie w kółko tych samych działań i oczekiwanie odmiennych rezultatów”. (HB)

Otóż to. Psychopaci u władzy nigdy jakoś nie byli w stanie pojąć faktu, że efekt końcowy jest zawsze i wszędzie ten sam. Pasożyty nie zdają sobie sprawy, że spłoną żywcem w tym samym ogniu, w którym pali się zaatakowane i zabite przez nie ciało.

Inny z komentarzy brzmiał: “Jest to od dawna planowane i dokładnie koordynowane odradzanie się nazizmu na globalną skalę.” (DST)

Dokładnie. Oto dlaczego wskrzeszam temat, na który pisałam już w 2008 roku, kiedy to Bush – pamiętacie Busha, tę marionetkę, która rozpoczęła cały ten bajzel? – wciąż jeszcze był prezydentem USA. Artykuł skupiał się głównie na Bushu i USA, ale od tamtego czasu tak wielu innych przywódców światowych i tak wiele państw dosiadło tego totalitarno-faszystowsko-nazistowskiego konia, że nawet nie muszę specjalnie przerabiać tego artykułu, aby wciąż był na czasie.

Pisałam wówczas: Książka Roberta Parry’ego When a Great Power Goes Mad (Kiedy potężne państwo popada w szaleństwo) wywoływała u mnie ciarki, zwłaszcza gdy czytałam:

Z okazji piątej rocznicy wojny w Iraku i ponurego progu 4000 zabitych żołnierzy amerykańskich kraj zalały retrospektywne wiadomości o wojnie i przemówienia polityków, w większości oferujących złagodzone wersje wydarzeń.[…]

W mediach ukazały się wydania specjalne, w tym dwuczęściowy film pt. „Wojna Busha”, nadany w popularnym programie dokumentalnym „Frontline” amerykańskiej publicznej sieci telewizyjnej PBS, przedstawiający mainstreamową linię, w znacznej mierze aprobującą „dobre intencje” administracji Busha i obwiniającą za całą tę katastrofę wykonawców realizowanej polityki – tzn. brak planowania, biurokratyczną rywalizację, pospieszne decyzje oraz myślenie życzeniowe. […]

Poza zakresem amerykańskiej debaty głównego nurtu pozostała poważna analiza fundamentalnej kwestii nielegalności irackiej wojny.

Podczas procesów w Norymberdze po II wojnie światowej Stany Zjednoczone najsilniej ze wszystkich krajów potępiały wojnę napastniczą jako “największą międzynarodową zbrodnię, różniącą się od innych zbrodni wojennych tylko tym, że zawiera w sobie całe skumulowane zło”.

A jednak „Frontline” i inne główne media USA dyskretnie przemilczały ten najistotniejszy fakt wojny irackiej, a mianowicie, że dokonując inwazji na Irak bez aprobaty Rady Bezpieczeństwa ONZ i pod fałszywym pretekstem, administracja Busha sprowadziła na Irak to „całe skumulowane zło” i dopuściła się “najwyższej” zbrodni wojennej.

Oczywistym powodem, dla którego główny nurt prasy USA nie może sobie poradzić z tą prawdą, jest to, że prawda oznaczałaby jednocześnie, iż prezydent Bush, wiceprezydent Dick Cheney i wielu innych dostojników rządowych USA, jak również paru znanych dziennikarzy, mogłoby zostać uznanych za zbrodniarzy wojennych.

Zaakceptowanie tej rzeczywistości stworzyłoby w następstwie imperatyw moralny, zmuszający do podjęcia działań. A to z kolei wymagałoby obalenia istniejącej struktury władzy, która nie zmieniła się wiele od czasu, kiedy w październiku 2002 roku Bush zdobył upoważnienie Kongresu do użycia siły, po czym w marcu 2003 napadł na Irak.

Nie tylko Bush i Cheney pozostali na swych stanowiskach – oraz dwoje z trzech pozostałych kandydatów na prezydencki fotel, głosujących za wojną, John McCain i Hillary Clinton – ale i cała plejada czołowych dziennikarzy waszyngtońskich pozostała nietknięta przez ostatnie pięć lat.

(more…)

9 sierpnia 2011

Katastrofy i imperia

Wczoraj pan (bez)nadzieja-Obama wygłosił wymówkę w związku z obniżeniem oceny wiarygodności kredytowej USA. Poniżej krótkie sprawozdanie z orędzia wraz ze słownikiem – czyli jak należy rozumieć słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych. Pod przekładem parę dodatkowych informacji.

Anart Grey
Sott.net
Crashes and Empires
poniedziałek, 8 sierpnia 2011 13:44 CDT

Kiedy rynki akcji na całym świecie gwałtownie spadły ze względu na obniżenie ratingu kredytowego USA, prezydent Obama wchodzi na podium ze specjalnym orędziem do narodu. Pomyślałam sobie, że się wsłucham …

Prezydent rozpoczyna od wyjaśnienia, że nawet jeśli rating USA został obniżony z AAA*, nie jest tak, że agencja wątpi w naszą zdolność do spłaty długów, ale raczej wątpią w zdolnośc naszego systemu politycznego do działania. Rynek myśli, że nasz rating kredytowy jest AAA. Warren Buffet, człowiek, który coś o rynku wie, dałby USA ocenę AAAA, gdyby to było możliwe, a przynajmniej tak twierdzi prezydent.

Innymi słowy, nie zwracajcie uwagi na rzeczywistość naszego obecnego ratingu kredytowego – zwracajcie uwagę na IDEĘ naszego ratingu. Jak nie tak wiele lat temu powiedział pewien insider z Białego Domu, „jesteśmy teraz imperium, więc tworzymy naszą własną rzeczywistość”, a rzeczywistość, w jaką zgodnie z życzeniem prezydenta mamy wierzyć, jest taka, że nasz rating kredytowy nie jest taki, jaki naprawdę jest. Prezydent powtarza, że ​​jesteśmy krajem AAA.

(more…)

19 lipca 2011

Świat na krawędzi

Filed under: Polityka,Różne,Wydarzenia bieżące,Świat wokół nas — koliber @ 22:48
Tags: , ,

Dr Webster G. Tarpley
Tarpley.net
18 czerwca 2011

Obama toczy obecnie 5 wojen i ich ilość rośnie (Afganistan, Irak, Libia, Pakistan, Jemen). Według obecnej teorii „butów żołnierzy na ziemi” – definicji wojny według reżimu Obamy, mówiącej, że jeśli amerykańscy żołnierze piechoty nie są rozmieszczeni na terytorium danego państwa – może on toczyć wojnę bez ograniczeń, a więc atakować dowolny kraj na świecie, tak długo dopóki używa „tylko” lotnictwa i marynarki wojennej do bombardowań. Jest to absolutne bestialstwo.

Wszyscy, których ostrzegałem przed 3 laty, że Obama jest podżegaczem wojennym, marionetką Wall Street, rozbijaczem związków zawodowych i aroganckim oligarchą, który nienawidzi pracowników, widzą teraz – że to prawda.

5 wojen i ich ilość rośnie. Zaczynamy obserwować oznaki imperialistycznego rozciągnięcia ponad miarę, logistycznego oraz politycznego rozpadu tego systemu. Ci którzy próbują walczyć o niepodległość od imperializmu, w miejscach takich jak Libia, są zachęceni przez nieład, który obserwują w obozie imperializmu – nieład polityczny i logistyczny.

(more…)

Następna strona »

Blog na WordPress.com.